Zachód, Rosja i wspólni sąsiedzi. Jak wyjść z klinczu?

To tytuł konferencji zorganizowanej  przez Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia 12 lutego w Warszawie 2018 r.

Jak utrzymać wspólne podejście UE i USA do wschodniego sąsiedztwa oraz jak radzić sobie z Rosją. Punktem wyjścia dyskusji były książki: Eastern Voices i Russia file wydane przez Centrum Roberta Boscha w DGAP (Berlin) i Centrum Stosunków Transatlantyckich w Szkole SAIS na Uniwersytecie Johns Hopkins (Waszyngton) przy wsparciu Fundacji Roberta Boscha.

Tłumaczenia nieautoryzowane. Śródtytuły pochodzą od  redakcji

Daniel S. Hamilton – profesor w austriackiej Fundacji planu Marshalla i dyrektor Centrum ds. Stosunków Transatlantyckich w Paul H. Nitze School of Advanced International Studies (SAIS) na Uniwersytecie Johns Hopkins. Pełnił również funkcję dyrektora wykonawczego Amerykańskiego Konsorcjum Studiów Europejskich. W Departamencie Stanu USA był m.in. zastępcą asystenta sekretarza stanu ds. europejskich, odpowiadał za NATO, OBWE i bezpieczeństwo transatlantyckie; specjalny koordynator w ds. stabilizacji Europy południowo-wschodniej, zastępca dyrektora ds. polityki zagranicznej. Autor ponad 100 książek i artykułów na temat współczesnych stosunków międzynarodowych

Rosja i Zachód są wciąż w impasie 

Chciałbym powiedzieć kilka słów tytułem nakreślenia tła naszej pracy, która została zainspirowana rosyjską agresją na Ukrainę oraz aneksją Krymu. Zachód miał pewne założenia jak należy współpracować z Europą Wschodnią i z Rosją, i te założenia trzeba było nagle zrewidować, i zaczął się okres złych relacji. Generalnie, jeśli mam mówić o zachodniej strategii wobec Rosji i Europy Wschodniej, to zastanawiam się czy w ogóle można o tym mówić. Przez rok pracowaliśmy nad szczegółami takiej możliwej strategii, opublikowaliśmy szereg artykułów oraz książkę na temat zachodniej strategii wobec Wschodu. Stwierdziliśmy, że można napisać, co mamy robić, ale często w naszych zachodnich debatach nie uwzględniamy głosu ze Wschodu, z Rosji, która jest równoprawnym członkiem tej debaty. Przeprowadziliśmyzatem kolejną rundę prac, w której zapraszaliśmy autorów z krajów Partnerstwa Wschodniego by przedstawili swoje poglądy i dodali głosy uwzględniając realia ze Wschodu, czego dowodem książka: „Eastern Voices”. Natomiast książka : The Russian Files” to głównie autorzy rosyjscy, którzy swoje poglądy prezentują w języku angielskim, a które są bardzo krytyczne jeśli chodzi o sprawy gospodarcze, o kwestie bliskowschodnie, czy rosyjsko-chińskie, tj. na temat tego wszystkiego, co dotyczy przyszłości ich kraju. Więc jeżeli  zestawimy ze sobą te trzy publikacje to przedstawiają one pełen obraz poważnego podejścia do tej kwestii.

I niestety muszę powiedzieć, iż konkluzja jest taka, iż Rosja i Zachód są wciąż w impasie, w klinczu. Wciąż mówimy obok siebie, a nie do siebie, i mamy różne interesy i cele. Dziś rysuje się pytanie zupełnie inne niż parę lat temu, gdy zaczynaliśmy pracę na temat tego, jak tworzyć ramy współpracy. Dziś zastanawiamy się czy i w jakim stopniu możemy ze sobą pokojowo współegzystować ponieważ istnieje pewne niebezpieczeństwo przejęzyczenia się. Jeżeli możliwe są jakiekolwiek zmiany to, wg. rosyjskich autorów, bardzo powolne i stopniowe. To jest ten punkt, w którym jesteśmy. Ten status quo jest preferowany przez władze Kremla, które niechętne są wszelkim zmianom.

