Prócz Grupy Wyszehradzkiej i Trójmorza rysuje się nowy blok środkowoeuropejski

W ciągu ostatnich kilku miesięcy odwiedziłem większość krajów Trójmorza, spotykając się z tamtejszymi dziennikarzami, politykami i działaczami społecznymi. Rozmawiałem z nimi o perspektywach regionalnego sojuszu obejmującego pas państw położonych pomiędzy Rosją a Niemcami i ciągnących się od Estonii na północy do Chorwacji na południu. Wszędzie idea Trójmorza spotykała się z zainteresowaniem jako wspólny projekt gospodarczy, reaktywujący zaniedbaną dotąd współpracę europejską na linii północ–południe. Zwracano uwagę zwłaszcza na rachityczną infrastrukturę transportową i przesyłową, która w porównaniu z osią wschód–zachód przedstawia się nader mizernie.

W tamtejszych elitach mało kto jednak traktuje ten pomysł jako geopolityczną przeciwwagę dla hegemonistycznej pozycji Niemiec w Unii. Jeszcze mniejsze jest zainteresowanie Trójmorzem jako ewentualnym wzmocnieniem systemu bezpieczeństwa zbiorowego przed zagrożeniem ze strony Rosji. Kraje takie, jak Czechy, Słowacja, Węgry, Słowenia czy Chorwacja inaczej postrzegają bowiem zagrożenia zewnętrzne dla siebie niż my. Dla nich polityka Moskwy nie jest odbierana jako potencjalne niebezpieczeństwo. W tej sprawie nasze drogi radykalnie rozchodzą się.

Jedyne państwa w regionie, które podzielają nasz punkt widzenia w tej kwestii, to – oprócz trzech republik nadbałtyckich: Litwy, Łotwy i Estonii – tylko Rumunia i Ukraina. Tak się składa, że ze wszystkich krajów naszego regionu tylko one widzą największe zagrożenie dla siebie w agresywnej polityce Kremla. Także w tych społeczeństwach najsilniejsze są nastroje proamerykańskie, zaś ich elity opowiadają się zdecydowanie za obecnością wojsk amerykańskich na naszym kontynencie, a nie za budową przyszłej armii europejskiej.

Poza tym Polska, Ukraina i Rumunia to trzy największe terytorialnie i ludnościowo państwa leżące (umownie mówiąc) pomiędzy Rosją a Niemcami. Ich położenie na mapie Europy wpisuje się idealnie w korytarz bałtycko-czarnomorski, kluczowy dla kontynentalnego systemu bezpieczeństwa. Kto chce się dowiedzieć więcej o strategicznej roli tego pasa ziemi, niech sięgnie po książkę Jacka Bartosiaka „Rzeczpospolita między lądem a morzem”.

Obecna administracja amerykańska doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego prócz roztaczania parasola nad projektem Trójmorza wspiera też drugi format – nazwijmy go „S” – w taki bowiem kształt układa się ciąg państw od Estonii, przez Łotwę, Litwę, Polskę i Ukrainę aż po Rumunię. Ten ostatni projekt koncentruje się głównie na zapewnieniu bezpieczeństwa międzynarodowego w ramach wschodniej flanki NATO. Zapewne wkrótce więc coraz częściej słyszeć będziemy o nowych inicjatywach na linii Warszawa-Kijów-Bukareszt.

Grzegorz Górny

 

Źródło: wPolityce.pl 03 01 19

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Media / Press.