Umiejętnie wykorzystywać istniejące instrumenty

Rozmowa z dr Janem Parysem

Szefem Gabinetu Politycznego Ministra Spraw Zagranicznych RP

Reforma Unii Europejskiej 

Niedawna wizyta kanclerz Niemiec Merkel miała kilka odniesień – rozmowy z prezydentem, z panią premier, z prezesem PiS, z parlamentarną opozycją. Gdybyśmy chcieli sumarycznie ująć najważniejsze jej znaczenie i ew. ustalenia, to jak moglibyśmy je przedstawić?

To były rzeczowe rozmowy, których najważniejsza część dotyczyła przyszłości Unii Europejskiej. I Polsce, i Niemcom zależy na tym by UE przetrwała. Nikt w polskim rządzie nie wyobraża sobie Polski poza UE. W tej chwili nie dyskutuje się szczegółowo o tym jak Unię zmienić, rozmawia się raczej o tym, czy otwierać Traktat UE, czy nie, i czy da się reformować Unię bez otwierania tej całej skomplikowanej procedury. Po stronie polskiej dominuje opinia, że po odejściu Wielkiej Brytanii ze wspólnoty sytuacja wymaga otwarcia Traktatu, a skoro ma on być otwarty z powodu Brexitu, to warto to wykorzystać, by Unię naprawić. Z faktem kryzysu Unii wszyscy się zgadzamy, rozbieżności dotyczą tego, kiedy i w jakim zakresie traktat korygować. 

Strona polska wielokrotnie podnosiła, zwłaszcza po Brexicie, konieczność dokonania zmian traktatowych UE, które nie tylko powstrzymają spadek politycznej roli i znaczenia UE na arenie międzynarodowej, ale i nadadzą jej prorozwojowy impuls. Istotą tych zmian jest, po pierwsze, utrzymanie jedności UE i, po drugie, zastąpienie koncepcji unii imperialnej z wyraźnym podziałem na centrum i peryferia, na unię państw narodowych równoważących swoje wpływy na forach różnych unijnych instytucji. Ta idea nie znajduje jak na razie ani zrozumienia, ani poparcia wśród głównych unijnych graczy zdecydowanie broniących istniejącego status quo i płynących stąd dla nich korzyści. Jaki przewiduje Pan dalszy rozwój tej sytuacji.

Utrzymanie status quo nie jest najlepszym rozwiązaniem, ponieważ politycy, którzy kierują Unią nie budzą najwyższego szacunku, delikatnie mówiąc, wśród społeczeństw Europy, i nie wzmacniają tej instytucji. Także istniejące rozwiązania instytucjonalne raczej pokazały swoją dysfunkcjonalność. W tej sytuacji utrzymywanie status quo będzie się przyczyniać do tego, że Unia zmierzała do swej coraz większej słabości…

to my tak uważamy…

….nie tylko my, wielu ekspertów też tak uważa, Natomiast rozumiem, że są politycy, którzy mając w pamięci kłopoty z Traktatem Lizbońskim lękają się uruchomiania procesu głębszych zmian gdyż to oznacza konieczność ratyfikacji traktatu. Jak wiadomo ustawodawstwo w niektórych krajach wymaga przeprowadzenia procesu ratyfikacji poprawek do traktatu nie poprzez parlament, ale w drodze referendum. Tam, gdzie ratyfikacja może być dokonana w parlamencie tam sprawa wydaje się być dosyć prosta, natomiast tam, gdzie wymagane jest referendum, mamy do czynienia sytuacją, która polega na tym iż dany kraj własną decyzją sam sobie komplikuje życie. Ale to już nie jest sprawa Unii, jest to kwestia ustawodawstwa danego kraju, z czego zresztą można się wycofać.   

Europosłowie komisji gospodarczej i monetarnej oraz kontroli budżetowej Parlamentu Europejskiego przegłosowali niedawno raport, który postuluje utworzenie osobnego budżetu dla strefy euro. W raporcie zwrócono uwagę, że zbliżanie się pod względem fiskalnym i socjalnym państw eurolandu powinno zachęcać do przeprowadzania reform strukturalnych, modernizacji gospodarki i poprawy konkurencyjności każdego z państw członkowskich.

