Prezentacja raportu: Turcja w procesie przemian – wnioski dla strategii UE

Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, Warszawa, 29 09 2017 r.

W dyskusji udział wzięli: Karol Wasilewski Analityk ds. Turcji, Polski Instytut Spraw Międzynarodowych (autor raportu), Agnieszka Cianciara Instytut Studiów Politycznych, Polska Akademia Nauk, Mateusz Chudziak  Zespół Turcji, Kaukazu i Azji Centralnej, Ośrodek Studiów Wschodnich

 

Poniżej zamieszczamy nieautoryzowaną wypowiedź autora raportu

 

Karol Wasilewski

Analityk ds. Turcji, Polski Instytut Spraw Międzynarodowych

 

Turcja znajduje się w bardzo głębokim procesie przemian, które będą miały wpływ na kształt Turcji w dłuższej perspektywie i o tym wpływie traktuje zawartość Raportu. Natomiast ten proces rodzi problemy nie tylko dla tureckich decydentów, którzy muszą jakoś sterować tym statkiem, ale również problemy dla UE, która musi znaleźć nową formułę współpracy z Turcją,  i już zaczęła szukać takiej formuły.

 

Celem Raportu jest zatem omówienie najważniejszych przemian, które będą miały wpływ na  przyszły kształt państwa, i wskazanie rekomendacji dla Polki i UE odnośnie  tego przyszłego kształtu relacji turecko – europejskich. Przy czym wnioski dla Polski są wpisane we wnioski dla UE.

 

Ostatnie wydarzenia, takie jak zamach stanu, kolejne zamachy terrorystyczne, rozbrat Partii Rozwoju i Sprawiedliwości z Ruchem Gulena, wpisują się tak naprawdę w dłuższe i bardziej skomplikowane procesy, które w Turcji zachodzą już od dłuższego czasu. Te procesy doprowadziły Turcję do stanu bieżącego i one wywrą największy wpływ na dalszy los Republiki Turcji. Nie da się mówić o przyszłym kształcie tureckiego państwa nie wspominając o reformie konstytucyjnej, nie wspominając o wprowadzeniu systemu prezydenckiego, a zwłaszcza systemu prezydenckiego w takiej formie, gdyż turecki system prezydencki z uwagi na pozostałe uwarunkowania, o których jest również mowa w Raporcie, jest specyficznym systemem.

 

Jeśli chodzi i politykę zagraniczną problem był właściwie jeszcze większy. Jeżeli Turcja ta, która się teraz kształtuje, ma cos wspólnego z Turcją uprzednią, to jest, by posłużyć się pewną metaforą, bieg. W zasadzie od początku swoich dziejów Turcy są w biegu. Początkowo ten bieg to  migracja – z Azji do Anatolii, potem – rozwijanie Imperium Osmańskiego, a  jeszcze – później –  dostosowanie się do tego, jaki jest świat. I to, co widzimy w sposób zdecydowany w tureckiej polityce zagranicznej od końca lat 80-tych XX w. do teraz, to jest właśnie sposób dostosowywania się do zmieniającego się świata. I ten proces tak naprawdę zdominował turecką politykę zagraniczną ostatnich 20 lat. I właśnie o tym traktuje ta część Raportu.

 

Mówi ona o tym jak Turcja próbowała dostosować się do tego świata, jak ten świat odbierała, tutaj konkretnie oczami Ahmeda Davutoglu, który do niedawna najbardziej kształtował turecką politykę zagraniczną, mówi o tym, jakie miała pomysły na wybrnięcie z tej swojej niełatwej sytuacji, i jak będzie się dalej toczyła ta polityka, i w którym kierunku będzie to zmierzało. Czy rzeczywiście jest tak, jak wielu z nas sądzi, że Turcja zerwie z Zachodem i odwróci się w kierunku Wschodu, w kierunku Rosji, Chin, itd., czy też być może jest to proces dużo bardziej skomplikowany, na który my możemy jednak wpłynąć w jakiś sposób? I o tym traktuje ostatnia część Raportu – jak powinniśmy my, UE, wpływać na Turcję, my,  tj. także Polska, która będzie współkształtowała te nowe relacje z Turcją.

