O zmianach w UE, NATO oraz w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa III RP

Mówi Pan o kolejnych koncepcjach strategicznych Sojuszu – patrz rok 1991, 1999

Oczywiście, tak jak kolejne traktaty wyznaczały rozwój UE, tak tutaj kolejne koncepcje strategiczne wytyczały dalszą drogę Sojuszu. Ale dzisiaj tak na dobrą sprawę kolejne kroki milowe w znaczeniu wewnątrz natowskim w niewielkim stopniu są w stanie dać odpowiedź na pytanie o przyszłość NATO, ponieważ to nie NATO jest tym czynnikiem, które ma poważną zdolność do kreowania zmian w przestrzeni geopolitycznej. Musimy sobie zdać sprawę z tego, iż mówimy o dwóch instytucjach świata zachodniego, których pozycja w świecie jest dzisiaj zupełnie inna niż była jeszcze 20, czy nawet 10 lat temu. NATO się do tego świata adaptuje, ale ta adaptacja jest procesem, który nie sprzyja powstawaniu jakiejś jednej spójnej misji i pomysłu na NATO, bo to jest dzisiaj niemożliwe, lecz polega ona na próbie zarządzania różnorodnością. Jeżeli się spojrzy na sposób w jakim się mówi o zagrożeniach natowskich ( patrz negocjacje związane z przygotowanie nowej koncepcji strategicznej ) to widać, ze państwa tak naprawdę negocjowały definicje zagrożeń i zagrożenia, w sposób który trochę przypominał dyskusję nad budżetem. Tyle tylko, iż tak jak w przypadku budżetu zawsze można dać komuś jakąś kwotę, to tutaj sam fakt dyskutowania o tym, jakie zagrożenia są dla nas ważne, a jaki nie, jaka jest ich hierarchia, itp. sprawia, że dzisiaj teza o niepodzielności bezpieczeństwa jest nieprawdziwa.

Dzisiaj NATO funkcjonuje w świecie, w którym zdecydowana większość jego członków w praktyce faktycznie zachowuje się tak, iż bezpieczeństwo jest jednak podzielne. Solidarność sojusznicza jest dzisiaj w większym stopniu oparta na pewnym pomyśle politycznym związanym z budowaniem wzajemności, niż na przekonaniu, że wyzwania w rodzaju Afganistanu, Rosji, czy bezpieczeństwa energetycznego dotyczą nas w takim samym stopniu. Że akceptujemy je nie tylko werbalnie, ale i politycznie. I to jest faktycznie problem, bowiem zarządzanie taką różnorodnością, w sytuacjach kiedy mówimy o sprawach bezpieczeństwa, jest niezwykle trudne i zawsze tworzy przestrzeń do postaw egoistycznych. Pytanie, które się z tym wiążę dotyczy konsekwencji owej różnorodności nie tyle dla przyszłości samego NATO, które będzie trwało jak każda instytucja, ale dla politycznych podwalin bezpieczeństwa europejskiego.

Inaczej mówiąc czy NATO zachowa swój charakter sojuszu polityczno – militarnego, czy też stanie się systemem zbiorowego bezpieczeństwa?

Myślę, że dzisiaj te dwie koncepcje się zlały w jedno. Ta ostra opozycja, która wyraża się w myśleniu koncepcyjnym, że system bezpieczeństwa zbiorowego polega na tym, że zagrożeniu jest jakby w środku systemu, a bezpieczeństwo zbiorowe przeciwdziała zagrożeniom przychodzącym z zewnątrz, dzisiaj praktycznie nie istnieje. Dzisiejsze NATO jest wszystkim po trochu. Jeśli spojrzymy na sprawy leżące poza art. 5 Traktatu waszyngtońskiego, to NATO jest jednak instytucją bezpieczeństwa zbiorowego i pozycja niektórych państw, które nie są formalnie członkami Sojuszu, gdyż są tylko partnerami ( np. Australia), i ich wpływ na prowadzenie operacji, jest częstokroć o wiele większy niż członków, właśnie ze względu na to, że wkład wojskowy w operacje Sojuszu jest tym, co dzisiaj ustawia hierarchię państw, a nie to, czy są one pełnymi, czy nie członkami NATO. W tym sensie Rosja może odgrywać bardzo ważną rolę nie będąc formalną częścią systemu natowskiego…

czyli NATO globalne…

…w im większym stopniu NATO będzie angażować się w różnego rodzaju przedsięwzięcia poza swoim terytorium traktatowym, tym większą będzie rola polityczna państw spoza Sojuszu, państw w regionach, w których operujemy, czy państw, które oddają do dyspozycji Sojuszowi swoje siły. To pokazał 11 września, a przede wszystkim Afganistan.

