„Is Europe disintegrating?” (Czy Europa się rozpada?) – wyklad Timothy Garton Asha zorganizowany przez Uniwersytet Warszawski we współpracy z Warszawskim biurem ECFR w Warszawie dniu 25 04 2017 r.

Poniżej zamieszczany nieautoryzowane, obszerne fragmenty wykładu. Śródtytuły pochodzą od redakcji
Timothy Garton Ash

Professor of European Studies, Oxford University

 

Być, albo nie być UE

 

Tematem naszego spotkania jest kwestia rozpadu Europy. Ale najpierw pozwólmy sobie zdefiniować, co rozumiemy przez słowo Europa. Czy rozumiemy przez nie kontynent, czy może szereg instytucji, takich jak UE, czy też mamy na myśli jakąś ideę, czy też zbiór wartości. Nigdy nie zapomnę B. Geremka, jednego z największych Europejczyków, który, kiedy szliśmy korytarzem w Sejmie w latach 90-tych, zatrzymał się i powiedział – dla mnie Europa to jest jak miłość platoniczna. Takie platoniczne miłości nigdy się nie rozpadają. Dlatego kiedy mówimy o rozpadzie Europy to nie mówimy o rozpadzie kontynentu w sensie fizycznym, mówimy raczej o ideach, a wartościach, które na przestrzeni czasu się realizują. Ale mówimy także o instytucjach, przede wszystkim o EU. I oczywiście na samym początku należy zaznaczyć, że jeśli Europa się rozpada to rozpada się z najwyższego poziomu integracji, jaki kiedykolwiek osiągniętego w historii Europy. Nigdy wcześniej Europa nie była tak silnie zintegrowana, nigdy wcześniej większość krajów Europy nie była powiązana więzami gospodarczymi, więzami kulturowymi. Możemy np. obudzić się i zdecydować by polecieć na drugą stronę kontynentu i tam zamieszkać. Nie ma z tym żadnego problemu. Nigdy wcześniej nie mieliśmy do czynienia z tak zintegrowaną  Europą. To, że mamy z nią do czynienia to nie jest zasługa wyłącznie UE, ale także NATO, Rady Europy, Rady Współpracy Gospodarczej i Rozwoju i innych sieci, które stanowią przykład najsilniejszej historii integracji.

 

Nieco modyfikując to, co powiedział W. Churchill,  to wydaje mi się, że w tym momencie żyjemy w najlepszej możliwej Europie. Wydaje mi się, że studenci i wszyscy zebrani w tym audytorium zdają sobie sprawę z tego, jak to jest niesamowite, jak to jest ważne. Gdy pierwszy raz przyjechałem do Polski kilkadziesiąt lat temu możliwości dla młodych ludzi były zupełnie inne niż dzisiaj, były znaczne gorsze. Dzisiaj wasze możliwości są tak samo dobre, albo nawet lepsze, niż możliwości młodych Brytyjczyków. Wy jesteście największymi beneficjentami projektu UE, ale nie chce przeczyć, że ten projekt w tym momencie tkwi w kryzysie. Z jednej strony jest to kryzys związany z Brexitem, kryzys na Ukrainie, kryzys uchodźcy, kryzys strefy euro, populizm, nacjonalizm ( np. na Węgrzech, w Polsce, w Holandii, we Francji). Oczywiście możemy się cieszyć, że E. Macron wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich we Francji, ale nie powinniśmy się cieszyć, że kandydatka skrajnej prawicy zebrała „tylko” 21 proc. głosów. Mamy zatem poważny problem z populizmem, z nacjonalizmem, który sprawia, że UE tkwi w kryzysie egzystencjalnym. To nie jest tylko jakiś tam kryzys, to jest najpoważniejszy kryzys projektu europejskiego, to jest kwestia być albo nie być UE.

