Polityka zagraniczna Polski w latach 1938-1939.

Na początku 1938 roku sytuacja polityczna Polski wydawała się ustabilizowana. Zawarte w 1932 i 1934 roku układy polityczne o nieagresji z Niemcami i ZSRR miały znormalizować nasze stosunki z dwoma największymi sąsiadami II Rzeczypospolitej. Niestety przyniosły jedynie kilkuletnie wytchnienie polityczne i złagodziły napięcie we wzajemnych stosunkach politycznych i gospodarczych. Dawały młodej polskiej państwowości poczucie stabilizacji. Nie stały się jednak fundamentem nowej polityki zagranicznej Polski. Agresywna polityka zarówno Hitlera, jak i Stalina wobec Polski i Europy nie dawała żadnej pozytywnej przesłanki. Nic nie wskazywało, by podpisane układy przetrwały dłużej niż kilka lat. Jak miało się okazać przetrwały z trudem zaledwie cztery lata do 1939 roku. Z drugiej strony mogliśmy liczyć jedynie na dwa sojusznicze mocarstwa: Wielką Brytanię i Francję, a i to poparcie było w połowie lat trzydziestych coraz bardziej wątpliwe. Dojście do władzy w 1933 roku Adolfa Hitlera z programem rewizji traktatu wersalskiego nie obudziło obaw polityków francuskich i brytyjskich. W Londynie, jak i w Paryżu sądzono, że uda się zachować pokój polityką ustępstw wobec Niemiec. Państwa nie zareagowały zdecydowanie na przywrócenie w Niemczech obowiązkowej służby wojskowej w roku 1935, ani też na wkroczenie wojsk niemieckich do zdemilitaryzowanej Nadrenii w 1936 roku. Nie odpowiedziały również na realizowany plan ogromnych zbrojeń, który w oczywisty sposób łamał podstawowe założenia traktatu wersalskiego wobec Niemiec. Krótkowzroczna polityka mocarstw zachodnich prowadziła jednoznacznie Europę i świat do zguby. Adolfa Hitlera i jego politykę agresji mogła zatrzymać tylko zdecydowana postawa mocarstw zachodnich. Polityka ustępstw Francji i Wielkiej Brytanii wobec III Rzeszy pchała Europę ku wojnie.

Zdecydowanym krokiem prowadzącym w tym kierunku były wydarzenia 1938 roku. W marcu 1938 roku wojska niemieckie wkroczyły do Austrii witane owacyjnie przez niemal wszystkich mieszkańców tego kraju. Austria bezkrwawo i bez żadnego oporu stała się częścią III Rzeszy. Co gorsza decyzje te zostały bezproblemowo zaakceptowane w Londynie i Paryżu. Zaakceptowano również plany Hitlera, które zmierzały do zjednoczenia wszystkich Niemców w jednym państwie, nawet kosztem łamania zasad polityki i ładu międzynarodowego. Kolejnym obszarem zamieszkałym przez ludność niemiecką były Sudety w niepodległej Czechosłowacji. Wielka Brytania i Francja postanowiły zdecydowanie utrzymać pokój, nawet za cenę kolejnych daleko idących ustępstw wobec Niemiec.

Pod koniec września 1938 roku w Monachium doszło do konferencji wielkiej czwórki: Francję reprezentował premier Daladier, Wielką Brytanię premier Chamberlain, Włochy premier Mussolini, a Niemcy kanclerz Hitler. Podpisano traktat upoważniający III Rzeszę do zajęcia Sudetów. Nikt nie pytał o zdanie demokratycznie wybranych władz Czechosłowacji. Co prawda trzy państwa podpisały klauzulę gwarantującą nienaruszalność reszty Czechosłowacji, ale III Rzesza nie podpisała tych zobowiązań. Adolf Hitler nie zamierzał poprzestać jedynie na oderwaniu Sudetów od Czechosłowacji. Zamierzał iść krok dalej i zniszczyć państwo czechosłowackie. Premier Wielkiej Brytanii Chamberlain nie krył zadowolenia z rezultatów swojej polityki. Po powrocie do Londynu stwierdził, że jego zdaniem pokój został uratowany na wiele lat. Jak miało się okazać porozumienie przetrwało zaledwie niecały rok. Oczekiwania Adolfa Hitlera i Benito Mussoliniego zostały w pełni spełnione. Mocarstwa demokratyczne, Wielka Brytania i Francja, udowodniły, że są w stanie popełnić każdą niegodziwość i sprzedać każdego swojego sojusznika – w tym przypadku Czechosłowację – dla realizacji własnych krótkowzrocznych celów politycznych.