 

Rozważając ten problem trzeba było oczywiście odnieść się naturalnie do samej debaty na temat Turcji. Wiemy, że ten stan debaty ostatnimi czasy jest różny, ale przede wszystkim stwierdziłbym, że problematyczne jest to, że nie uwzględnia ona głębokich relacji, jakie są między Turcja a UE. Turcja oczywiście zrobiła wiele abyśmy zapomnieli jak bardzo jest nieprzydatna dla UE; wiele zrobiła, gdyż w ostatnim czasie zrobiła wiele by nas przekonać, że do tej UE pasuje coraz mniej. Natomiast gdybyśmy głębiej zastanowili się nad tym problemem zadając sobie pytanie, co tak naprawdę stanowi podstawę relacji turecko – europejskich, to jest to głęboka wspólnota interesów, która nie jest wykorzystywana. Nie jest bowiem do końca prawdą, że UE jest do końca bierna wobec tego, co dzieje się w Turcji, i że nie rodzą się w jej ramach pomysły jak kształtować relacje z Turcją. Natomiast negocjacje akcesyjne, ta dotychczasowa formuła współpracy, stanowią poważny dylemat. Dylemat, dlatego, że z jednej strony pojawiają się głosy mówiące o tym, że powinniśmy relacje z Turcją w ramach procesu akcesyjnego zakończyć. Turcja tak bardzo odbiegła, z racji reform wewnętrznych, od tego, co jest postulowane w UE, że reformy akcesyjne są w zasadzie bezcelowe. Z drugiej strony jednak negocjacje akcesyjne są jednym z instrumentów, poprzez który można wywrzeć decydujący wpływ na Turcję, która znajduje się w decydującym momencie swoich przemian. Czy w związku z tym powinniśmy z tego instrumentu rezygnować? Moim zdaniem – nie.

 

Natomiast w świetle tego, co dzieje się w Turcji z pewnością nie powinniśmy zaczynać od nowej formuły współpracy. Ta nowa formuła współpracy, która koncentruje się wokół tzw. modelu  transakcyjnego wg. mnie nie jest dobra. Model ten, po pierwsze, będzie stanowił ogromne wyzwanie dla polityków UE, którzy przejdą z zupełnie innego paradygmatu. W tym momencie relacje turecko – unijne nie są relacjami dwóch równorzędnych partnerów,  i nie mogą nimi być, gdyż to Turcja chce przystąpić do UE, która chce, albo nie chce- jak twierdza Turcy – jej przyjąć. Jest zagrożeniem, bo w ogóle zmienia się w UE sposób myślenia o świecie zewnętrznym. Jest wreszcie zagrożeniem, bo nie jest adekwatna do interesów unijno- tureckich. Moim zdaniem powinniśmy wykorzystać współzależności, jakie są między UE a Turcją w ramach funkcjonalnej, współpracy, i na tym etapie się skoncentrować, zamrażając jednocześnie w sposób nieformalny negocjacje akcesyjne z Turcją.

 

W ramach tego modelu współzależności moglibyśmy np. skoncentrować współpracę z Turcją na kwestiach współpracy antyterrorystycznej, na kwestiach gospodarczych, na problemie reformy unii celnej, na której Turkom bardzo zależy, czy też na kwestiach podstawowych z punktu widzenia UE, czyli sprawie dywersyfikacji surowców energetycznych, i kwestii współpracy we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego. Te kwestie, jeżeli zdecydujemy się je uruchomić, a część z nich została już uruchomiona, będą w stanie wzmocnić podstawy współpracy unijno – tureckiej, dlatego właśnie, że są wspólne. Bowiem i nam i Turcji zależy na dywersyfikacji surowców, i nam i im zależy na tym, byśmy w naszych projektach dewersyfikacyjnych uwzględniali Turcję.

 

W jakim kierunku zmierza dzisiejsza Turcja? Tutaj muszę odwołać się do projektu „Nowej Turcji”, który jest wdrażany przez władze rządzącej Turcją od 2002 r. Partii Sprawiedliwość i Rozwój, tj. projektu, który przynajmniej od 2013 r stanowi dość dziwny, czasami spójny, a czasami nie, konglomerat idei. Zasadniczo celem projektu jest daleko idąca transformacja państwa w takie państwo, które w przyszłości będzie państwem zdolnym do tego by aktywnie kształtować sytuację w regionie, państwem, które będzie, jakkolwiek dziwnie to brzmi, jednym z centrów wyłaniającego się rzekomo nowego ładu międzynarodowego.