 

Podłoże egzystencjalnego kryzysu UE

 

Oczywiście nie ulega wątpliwości, że każdy konkretny kryzys, tak jak kryzys uchodźcy, kryzys na Ukrainie, czy kryzys związany z Brexitem, ma swoje własne przyczyny natomiast ja zamierzam skupić się na trzech kwestiach. Po pierwsze chce powiedzieć o wspólnych podłożach tego egzystencjalnego kryzysu UE, po drugie chce powiedzieć na temat populizmu i tego, w jaki sposób populizm wykorzystuje niezadowolenie w Europie, a także zająć się kwestią tego, co możemy uczynić.

 

Chciałbym postawić następującą tezę – czasami w historii zdarza się tak, że źródło kryzysu to było ziarno zasiane w momencie największego triumfu, a ten moment największego triumfu to oczywiście rok 1989, rozmowy przy Okrągłym Stole w Warszawie, aksamitna rewolucja, upadek muru berlińskiego, koniec komunizmu, koniec zimnej wojny, koniec ZSRR.

Uważam, że wiele wspólnych przyczyn aktualnego kryzysu wynika z tego, co działo się w momencie tego największego triumfu w historii Europy.

 

Przede wszystkim w roku 1989 otworzone zostały drzwi do globalizacji. Oczywiście ona zaczęła się jeszcze przed tą datą, ale koniec tej bipolarności związanej z zimną wojną i wiele zjawisk, na których w tej chwili żerują populiści, to są zjawiska, których początek przypada na ten okres. Miejsca pracy, mówią populiści, trafiły do imigrantów, ale tak naprawdę te miejsca pracy trafiły do robotów z powodu automatyzacji produkcji. Również kwestie społeczne związane z globalizacją, które zwykle nagradzają wąskie grono osób na samej górze piramidy społecznej, spowodowały wzrost nierówności. Ale nie są to nierówności wyłącznie społeczne i ekonomiczne, one są na bardzo umiarkowanym poziomie na tle Europy. Ale są inne rodzaje nierówności i bardzo ważne jest, aby rozumieć te nierówności w szerszym sensie. Np. nierówności, jeżeli chodzi o szanse życiowe, nierówności, jeżeli chodzi o napięcia, nierówności w zakresie tego, kto jest, a kto nie jest zauważany, nierówności, jeżeli chodzi o uwagę, nierówności z uwagi na osoby, które krzyczą: spójrzcie, zauważcie nas, my cały czas żyjemy, a nie ma nas w mediach. Nazywam to nierównością, jeśli chodzi o dostęp do uwagi mediów. Np. J. Kaczyński mówi o redystrybucji godności, czyli jest sugestia, że mamy tutaj nierówność jeśli chodzi o godność. Jeżeli jesteśmy przedstawicielami klasy pracującej, jeżeli jestem białym mężczyzną, pracuje w USA, lub na północy Zjednoczonego Królestwa, to oni mną/nami się nie interesują, nie przyznają nam godności.

 

I wreszcie wymiar kulturowy. Tutaj populiści zwykle uważają, mówią, że nie poznają własnego kraju. Te zmiany, które miały miejsce w Europie, zwłaszcza pod kątem imigracji, były tak szybkie, mam tu na myśli imigrantów wyznających islam, ale także wszelkie inne zjawiska ekonomiczne i społeczne w wyniku, których Europa się zmieniła nie do poznania. Ale mamy też takie kraje gdzie migracji nie ma zbyt wiele, np. w Polsce. To jest ciekawy przypadek, gdzie mamy do czynienia z islamofobią, chociaż nie ma w tym kraju wyznawców islamu. I wreszcie to nowe polskie słowo „gender”; to też jest w Polsce bardzo istotne zjawisko. Z kolei Francuzi we Front Nationale mówią, że nikt ich nie słyszy. Więc te reakcje na globalizację mają trzy wymiary – wymiar ekonomiczny, wymiar społeczny i kulturowy.