Jeśli chodzi o Zachód to paradygmat  o zimnej wojnie, w której żyliśmy przez 25 lat, wpłynął on w dużym stopniu na jego politykę. Angażowaliśmy się bowiem w bardzo mocny, niekwestionowany zachodni porządek rzeczy, w którym każdy kraj, który podzielał jego wartości, mógł stać się jego częścią, łącznie z reformującą się Rosją. Ale wydaje się, że jest to w tej chwili raj utracony. W tej chwili ten paradygmat nie daje niestety wielu odpowiedzi na wyzwania, z którymi się dzisiaj borykamy. Jeżeli pomyślimy o tym paradygmacie to widać, że Rosja gdzieś się pogubiła w tym paradygmacie, w tym przejściu. I wielu rosyjskich autorów też o tym mówi, podkreślając, że Rosja nie tyle się pogubiła w tym przejściu, ale idzie we własną stronę, idzie w kierunku świata wielobiegunowego z wieloma mocarstwami, które podejmują wielkie decyzje.

W tym samym czasie, mając przed sobą wyzwanie Rosji, widzimy, że zmienia się sam Zachód. W ciągu tych ostatnich trzech lat najbardziej nieprzewidywalnym graczem tego całego kompleksu spraw stały się Stany Zjednoczone. Strażnik tego porządku międzynarodowego, strażnik tego paradygmatu, zaczął kwestionować ten paradygmat i swoją w nim rolę. Europa, Europa Zachodnia, NATO, UE zostały przytłoczone  kryzysem, migracją, interwencją Rosji, Brexitem, kryzysem strefy euro, i innymi wydarzeniami.

Widzimy konflikty imigracyjne między Wschodem i Zachodem UE, także konflikty gospodarcze na osi północ-południe, a więc sama Europa jest skonfliktowana. Stany Zjednoczone zwróciły się do wewnątrz, Rosja idzie w swoją stronę, i koniec końców co nam pozostaje? Europa Wschodnia, tj. przestrzeń między Europą NATO a Rosją, która pozostaje w zawieszeniu, która jest coraz bardziej szarą strefą, obszarem gdzie jest dużo przemocy, gdzie ludzie nie znają swojej przyszłości. Z historii wiemy, że takie sytuacje nie kończą się dobrze. I niestety, to jest moja konkluzja,

Nadal chcemy kontynuować nasze badania, nie tylko w formie konferencji  czy książki, ale  chcemy też pokusić się o przyszłościowe analizy dotyczące potencjalnego wpływu decyzji, które są podejmowane.

Ernest Wyciszkiewicz – politolog, od 2016 roku dyrektor Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia. Wcześniej zastępca dyrektora Centrum, koordynator programu ds. bezpieczeństwa energetycznego, zmian klimatu i prawa międzynarodowego w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych. Autor wielu opracowań analitycznych, ekspertyz i artykułów z zakresu polityki energetycznej Federacji Rosyjskiej i Unii Europejskiej, relacji Unia Europejska-Rosja, polityki zagranicznej Federacji Rosyjskiej i międzynarodowych negocjacji klimatycznych.  

Odpowiedzialność prowadzi  do pytania o Krym

Naprzód musimy wyjaśnić jak wygląda ten kryzys i dlaczego znaleźliśmy się w nim. Jednym z wytłumaczeń może być ten paradygmat, o którym była mowa, tj, załamanie się po stronie Rosji systemu. W jaki sposób do tego doszło po 2014 roku? W jaki sposób zaczęło się załamywanie systemu relacji międzynarodowych, którego początku należy szukać jeszcze w latach 90o-tych ubiegłego wieku? Rosyjskie załamanie w polityce zagranicznej było determinowane wcześniejszymi wydarzeniami. Uważam, i tu bym się nie zgodził, że ten system się nie załamał, wciąż działa, ale główni gracze zrobili wiele by podminować i podkopać reguły gry. I dlatego uważam, że nie powinniśmy za bardzo zagłębiać się w analizę rzeczywistych czy rzekomych porażek z lat 90-tyh i początku tego wieku, jako źródeł obecnej sytuacji. Lepiej działać bliżej rzeczywistych wydarzeń i zająć się faktyczną odpowiedzialnością za to, co się zdarzyło, i kto jest tu sprawcą.