Co gorsza również Polska popełniła błąd, który będzie nas kosztować niezwykle drogo, bo utratę niepodległości. 30 września 1938 roku rząd polski skorzystał z okazji i wystosował do Pragi ultimatum żądające oddania czeskiej części Zaolzia. Złamany układem monachijskim rząd Czechosłowacji nie miał innego wyjścia, jak tylko uznać to żądanie. 2 października wojska polskie wkroczyły do Zaolzia, zajmując obszar 802 km kwadratowych i dwieście tysięcy mieszkańców. Sukces ten okazał się niezwykle gorzki, bowiem dochodziło do zajęcia spornego terytorium Czechosłowacji wspólnie z Niemcami. Stworzyło to fałszywy i niezwykle niebezpieczny obraz Polski jako sojusznika III Rzeszy. Wydarzenie to miało okazać się błędem strategicznym, który będzie prowadzić do osłabienia pozycji Polski i wzmocnienia pozycji Niemiec. Nie dostrzeżono w Warszawie, że zajęcie Zaolzia będzie krokiem co najmniej błędnym, jeśli nie katastrofalnym i prowadzącym nas w niewłaściwym kierunku. Czechosłowacja była dla Polski ostatnim bliskim i jakże wymarzonym sojusznikiem politycznym pozostającym w naszym sąsiedztwie. Co prawda nie brak było w obu krajach wzajemnych pretensji i istniejących problemów politycznych, jakie narosły po 1918 roku. Obraz Polski w Czechosłowacji, jak też Czechosłowacji w Polsce niewiele miał wspólnego z prawdą. Przez blisko dwadzieścia lat propaganda obu krajów zrobiła wiele, by zepsuć wzajemne stosunki. Jednak obopólną niechęć można było pokonać niezwykle szybko, pomagając sobie w skrajnie skomplikowanej i trudnej sytuacji politycznej, do jakiej doszło wczesną jesienią 1938 roku. Stanowcze polskie „nie” dla traktatu monachijskiego mogło prowadzić do nowego otwarcia politycznego we wzajemnych stosunkach polsko-czechosłowackich. Czechosłowacja była jedynym w naszym sąsiedztwie potencjalnym sojusznikiem politycznym Polski wobec Niemiec. Jednak tego faktu nie były w stanie zauważyć najwyższe władze II Rzeczpospolitej.

Polityka zagraniczna Polski w okresie międzywojennym opierała się na sojuszu z Wielką Brytanią i Francją. Nie zauważyliśmy, że mocarstwa zachodnie opuściły w Monachium swojego dotychczasowego sojusznika. Liczenie jedynie na pomoc Zachodu w przypadku wojny z Niemcami było w takiej sytuacji co najmniej wątpliwe. Z drugiej strony potencjał gospodarczy i wojskowy Polski oraz Czechosłowacji był niewiele mniejszy od siły gospodarczej i wojskowej III Rzeszy. Polska razem z Czechosłowacją liczyły 50 mln mieszkańców, III Rzesza razem z zajętą w marcu Austrią 65 mln mieszkańców. Wynik wojny, jaką musiałyby prowadzić wojska niemieckie wobec połączonych wojsk polskich i czechosłowackich, nie był z góry przesądzony. W 1938 roku oba zjednoczone kraje miałyby szanse na skuteczną obronę. W 1939 roku Polska była już pozbawiona takiej szansy, dodatkowo była atakowana przez wojska niemieckie z terytorium Słowacji, a potem skutecznie dobita uderzeniem armii radzieckiej od wschodu. Tylko zdecydowana polityka Polski i Czechosłowacji mogła powstrzymać politykę agresji III Rzeszy i jej wodza Adolfa Hitlera. Stanowisko Wielkiej Brytanii i Francji – wobec tak przedstawionej zdecydowanej polityki polskiej i czechosłowackiej po odrzuceniu przez Niemcy układu monachijskiego – ograniczyłoby się tylko do werbalnego zdecydowanego sprzeciwu wobec pokojowej polityki mocarstw, które z takim trudem ratowały Europę przed wojną. I na takiej deklaracji – mniej lub bardziej zdecydowanej – pewnie zakończyłby się protest mocarstw zachodnich. Londyn i Paryż nie były gotowe do prowadzenia jakiejkolwiek zdecydowanej polityki, zarówno w 1938, jak i 1939 roku.