 

Kolejny związek przyczynowo – skutkowy między wydarzeniami z roku 1989 a współczesnym kryzysem, to fakt, że państwa Europy Wschodniej, Środkowej i Południowej weszły na szybką ścieżkę transformacji w kierunku demokracji, potem weszły do UE i uzyskały dostęp do 4 swobód Unii Europejskiej. To jest oczywiście taka zintensyfikowana forma globalizacji – swobodny przepływ kapitału, ludzi, towarów i usług i Europejczycy z Europy Środkowo-Wschodniej, zwłaszcza Polacy, w szczególny sposób skorzystali ze swobody przepływu osób. Zdaje się, że 2, 200 tys., jeśli nie więcej Europejczyków, ze Wschodu wyemigrowało do Wielkiej Brytanii. I to właśnie ta imigracja z Europy Środkowej – Wschodniej była główną przyczyną decyzji o Brexicie, ponieważ zwiększyła jeszcze tę falę imigracji, która dopływała do Wielkiej Brytanii z innych części świata.

\

Jest jeszcze kolejny związek przyczynowo-skutkowy między rokiem 1989 r a współczesnym kryzysem. Jeżeli patrzę jako historyk na to, co się stało z imperium rosyjskim, które budowano przez całe stulecia i jak nagle to imperium zniknęło, tak jakby nic się stało, w ciągu 3 lat, to nie jest możliwe, żeby takie imperium zniknęło bez cienia gniewu, tak się nie może stać. To była nasza naiwność, jeżeli w to wierzyliśmy. Decyzje Wł. Putina jeżeli chodzi o Ukrainę Wschodnią, o zajęcie Krymu, i to, że rządzi on zgodnie z zasadą „ dziel i rządź”, to jest mniej interesujące niż to, co zrobił M. Gorbaczow w roku 1991. To jest jeszcze ciekawsze niż to, co robi aktualnie W. Putin. I widać tutaj bezpośredni związek przyczynowo-skutkowy między wydarzeniami z początku lat 90-tych, po rozpadzie ZSRR, a tym, co obecnie robi W. Putin, który nie tylko działa na wschodzie Ukrainy, ale również miesza się w wewnętrzne sprawy Francji mówiąc, np. że E. Macron jest homoseksualistą.

 

W 3 czerwca 1989 komunistyczne Chiny i Związek Radziecki były tak naprawdę w tej samej sytuacji politycznej. Natomiast 4 czerwca 1989 okazało się, że Chiny i Europa Wschodnia znalazły się w zupełnie innej sytuacji politycznej. W Polsce odbyły się pierwsze wolne wybory w bloku wschodnim, natomiast w Chinach doszło do masakry na placu Tiananmen. Partia komunistyczna w Chinach umiejętnie poradziła sobie z tą sytuacją, wyciągnęła wnioski wynikające z rozpadu Związku Radzieckiego i stworzyła system, który określiłbym jako kapitalizm leninistyczny. Wykorzystano szanse, które wynikały z globalizacji i w tej chwili Chiny są potężnym graczem na światowym rynku, konkurentem dla UE, ale, ujmując to delikatniej, Chiny są również źródłem podziałów w UE, ponieważ takie zamożne państwo, z taką ilością kapitału jest również w stanie postępować zgodnie z zasadą „dziel i rządź” . Mamy takie projekty, w których biorą udział państwa członkowskie UE i Chiny i to zagraża spójności UE.

 

Kolejny związek przyczynowo skutkowy między przełomem lat 80 i i 90 XX w. a tym, co dzieje się obecnie, to euro. Istniały oczywiście różne polityki gospodarcze, które zapowiadały wprowadzenie euro jeszcze przed rokiem 1989, ale mogę zapewnić, po tym jak zbadałem historyczne dokumenty, że kluczowa decyzja polityczna o stworzeniu strefy euro zapadła tygodnie, może miesiące po zburzeniu muru berlińskiego. M. Thatcher bardzo niemądrze przypuszczała, że będzie w stanie zatrzymać ponowne zjednoczenie Niemiec. To nie było możliwe, natomiast F. Mitterrand i G. Andreotti uznali, że nie da się zapobiec ponownemu zjednoczeniu Niemiec, lecz można podyktować jakąś cenę za to zjednoczenie. Wg. dokumentów, które badałem, pojawił się pomysł, by jeszcze bardziej włączyć zjednoczone Niemcy w projekt europejski. I, jak na ironię, okazało się, że efekt jest dokładnie odwrotny, ponieważ obecnie UE dzieli się na południe i północ. To nie jest tak, że Włochy i Francja są w stanie kontrolować Niemcy, gdyż Niemcy są włączone w projekt europejski, tylko odwrotnie – to Niemcy są w jakimś sensie w stanie kontrolować Francję i Włochy z racji przeprowadzonej integracji europejskiej. I to też jest źródło populizmu.