Myślę, że tu jest sprawa jasna i łatwa do zdefiniowania. Mamy konkretnego gracza, który zdecydował, że zrobi to, a nie zrobi czegoś innego, czyli najedzie sąsiada, zaanektuje część jego ziemi, tj. część Ukrainy. I tak to się zaczęło. To się nie zaczęło w latach 90-tych tylko w roku 2014. Czasami mam taką skłonność by starać się połączyć kropki z przeszłości, które prowadzą do prostych linii w teraźniejszości, i racjonalizować w ten sposób wydarzenia. Ja mam jednak inny pogląd i uważam, że trzeba trzymać się faktów i wyjaśnić, kto jest za nie odpowiedzialny. Oczywiście wymaga to od wszystkich zaangażowanych przyznania się do odpowiedzialności.

Ogólne pytanie brzmi – czy Rosja może i zechce w przyszłości wziąć odpowiedzialność za  działanie jakie podjęła w roku 2014, i później? Wiem, że nierealistyczne jest oczekiwanie w tej chwili odpowiedzi, ale uważam, że wszyscy musza ustalić tę odpowiedzialność. W przeciwnym razie władza może popaść w pułapkę wzajemnych porażek idących od lat 90- poprzez dwutysięczne i dalej. I to jest ta debata – w jakiej mierze należy winić Zachód za to, co się zdarzyło, co często widać w opiniach społeczności eksperckiej Stanów Zjednoczonych. Uważam, że to nie jest słuszne – sądzę, że należy znaleźć równowagę win między kilkoma głównymi graczami, czyli Rosją a Zachodem.

Od tego powinniśmy teraz zacząć, nawet jeżeli w tej chwili wydaje się to nierealne. To odpowiedzialność prowadzi mnie do pytania o Krym. Często staramy się pominąć sprawę Krymu skupiając się ma środkach, na możliwościach, ale generalnie staramy się pominąć sprawę Krymu. To jest niewłaściwe podejście, które kiedyś źle się na nas odbije. Powinniśmy bowiem starać się znaleźć rozwiązania prawne i polityczne. Wydaje mi się, że niektóre z nich można jasno wyłożyć na stół i omówić je, po obu stronach, po stronie Zachodu i Rosji. Czy jest to w tej chwili możliwe? Raczej nie, ponieważ Krym spełnia krytyczną rolę w legitymizacji reżimu, ale w przyszłości musimy o tym pamiętać, gdyż Krym pozostanie jeszcze z nami na jakiś czas, i dopiero po tym, kiedy Rosja i Ukraina znajdą w jakiś sposób drogi wyjścia z tej pułapki to będziemy mogli pójść dalej. W przeciwnym razie będziemy wiedzieli że w pokoju jest słoń, ale nikt nie chce o tym mówić, i trudno będzie pójść dalej.

