Cele strategiczne polityki polskiej

Jerzy Targalski


Warunkiem istnienia wolnej Polski jest rozerwanie sojuszu niemiecko-rosyjskiego, pokonanie Rosji i zbudowanie nowego systemu sojuszy regionalnych, zanim sytuacja geopolityczna ponownie zmieni się na naszą niekorzyść i przekreśli sensowność wszelkiego działania. Takiego zadania może się podjąć tylko suwerenne państwo polskie. Jeśli go nie zbudujemy, zejdziemy ze sceny historii.

Suwerenne państwo stało się Polakom niepotrzebne nie dlatego, że wstąpiliśmy do Unii, tylko dlatego, że większość doszła do wniosku, iż samodzielna
polityka pociąga za sobą tylko niepotrzebne koszty. Jeśli zrezygnujemy z obrony własnych interesów – nie będziemy się stawiali Rosji i Niemcom – nikomu się
nie narazimy i wszyscy zostawią nas w spokoju. Jest to oczywiście kalka z nastrojów triumfujących w okresie saskim. Historia bowiem niczego nie uczy.
Trzeba ją samemu przeżyć, a gdy już to nastąpi, jest za późno, by cokolwiek zrobić. Bycie służalcem stało się wzorcowym modelem postępowania. Dlatego większość poparła partię, która gwarantowała takie zachowanie.

Skuteczną politykę zagraniczną w naszym wypadku może prowadzić tylko państwo, ale jego instytucje trzeba dopiero zbudować, ponieważ sieciowe parapaństwo,
którego oczka tworzą rozmaite grupy klientelistyczne, złodziejskie gangi i stowarzyszenia pasożytów do wynajęcia (vide PO), są do tego niezdolne i
zainteresowane jedynie eksploatacją kraju. Budowa państwa to cel wewnętrzny warunkujący prowadzenie polityki zagranicznej.

Semiramida Północy bis

Fakt, że Angela Merkel zapatrzona jest w Zofię Augustę Anhalt-Zerbst, interpretuje się jako powrót do niemieckich dążeń imperialnych. Tymczasem Katarzyna
II jest symbolem cywilizowania i europeizowania Rosji. Przez Eurazjatów oceniana jest bardzo negatywnie, bowiem po Piotrze Wielkim kontynuowała „psucie i
degenerację” najlepszego dla Rosji ustroju Iwana Groźnego. Wydaje się więc, że kanclerz Merkel chce zostać nową Semiramidą Północy, europeizując Rosję
według modelu aktualnego, czyli poprzez gospodarkę.


Merkel rozmiłowana w Rosji chce więc powtórzyć dzieło Katarzyny, budując potęgę gospodarczą Rosji, która w ten sposób przekształci się być może nawet w demokrację. Do tego dochodzą miraże lobby przemysłowego marzącego o kontraktach i działania socjaldemokratycznej agentury Rosji.

Systemu rosyjskiego nie można jednak zmienić, można go tylko zniszczyć lub poddać się mu bądź odizolować.

Jeśli motywem Merkel, niezależnie od archiwów Łubianki, jest europeizacja Rosji, to sojusz niemiecko-rosyjski jest dla Polski jeszcze bardziej
niebezpieczny, gdyż opiera się na emocjach, a nie na kalkulacji. Bez jego rozbicia nie będziemy mogli prowadzić skutecznej polityki, ponieważ jesteśmy
gospodarczo związani z Niemcami. Dodatkowo zaś Niemcy i Rosja, współdziałając, będą w stanie zmieniać władze w Warszawie. Dlatego korzystne jest dla nas
wszystko, każdy konflikt, który ten sojusz osłabia lub niszczy. Każdy, nawet krótkotrwały sojusznik.

Dylemat USA

Pierwotny plan Baracka Obamy polegał na pozostawieniu Europy Niemcom i Rosji. Berlin miał pilnować interesów amerykańskich, a Moskwa – odciążyć USA w
rywalizacji z Chinami. Pomysłodawcy wykazali się wyjątkową niewiedzą i zbyt dosłownie wzięli „Zderzenie cywilizacji” Samuela Huntingtona. W książce tej
autor proponował, by przed starciem z Chinami przekupić Rosję częścią Europy i w ten sposób co najmniej ją zneutralizować. Nie wziął jednak pod uwagę, że
Rosja potrzebuje całej Europy, Chiny zaś są naturalnym odbiorcą jej surowców z Syberii Wschodniej i sojusznikiem w walce z USA. Niby dlaczego Rosja
miałaby wyręczać Amerykę, narażając się Chinom? Żeby Obama miał dobry humor i mniej problemów?
Huntington nie wziął też pod uwagę konsekwencji sojuszu niemiecko-rosyjskiego.
USA stanęły wobec alternatywy: pokonana Rosja staje się surowcowym dodatkiem do Chin, a więc je wzmacnia, ale pozostawienie Moskwie wolnej ręki powoduje,
że sieje chaos i wasalizuje Europę, a następnie tworzy z Chinami blok kontynentalny.

Pozornym rozwiązaniem tej kwadratury koła może się ignorantom wydawać doprowadzenie do zmian na Kremlu, gdzie nowy oficer KGB będzie oczywiście miłośnikiem wolności i współpracy z Waszyngtonem. Taki wybór byłby dla Polski jeszcze bardziej katastrofalny niż poprzedni reset.