 

I wreszcie koszty alternatywne. Podczas ostatniego 25-lecia przeprowadzono dwa wielkie projekty: projekt rozszerzenia UE, i projekt wprowadzenia euro. A można było jeszcze zrealizować trzeci projekt, czyli stworzenie wspólnej polityki zagranicznej. I wydaje mi się, że gdyby w tym okresie ten ostatni projekt również zrealizowano tworząc wspólną politykę zagraniczną dla wspólnoty to dzisiaj UE wyglądałaby inaczej. Jakie to ma skutki widzimy obecnie w związku z falą uchodźców płynącą do UE, ponieważ Wiosna Ludów w krajach arabskich i wojna w Syrii pokazały, że UE tak naprawdę nie była w stanie realizować żadnej skutecznej polityki zagranicznej żeby zapobiec tym kryzysom.

 

Kolejny przykład związku przyczynowo- skutkowego pomiędzy wydarzeniami z końca lat 90-tych XX w a współczesnym kryzysem to problem percepcji sukcesu. Nazywam to pamięcią o problemach, o brakach, o trudnościach życiowych. Europejczycy, którzy rządzili Europą pod koniec lat 80-tych, ale też i wcześniej, to były osoby, które doskonale pamiętały okres faszyzmu, czasy, kiedy ludzie trafiali do gułagów, czasy holokaustu. Pomyślmy o B. Geremku, H. Kohlu czy o  F. Mitterrandzie. Oni wszyscy w naturalny sposób wspierali projekt europejski, ponieważ pamiętali, czemu ten projekt ma zapobiec. Taka sytuacja utrzymywała się przez długi czas, ale dorośli ludzie, którzy nie pamiętają już tych trudnych czasów – dla nich Europa od zawsze była kontynentem pokoju. I ten dobrobyt, w którym wyrośli, traktują jako coś oczywistego. Młodzi ludzie często są bardzo proeuropejscy, choć są pewne wyjątki, ale jest jednak różnica pomiędzy byciem proeuropejskim a taką potrzebą, by walczyć o Europę, która jest w kryzysie. I dlaczego brakuje tej gotowości do walki. Być może, dlatego, że oni nie pamiętają tych trudnych czasów, na które zjednoczona Europa miała być antidotum.

 

I jeszcze jedna kwestia – wynalezienie Internetu. To też miało miejsce w roku 1989 i tutaj też dostrzegam bardzo ciekawy związek przyczynowo-skutkowy między wynalezieniem Internetu a tym, co  dzieję się obecnie w Europie.

 

O populiźmie

 

Teraz o pupuliźmie i o tym, w jaki populiści wykorzystują te negatywne nastroje społeczne, które są konsekwencją tego, co stało się w roku 1989. Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że populizm ma zawsze charakter narodowy. Być może istnieje populizm międzynarodowy, ale ja o takim nie słyszałem. Niech Ameryka znowu będzie wielka, Niech Polska znowu niech będzie wielka – to są typowe hasła populistyczne. W Wielkiej Brytanii trudno jest powiedzieć żeby Wielka Brytania była znów wielka, gdyż to słowo pojawia się w samej nazwie kraju; tu populiści muszą mieć inne pomysły, ale im ich nie brakuje. Populizm zawsze wiąże się z ideą narodową i z takim przekonaniem, że będzie się nam lepiej powodzić, jeśli znów przejmiemy kontrolę. Niektórzy może znają pracę Rodrida, który stworzył trilemat. Jeżeli weźmiemy globalizację, demokracje i suwerenne państwo narodowe, to tak naprawdę okaże się, że nie można tego wszystkiego połączyć. Można tylko połączyć dwa elementy, ale nie trzy. Możemy mieć globalizację i demokrację, ale nie będziemy mieli suwerennych państw narodowych. Albo możemy mieć globalizacje i suwerenne państwa narodowe, ale to będzie oznaczało koniec demokracji.