Co powinniśmy w tej chwili zrobić? Czasami lepiej jest nie robić nic tylko poczekać. Możemy starać się desperacko chwytać równych sposobów wyjścia, czy jakichś krótkoterminowych działań, które przywrócą nas do przyszłości. Ale nie, one, nie przywrócą. Cos się stało i zmieniło bieg zdarzeń. Dlatego nie powinniśmy myśleć o powrocie do tego, co już było, bo jest to niemożliwe, a myślenie o tym ograniczy nas w analizie i w ogóle w ćwiczeniach intelektualnych. Nie popadajmy w pułapkę budowania nowych instytucji. Czasami, kiedy wydarza się kryzys ludzie często myślą, że potrzebujemy instytucji, która go rozwiąże. Tak właściwe, kiedy przyjrzymy się relacjom między Rosją a Zachodem, a szczególnie między UE, to możemy zidentyfikować tuzin instytucji – od najwyższego politycznego szczebla, poprzez techniczne, które były zaangażowane w tych relacjach – czasami one padały i nie pomagały znaleźć wspólnego mianownika, tak, jak było to na Ukrainie. Wiec nie powtarzajmy tego samego błędu, nie mnóżmy, nie kreujmy nowych instytucji, które zamglą nam perspektywę i stworzą tylko wrażenie, że coś robimy. Skupmy się na konkretach –tj. Krym, Rosja, Ukraina i w jaki sposób wyjść z tego klinczu.

Irina Busygina –  dyrektor Centrum Studiów Porównawczych nad Administracją Publiczną w Wyższej Szkole Ekonomii w Petersburgu. Wcześniej pracowała jako kierownik Centrum Regionalnych Badań Politycznych w Moskiewskim Państwowym Instytucie Stosunków Międzynarodowych (MGIMO), a także na Uniwersytecie w Helsinkach, w Uppsali, w Nowym Jorku czy w Hokkaido. W zakres jej badań naukowych wchodzą stosunki Rosji z UE,Jorku czy w Hokkaido. W zakres jej badań naukowych wchodzą stosunki Rosji z UE, federalizm i regionalizm.

Coś złego dzieje się w polityce zagranicznej  Rosji

Moje uwagi dotyczą bardziej wyzwań, niż recept, ponieważ dużo łatwiej jest mówić o wyzwaniach niż o tym, co należy zrobić. Pomimo, że jestem Rosjanką nie znaczy to że przedstawię oficjalne stanowisko federacji rosyjskiej, które jest prezentowane w oficjalnej propagandzie, i w mediach.

Wiemy, że Rosja zaskakuje cały świat i Zachód, ale nie sprawami wewnętrznymi, ponieważ nie chodzi tutaj o wiarę w demokratyzacje Rosji, gdyż jak sadzę, nie ma tu żadnej osoby, która mogłaby powiedzieć, że Rosja idzie drogą demokratyzacji, że Rosja się demokratyzuje. Spójrzmy na Kazachstan i i inne reżimy postsowieckie – one również się nie demokratyzują, więc – można zapytać – w czym problem. Problemem jest polityka zagraniczna. Dla mnie, gdybym nie mieszkała w Rosji, gdybym nie była ekspertką od polityki zagranicznej Rosji, powiedziałabym, że to, co robi Rosja jest absolutnie szalone i irracjonalne. Uważam, że jest to irracjonalne.

Powiem o dwóch z wielu manifestacjach irracjonalności, czyli szaleństwa polityki Rosji. Pierwszym jest ambicja wyjścia do świata po to by powiedzieć – jest Rosja i chcę nowego porządku z Zachodem, ponieważ ten postsowiecki porządek nie działa. My Rosjanie wiemy jak to zrobić lepiej. Rosja zwraca się do innych krajów i mówi – patrzcie, teraz zmienimy porządek świata. Kto to mówi? Mówi to kraj, który nie ma partnerów koalicyjnych, nie ma koalicji. Czy to są Chiny? Nie. Czy jest to Unia Euroazjatycka? Nie. Nie ma partnerów koalicyjnych. Kolejną manifestacją, że coś złego dzieje się w polityce zagranicznej Rosji jest to co się dzieje w jej relacjach z Unią Europejską. Widzimy, że trzy lata temu Rosja zniszczyła status quo relacji łączących ją z UE, które były skrajnie korzystne dla Rosji. Jak wiadomo dzisiaj regiony świata są bardzo powiązane ze sobą gospodarczo, a UE jest bardzo ważnym partnerem handlowym dla Rosji. Sytuacja przed aneksją Krymu pozwalała na  robienie własnego biznesu, ale we współpracy. Była nawet szansa na modernizację kraju gdyby Rosja wysłała znów sygnał UE, że będzie się modernizować tak, jak to było za czasów Medwiediewa. Rosja właściwie mogła zrobić prawie wszystko przy pewnym dystansie, ale we współpracy z UE. To była świetna sytuacja.