Dlatego musimy się spieszyć, ponieważ polityka amerykańska może falować od kierunku korzystnego do fatalnego dla nas.

Każde rozwiązanie, które nie zakłada pokonania Rosji, czyni konflikt jedynie bardziej kosztownym. W każdym wypadku bowiem starcie z Rosją stanowi jedynie
przygotowanie do przyszłej rozgrywki między USA a Chinami. Wszelkie wahania będą zwiększały przyszłe koszty.

Rywalizacja Niemcy–USA

Obecność USA w Europie nie jest już samodzielnym czynnikiem, ale funkcją polityki wobec Chin. Rezygnacja z Europy, a tym bardziej pozostawienie jej
sojuszowi niemiecko-rosyjskiemu, spowodowałaby takie osłabienie pozycji USA, że tylko zwycięska wojna mogłaby ją przywrócić. Dlatego nieustanne gadanie, że
Ameryka już nie interesuje się Europą kontynentalną, jest bezsensowne lub stanowi element rosyjskiej wojny informacyjnej, który ma do ewentualnego sojuszu
z USA zniechęcić.

Czy Chiny będą się liczyły z USA, odizolowanym od Europy, pozbawionym wiarygodności, z papierowym tygrysem, który za Obamy wyspecjalizował się w
przegrywaniu każdego starcia z każdym?

Sytuacja na Ukrainie powoduje systematyczne pogłębianie różnic między Niemcami a USA. W czasach resetu sojusz niemiecko-rosyjski był przez USA mile widziany, więc z charakterystyczną dla siebie krótkowzrocznością Waszyngton sam wyhodował sobie problem. 

Stany Zjednoczone są pchane przez wydarzenia do coraz głębszego zaangażowania się po stronie ukraińskiej i rywalizacji z Niemcami w Kijowie. Nie mogą
utracić tam wiarygodności i pozwolić na triumf rozwiązania niemiecko-rosyjskiego, które byłoby tylko wstępem do biznesowego i energetycznego związania
Europy z Rosją, wzmacniającą sojusz z Chinami.

Na razie widzimy, że USA i Niemcy prowadzą wojnę na przecieki. Brytyjczycy ujawnili rokowania Merkel–Putin, na co Niemcy odpowiedzieli ośmieszeniem Obamy,
pokazując, że Kerry był podsłuchiwany przez służby izraelskie. Konflikt będzie jednak się zaostrzał, a to zmusi USA do poszukiwania sojuszników. Będzie to
trudne, gdyż w okresie resetu USA popierały siły prorosyjskie, a nawet ich człowiek w Bukareszcie, prezydent Traian Băsescu związany jest z Gazpromem
poprzez córkę, która pracuje w filii rosyjskiego koncernu. O znawcy „robienia lodów” nawet nie wspomnę.

Pokonać Rosję

Reset zamknął przed Polską możliwości prowadzenia aktywnej polityki. Należało jednak nie wybierać służalstwa, tylko przejść do pozycji obronnych, czekając
na zmianę koniunktury, co było oczywiste dla każdego, kto zna Rosję.

Obecnie sytuacja jest inna i gdyby Polacy mieli własne państwo, mogliby z koniunktury skorzystać, budując silną pozycję, by w przyszłości móc polegać na
sobie. Nie chodzi przy tym o wysługiwanie się, jak dotychczas, tylko innym siłom, ale o realizację własnych interesów dzięki wykorzystaniu zmiany
konstelacji międzynarodowej. Właśnie walki na Ukrainie stwarzają ku temu idealną sytuację. Dlatego też rosyjska agentura stara się za wszelką cenę zapobiec
zbliżeniu z Kijowem, dla którego można by teraz wykorzystać amerykański parasol ochronny i zdystansować się jednocześnie wobec Niemiec. Trzeba zbroić
Ukrainę i stawiać Niemcy przed faktami dokonanymi.

Teoria geoekonomii mówi, że państwa uprzemysłowione rywalizują na poziomie geoekonomii. Polska powinna więc walkę z Rosją prowadzić na tej płaszczyźnie.

Warunkiem pokonania Rosji jest bezpieczeństwo energetyczne, czyli rezygnacja z jakichkolwiek strategicznych surowcowych zakupów w Rosji. Polacy tego nie rozumieją, stąd popierali premiera Leszka Millera, gdy zrywał umowę z Norwegami pod hasłem „Chcemy taniego rosyjskiego gazu” – więc mamy gaz najdroższy w Europie.

Problem natomiast doskonale rozumie strona przeciwna. Dlatego od 2007 r. sabotowane są budowa gazoportu czy wydobycie gazu łupkowego, w zapomnienie poszły
elektrownia atomowa i rurociąg Odessa–Brody. Most energetyczny z Litwą sabotowany jest już ponad 20 lat.

Kluczowe jest uruchomienie wydobycia gazu łupkowego w Polsce, zanim zrobią to Rosjanie, korzystając z decyzji obecnego służalczego rządu w Warszawie.
Sprowadzenie firm amerykańskich, obecnych już na Ukrainie, stworzyłoby Polsce dobre perspektywy. Trzeba pamiętać, że po rozerwaniu sojuszu energetycznego
Niemiec i Rosji to kraje naszego regionu mogłyby ją zastąpić jako eksporter gazu do Europy, co przypieczętowałoby klęskę Rosji.

Niezalezna.pl 06 08 14

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Media / Press, Polska.