 

A populiści mówią – zgadzamy się z tobą i uważają, że mogą zaoferować suwerenne państwa narodowe i demokracje zamiast globalizacji. To było bardzo wyraźne w kampanii Marie Le Pen. Ona powiedziała wprost,że walczy z dziką globalizacją, że popiera patriotyzm. Ale proszę zauważyć, że odbywa się to pod hasłami demokratycznymi. W Wielkiej Brytanii mówiono przez Brexitem – my jesteśmy tak starą demokracją, my poradzimy sobie sami, natomiast UE jest jak wiadomo bardzo narażona i wrażliwa na taką krytykę. Mamy oczywiście Parlament Europejski, który reprezentuje europejskie narody, ale nikt w to nie wierzy, nie uważa, że PE jest prawdziwą reprezentacją narodów europejskich. Ludzie nie czują się reprezentowani w Brukseli przez PE, i jeżeli spojrzymy na wyniki sondaży przeprowadzanych przez europarlament, i pytanie o twój głos, o to czy jest on słyszany w Brukseli, w instytucjach europejskich, to ludzie coraz częściej odpowiadają – nie jest. W tej chwili oceny pozytywne spadły do poziomu niewiele ponad 30 proc.

 

Kolejną cechą charakterystyczną dla populizmu, to to, iż populiści twierdzą, że wypowiadają się w imieniu narodu. To są popularne hasła jak np. D. Trumpa – jestem waszym głosem. To samo robi PiS w Polsce, który podkreśla, że suwerenem jest naród. I populiści zwracają uwagę, że naród jako suweren przewyższa wszelki inne źródła władzy w państwie. I jeżeli np. Wysoki Trybunał w Wielkiej Brytanii mówi, że uruchomienie procedury Brexitu wymaga decyzji parlamentu to „ Daily Mail” zamieszcza artykuł zatytułowany: ” wrogowie narodu” i nazywa tych sędziów, którzy podjęli taką decyzję, wrogami narodu. To jest czysty przejaw populizmu. W ten sposób niszczy się trójpodział władzy. Przeciwieństwem populizmu będzie pluralizm.

 

Trzecia cecha populizmu to taka, że naród to tak naprawdę w rozumieniu populistów to tylko część narodu. Tutaj należałoby używać określenia niemieckiego „ volk” , a nie „ naród”, dlatego, że kiedy populiści mówią „ naród” to zawsze mają na myśli jego wybraną część, ale zawsze są jacyś inni, których się odrzuca, i tych odrzuconych można określić poprzez odwołanie do mniejszości etnicznych – to mogą być Kurdowie w Turcji, to mogą być Romowie w Europie Południowej, ale również Polacy w Wielkiej Brytanii. Można ich też definiować pod kątem społeczno – politycznym. To będą elity, to będą eksperci, to będą media głównego nurtu. I gdy mówi się, że ten naród jest dobry i nobliwy, to musi walczyć ze zgniłymi elitami. N. Farage np. po Brexicie powiedział, że to jest zwycięstwo zwykłych ludzi, co oczywiście sugeruje, że np., ja nie jestem porządnym człowiekiem, podobnie jak wielu innych Brytyjczyków, którzy głosowali za tym by Wielka Brytania pozostała w UE. (….)