 

Jeśli zaś chodzi o wymiar wewnętrzny to w tym momencie podstawowym procesem, z którym mamy do czynienia w Turcji, jest konsolidacja władzy w rękach prezydenta Erdogana. To jest proces, który będzie najmocniej ciążył na Turcji, i to jest podstawa na temat myślenia o ewolucji polityki wewnętrznej w Turcji. To jest proces, który wywołuje ogromne kontrowersje wśród politologów. Część z nich zastanawia się, czy możemy turecki system nazwać już autorytarnym, czy też jest to jakiś system hybrydowy? Według mnie nie jest to aż tak istotne, czy nadamy mu nazwę hybrydowy czy autorytarny, o ile dostrzegamy  proces konsolidacji władzy w rękach Erdogana. Konsolidacji władzy, która zachodzi w oparciu o konsolidację pewnych elementów, a jednym z takich elementów jest redefinicja tureckiego nacjonalizmu w taki sposób, aby islam odgrywał w nim jeszcze ważniejszą rolę.

 

To jest trochę problematyczne, ponieważ islam zawsze był mocno sprzężony z tureckim nacjonalizmem, natomiast na tym etapie odgrywa on w Turcji coraz ważniejszą rolę, nie tylko ze względu na retorykę polityczną Erdogana, która często odwołuje się do nacjonalistycznych haseł, ale także ze względu na sojusz polityczny między partią rządzącą a  nacjonalistami, który to sojusz umożliwił mu wprowadzenie systemu prezydenckiego i reform, które mają być wprowadzone do 2019 r.

 

A zatem teraz mamy dwa procesy – konsolidacji i przemian tureckiego nacjonalizmu, retoryki Erdogana; to by wskazywało, że Turcja będzie zmierzała właśnie w takim kierunku. Natomiast ja nie jestem o tym przekonany, chociażby z tego względu, że Turcja jest krajem, że ma mnóstwo problemów wewnętrznych, jest krajem podzielonym, jest w dodatku krajem, który ma jeszcze jeden podstawowy problem, który zawsze „ był na głowie” tureckich decydentów, tj. ciągle nierozwiązaną kwestię kurdyjską. Mamy zatem te problemy i mamy jeszcze jeden czynnik, który powoduje, że sytuacja turecka nie jest pewna. Jeżeli możemy coś pewnego powiedzieć o Erdoganie, coś, co wzbudzi jak najmniej wątpliwości, to jest to, iż jest to polityk szalenie pragmatyczny. Jest to polityk, który nieraz w swojej karierze udowodnił, że jest w stanie w radykalny sposób zmienić swoje sojusze. I na tym etapie transformacji musi pojawić się pytanie, czy jeśli okaże się, że sojusz z nacjonalistami nie gwarantuje tureckiemu prezydentowi odpowiednich zysków, tj. takich  jakich by oczekiwał w polityce wewnętrznej, to czy ponownie nie zmieni tego sojuszu na inny sojusz- sojusz, o którym całkiem poważnie mówiło się np. w 2015 r,tj.  sojusz między Partią Sprawiedliwości i Rozwoju a ugrupowaniami kurdyjskimi. Teraz brzmi to szalenie egzotycznie, jak poltical fiction, ale wówczas naprawdę bardzo poważnie mówiło się, że Erdogan w zamian za wprowadzenie systemu prezydenckiego da Kurdom tzw. autonomiczną autonomię. To powoduje, że sytuacja w Turcji jest niepewna. Natomiast to, co się w tej chwili dzieje w Turcji, ta „ orgia nacjonalizmu” naprawdę silnie oddziałuje na społeczeństwo. Pytanie oczywiście brzmi – czy jest to możliwe w dłuższej perspektywie? Ja jednak mam wątpliwości czy to jest trwały kurs.