Ale były też pewne sprzeczności, które wówczas były ukryte, a teraz wyszły na powierzchnie. To było strategiczne przeliczenie się ze strony Rosji, że UE nie będzie nakładała na nią żadnych sankcji, i nie będzie ich przedłużała. Rosja nie spodziewała się tego. Załamanie się tego status quo ujawniło również głębokie zasadnicze różnice w preferencjach w systemie polityki międzynarodowej. Ujawniło to też wykorzystywanie narzędzi władzy i autorytetu pomiędzy Rosją a UE. Wystawiła na widok problemy sąsiedzkie. Wcześniej Rosja utrzymywała, że kraje sąsiedzkie powinny dokonać wyboru, tak jak zrobiła to Ukraina. Teraz już tego już nie ma.

Dlatego też, kiedy myślę o tym wszystkim zastanawiam się skąd to szaleństwo? Jedyne,. Co mi przychodzi do głowy to to, że trzeba patrzeć nie tylko na rosyjską politykę zagraniczną, np. pomiędzy Rosja a Chinami, czy innymi państwami. Musimy to połączyć z sytuacją wewnętrzną w Rosji. Bez tego wymiaru wewnętrznego można by pomyśleć, że Rosja oszalała, ale jeżeli połączymy wymiar zagraniczny i wewnętrzny to wtedy zobaczymy, że w dużej mierze polityka zagraniczna wykorzystywana jest w tej chwili jako instrument do konsolidacji polityki wewnętrznej, i do mobilizacji wewnętrznej. Jest to bardzo ważne by władza pozostała w tych rękach, w których obecnie się znajduje. Nie będę tutaj więcej na ten temat spekulować powiem tylko jedno – proszę nie myśleć, że jeżeli nasz prezydent siedzi na szczycie góry to nie odpowiada przed nikim. Nie myślcie, że on nie czuje się zagrożony. On czuje się zagrożony każdego dnia, w każdej godzinie a największym zagrożeniem jest utrata konsensusu wewnętrznego,

Stąd dla mnie głównym wyzwaniem jest rodzaj niedopasowania, ponieważ wy na Zachodzie macie do czynienia z Rosja, a Rosja ma do czynienia z wami i  chce zagrać kartą mobilizacji wewnętrznej. Szczerze mówiąc nie wiem jak sobie z tym poradzić, ale trzeba to zrozumieć – wy gracie w jedno, a Rosja gra w drugie.

Minęło wiele lat odkąd przywództwo Rosji mogło mówić obywatelom, że Rosja będzie się rozwijała jak normalny kraj. Wiele lat temu odbywała się debata pt. – czy Rosja jest krajem normalnym, niektórzy mówili: tak, niektórzy utrzymywali: nie, ale obecne przywództwo Rosji działa w ten sposób, że po paru latach oficjalnej propagandy obywatele Rosji już nie kupią projektu opartego na mniejszych ambicjach. I dlatego to wszystko jest tak zagmatwane. To jednak koresponduje z obrazem wielkiej Rosji z przeszłości, i nie możemy w tej chwili powiedzieć w Rosji, że teraz będziemy żyli jak w normalnym kraju gdyż usłyszymy w odpowiedzi – ależ nie, przecież obiecywaliście, że będziemy żyli w wielkim kraju, a nie normalnym kraju. I to jest problem.

To jednak, powtórzę to jeszcze raz, odnosi się do sytuacji wewnętrznej. Wydaje mi się, że przywództwo Rosji wie, co chce zrobić, jak chce zmienić świat, nigdy jednak do tego nie dojdzie, ani ich to nie obchodzi, ponieważ ustępstwa nie istnieją w ich słowniku.