Niestety najwyższe władze II Rzeczpospolitej zdecydowały się jedynie na wykorzystanie kłopotów południowego sąsiada i zajęcie Zaolzia. Nie były w stanie dostrzec konsekwencji, jakie przyniesie prowadzenie tak krótkowzrocznej polityki. Bowiem kolejnym krajem, wobec którego zostanie skierowana agresywna polityka III Rzeszy będzie właśnie Polska. W styczniu 1939 roku podczas wizyty ministra Becka w Berlinie oraz ministra Ribbentropa w Warszawie strona niemiecka zażądała przyłączenia Gdańska i korytarza pomorskiego do Rzeszy. Polska znajdowała się w obliczu tych żądań w całkowitym politycznym osamotnieniu. Deklaracje niemiecko-angielskie i niemiecko-francuskie z jesieni 1938 roku można było odczytać jako zgodę mocarstw zachodnich na wschodni kierunek ekspansji III Rzeszy. Dopiero wkroczenie do Pragi wojsk hitlerowskich 15 marca 1939 roku obudziło Wielką Brytanię i Francję. Podeptanie przez Niemcy świeżo podpisanego układu monachijskiego stanowiło dla Anglii pełną kompromitację dotychczasowej polityki ustępstw. 30 marca ambasador angielski przekazał szefowi polskiej dyplomacji gwarancje brytyjskie na wypadek agresji niemieckiej. Dwa tygodnie później do tych gwarancji przyłączyła się Francja. Niestety gwarancje brytyjsko-francuskie okazały się pustym gestem, bo oba kraje nie były przygotowane do wojny. Z tego też powodu starały się skierować uwagę Niemiec na Polskę. Błędem z naszej strony było wystąpienie ministra Becka 5 maja, 1939 w którym to stanowczo odrzucił żądania Hitlera zgłoszone wcześniej wobec Polski. Głośne stwierdzenie polskiego ministra o honorze, którego będziemy bronić za wszelką cenę, spotkało się z dobrym przyjęciem polskiej opinii publicznej. Niestety wiosną 1939 roku powinniśmy, jeśli nie zapomnieć o honorze, to walczyć o jak najlepszą pozycję przetargową w stosunkach polsko-niemieckich i robić to tak długo, jak tylko to będzie możliwe. Odciągając w czasie konfrontację z zachodnim sąsiadem.

Nie zauważono w porę grozy naszej sytuacji politycznej i naszego osamotnienia. Obóz sanacyjny tkwił w jakże błędnym przeświadczeniu o niezawodności naszych sojuszy z Francją i Wielką Brytanią. Bardzo brakowało nam zmarłego przed czterema laty marszałka Józefa Piłsudskiego. Jego następcy: prezydent Mościcki, premier Składkowski, marszałek Rydz-Śmigły, minister Beck, nie byli w stanie dostrzec grozy sytuacji. Prognozy polityczne Piłsudskiego sprzed kilku lat sprawdzały się w 100 procentach. Marszałek przewidywał, że w ciągu kilku lat wybuchnie wojna w Europie i sojusz z Anglią i Francją niewiele nam pomoże. Tylko on jeden byłby w stanie tak pokierować polityką Polski, by uniknąć tragicznego dla nas końca września 1939 roku. W czasie I wojny światowej Piłsudski był w stanie związać się z państwami centralnymi, by później w nadarzającej się sytuacji porzucić dotychczasowego sojusznika i przejść na drugą stronę, do obozu zwycięskich aliantów. Takiej lekcji skutecznej polityki zagranicznej nie odrobili jego następcy, ślepo ufając zapewnieniom zachodnich sojuszników. Wielka Brytania i Francja kierowały się w polityce zagranicznej tylko własnymi interesami i niczym więcej. Alianci za wszelką cenę bronili pokoju, bowiem wojna mogła zagrozić ich pozycji imperialnej. W Londynie i Paryżu nie chciano nowej krwawej wojny. Ta sprzed 20 lat zakończyła się co prawda sukcesem, ale kosztowała miliony zabitych. Starano się uciec przed takim rozwiązaniem, nawet za cenę największych niegodziwości. W 1938 roku sprzedano Czechosłowację, teraz przyszła kolej na Polskę. Skierowanie uwagi Hitlera na wschodnią Europę nie było złym rozwiązaniem. Oddalało ono od Paryża i Londynu perspektywę wojny z III Rzeszą o miesiące lub nawet lata. Czas był im niezwykle potrzebny, by przygotować się lepiej do wojny lub też by doprowadzić do porozumienia z Berlinem pod pewnymi, niezbyt trudnymi do spełnienia warunkami.

