Węgierska wizja europejskiej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa

(“The Hungarian Vision on the European Foreign and Security Policy“), to wyklad który wygłosił Poseł Zsolt Nemeth, Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Węgier 28 10 br w Instytucie im. J. Sobieskiego w Warszawie.

Poniżej zamieszczamy nieautoryzowane polskie tłumaczenie tego wystąpienia. Śródtytuły pochodzą od redakcji

Trudny start partii Fidesz

Dziękuję bardzo za zaproszenie. Po pierwsze chciałbym pogratulować narodowi polskiemu podjęcia jasnych decyzji wyborczych i wybrania parlamentu ze stabilną większością pod przewodnictwem PiSu, co oznacza bardzo silną Europę Środkową, a to oznacza także bardzo silne Węgry. Europa Środkowa jest przecież domem dla wielu narodów – dla Węgrów, Polaków, Słowaków, Czechów, Estończyków, Litwinów, itd. Choć węgierka partia Fidesz, której jestem z założycieli, oraz PiS nie są w tej samej rodzinie na politycznej mapie Europy, to jednak odwołują się do katalogu podobnych wartości, co daje nam przyczynek do twierdzenia, że jednak jesteśmy krewnymi bądź braćmi.

Kolejny zaskakującym elementem tych wyborów w Polsce jest utrata miejsca w parlamencie przez lewicę, co kończy bardzo długi 25 – letni okres postkomunistyczny.

Z radością przyjąłem zaproszenie do Instytutu Sobieskiego i cieszę się z niego, co odczytuje jako znak ciekawości wobec Węgier i tego jak przedstawia się węgierska polityka zagraniczna, a także jako możliwość rozważenia współpracy pomiędzy nowym rządem polskim a rządem węgierskim, który cieszy się już 5.5 letnią kadencją.

Chciałbym rozpocząć od przypomnienia tego, od czego zaczęła partia Fidesz w 2010 r wraz z powołaniem rządu V. Orbana. Rok 2010 zakończył 8 letnie rządy socjalistyczne na Węgrzech. Socjaliści zaciągnęli ogromną pożyczkę z, MFW, która bardzo obciążyła naszą gospodarkę. Balansowaliśmy na krawędzi jak Grecja, rozwiązania, które były rekomendowane przez Zachód były zbieżne z praktyką socjalistów, tzn. zaciskanie pasa. To było oczywiście związane z ogromnym zadłużeniem państwa na poziomie 85 proc. PKB, najwyższym spośród wszystkich krajów Grupy Wyszehradzkiej.

W 2002 roku, kiedy po pierwszy doszło do przejęcia władzy przez socjalistów, dług brutto wynosił 52 proc. Przez 8 lat ten dług z 52 proc. zwiększył się do 81 proc. W 2006 r. socjalistyczny rząd stworzył warunki dla udzielania kredytów hipotecznych w tzw. bezpiecznej walucie, tj. we fraku szwajcarskim. To zadłużenie rosło z roku na rok, i w 2010 doszło do niebotycznej wysokości 10 mld euro, co stanowiło 7,7 proc naszego PKB. Przyspieszały również procesy degradacji społecznej, wrosło bezrobocie do 11 proc., zmniejszyła się płaca minimalna, wystąpiła fala morderstw mniejszości romskiej, która pociągnęła za sobą wiele istnień ludzkich.

To, o czym mówię wskazuje, że wojna wisiała w powietrzu. Chciałbym zwrócić również uwagę, iż toczyły się debaty na temat rurociągów energetycznych, Nabucco, itd. To oczywiście jest kwestia szeroko rozumianej polityki zagranicznej. A zatem była to równia pochyła i to do takiego stopnia, iż Polacy nawet sobie tego nie wyobrażają. W tym okresie wszystkie nasze perspektywy były bardzo czarne w wyniku czego, społeczeństwo węgierskie, reagując na tę sytuację – dało partii Fidesz bardzo silny mandat wyborczy, dzięki czemu mogła ona samodzielnie rozpocząć proces zmian przyjmując na siebie ogromną odpowiedzialność i ogromne zadłużenie oraz trudności socjalne. Pojawiały się oczywiście pytania czy zdołamy wyprowadzić kraj z tej trudnej sytuacji. Rząd Fideszu postanowił postawić tamę pomysłom na zaciskanie pasa i powtarzanie greckiego scenariusza. Postanowiliśmy pójść inną drogą, do czego były potrzebne inne postawy, ponieważ gospodarka liberalna zdecydowanie zawiodła i doprowadziła do jeszcze trudniejszej sytuacji. A z sytuacji, kiedy ten model się nie sprawdził postanowiliśmy iść trzecią drogą, tj. budować na podstawie autonomicznej gospodarki węgierskiej jako bazie naszego bezpieczeństwa i dobrobytu.