Idą ta droga, którą sobie obrali i koniec.
Anders Åslund – pracownik naukowy w Centrum Eurazji im. Dinu Patriciu w Atlantic Council, wykładowca na Uniwersytecie Georgetown, prezes CASE – Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych. Wcześniej pracował m. in. w Brookings Institute, Kennan Institute i Wilson Center.  Jest wiodącym specjalistą w zakresie polityki gospodarczej Rosji, Ukrainy i krajów Europy Wschodniej, był doradcą wielu rządów (w Rosji, na Ukrainie), a także dyplomatą w Kuwejcie, Polsce, Genewie i Moskwie. Jest autorem wielu publikacji, ostatnio: Europe’s Growth Challenge (2017) i Ukraine: What Went Wrong and How to Fix It (2015).

 

Musimy zrozumieć, że winniśmy wykorzystać naszą siłę, naszą przewagę     

Pamiętajmy, że dzisiejsza Rosja jest kleptokracją. Kleptokracja daje stabilność mikroekonomiczną, niską inflację, dobry bilans w handlu zagranicznym, duże rezerwy,  natomiast problemem jest uszczuplanie zasobów krajowych i brak wzrostu gospodarczego. Wzrost gospodarczy Rosji jest rzędu 1 proc. średniej z 2009 r PKB Rosji. Liczony w dolarach spadł on z 2, 2 trilionów  pięć lat temu do 1.3 triliona dolarów na dzień dzisiejszy. A zatem parytet siły nabywczej liczony w dolarach spadł mniej więcej o połowę. Wydatki militarne USA są dziesięciokrotnie wyższe niż Rosji. Więc czemu w ogóle martwimy się Rosją?

Z dwóch powodów. Po pierwsze Rosja jest bardzo agresywna, i to w inteligentny sposób. A drugi powód jest taki, że bardzo kiepsko radzimy sobie, i zawsze radziliśmy z Rosją. Dlatego też powiedziałbym, że Rosja nie jest mocarstwem imperialistycznym tylko zdestabilizowanym. Nie jest mocarstwem status quo. Celem polityki zagranicznej Rosji jest umocnienie, tak jak w innych krajach, reżimu wewnętrznego. W jaki sposób to zrobić? Świetnie to powiedział w 1904 minister wojny Rosji przed wojna rosyjsko-japońską – potrzebujemy wojny małych zwycięstw. I tak chyba trzeba postrzegać Putina. Putin to wilk, który teraz nazywa się wojną, aby podtrzymać swoją popularność pod nieobecność sukcesów gospodarczych. W pierwszych 9 latach był siedmioprocentowy wzrost gospodarczy, a przez kolejne 9 lat – jeden procent. Stabilność nie wystarczy, trzeba mieć coś więcej. Jeżeli nie można podnieść standardu życia ludzi trzeba oddziaływać na ich uczucia patriotyczne. I tutaj jest Krym, który jest bardzo popularny. Ale już Donbas – nie, Syria – też nie. Wiec w jaki sposób ten trend odwrócić?

Wydaje mi się, ze doktryna z 2013 roku jest tutaj złotym środkiem. Mianowicie Rosja realizowała to, co realizowała minimalnymi nakładami finansowymi – duże wojny są bardzo drogie. Rosji nie stać na duże wojny, ale stać ją na małe wojny. Zacząłbym tutaj od wojny w Gruzji w 2008 r., która zmieniła szlak wykorzystania wojny jako głównego środka legitymizacji reżimu. Poza tym można robić inne rzeczy. Można kupować polityków. Politycy w innych krajach są bardzo tani, więc czemu nie kupić sobie dobrego zestawu polityków? I to się właśnie dzieje. Można też kupować firmy, co jest legalne. Możemy wykorzystywać ich formacje – Rosja jest wyjątkowym specjalistą taktycznym. Można prowadzić wojnę hybrydową, o której teraz mówimy. Tego właśnie potrzebujemy żeby się bronić.