 

Jeśli zaś chodzi o wspólnotę interesów między UE a Turcja to wymienię tutaj podstawowe elementy. Elementy, z których wszyscy zdajemy sobie sprawę, natomiast może o nich ostatnio zapomnieliśmy. Gdybyśmy przyjrzeli się relacjom unijno – tureckim w ostatniej dekadzie, tj. w okresie, kiedy coraz częściej te perspektywy się rozjeżdżały, moglibyśmy odnieść wrażenie, że to jest taki trochę dialog ślepego z głuchym – niby rozmawiają o tym samym, ale jakże różne to są perspektywy. I tak rzeczywiście tak było – Turcja wysyłała Unii pewne sygnały, a Unia Turcji – inne. Natomiast tak naprawdę chodziło o to samo – Turcja chciała zostać członkiem UE, ale dążyła do tego, by być traktowana sposób równy, ponieważ Turcy mają poczucie głębokiej niesprawiedliwości, tj. że nie są przez UE traktowani w równy sposób, i prawdę mówiąc trudno się im dziwić. Natomiast to, co z pewnością łączy Turcję z UE, to nie jest kwestia kaprysu, ale dłuższych przemian w Turcji, przemian, które wpisują się w tożsamość międzynarodową państwa. Mimo, że w ostatnim czasie przechodzi ona istotne przeobrażenia, chociażby to, że islam odgrywa coraz to większą rolę w tożsamości Turków, co może znaleźć ujście w tożsamości międzynarodowej. Jest to z jednej strony realizacja pewnego projektu modernizacyjnego Turcji, który zostanie zrealizowany w momencie, kiedy Turcja zostanie członkiem UE. Unia z kolei też realizuje pewien projekt, którego podstawowym celem jest poszerzenie strefy demokracji, wolności i bezpieczeństwa. Członkostwo, czy udział Turcji w innej formie, bez członkostwa, w tej strefie byłby bez wątpienia atutem dla UE, byłby czymś, co stabilizowałoby zewnętrzne granice UE.

 

Są też interesy, które od dłuższego czasu są już wspólne, a które obecnie mają coraz większe szanse realizacji. To jest chociażby kwestia dywersyfikacji surowców energetycznych, czyli bezpieczeństwa energetycznego UE. To jest coś, do czego UE dąży, a co my w Polsce bardzo głęboko odczuwamy. Natomiast Turcja, i tu jest ten moment wspólnoty interesów, jest państwem, które mogłoby być potencjalnym państwem tranzytowym, marzy o tym, ażeby być tym państwem tranzytowym. To nie do końca jest prawda gdyż Turcy maja możliwości by być nawet hubem energetycznym, a te dwie rzeczy różnią się przecież od siebie. Jeśli my mówimy poważnie o dywersyfikacji surowców energetycznych to dobrze byłoby włączyć Turcję w tego typu projekty, gdyż w kwietniu ustalono, że z Izraela gaz płynąć będzie przez Cypr, Kretę, Grecję do Włoch rurą o długości ponad 2 tys. kilometrów. A nie da się zaprzeczyć, że dużo łatwiej byłoby ten gazociąg przeprowadzić przez terytorium Turcji. A tu ponownie widzimy wspólnotę interesów unijno-tureckich.

 

Wspomniałem też o współpracy antyterrorystycznej. Ona najczęściej koncentruje się, zwłaszcza ze strony Turków, na Partii Pracujących Kurdystanu w Europie, i dlatego to jest temat, który w Europie wzbudza pewnego rodzaju wątpliwości, głównie ze względu na to, że turecka definicja terroryzmu jest nieco szersza niż europejska. Natomiast to nie jest tak, że Partia Pracujących Kurdystanu jest jedynym bytem, w który może być wymierzona współpraca antyterrorystyczna, i z której będzie Turcja czerpać większe korzyści. Problem polega na tym, że nie ma wątpliwości, że Państwo Islamskie, jako byt terytorialny upada, ale dzihadyści z Syrii i Iraku będą wracać. Będą wracać przez terytorium Turcji i to jest kolejny sygnał, który wskazuje, że współpraca antyterrorystyczna jest następnym obszarem współpracy między Unią a Turcją.

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Analizy, polityka zagraniczna.