Złą sytuację polityczną Polski pogorszyło dodatkowo wydarzenie z 24 sierpnia 1939 roku. W Moskwie doszło do podpisania traktatu radziecko-niemieckiego, tzw. paktu Ribbentrop-Mołotow, który nazywany jest również porozumieniem Hitler-Stalin. Dodatkowo dołączony do porozumienia tzw. tajny protokół przewidywał podział Europy Środkowo-Wschodniej między ZSRR i Niemcy. Porozumienie to ostatecznie otwierało Hitlerowi drogę ku wojnie. Jak miało się okazać, w myśl tego traktatu trzy tygodnie później, 17 września 1939 roku armia radziecka miała zaatakować Polskę od wschodu. Pod koniec sierpnia 1939 roku nikt nie był w stanie sobie wyobrazić tak tragicznego dla Polski rozwiązania politycznego. Nawet podpisanie 25 sierpnia 1939 roku porozumienia Wielkiej Brytanii z Polską o wzajemnej pomocy nie mogło uratować pokoju w Europie. Do wojny z Niemcami Polska przystępowała osamotniona w swych działaniach obronnych. Nie mogliśmy liczyć na sojuszników angielsko-francuskich, dodatkowo własnymi działaniami przyczyniliśmy się do upadku naszego jedynego potencjalnego sojusznika – Czechosłowacji. Sytuację polityczną, jaką zastaliśmy rankiem 1 września 1939 roku, można określić nie tylko jako trudną i tragiczną, lecz także jako katastrofalną.

Wojna Polski z Niemcami, wrzesień-październik 1939 roku.

1 września 1939 roku oddziały niemieckie zaatakowały Polskę z trzech stron. Wróg rozpoczął atak od północy i zachodu – co od dawna brano pod uwagę, przygotowując się do wojny z Niemcami – oraz od południa. Ten kierunek niemieckiego ataku był najbardziej zaskakujący dla strony polskiej, gdyż uniemożliwiał skuteczną obronę Śląska i zachodniej Małopolski. Niemcy skutecznie wykorzystali rozpad Czechosłowacji w marcu 1939 roku i wprowadzili swoje jednostki wojskowe na teren państwa słowackiego. Wojsko polskie od początku września broniło swoich granic w skrajnie niekorzystnej sytuacji strategicznej. Obrona granic miała przede wszystkim znaczenie polityczne. Nie można było bez walki oddać Niemcom zachodniej części Polski, z drugiej strony obrona miała udowodnić naszym sojusznikom (Anglii i Francji), że Polacy będą walczyć z Niemcami nawet w skrajnie trudnej sytuacji strategicznej. Te kilka dni wojny obronnej kosztowało naszą armię bardzo dużo, ale przyniosło spodziewaną nagrodę. 3 września 1939 roku Francja i Wielka Brytania wypowiedziały wojnę III Rzeszy. Jednak ciągle nie następował spodziewany atak aliantów na zachodnią granicę Niemiec, a mógł on w krótkim czasie zmienić przebieg działań wojennych w Polsce. Niemcy uderzyli na Polskę niemal wszystkimi posiadanymi siłami pancernymi i całym swoim potencjałem lotniczym. Zachodniej granicy Niemiec broniło tylko 30 słabych dywizji piechoty. Uderzenie choćby kilku dywizji francuskich zmusiłoby wodza III Rzeszy Adolfa Hitlera do przerzucenia na zachód kilku dywizji pancernych i znacznych sił powietrznych. Szybkie zakończenie wojny z Polską byłoby niemożliwe, a ośmieszana przez propagandę niemiecką polska kawaleria mogłaby skutecznie bronić kraju i zadawać coraz większe straty siłom przeciwnika.