„Europosłowie proponują, by Europejski Mechanizm Stabilności został przekształcony w Europejski Fundusz Walutowy, którego zadaniem byłoby pożyczanie środków państwom będącym w tarapatach”

Osobny budżet strefy euro ma być lekarstwem na tzw. asymetryczne wstrząsy, które dotykają 19 krajów eurolandu. Chodzi o takie wydarzenia, które bezpośrednio oddziałują nie na wszystkie, ale tylko na jedno lub kilka państw członkowskich. Przykładem może być kryzys grecki, który – mimo że bezpośrednio dotyczył jednego kraju – miał negatywny wpływ na cały obszar.” Czy zatem powstanie odrębnego budżetu strefy euro, co postulują liberałowie i socjaldemokraci, jest do przyjęcia przez Polskę? 

Ta debata w PE jest otwarciem dyskusji, w ramach, której różne ugrupowania i frakcje przedstawiły swoje propozycje w tej sprawie. Jest czas zgłaszania różnych koncepcji i nie ma się co z tego powodu denerwować. Trzeba się cieszyć. O ile pamiętam wkrótce Komisja Europejska ma przedstawić swój raport w tej sprawie. Takie pomysły będą zgłaszały różne partie czy grupy państw. To jest moim zdaniem czas debaty publicznej, co jest faktem pozytywnym i świadczy o tym, że UE ma swoich emisariuszy, że budzi emocje, zainteresowanie, że ludzie z niej nie rezygnują, a obojętność byłaby tutaj najgorszą postawą. Wydaje mi się, że do czasu wyborów w Niemczech, których wynik poznamy jesienią, ta dyskusja będzie publiczna, otwarta, i nie ma powodu, by denerwować się jej przebiegiem. Natomiast, kiedy w Niemczech będzie rząd, z nowym mandatem, to wówczas będzie jakiś krótki okres na ucieranie się koncepcji, i na to, by wyjść z jakąś konkretną propozycją. Dlatego nie ma powodu by protestować, z tego powodu, że dziś jakaś grupa parlamentarna coś przedstawia na forum parlamentu. Myślę, że Polska, wspólnie z Grupą Wyszehradzką, również będzie zgłaszała jakąś koncepcje i propozycje zmian traktatowych, kiedy nadejdzie czas negocjacji.

Niemcy, Francja, Włochy i Hiszpania uzgodniły, z inicjatyw Francji, w Wersalu, koncepcję przekształcenia UE z Unii jednorodnej w Unię dwóch prędkości, tj. jej podziału na tych, którzy chcą dogłębnej integracji w pewnych dziedzinach, i tych, którzy opowiadają się za  równomiernym i solidarnym rozwojem całej wspólnoty. Wiele wskazuje na to iż model  funkcjonowania podzielonej Unii będzie forsowany przez jego zwolenników w najbliższych miesiącach. Jakie są szanse by Unia nie została podzielona takimi czy innymi nowymi murami?

Pomysł unii dwóch prędkości to obecnie tylko sugestia, naszym zdaniem groźna, bo jest umocowaniem prawnym podziału unii, która dotychczas chciała być wspólnotą. Zadekretowanie dwóch prędkości to zaprzeczenie jedności, stąd nie sądzę by wszystkie kraje członkowskie ten pomysł łatwo akceptowały. Dotychczas kraje były zobowiązane szukać kompromisu by utrzymać wspólnotę. Przy koncepcji dwóch prędkości kompromis nie będzie potrzebny, opinie mniejszości będzie się automatycznie ignorować . 

Jak wiadomo francuskie Zgromadzenie Narodowe odrzuciło w 1954 projekt powołania EWO. Od tamtego czasu co jakiś czas pojawiają się różne pomysły stworzenia sił zbrojnych Europy, ale w rzeczywistości to NATO, a nie UE stoi na straży bezpieczeństwa Unii. Dla Polski bezpieczeństwo jest, z oczywistych względów, sprawą absolutnie priorytetową. Czy, a jeśli tak, to w jakim zakresie, Polska powinna się włączyć w unijne inicjatywy czy projekty obronne?  