 

Chciałbym jeszcze odpowiedzieć na niemożliwe pytanie mianowicie, – co stanie się jutro? Ten, kto odpowie na to pytanie mógłby zarobić bardzo dużo pieniędzy, ale niestety to jest niemożliwe. Ale możemy sobie zadawać pytanie, co możemy zrobić w obecnej sytuacji? Co możemy zrobić, aby bezpośrednio zwalczać populizm, ale także, co możemy zrobić by wyplenić te źródła populizmu, te kwestie, na których populizm żeruje? Ja sugerowałbym by źródeł nie szukać tylko i wyłącznie w Brukseli. Oczywiście jest wiele do zrobienia w instytucjach unijnych, ale także w państwach członkowskich. To tam musimy zadziałać. Nie wystarczy pojechać na szczyt do Brukseli, zwalić winę na innych i przypisać sobie wszelkie zasługi. Nie, musimy działać aktywnie w naszych państwach członkowskich. To jest zadanie nas wszystkich, akademików, scenarzystów, by zmierzyć się z kwestią deficytu niepamięci. Nie pamiętamy już o tych strasznych doświadczeniach przeszłości, nie czujemy już potrzeby walki o wspólną Europę, a musimy do tego powrócić, ponieważ w tym momencie Europa jest zagrożona.(…)

 

Rdzeniem UE nie jest euro, lecz nakładające się kręgi współpracy

 

W podsumowaniu chciałbym podkreślić dwie kwestie szczególnie ważne, zwłaszcza z polskiej perspektywy. Punkt pierwszy. Jeśli UE się nie rozpadnie, jeśli mamy zatrzymać ten proces rozpadu, oznacza to, że jeśli prezydentem Francji zostanie E. Macron, i jeśli wybory w Niemczech zakończą się rozsądnym rezultatem, czyli władzę sprawować będzie kanclerz A. Merkel, albo Schultz, i jeśli ten scenariusz się spełni, to prezydent Matron będzie miał za zadanie zreformować Francję, a Niemcy mam nadzieję będą trochę bardziej pragmatyczni i  trochę bardziej elastyczni w swoim sposobie traktowania pozostałych krajów należących do strefy euro. I wówczas mając z jednej strony D. Trumpa, z drugiej – Brexit, to to co E. Macron, A. Merkel, G. Schultz uczynią to będzie wzmocnienie rdzenia UE. I to będzie najważniejsze.

 

Mówi się o UE wielu prędkości. W Polsce ludzie pytają czy z powrotem zostaną zepchnięci na boczny tor, Polska zastanawia się, czy znowu znajdzie się na peryferiach UE. Wydaje mi się, że kwestia, z jaką musimy się zmierzyć to owszem, zwrócenie uwagi na ten rdzeń,  ale przede wszystkim zastanowienie  się, co jest rdzeniem UE? Wiele osób przyjmuje tutaj bardzo prostą odpowiedź – rdzeniem UE jest strefa euro. Ale trzeba powiedzieć, że przecież jest to grupa bardzo różnorodnych 19 krajów, to nie jest naturalny rdzeń UE. To nie ma sensu.  Jeżeli zastanowimy się nad kwestiami polityki bezpieczeństwa, nie ma sensu zwracać uwagę na rdzeń, w którym mamy Hiszpanie i Grecję, a nie mamy Polski i Wielkiej Brytanii.

 

A zatem musimy ponownie zastanowić się nad architekturą UE, gdyż naprawdę wiele się zmieniło od lat 80-tych XX w.. Mamy wiele nachodzących na siebie kręgów, które mają wiele punktów stycznych, które się na siebie nakładają, i to właśnie te nakładające się na siebie kręgi stanowią rdzeń Europy, a nie coś takiego sformalizowanego jak unia walutowa. Mamy oczywiście NATO, mamy Radę Europy, mamy Organizacje Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, ale ważne jest, aby te zazębiające się kręgi były ze sobą powiązane, aby miały silną politykę zagraniczną i bezpieczeństwa, a Polska, ale także Wielka Brytania, mimo Brexitu, może należeć do tego kręgu.

 

Wydaje mi się, że Europa będzie znacznie silniejsza, jeśli będzie bardziej elastyczna. Wydaje mi się, że nie powinniśmy przyjmować za pewnik tego, że przyszłością jest Europa wielu prędkości z unią monetarną jako rdzeniem. Nie, moim zadaniem tak to nie wygląda. To nie jest ta droga, która powinniśmy pójść.

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Analizy, Konferencje, polityka zagraniczna.