Spłaciliśmy kredyt w MFW i stworzyliśmy podstawę dla dalszego wzrostu unikając jednocześnie rekomendacji tej instytucji. Nie chcieliśmy poświęcać losu pracowników sektora publicznego, np. nauczycieli, tak jak zrobiono to w Rumunii. Chcieliśmy stworzyć optymistyczne i dumne ze swojego dziedzictwa społeczeństwo. Znacząco zmniejszyliśmy podatki od dochodów osobistych, odwróciliśmy negatywne tendencje demograficzne państwa. Centroprawicowy Fidesz starał się przeprowadzić te reformy jak najbardziej efektywnie a programy integracji, np. Romów, zostały uznane za standard dla UE. Polityka ta ma za zadanie wyeliminowanie zachowań, które są skierowane przeciwko Romom, czy innym mniejszościom. Jeżeli chodzi o budżet to oczywiście nie chcieliśmy obciążać społeczeństwa zbyt wysokimi podatkami, natomiast te podatki dostosowaliśmy do innych sektorów, jak np. bankowy czy ubezpieczeniowy. W ten sposób rozbiliśmy monopole. Cena, jaką zapłaciliśmy była bardzo wysoka, ponieważ w ten sposób stworzyliśmy sobie bardzo wielu wrogów i naraziliśmy na krytykę, przede wszystkim w lokalnych mediach.

Deficyt budżetowy w tym momencie wynosi 2.5 proc. Oczekujemy w tym roku wzrostu gospodarczego na poziomie 2,6 proc. podczas kiedy zadłużenie brutto spało do poziomu 75 proc. PKB, czyli o 5 proc. w stosunku do roku 2010. Wyprowadziliśmy Węgry z procedury nadmiernego zadłużenia UE a nawiasem mówić 14 państw UE wciąż jest objętych przez UE tą procedurą. Po dokonaniu konwersji kredytów dewizowych negocjowaliśmy z bankami w imieniu rodzin, które nie były w stanie spłacać zadłużenia i powstrzymaliśmy banki przed wysiedlaniem ludzi z ich lokali. Bezrobocie spadło z 11 proc. do 6,7 proc., itd.

Nie wchodząc w dalsze szczegóły muszę powiedzieć, że nasze działania spowodowały bardzo poważną krytykę, zwłaszcza w Europie Zachodniej, dlatego obecny obraz Węgier jest zdecydowanie negatywny, co musimy bardzo otwarcie powiedzieć. Ale Węgrzy wybrali nas ponownie na kolejną parlamentarną kadencję przyznając nam 2/3 miejsc w parlamencie. W ubiegłym roku wygraliśmy wszystkie trzy wybory – do parlamentu europejskiego, krajowe i do władz lokalnych, gdzie nasza przewaga była równie zdecydowana.

Kilka słów o relacji między gospodarką a bezpieczeństwem. Niekiedy stawiane jest pytanie czy Węgry są gotowe poświęcić bezpieczeństwo na rzecz gospodarki. Jest to sztuczne pytanie, gdyż odnosi się do polityki w stosunku do Rosji. Nie chciałbym poruszać tej kwestii tu w Warszawie. Wielu uważa że na ołtarzu polityki poświęcono bezpieczeństwo, ale to nie oznacza, że nie chcielibyśmy zauważyć relacji między bezpieczeństwem a gospodarką. Kraj niestabilny gospodarczo jest dużo bardziej narażony na wpływy zagraniczne. Tak więc rozwiązywanie kryzysu gospodarczego na Węgrzech było samo w sobie także kwestią bezpieczeństwa dla Węgier. Zresztą jest to też kwestia ważna dla całego regionu. My przecież jesteśmy pomostem między Europą Zachodnią a Ukrainą. Jeżeli nasza część Europu jest stabilna to jest też szansa na stabilizację dla Ukrainy. To samo zresztą odnosi się do Bałkanów. To są państwa, które są naszymi sąsiadami i są dla nas niezwykle ważne.