Dla Polski jest sprawą oczywistą, że zapewnienie bezpieczeństwa Europy jest możliwe tylko we współpracy ze Stanami Zjednoczonymi. Ta europejska wspólnota obronna nie może być budowana przeciwko USA, ale jako wzmocnienie filaru europejskiego

NATO. Natomiast na pytanie jak to robić odpowiedź jest dość prosta – trzeba mieć większe budżety obronne, więcej żołnierzy i więcej nowoczesnego sprzętu. A z budżetami, i z żołnierzami, i ze sprzętem na terenie Unii są kłopoty, gdyż większość państw Unii za mało wydaje na armię a wobec tego są one niedofinansowane – nadal w wielu państwach to jest poniżej 2 proc.

A zatem pierwsza sprawa to odpowiednie środki finansowe. Po drugie – od czego zaczynać budowę wspólnej polityki obronnej? Wspólna polityka obronna naszym zdaniem nie może polegać na tym, że Polska, i wiele innych państw, mają zlikwidować swoje przemysły zbrojeniowe a zaopatrywać się wyłącznie w fabrykach niemieckich i francuskich. Takiego modelu wspólnej polityki obronnej nie możemy zaakceptować. Naszym zdaniem ta wspólna polityka musi się zacząć od wspólnej definicji zagrożeń, gdyż dopiero wówczas, kiedy zidentyfikujemy zagrożenia można się zastanawiać, jaki jest plan obrony, i jakie w związku z tym są potrzebne rodzaje wojsk i uzbrojenie. Natomiast zaczynanie od tego, że wszystkie mniejsze kraje zamkną swoje przemysły zbrojeniowy i staną się klientami zakładów francuskich i niemieckich jest nie do zaakceptowania.

Polskę i Wielka Brytanię wiele łączyło na forum Unii Europejskiej. Obecnie, po Brexicie, tracimy tego cennego sojusznika. Jak wielka będzie teraz rola i znaczenie tych bilateralnych stosunków?

Nie wydaje mi się byśmy tracili Wielką Brytanię. Wielka Brytania jest i będzie w Europie, jest i będzie w NATO, jest i będzie potęgą atomową i gospodarczą…

…..ale już nie uczestniczy i nie będzie głosować w gremiach decyzyjnych o przyszłości UE…

….nie będzie obecna w Brukseli, ale Bruksela to nie jest wszystko. Czasem jest tak, że nieobecny kraj też się liczy z racji potencjału, jaki reprezentuje. Nas z Wielką Brytanią łączy nie tylko sentyment historyczny, ale przede wszystkim to, że Wielka Brytania podziela nasz punkt widzenia w trzech ważnych sprawach, które dla Polski stanowią interesy egzystencjalne – to jest kwestia wzmocnienia wschodniej flanki NATO, to jest sprawa polityki migracyjnej i problem Nord Streamu.  A są przecież duże kraje zachodnie, z którymi mamy w tych sprawach wyraźne kolizje interesów. W tej sytuacji wybór Wielkiej Brytanii jako sojusznika w Europie był oczywisty. Sojuszników wybiera się ze względów egzystencjalnych a Wielka Brytania była i jest tym krajem, który wychodził tutaj jak najdalej w naszym kierunku; zresztą to jej wojska będą tworzyły w naszym kraju grupę batalionową NATO.

Wyjście Wielkiej Brytanii z UE nie oznacza rozbicia Europy i z punktu bezpieczeństwa Polski Wielka Brytania nadal będzie bardzo ważnym krajem.

Trump a sprawa polska 

Przedwyborcze deklaracje kandydata Partii Republikańskiej Donalda Trumpa postawiły wiele znaków zapytania, jeśli chodzi o przyszłą politykę amerykańską w Europie. Nadchodzące miesiące przyniosą pierwsze znaczące rozstrzygnięcia, a nie tylko deklaracje,, które pozwolą zorientować się w nowej polityce Waszyngtonu. Jakie one mogą być i jakie będą miały znaczenie dla Polski?