Niestety atak francusko-brytyjski nie nastąpił, gdyż we wrześniu 1939 roku nie był w tych krajach poważnie brany pod uwagę. W Londynie i Paryżu od samego początku września 1939 roku spisano Polskę na straty. Uznano, że III Rzesza skieruje swoje zainteresowanie na wschodnią Europę, odwracając się na wiele miesięcy, a może nawet na lata od działań wojennych z Zachodem. Wypowiedzenie wojny stronie niemieckiej przez Francuzów i Brytyjczyków nastąpiło przede wszystkim ze względu na własną opinię publiczną, która dopominała się o pomoc dla walczących z Niemcami Polaków. Ale z drugiej strony Francuzi i Anglicy nie za bardzo chcieli umierać za Gdańsk. Przecież, jak powszechnie sądzono, problem ten należało rozwiązać środkami pokojowymi i niewart był ceny, jaką dumni Polacy gotowi byli za niego zapłacić, doprowadzając przy tym do wybuchu wojny w Europie. Poprzednia I wojna światowa kosztowała zbyt wiele oba zachodnie społeczeństwa i na nową wojnę nie mieli specjalnie ochoty. Z tego powodu robiono wszystko za każdą możliwą cenę, by wojna nie rozlała się na całą Europę, a przede wszystkim na Anglię i Francję. Również z tego powodu starano się skierować uwagę Adolfa Hitlera na wschód – na Polskę i dalej na Związek Radziecki.

Jednak efekty takiej polityki okazały się nietrwałe. Co prawda Adolf Hitler skierował swoją uwagę na Polskę, oszczędzając zachód Europy, jednak dalszy marsz na wschód zablokował Józef Stalin, podpisując w sierpniu 1939 roku układ z Niemcami tzw. pakt Ribbentrop-Mołotow. W początkach września Hitler potrzebował pomocy radzieckiej, by jak najszybciej zakończyć wojnę z Polską. Perspektywa długiej i wyniszczającej wojny we wschodniej Polsce nie była zbyt zachęcająca dla wodza III Rzeszy. Dlatego Hitler poszedł najdalej jak tylko mógł na rękę Stalinowi w realizacji jego zaborczej polityki wobec Polski i krajów nadbałtyckich: Litwy, Łotwy i Estonii. Jednak wynikły niespodziewane problemy z realizacją pierwszego punktu porozumienia radziecko-niemieckiego wynikły niespodziewane problemy. Stalin nie palił się do szybkiego ataku na Polskę, bowiem czekał na podpisanie długo oczekiwanego rozejmu w wojnie z Japonią na Dalekim Wschodzie. Porozumienie to zostało podpisane dopiero 16 września 1939 roku. Z tego powodu długo odkładany atak na Polskę nastąpił dopiero 17 września 1939 roku. Co by się stało, gdyby oddziały francuskie zaatakowały zachodnią granicę Niemiec przed 17 września? Prawdopodobnie Stalin wstrzymałby rozkaz ataku na Polskę o kilka dni lub tygodni, czekając na dalszy rozwój wydarzeń na froncie zachodnim.

Niestety taki rozwój wydarzeń nie nastąpił. We wrześniu 1939 roku Berlin był bombardowany tysiącami kilogramów ulotek zrzucanych przez lotników brytyjskich i francuskich. W tym samym czasie Warszawa była bestialsko bombardowana z ziemi, jak i z powietrza przez samoloty niemieckie. Straty ludności cywilnej w samej Warszawie sięgały wielu tysięcy. We wrześniu 1939 roku Berlin nie posiadał wystarczającej osłony własnego lotnictwa. Jeden nalot aliantów mógłby zmienić losy tej wojny. Niestety nalot nie nastąpił. Alianci mieliby ułatwione działania swoich sił powietrznych, bowiem prawie wszystkie dostępne siły lotnictwa niemieckiego rzucono na Polskę. W przypadku zagrożenia Berlina nalotami lotnictwa angielskiego i francuskiego Niemcy byliby zmuszeni do przerzucenia części swoich sił powietrznych do obrony stolicy. Nieprawdziwe było również stwierdzenie dowództwa niemieckiego, że siły wojska polskiego zostały rozbite do 16 września. Po przeszło dwóch tygodniach krwawych walk ojczyznę broniło przeszło 600 tysięcy żołnierzy, a na wschód od Bugu znajdowały się jeszcze jednostki wojskowe w sile 300 tysięcy żołnierzy. Wojna polsko-niemiecka, która jest też nazywana – zupełnie niesłusznie – kampanią wrześniową, w przypadku ataku aliantów na Zachodzie mogła potrwać co najmniej do grudnia 1939 roku. Dobra pogoda we wrześniu 1939 roku, która niestety ułatwiała szybkie postępy wroga i ułatwiała działania lotnictwa, przechodziła w typową polską słotną jesień. Druga połowa kraju była gorzej zurbanizowana, co tym bardziej spowolniłoby szybkie postępy wojsk niemieckich. Wkroczenie wojsk radzieckich niweczyło wszelkie szanse skutecznej obrony kraju przed Niemcami. Walki na dwa fronty nie był w stanie wygrać żaden kraj, choćby to było największe mocarstwo na ziemi.