Jak się ma, lub może mieć, te nowe NATO, do istniejącej ciągle na papierze europejskiej polityki bezpieczeństwa

Mam wrażenie, że tak jak cały projekt unijny, tak samo projekt europejskiej polityki bezpieczeństwa zawisł w próżni mimo szeregu zakończonych operacji i związanych z tym doświadczeń. Pytanie brzmi – co dalej? Tutaj rozbijamy się o to, o to, o co zawsze się rozbijaliśmy, tzn. brak postępu w dziedzinie stricte militarnej. Jest polityczna zgoda co do tego, że powinniśmy ten projekt rozwijać, świat wokół nas jest bowiem na tyle niebezpieczny, że moglibyśmy się angażować mając na to zgodę polityczną, natomiast okazuje się, że nie bardzo czym jest się zaangażować. A kryzys gospodarczy powoduje, że projekt ten straci impet. Nie ma bowiem europejskiej armii, każdy kraj ma swoje siły zbrojne…

… są „Grupy bojowe”

….tak, ale „Grupy bojowe” to jest pewna formuła prowadzenia operacji. To nie są siły na stale wydzielone, one pełnią jedynie dyżury, są przyporządkowane UE, ale to są te same jednostki, które w innym czasie są podporządkowane NATO. Biorąc pod uwagę, że większość sił zbrojnych państw europejskich, jak Francja czy Wielka Brytania, Dania czy Polska jest przeciążona działalnością operacyjną, ponieważ od 20 lat Europa jest zaangażowana non-stop w jakieś działania: Bałkany, Afryka, Afganistan – to potrzebny jest jakiś oddech na uporządkowanie spraw związanych siłami zbrojnymi w Europie. Do tego kryzys gospodarczy wymusza działania, które od strony politycznej mogą jawić się jako śmiałe koncepcje polityczne, np. ostanie porozumienie francusko- brytyjskie, ale one wynikają z potrzeby finansowej, a nie ze świadomości rzeczywistego postępu politycznego w tej dziedzinie. Możemy stworzyć zatem paradoks polegający na tym, że będziemy mieć zręby armii europejskiej, czyli jednostki wielonarodowe, ale których racją bytu jest potrzeba oszczędności, a nie budowa europejskiego wymiaru obrony. W konsekwencji europejskie siły zbrojne mogą być w jakimś stopniu zintegrowane, wielonarodowe, ale będą zbyt małe na potrzeby wynikające z działalności operacyjnej. Wydaje się zatem, że polityka bezpieczeństwa UE wchodzi w okres poważnych turbulencji.

Tu natomiast pojawia się kwestia NATO, i tego, co jest ciekawe i intryguje w kontekście szczytu lizbońskiego, tj. kwestia współpracy NATO i UE, która zresztą odbywa się na poziomie operacyjnym. Jest jednak blokada polityczna a zatem i większy problem polegający na tym, że NATO i UE politycznie „ oddają pole” różnym innym aktorom właśnie dlatego, że de facto prowadzą oddzielne polityki, i to nie tylko w tym kontekście zewnętrznym, ale w bezsensownej rywalizacji wewnątrz świata zachodniego, co politycznie rzecz biorąc jest bez sensu. Dlatego też to, co dzisiaj jest ważniejsze z punktu widzenia europejskiej polityki bezpieczeństwa i obronnej, i co jest jej przyszłością, to dyskusja na temat współpracy między NATO a UE, czy o możliwości podjęcia działań, które spowodowałyby nawet swego rodzaju integrację tych dwóch perspektyw na poziomie instytucjonalnym, po to właśnie aby odbudować siłę Europy jako potęgi regionalnej, wspartej na filarze natowskim i unijnym, a nie podkopywać się wzajemnie.

Artykuł dodano w następujących kategoriach: polska scena polityczna.