Mam nadzieje, że te deklaracje, jakie padały w okresie wyborczym, miały charakter przejściowy. Naszym zdaniem zarówno sekretarz stanu Tillerson jak i sekretarz obrony Mattis są doświadczonymi ludźmi. Głosy, które dotychczas do nas doszły z USA, jak również rozmowa ministra Waszczykowskiego z Henrym Kissingerem upewniały nas, że Polska pozostanie  kluczowym krajem dla obrony flanki wschodniej NATO, i że żadnych deali z Rosją kosztem Polski nikt nie będzie zawierał. Skutkiem odejścia gen. Flyna będzie to, iż każdy ruch administracji Trumpa w kierunku Rosji będzie na terenie Kongresu USA bardzo starannie obserwowany i porozumiewanie się z Rosją, zarówno werbalne jak i negocjacyjne, będzie dużo trudniejsze.

Ale stosunki z Rosją to nie tylko kwestia relacji dwustronnych, ale także odniesienie do szerszego międzynarodowe kontekstu, w tym przede wszystkim do polityki wobec Chin. A tu, ciągle nawiązując do deklaracji Trumpa z okresu kampanii wyborczej, Rosja jawi się jako ważny partner w rozgrywce z Chinami.

Nie wiem jak to będzie, ale wiem, że rezultaty osiągane w handlu zagranicznym odgrywają dużą rolę w obecnej polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Jak wiadomo mają one poważne deficyty w handlu z Niemcami, Meksykiem, Japonią, Chinami i z Wielką Brytanią. To pokazuje pola napięć i konfliktów oraz fakt, iż Stany Zjednoczone muszą zmienić reguły gry w handlu międzynarodowym, gdyż nie mogą dalej tolerować faktu, iż mają 500 mld dolarów deficytu rocznie . Premier Japonii był ostatnio w Waszyngtonie i starał się wyjść naprzeciw oczekiwaniom Ameryki by znaleźć sposoby na wyrównanie tego negatywnego salda. Z kolei jak sekretarz obrony USA Mattis był w Tokio to wyraził przekonanie, że Japonia będzie znacząco partycypować w kosztach utrzymania pobytu wojsk amerykańskich w tym kraju, co jest zrozumiałe zważywszy, iż Japonia przez całe dziesięciolecia wydawała poniżej jednego procenta swego PKB na zbrojenia. Niewątpliwie korzysta z wojskowego parasola amerykańskiego i dzięki temu może inwestować w nowoczesne technologie i budować swoją przewagę eksportową.  Nie dziwię się, że nowa administracja amerykańska ma dosyć pasażerów na gapę w dziedzinie bezpieczeństwa i domaga się od nich pewnej kontrybucji, zwłaszcza od tych, którzy są bogaci. Dotyczy to także RFN.

Grupa Wyszehradzka  i  Trójmorze 

Powstała w 1991 Grupa Wyszehradzka przeszła już wiele faz – od zgodnej współpracy w procesie wychodzenia z komunizmu, przez zwątpienie w jej dalszy sens, aż po głosy o głosy o konieczność jej likwidacji. Nie znalazły też wsparcia pomysły o potrzebie jej rozszerzenia o nowych uczestników. Tak czy inaczej Grupa Wyszehradzka, przy całym jej wewnętrznym zróżnicowaniu, jest już trwałym elementem sceny europejskiej, ale problem sprowadza się do możliwości realnego jej wpływu na politykę UE.

Sądzę, że Grupa Wyszhradzka jest silniejsza niż była, także dzięki aktywności naszej polityki w minionym roku, jest znacząca i doceniana zarówno przez polityków, jak i przez media. To nie jest grupa skierowana przeciw komuś czy czemuś, to jest struktura istniejąca wewnątrz UE, która ma lobować za tym, aby sprawy tej części Europy nie były pomijane i lekceważone. Właśnie będąc razem znaczymy więcej i jesteśmy ważniejszym partnerem, a korzyści z tego odnoszą wszyscy. A z drugiej strony elastyczność tej struktury powoduje, że każdy jej członek, jeśli ma istotną sprawę a zarazem nie ma powszechnej akceptacji dla niej w gronie czterech, może ją realizować samemu…

…jest jednakże kilka zasadniczych rozbieżności…

…te rozbieżności w pojedynczych spawach nie przeczą temu, by generalnie koordynować wspólną politykę. W najlepszym małżeństwie są przecież różnice, to dlaczego w Grupie Wyszehradzkiej nie ma być różnic.

