Narodowe populizmy w Europie –reakcja na kryzys UE czy nowa ideologia?

Konwersatorium Fundacja „Polska w Europie” zorganizowane w Warszawie 17 marca 2017

Referaty wygłosili Leszek Jesień, politolog, profesor Collegium Civitas, Józef Niżnik, profesor filozofii, kierownik zespołu Studia Europejskie w IFiS PAN, Jeremi Sadowski, historyk idei, publicysta, członek Fundacji Polska w Europie, Aleksander Smolar, historyk idei, politolog, prezes Fundacji im Batorego

 

Poniżej zamieszczamy nieautoryzowane fragmenty wystąpień. Śródtytuły pochodzą od redakcji.

 

Leszek Jesień,

Populizm dezorientacji

 

Diagnoza tego stanu rzeczy, z którym mamy do czynienia nie tylko w Polsce, ale i wielu krajach, nie tylko w Europie, ale i w świecie, wydaje mi się niesłychanie istotna a niektóre z przesłanek diagnozy wydają się prowadzić nas na manowce intelektualne, jak choćby ten promyk nadziei w wyborach do parlamentu holenderskiego. Partia Wildersa zdobyła 25 proc. głosów niż więcej poprzednio, a partia premiera Ruttego otrzymała mniej  25 proc. głosów w stosunku do po przednich wyborów, co będzie odzwierciedlone w parlamentarnej arytmetyce. Oczywiście nie spełniło się to, co przewidywał najtrudniejszy scenariusz, stąd pewnego rodzaju euforia po wyborach w Holandii, ale trudno jest wrzucić wszystkie partie do jednego worka i wyróżnić jakieś składnik, który dałby nam łatwą odpowiedź, na czym polega cały problem.

 

Mam wrażenie, że nie mamy dobrej definicji sytuacji, a to jest dość istotne. Temat naszego spotkania dotyczy też tej dziedziny, która jest mi bliska, i która się zajmuje, tj. Unii Europejskiej, i w rzeczy samej stan, z jakim tutaj mamy, jest słusznie określany mianem głębokiego kryzysu, choć wydaje mi się, że nie jest on wyłącznie kryzysem UE, ale jest wynikiem szerszego zjawiska, a mianowicie globalizacji, czy skutków globalizacji. A na podwórku europejskim wydaje mi się, że jeden z elementów tego kryzysu ma charakter dość znaczący, a mianowicie systematyczne wyłączanie jednego państwa z UE. To, co się dzieje w przypadku Grecji ma charakter wyłączania jej z pewnego mechanizmu, który zakładamy, że zwykle działa. tj. mechanizm rozwoju, włączania, sukcesów odnoszonych w oparciu o rynek, o transfery strukturalne, o solidarność polityczną, o solidarność w stosunku do świata zewnętrznego.

 

Od ładnych paru lat, tj. od 2009/ 2010 r. mamy do czynienia z państwem, które nie mieści się w tym modelu rozwojowym i nie potwierdza tego modelu rozwojowego. Co więcej, odnosząc się do kwestii globalizacji, wybory przeprowadzane w wielu krajach wysoko rozwiniętych, zamożnych, każą wielu majętnym ludziom głosować na kogoś, kogo nazywamy populistą, czy populistami, ponieważ oni czują się w jakimś sensie wyłączeni, wykluczeni, albo postrzegają się jako tacy, którzy nie korzystają z procesów globalizacji. Mówię tu przede wszystkim o wyborach amerykańskich, które są tutaj najbardziej mocnym akcentem tej nierównowagi. Czyli mamy do czynienia z takim procesem społecznym, który wydaje się być istotnym segmentom społeczeństw, tzn., że proces globalizacji, albo proces integracji europejskiej,  nie jest tym procesem, za którym uznawaliśmy go do tej pory, czyli korzystnym.