A czego my potrzebujemy żeby się bronić? Transparencji w sferze informacji. Facebook i Tweeter nie wiedza, co robią. Myśleliśmy, że jest to świat o nowych regułach, ale okazuje się, że oni nie wiedzą, kto się pojawia na platformie, co robi, itd. To jest bardzo ważna kwestia polityczna. W Financial Times można przeczytać o tym, że duże firmy się skarżą ponieważ  nie wiedza jak funkcjonują na platformach spolecznościowych. A to jest jeden z tych dużych obszarów.

Kolejnym obszarem są finanse z różnych źródeł. Prywatne holdingi za granica to ok. tryliona dolarów, czyli dwukrotność PKB Polski. I te pieniądze trafiają na Cypr, Wyspy Dziewicze, Kajmany, a potem do dwóch krajów – do Stanów Zjednoczonych oraz Zjednoczonego Królestwa. To są te dwie bezpieczne przystanie dla prywatnych pieniędzy Rosji. Są to prywatne pieniądze nie tylko oligarchów, ale również Putina i jego kolegów. Osobisty majątek Pupina szacuje się na sumę od 50 do 200 mln dolarów, który pozostaje za granicą w dwóch krajach, w USA i w Wielkiej Brytanii. Dlaczego? Ponieważ te dwa kraje pozwalają na działające tam na masową skalę anonimowe firmy, podczas kiedy UE na to nie zezwala.

Jeśli zaś chodzi o sankcje to sankcje, którymi mocno się zdenerwował Putin, to sankcje z marca 2014 r., które polegały na tym, że został nimi objęty Kawaczuk, Rodczenko i Rottenberg. Przypadku Rottenberga 36 mln,. dolarów zamrożono we Włoszech ponieważ tam przezroczystość operacji jest tam znacznie wyższa niż w Wielkiej Brytanii, czy w Stanach Zjednoczonych. To jest właśnie to, co Putina gnębi,  dlatego publicznie do tego się przyznaje. Jeśli chodzi przypadki o Rodrczenko i Rottengerga to do głosu dochodziła też kwestia praw człowieka.

Kolejną sprawą jest lista Magnackiego z grudnia 2012 r. W tej chwili Kanada, Estonia i Litwa też ją przyjęły. A więc jeżeli chcemy naprawdę poradzić sobie z Putinem to powinniśmy położyć rękę na jego majtku, i jego kolegów otwierając konta i księgi, które ich dotyczą.

Duża sprawa, która zdarzyła się w roku 2014 to to, iż Kreml jasno powiedział – nie akceptujemy już reguł. Będziemy robić to, co nam się podoba. Musimy zrozumieć, że obecnie Kreml, gra w taką grę. Tak, ale wielu ludzi mówi – dobrze, ale musimy zwracać się do społeczności międzynarodowej i o tym rozmawiać. Ale na tym polu międzynarodowym  Rosja ma prawo weta, więc to praktycznie nie działa. Musimy zrozumieć, że winniśmy wykorzystać naszą siłę, naszą przewagę ikony w inny sposób niż ten, do którego wcześniej byliśmy przyzwyczajeni. Widzimy w tej chwili żołnierzy NATO w Polsce, w krajach nadbałtyckich i to też trzeba wziąć pod uwagę. I transparencja, przejrzystość i eksponowanie słabości Rosji. Dlaczego oni trzymają wszystkie swoje pieniądze za granicą? Ze względu na prawo własności, ponieważ w Rosji tak naprawdę nie ma prawa własności. Tak naprawdę one są tylko w Gruzji,  dzięki dobrym reformom sądownictwa  Saakaszwilego. Jeżeli władze są przeciwko tobie to przestajesz istnieć i tracisz majątek, który jest konfiskowany w ten czy inny sposób. Dlatego Putin i jego koledzy też trzymają pieniądze za granicą. Więc powinniśmy grać twardo i pomyśleć jak poradzić sobie z tym zbójeckim mocarstwem, które już nie akceptuje reguł gry.

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Analizy, Konferencje.