Dlatego też uważamy, że nasza stabilizacja społeczno-gospodarcza leży w interesie całej Centralnej Europy, a tym samym także w interesie Polski. Widzimy, co dzieję się w Grecji – niestabilność w Grecji jest dla nas, i dla Europy Środkowej, bezpośrednim zagrożeniem, ponieważ brak stabilności w Grecji, plus kryzys emigracyjny prowadzi do bardzo widocznych konsekwencji.

Potrzeba chrześcijańskiej Europy

W skrócie mówiąc chcielibyśmy Europy chrześcijańskiej. Myślę, że należy niejako zrehabilitować ten termin – Europa chrześcijańska, i właśnie ta rehabilitacja jest dla nas niezwykle ważna. Pamiętajmy o tym, że jest to kategoria polityczna, chodzi mi o Europę solidarną, o Europę, która przestrzega zwłaszcza zasad wewnętrznej solidarności, gdyż to przede wszystkim każde państwo demokratyczne odpowiedzialne jest przed własnymi obywatelami. Dlatego też UE nie powinna uniemożliwiać poszczególnym krajom własnej drogi do naprawiania swojej gospodarki. Natomiast solidarność nie powinna być ograniczana tylko do przyjmowania emigrantów z innych części świata. Przede wszystkim powinna odnosić się do naszych sąsiadów – myślę tu przede wszystkim o naszych partnerach wschodnich, zwłaszcza o Ukrainie, lecz także o innych krajach w pobliżu. Mówimy tu o Europie pragmatycznej, silnej, która będzie w stanie obronić się przed różnymi wyzwaniami, zarówno z zakresu bezpieczeństwa jak i pod względem ekonomicznym. Mówię tu o Europie, która będzie w stanie funkcjonować długoterminowo, o Europie, w której rozwiązanie jednego problemu nie stwarza innego, jak rozwiązywanie problemu niżu demograficznego i braku rąk do pracy poprzez zachęcanie imigrantów do przybycia i generowanie poprzez to konfliktów etnicznych. Dużo lepsza jest polityka prorodzinna i właśnie to jest dużo bliższe ideałowi Europy chrześcijańskiej. Chodzi o to, aby zwiększyć siłę i znaczenie rodziny i lokalnej wspólnoty.

Jeśli chodzi o politykę imigracyjną muszę wyraźnie podkreślić, że Węgry nigdy nie były przeciwne pomocy imigrantom, czy uchodźcom z Bliskiego Wschodu. Nigdy, co do zasady, nie byliśmy ich wrogami. Natomiast owszem, jesteśmy przeciwni niekontrolowanemu wpuszczeniu tych mas ludzi do Europy, zwłaszcza jesteśmy przeciwnikami sytuacji, w której zmusza się państwa do radykalnej zmiany ich struktury społecznej, do czego nasze społeczeństwa nie są przygotowane. Owszem, jesteśmy przeciwnikami zmuszania państw do nieprzestrzegania praw unijnych, które sami ustanowiliśmy, zwłaszcza w kontekście strefy Schengen. Tzw, acqius communaitaire, czyli dorobek praw unijnych, jest tu wyraźnie naruszany. Stabilność zawsze musi być priorytetem naszej doktryny polityki zagranicznej i wewnętrznej. Stabilizując społeczeństwo węgierskie wytwarzamy stabilność wokół Węgier i tym samym dalej w regionie. Z jednej strony jesteśmy świadkami różnych zagrożeń dla bezpieczeństwa, zamieszania na rynkach, co utrudnia stabilizację w naszym społeczeństwie.