 

Pomijam oczywiście debatę na temat na temat korzyści i skutków możliwej korekty procesu globalizacji, gdyż na poziomie elit, akademickim pojawia się wiele wątków, elementów tego procesu, które należałoby skorygować, ale nie miały one oddźwięku społecznego, i skutkiem tego – znaczenia politycznego, jakie zdają się mieć dzisiaj. Powiedziałbym, że jest też jeden dodatkowy element tej analizy, który wspiera to rozumowanie, a mianowicie referendum brytyjskie w sprawie Brexitu, które ustawiam w takim właśnie kontekście. Brexit jest oczywisty dla wielu Brytyjczyków, dla tych, którzy postanowili głosować za wyjściem z UE – pomijając tych, którzy uważali, że są oszukiwani, że zostali wprowadzeni w błąd przez negatywną propagandę uprawianą przez media brytyjskie. Zastanawiam się jednak nad tym rdzeniem u wielu innych Brytyjczyków, którzy poszukiwali dobrego miejsca dla siebie, i dla swojego Zjednoczonego Królestwa. Wielka masa ludzi zastanawiała się poważnie, co z tym fantem zrobić i dla nich ten wybór jawił się jako ten pomiędzy procesem integracji europejskiej a procesem globalizacji. Procesem integracji jako zbyt wąskim, jako zamykającym, a procesem globalizacji, jako tym, który otwiera szanse.

 

Ujmuję to w ten sposób by pokazać być może, że jednym z elementów debaty, o której mówimy, jest chęć pokazania, w jaki sposób duże segmenty społeczeństwa pragną znaleźć swoje szanse życiowe i rozwojowe w pewnego rodzaju modelu rozwojowym w oparciu o rynek. Nie ma w tym oczywistej odpowiedzi i nie ma w tym, jak sązę, rzeczy, która dawałaby proste odpowiedzi.

 

Na kryzys unijny, o którym mówimy, w sensie społecznym, politycznym, nakłada się przy takiej jego definicji bardziej zrozumiała pewnego rodzaju nieadekwatność instytucji Unii Europejskiej. Otóż odpowiedzi, jakie udzielają instytucje UE, wydają się być zdumiewająco nieadekwatne. Takim najbardziej klasycznym tego przypadkiem jest odpowiedź odnosząca się właśnie do Grecji: w gruncie rzeczy dajmy im więcej pieniędzy, spowodujmy, że model ten będzie lepszy, zdrowszy, niech Grecy ucierają się między sobą, itd., ale takie podejście nie działa. Odpowiedź instytucjonalna UE w tym przypadku nie jest odpowiednia, która – tak, jak to miało miejsce w przeszłości – przez wiele lat była układana tak, by znaleźć sposób, który rzeczywiście w sposób fundamentalny realizuje interesy państw członkowskich. Przypomnę, że pierwowzorem tego mechanizmu, czy procesu, jest deklaracja Schumana, która mówi o ułożeniu relacji między Francją a Niemcami otwartym na inne państwa, która wiąże te państwa w jeden układ, który jest jednocześnie militarny, gospodarczy, polityczny, i który ma zapobiec wojnie w Europie. Ten koncept przestaje być jakby obecny w funkcjonowaniu instytucji UE, nie w sensie retorycznym, ale w sensie w jaki formułowane są odpowiedzi na problem.

 

W tym właśnie sensie uważam, że mówienie o populiźmie narodowym, czy nacjonalizmie  paralelnym do lat 30-tych XX w,  jest wadliwe, gdyż  populizmy współczesne, z którymi aktualnie mamy do czynienia, są  tak naprawdę  wyrazem dezorientacji. To jest populizm dezorientacji w stosunku do innych procesów, i do zupełnie innych zjawisk. I na dodatek populizm oparty na dezorientacji bazuje na pewnym kryzysie elit. Jak patrzę na rzeczywistość współczesną to zastanawiam się jak zwykły człowiek czytający gazety, czy przeglądający media,  ma sobie wyobrazić  co jest dobre, a co złe. W zależności od tego jaką gazetę przeczyta, taki będzie miał pogląd, a jak jest przytomny i przeczyta dwie gazety, to  nie będzie miał żadnego poglądu, gdyż przeczyta sprzeczne przekazy. Brak jest bowiem wiarygodnych elit, które słuchane są jako interpretatorzy rzeczywistości, a które są niezbędne. Ich jest coraz mniej.