Idea „ABC”, czy „Trzech mórz” jest oczywistym odniesieniem do koncepcji Międzymorza z okresu II Rzeczpospolitej. Próba restytucji wielonarodowej I Rzeczpospolitej wówczas się nie powiodła, bo nie mogła się powieść w epoce odradzających się państw narodowych tego regionu Europy po pierwszej wojnie światowej. Jakie widziałby Pan szanse sukcesu tej inicjatywy dzisiaj, kiedy jesteśmy świadkami kryzysu instytucji paneuropejskich a zatem i afirmacji ambicji poszczególnych państw, nie tylko tego regionu, ambicji realizowanych  kosztem wspólnych interesów. 

Inicjując tzw. Trójmorze prezydent RP Andrzej Duda nie tylko nawiązywał do tradycji, ale jak się okazuje odpowiedział na oczekiwania państw tego regionu Europy. Jest przecież grupa państw lezących między Niemcami a Rosją, która jest często lekceważona czy pomijana a  te państwa wzięte razem więcej znaczą. Najlepszym dowodem na to jest to, iż kilka lat temu Chiny zorganizowały rokowania z tą częścią Europy w formacie 16 + 1. Jest on dla Polski bardzo wygodny – tu jesteśmy największym krajem, i tu nie ma ani Rosji, ani Niemiec…

….ale lądowy Nowy Szlak Jedwabny biegnie na dużym odcinku przez terytorium Rosji..

….tak, ten tranzyt jest problemem chińskim, ale jak na razie strona rosyjska niczego w zakresie tranzytu Chińczykom nie odmawia. Ta grupa państw ma zatem swoje interesy, po pierwsze aby budować infrastrukturę, po drugie – by walczyć o uwzględnienie przez UE naszego punktu widzenia, choćby w zakresie rozszerzania Unii. Nie jest to format, który jest kłopotem, nie jest też wyłącznie formą wizerunkową, lecz może przynosić realne korzyści jego uczestnikom. Wprawdzie przez 25 lat istnienia Wyszehradu nie osiągnęliśmy wszystkiego, co chcieliśmy osiągnąć tym niemniej sieć powiązań między krajami wyszehradzkimi jest dzisiaj silniejsza niż była i mamy wspólne przekonanie, że razem jest nam łatwiej. A zatem Trójmorze jest szansą, którą powinniśmy wykorzystać.

Ale krytycy tej koncepcji mówią, że tutaj mamy do czynienia nie tyle z szansą, co iluzją, gdyż nie da się niczego zbudować obok, czy w kontrze czy to do UE…

….ale przecież nikt nie mówi kontrze…

….tak utrzymują krytycy….

….to krytycy, ale oni niewiele rozumieją. Wszyscy godzą się z tym, że Francja i Niemcy przed ważnymi decyzjami unijnymi mają konsultacje i nikt z tego powodu się nie oburza, i nikt nie mówi, że to jest skandal, że to jest spisek, prywata itd. Polska wprowadziła obyczaj, iż również konsultuje się w ważnych sprawach z krajami wyszehradzkimi, a robi to nie po by być przeciwko komuś, ale po to by razem występować. Być może te konsultacje uda rozszerzyć to na inne kraje. Przecież to naturalne, że kraje, które są bliżej siebie są prowadzą wspólne inwestycje infrastrukturalne, energetyczne czy komunikacyjne. Nie widzę w takiej współpracy nic złego. W tej części Europy brakuje połączeń północ-południe i teraz mamy szanse by je zbudować. Ta grupa nie potrzebuje lidera, ona potrzebuje rzecznika, inicjatora, organizatora. Polska, jako największy kraj w regionie ma pewne dane by taka rolę spełniać,

Wschód – wyjście z impasu? 

Stosunki z Rosja znajdują się chyba w najgłębszym impasie od czasu II wojny światowej. Czy, a jeśli tak, to jakie jest wyjście z tego impasu określonego polityką Putina ,tj. postawą, którą skrótowo można streścić słowach  – „Polacy, mamy wasza własność, mamy wrak waszego  rządowego samolotu, ale wam go nie zwrócimy – i  co nam  zrobicie”?