Z tego właśnie względu stabilność musi być główną przesłanką naszej polityki wobec Ukrainy. W tym momencie oczywiście kryzys imigracyjny oczywiście odwraca uwagę społeczności międzynarodowej od Ukrainy, ale my stoimy na stanowisku, że należy ją popierać i pomóc stworzyć niezależną i stabilną Ukrainę, oraz położyć podwaliny pod przyszły rozwój gospodarczy tego kraju. Musimy też zwracać uwagę na sytuacje mniejszości na Ukrainie, mniejszości, które będą się identyfikowały z państwem ukraińskim jeżeli tylko będą włączone do procesów demokratycznych i jeżeli tylko będą traktowane jak partnerzy.

Nasza polityka zagraniczna jest często błędnie interpretowana poza krajem. Wiadomo skąd biorą się te interpretacje. Niektórzy chcieliby pokazać, że my troszczymy się o mniejszości węgierskie w ten sposób, że chcemy osłabić Ukrainę. Jest dokładnie odwrotnie – jeżeli ci ludzie mają wspólne interesy, to partia Węgrów na Ukrainie, która jest sojusznikiem Bloku prezydenta Poroszenki współpracuje z ramienia tej partii właśnie z prezydentem Poroszenką. Czyli partia węgierska na Ukrainie przyczynia się do zwiększenia stabilności tego kraju, a stabilność, to siła. Pamiętajmy zresztą, że na Ukrainie są też i inne narodowości – nie tylko Rosjanie, i nie tylko Polacy, ale jeszcze dwie inne mniejszości, i to większe niż węgierska – a mianowicie rumuńska i bułgarska.

Polityka wobec Syrii też pokazuje nasze podejście do bezpieczeństwa. Brak stabilności na świecie nie jest sprzyjający dla stabilności Europy, czy dla Węgier, poprzez to, że ma negatywny wpływ na naszych partnerów handlowych, politycznych i odwraca uwagę od rozwiązywania problemów naszego regionu.

Uważamy, że Europa Środkowa to nie jest blok, czy byt polityczny, ale wspólne wartości polityczne. Uważamy, że Europa Środkowa powinna być ideologicznym kołem zamachowym, jeśli chodzi o narody tej części Europy, dlatego, że my rozumiemy, czym jest narodowość, tożsamość, i to łączy nasze kraje. Uważamy, że na tym polega siła Europy, to są te wartości, które my tutaj w Europie Środkowej pielęgnujemy, a są one równie ważne dla całego kontynentu, nie tylko dla Europy Środkowej. Mówiąc o suwerenności musimy wrócić do podstaw, nie możemy odejść od naszej suwerenności w Europie – odwrotnie, powinniśmy tak wykorzystywać sumę naszych suwerennych państw, aby Europa była silniejsza. Solidarność to dobre słowo, dlatego że nasze interesy, nasze sytuacje różnią się od siebie, co oznacza, że nie możemy wymagać tego samego od siebie nawzajem. Innymi słowy solidarność nie oznacza, że jesteśmy blokiem identycznym, czy jednolitym, nie oznacza, że musimy robić to samo. Oznacza natomiast, że musimy pracować nad tym, aby wspólnie osiągać nasze cele. Miejmy nadzieję, że tych wspólnych celów będzie jak najwięcej, i że w przyszłości będziemy mogli je spostrzec i osiągnąć.

Na początku powiedziałem o myśli o silnej Europie Środkowej. Myślę, że ostatnie wydarzenia pokazały, że wspólne działania mogą bardzo skutecznie bronić granic Europy. Mówiąc o sytuacji granic Węgier dziękujemy bardzo Polakom, Słowakom i Czechom za wysłanie kontyngentów, które pomagają naszej armii strzec granic. Myślę, że interesującą wartością dzisiejszego dnia jest to, że kraje Grupy Wyszehradzkiej, że Polska i Węgry, stoją przed historyczną szansą, która pozostaje cały czas otwarta. Mamy teraz bardzo silny mandat ze strony elektoratu który dostaliśmy go na dłuższy okres czasu – co najmniej na trzy lata, to zaś oznacza, że ten świeży mandat i duża ilość czasu stwarza sytuację, dzięki której będziemy mogli zbudować silną i współpracującą ze sobą Europę Śodkową, szerszą niż Grupa Wyszehradzka, z korzyścią dla Europy, która jest dzisiaj pogrążona w moralnym i politycznym kryzysie. Wierze, że jest to nasze wspólne dziedzictwo i przypuszczalnie także nasza wspólna misja.

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Węgry.