 

Aleksander Smolar

 

Poszukiwanie godności i  poszukiwanie równości

 

Chciałbym mówić o współczesnym populizmie, dlatego, że ma on odmienne cechy, ma też specyficzne źródła. I trzeba im się przypatrzeć, by zrozumieć problemy, z jakimi się borykamy. Tutaj autodefinicja „ ludu” jest bardzo ważna, tylko tutaj, jak u Carla Smidta nie definiujemy się wobec przyjaciela, ale wobec wroga. Tu drugą stroną są elity, tzn. mamy w istocie do czynienia z rewolucją przeciwko elitom, i to jest dość powszechne zjawisko.

 

Interesujące jest skąd to się bierze? Dlaczego minister rządu brytyjskiego, wychowanek Oxfordu, mógł powiedzieć, że Brytyjczycy mają dosyć ekspertów. I coś w tym jest. Wszystkie autorytety ekonomiczne, finansowe, polityczne, wszystkie partie polityczne poza jedną skrajną nacjonalistyczną, były przeciwko wyjściu Wielkiej Brytanii z UE przepowiadając poważne koszty tej decyzji. Tym niemniej Brytyjczycy zagłosowali inaczej. To jest przykład tego buntu. Na dodatek ten bunt często się pojawia, co później jest interpretowane fałszywie, jako ruch faszystowski, jako bunt regionów, które glosują za Brexit  czy za Trumpem. Interesujące jest jednak to, że te regiony poprzednio głosowały za Labour Party, czy za Obamą. Oczywiście jakiś elementy rasizmu też są wśród tych, którzy głosowali za Trumpem, niemniej poprzednio całe te regiony głosowały za Obamą.

 

To jest po prostu strach. To jest bunt przeciwko temu światu, to jest bunt przeciwko pojęciu, który wprowadził prof. Jesień, a które w naszych polskich debatach niestety występuje bardzo rzadko, tj. przeciwko globalizacji. Jest prawdą, że globalizacja wcale nie przyniosła zubożenia, że, jeśli chodzi o poziom życia, wcale nie zwiększyła się różnica między krajami – wręcz przeciwnie: zmniejszyła się. Jest wręcz niesłychany skok takich krajów jak Indie, Chiny, czy w ogóle, jak to kiedyś mówiono krajów trzeciego świata: cała Afryka, Ameryka Południowa.

 

Ale jednocześnie nastąpiła, jeśli chodzi o Stany Zjednoczone, degradacja niższej klasy średniej, i robotników. I ona nastąpiła na wielu planach. Po pierwsze od lat 70-tych XX w. często nie odnotowuje ona zwiększenia poziomu życia widząc jednocześnie relatywną degradację. Pojawiają się różne organizacje, które bronią różnych mniejszości – a to seksualnych, a to religijnych, itd. Ale dlaczego nikt nie broni większości, która staje się mniejszością, czyli białych. To, co jest bardzo charakterystyczne, to rewolta tych, którzy dzisiaj uważają się za zdegradowanych społecznie. Którzy jeszcze wczoraj głosowali na Obamę, ale dzisiaj się boją, boją się globalizacji, czyli przede wszystkim konkurencji gospodarki chińskiej. Stąd w programie geopolitycznym Trumpa Chiny są największym zagrożeniem, ale również UE i przede wszystkim Niemcy. Oraz strach przed emigracją. I stąd chęć powrotu do państwa narodowego.

 

Nie zawsze przy tym to są nacjonalistyczne tendencje. To jest po prostu pragnienie bycia u siebie. Liberalna inteligencja tego nie rozumie i potępia go jako rasizm, ale skutki są takie, że przegrywa kolejne wybory. To są bardzo głębokie, traumatyczne przeżycia, i to jest zagrożenie geopolityczne. W naszym przypadku, i nie tylko, to jest Rosja, w Azji Południowo-Wschodniej, to są Chiny, itd. Później – degradacja ekonomiczna, społeczna, demograficzna i kulturowa. I tu jest problem islamu.