Wydaje mi się, że jest uproszczeniem sprowadzanie relacji polsko – rosyjskich do kwestii wraku samolotu. Wrak jest ważną sprawą, ale jedną z, wielu, które dotyczą Polski i Rosji. Uważam, że jest rzeczą nienormalną by sąsiednie kraje, które mają wiele bilateralnych spraw, nie rozmawiały ze sobą na wysokim szczeblu. Tutaj jest pewien błąd ze strony rosyjskiej ponieważ mamy do omówienia co najmniej kilkadziesiąt szczegółowych spraw, i to w różnych dziedzinach. Kilkakrotnie już podkreślałem publicznie, za zgodą  ministra Waszczykowskiego, że Polska jest otwarta na dialog z Rosją bez stawiania warunków wstępnych…

….ale przecież minister Ziółkowski był w Moskwie, i to niebawem po inauguracji tego rządu, i z tego co wiem nie przyniosło to przełomu…

….nie przyniosło to przełomu, ale parę spraw udało się wówczas uzgodnić, które strona polska stara się prowadzić. Mam nadzieję, że wkrótce ten dialog z Rosją zostanie wznowiony. Oczywiście jeżeli na drodze polityczno- dyplomatycznej nie udaje się niczego osiągnąć to zawsze pozostaje droga prawna, ale dla sąsiadów to niekorzystne rozwiązanie, jak mówił minister Waszczykowski, klucze do porozumienia między naszymi państwami leżą w Moskwie. Jeżeli ktoś liczył w Moskwie na to, że rząd PiS pod wpływem presji ludzi Sorosa szybko upadnie, to się przeliczył. Co więcej Polska po szczycie warszawskim NATO jest silniejsza niż była. Czas gra na naszą korzyść. Im później dojdzie do rozmów polsko -rosyjskich na wysokim szczeblu tym nasza pozycja będzie silniejsza.

Polska konsekwentnie popierała i popiera niepodległą Ukrainę bez względu na to jaką barwę polityczna reprezentowały nasze kolejne rządy po roku 1989 r.  Stosunki te  obciążone są jednak ukraińską gloryfikacja Bandery wraz z  jego nacjonalistyczną polityką i ludobójstwem ludności polskiej na Wołyniu. Prowadzi to do kolejnych napięć w tych stosunkach, czego przykładem kolejne ataki na polskie pomniki czy nasze miejsca pamięci na Zachodniej Ukrainie. Czy te oficjalnie poprawne stosunki z Kijowem przetrwają  próbę czasu? 

Jeżeli między krajami jest tylko jeden punkt natury historycznej, punkt sporny, to jest to bardzo mało…

….jeden, ale jak ważny dla Polski…

….to jest jednak bardzo mało, dziś między Polską a Ukrainą nie ma sprzecznych interesów. Moim zdaniem jest dużą nieumiejętnością strony ukraińskiej, że tej kwestii historycznej nie chciała, lub nie potrafiła rozwiązać przez minione 25 lat. Nasze kolejne rządy cierpliwie czekały, aby Ukraińcy dojrzeli do rozwiązanie tego problemu. Mijały lata i niestety nie spotykaliśmy się z żadnym otwarciem z ich strony, dlatego też nie pozostawało nic innego niż tę kwestie postawić stanowczo i publicznie, co zostało uczynione. Ten spór nie przekreśla faktu, że Ukraina miała i ma polskie wsparcie w jej dążeniach do utrzymania niepodległości. Nie dalej jak parę tygodni temu podczas spotkania ministrów spraw zagranicznych UE w Brukseli minister  Waszczykowski długo na temat Ukrainy się wypowiadał i ją wspierał. My nigdy nie warunkowaliśmy poparcia Ukrainy od rozwiązania kwestii historycznych  ale oczekujemy, że zwycięży tam polityka rozsądku i po prostu dążenie do prawdy.

Białoruś to kolejny, trwały problem naszej polityki wschodniej. Prezydent Łukaszenka zmienia  swoje fronty polityczne w zależności od polityki wewnętrznej oraz jej wyzwań i potrzeb. Stąd raz Warszawa, czy szerzej rzecz ujmując Zachód, potrzebni są jako hojni bankierzy, a kiedy indziej Łukaszenka oddaje terytorium Białorusi armii rosyjskiej jako poligon do symulacji ataku nuklearnego na Warszawę. Jaka byłaby tutaj skuteczna polityka Polski wobec Mińska.  