III Rzesza broniła się jeszcze 10 miesięcy po utworzeniu w 1944 roku drugiego frontu w Europie. Dysponowała ona siłami wielokrotnie większymi od polskich, zajmując w tym czasie niemal pół Europy. Mniejsza od niej Polska wytrwała pięć tygodni, broniąc się do początku października 1939 roku. Równie tragiczny był dla Polski rezultat polityczny wojny. Dwa wrogie Polsce i Polakom mocarstwa rozdarły kraj na dwie części. Nie musiały układać się z pokonanym przeciwnikiem, który poległ w nierównej walce. Niemcy i Rosjanie mogli przeprowadzić na polskich ziemiach swoje krwawe eksperymenty polityczne. Mordy i grabieże polskiego mienia rozpoczęły się na początku września 1939 roku i były potem systematycznie kontynuowane. Najbardziej krwawe ustroje totalitarne Europy XX wieku – komunizm i nazizm – rozpoczęły w Polsce swoje krwawe żniwa. Od pierwszych dni okupacji hitlerowskiej i stalinowskiej zaczęto organizować państwo podziemne, które będzie prowadzić walkę ze wspólnym wrogiem w pokonanym kraju. Nie było mowy o podporządkowaniu się władzom okupacyjnym. Do Rumunii przedostały się najwyższe władze II Rzeczypospolitej: prezydent Mościcki, premier Składkowski i naczelny wódz marszałek Rydz-Śmigły i minister spraw zagranicznych płk Beck, by dalej na emigracji walczyć ze wspólnym wrogiem. Oczywistym celem tej podróży najwyższych władz Polski była Francja. Mimo wrześniowej klęski nie tracono nadziei na ostateczny sukces w wojnie z Niemcami i ZSRR. Niestety nadzieje były płonne. Francuzom do spółki z Niemcami udało się zatrzymać najważniejszych polityków II Rzeczypospolitej. Droga do Paryża udała się tylko tym politykom, których Francuzi cenili lub którzy stanowili drugi garnitur przedstawicieli obozu sanacyjnego, a więc byli mniej ważni.
30 września 1939 roku w Paryżu na premiera polski został mianowany generał Władysław Sikorski, którego dobre stosunki z władzami francuskimi były już wcześniej dobrze znane. Francja nie chciała dopuścić do tego, by przedstawiciele najwyższych władz Polski mogli zapytać ją o wywiązanie się ze swych sojuszniczych zobowiązań, do których nie doszło we wrześniu 1939 roku. Ze zrozumiałych względów takich pytań nie mógł postawić francuskim władzom generał Władysław Sikorski. Jego słaba pozycja polityczna była Paryżowi na rękę. Rząd francuski posługiwał się polskimi politykami, chroniąc się za ogólną udzieloną obietnicą wspierania w czasie wojny strony polskiej. Słabym polskim premierem można było posługiwać się instrumentalnie, w nadziei na zwycięski koniec wojny, a w przypadku zawarcia z Niemcami traktatu pokojowego można było by szybko się go pozbyć. Jedynym problem dla tego rodzaju polityki prowadzonej przez Paryż i Londyn był Adolf Hitler, który odrzucał możliwość zawarcia pokoju z Wielką Brytanią i Francją w 1939 roku. Nie należy przesadnie analizować moralnej oceny prowadzonej przez aliantów polityki zagranicznej, tak w 1939 roku, jak i w latach następnych. Istotną rolę odgrywała tu i odgrywać będzie geopolityka, czyli obrona własnych interesów politycznych sojuszniczych mocarstw. Polacy byli potrzebni Francuzom i Anglikom tylko w sytuacji trudnej i krwawej wojny z Niemcami, do niczego więcej. W sytuacji braku innego silniejszego sojusznika politycznego nawet słaby sojusznik jest lepszy od żadnego.

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Historia.