 

I znowu nie można tego traktować wyłącznie jako przejawu jakiejś ksenofobii. To jest autentyczny strach. On jest w wielu przypadkach nieuzasadniony, ale masowość tego zjawiska, tego napływu, w każdym razie powoduje go.

 

Dlaczego on obraca się przeciwko elitom? Dlatego, że w jakimś sensie to, co było dane w przeszłości, czyli UE, nie zdała egzaminu. To nie znaczy, że ona nie zda egzaminu. Ale chodzi o to, że w tym momencie kryzysu, powiedzmy w ostatnich 10 lat, UE nie służy już jako parawan. UE nie chroni nas przed globalizacją, tak jakby miała nas przed nią chronić, tak jakby to było jej główną funkcją. I wobec tego powrót i tęsknota do państwa narodowego. Problem polega na tym, że państwo narodowe nie jest w stanie spełnić tych warunków. Państwo narodowe nie jest dzisiaj państwem sprzed globalizacji. Państwa narodowe dzisiaj w znacznie mniejszym mogą stopniu spełnić te oczekiwania dotyczące zapewnienia  bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego. Tym niemniej państwo stało się tą centralną osią. Dlaczego?

 

Dlatego, że mamy bardzo istotną zmianę, jeśli chodzi dzisiaj o dominujące wartości. To dotyczy Polski, to dotyczy Europy, i to dotyczy Stanów Zjednoczonych. Symbolicznie rzecz ujmując od czasów Reagana i Thatcher dominował radykalny indywidualizm, coś, co się nazywało neoliberalizmem, ale tak naprawdę było radykalnym indywidualizmem propagującym hasło – „każdy jest kowalem własnego losu”. I to się załamało osiem, dziewięć lat temu wraz z wielkim kryzysem. Ale przecież wiemy, że to nie od nas wszystko zależy. To są głębokie i mocne prądy, i tendencje, które determinują nasz los, los całych społeczeństw i całych kontynentów. A u nas ta dominacja indywidualistycznych postaw nastąpiła oczywiście po 1989 roku. Pytanie, czy mogło być inaczej? Różni lewicowi krytycy twierdzą, że mogło być inaczej nie przedstawiając jednak przy tym dowodów. Faktem jest, że ten radykalny indywidualizm triumfował nawet nie w praktyce, ale w mediach, w prasie, ta często manifestowana pogarda dla maluczkich, kiedy nawet śp. ksiądz Józef Tichner określał ich mianem homo sovieticus, podczas kiedy polscy robotnicy zachowywali się tak, jak zachodni robotnicy, tzn. przede wszystkim chcieli mieć zapewnione bezpieczeństwo. Oni rezygnowali z części wolności, poddawali się kierownictwu państwa, ale chcieli mieć za to place i bezpieczeństwo.

 

W każdym razie to się załamało wraz z wielkim kryzysem i mamy powrót idei kolektywistycznych, albo współnotowych. Jakie są te fundamentalne idee wspólnotowe? To jest naród i wspólnota wiary, tam, gdzie ona jeszcze istnieje. W Polsce mamy obie. I w jakimś sensie PiS jest monopolistą jednej i drugiej. Stąd też ścisłe związki z Kościołem. Ta cała symbolika patriotyczna nie jest przypadkowa. Tu jest dużo mody. Ale to jest poszukiwanie sensu, poszukiwanie godności i poszukiwanie równości – jako Polacy wszyscy jesteśmy równi. To jest zasada tego buntu, i to jest wszędzie. Można powiedzieć, że to jest zjawisko przejściowe, które jest związane z kryzysem. Prawdopodobnie model, który się z tego wyłoni będzie jakąś syntezą indywidualizmu, koniecznego dla ratowania demokracji, i pewnych elementów wspólnotowych, które są konieczne.

 

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Konferencje.