Trzeba pamiętać o położeniu Białorusi, nie leży przeciąż ona tam gdzie Portugalia czy Szwajcaria, w związku z tym pole manewru władz białoruskich jest ograniczone.  Prowadzenie polityki zagranicznej przez Białoruś nie jest proste i trzeba o tych uwarunkowaniach pamiętać. Dla Polski najważniejsze jest by Białoruś pozostała niepodległym krajem i wolnym od obcych wojsk. Druga kwestia to prawa polskiej mniejszości. Natomiast obecny rząd nigdy nie uważał, że jego misją jest obalenie obecnych władz białoruskich; przeciwnie – uważamy, że żaden rząd nie ma prawa ingerować w sprawy innego kraju i dlatego nie będziemy ingerować w procesy wewnętrzne polityczne na Białorusi. Jeśli zaś chodzi o Polaków na Białorusi to zawsze im tłumaczymy, że mają, jako Polacy, prowadzić działalność społeczną, kulturalną, a nie polityczną. Nie mogą przekształcać swoich organizacji w takie, które podejmują działania polityczne. Umowa edukacyjna, która została podpisana w 2016 roku z Białorusią daje bardzo szerokie możliwości działania społeczno kulturalnego każdej wspólnocie polonijnej i to jest duże osiągniecie, gdyż wcześniej tego nie było. Zobaczymy jak jej postanowienia będą wcielane w życie. To również zależy od tego czy polska społeczność na Białorusi potrafi się sama ograniczyć do tych spraw społeczno-kulturalnych.

Zgoda, ale sprawy polonijne to jednak łatwiejsza część problemu. Ogromnym wyzwaniem są natomiast planowane, wielkie wrześniowe manewry wojsk rosyjskich na terenie Białorusi  zagrażające całemu regionowi. Litwa już formalnie poprosiła NATO o wsparcie jest bezpieczeństwa wobec tych manewrów. Czy ta sprawa nie powinna być traktowana jako ogromne zagrożenie również dla nas?

Sprawa tych manewrów jest w centrum uwagi MSZ co najmniej od pół roku. Podejmujemy w tej sprawie różne rozmowy z różnymi krajami. Lecz to kwestia przede wszystkim władz w Mińsku by oceniły jakim ryzykiem dla suwerenności ich państwa są manewry rosyjskie tej skali .

Najważniejsze osiągnięcia 2016 roku

Podczas debaty poświeconej wyzwaniom, przed jakimi stoi polska polityka zagraniczna zorganizowanej przez PISM w Warszawie poruszył Pan liczne kwestie. Ja natomiast chciałbym zapytać o to, co uznałby Pan tutaj za największe osiągnięcia minionego roku?

 

Po pierwsze wymieniłbym tutaj fakt rozmieszczenia na terenie Polski wojsk państw zachodnich i wzmocnienie tym samym naszego bezpieczeństwa. Po drugie – otwarcie gospodarcze na Chiny, to jest na jedną z największych gospodarek świata,  to wizyta ministra Waszczykowskiego doprowadziła do przyjazdu do  naszego  kraju prezydenta Chin, a to nie zdarza się często. I wreszcie Deklaracja Warszawska ze szczytu NATO w lipcu ubiegłego roku, która mówi o współpracy UE z NATO. Po raz pierwszy odchodzi się od politycznej schizofrenii kiedy w tym samym  mieście, w Brukseli, są dwie duże organizacje, ale działają niezależnie, i ze sobą nie rozmawiają. Obecnie, po wyborach w USA, kiedy jest pewien znak zapytania jeśli chodzi o współpracę europejsko-amerykańską  dysponujemy  regułami , które pomogą tę współpracę  organizować.   Deklaracja Warszawska jest tym dokumentem, który daje ku temu pełne podstawy. Trzeba tylko umiejętnie wykorzystywać istniejące instrumenty.

 

Dziękuje za rozmowę

Rozmawiał  dr Ryszard Bobrowski

 

 

 

=============================================================

 

 

 

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Analizy, polityka zagraniczna.