Roztrzaskane lustro cywilizacji zachodniej

Wojciech Roszkowski

Tekst nieautoryzowany

(…)

Czy ludzie Zachodu wiedzą kim są?

Czy ludzie Zachodu wiedzą, kim są? Weźmy np. podręczniki szkolne i akademickie na Zachodzie. Cóż one mówią o cywilizacji zachodniej? W gruncie rzeczy namawiają tylko i wyłącznie do bicia się w piersi. Cywilizacja zachodnia kojarzy się z inkwizycją, podbojami, imperializmem. Nic więc dziwnego, że niszczy się pomniki w Ameryce, i to nie tylko Jeffersona, który niewolnictwo zniósł, ale i Kościuszki, który po pierwsze nie miał z tym nic wspólnego, a po drugie w testamencie zapisał swoje pieniądze Jeffersonowi na uwolnienie niewolników. Więc wiedza ludzi Zachodu o tym czy jest kultura zachodnia, czym jest cywilizacja zachodnia dzisiaj przejawia się na ulicach amerykańskich.

Innym tego przykładem jest Dom Historii Europejskiej w Brukseli. Moim zdaniem potworny skandal. To, w jaki sposób została ujęta historia Europy, w której Unia Europejska jest jakimś cudownym wykwitem, który ma zbawić Europę po długim ciągu ciemnej historii dawnych wieków, w których Kościół odgrywał najgorszą rolę, to jest wizja, można powiedzieć niemalże rodem z podręczników komunistycznych.

Więc ludzie Zachodu w gruncie rzeczy przestali wiedzieć, kim są. Po co są, to może i wiedzą, bo mają interesy, natomiast, kim są – moim zdaniem – coraz słabiej wiedzą.

Teraz przejdźmy do mechanizmów odpowiadający na pytanie, w jakich zjawiskach się przejawia ten upadek, o którym wspomniałem, gdyż to są miary dość wyraźne. Jak ludzie Zachodu postrzegają sens życia? To jest dość zasadnicze pytanie. Czy z tego postrzegania sensu swojego życia nie wynika konsumeryzm, materializm, tzw. ”prawa reprodukcyjne”. Tzn. nazywanie nie narodzonych dzieci „ prawem reprodukcyjnym”; już samo to określenie bardzo wiele mówi. Dlatego, że ono mówi o tym, że ludzie traktują życie ludzkie, jako taki byt biologiczny, niemalże zwierzęcy, który się reprodukuje, którym się reguluje i można min regulować tak, jak reguluje się hodowlą zwierząt.

Określenie „ prawa reprodukcyjne”, mało tego – ubrane w ten piękny dodatek „prawo” oznacza państwo prawa, w którym człowieka się reprodukuje. I jeżeli ktoś nie chce „się reprodukować” to kasuje płód, a jeżeli bardzo chce – to sobie sztucznie go tworzy, a jeśli mu się znudzi – to kasuje. Innymi słowy życie ludzkie jest przedmiotem pewnej obróbki prawnej, państwowej i nie jest bytem samoistnym, czymś, co do nas należy, tylko jest czyjeś. To jest pierwszy krok do zniewolenia człowieka, bo dlaczego, jakiś ktoś, jakiś „ prawnik” ma za człowieka decydować o godności dziecka nienarodzonego, o godności człowieka chorego? I mówi się o godnej śmierci, tak jak gdyby ostateczne sens ludzkiego życia nie wykraczał poza samo biologiczne istnienie.

To wynika z zaniku wiary. Człowiek przestał rozumieć, że ma odniesienie do bytu transcendentnego, do Boga. Nie przypadkiem poganianie społeczeństw zachodnich jest zjawiskiem rozpowszechnionym na ogromną skalę. Ostatnio były dokonane obliczenia, by dowiedzieć się, jaki procent dzisiejszych obywateli poszczególnych krajów europejskich zostało ochrzczonych, a dzisiaj w ogóle nie przyznaje się do wiary. Spadek w przypadku niektórych krajów, zwłaszcza zachodnich, jest drastyczny, tzn., wynosi 30-40 punktów procentowych. Paradoksalnie ten spadek w krajach Europy Wschodniej jest niewielki, nawet, jeśli weźmiemy taki kraj jak Czechy, gdzie ateizm był i nadal jest niezwykle popularny, to spadek nieprzyznawania się do wiary jest względnie mniejszy.

Widzimy zanik wartości w życiu publicznym przejawiający się np. w tym co my dzisiaj sobie przedstawiamy?, czym się zajmujemy?, co nas interesuje?, czym wypełniamy swój czas.? Rozrywka łatwa, zwiewna i przyjemna, czyli tzw. zabijanie czasu, zanik różnicy między kulturą wysoką i masową, która czasami przypomina po prostu śmietnik, czego dowodem niech będzie drobny przykład pokazujący jak funkcjonują wartości w naszym życiu publicznym. Niedawno w Holandii odsłonięto pomnik prostytutki. Co to znaczy? To znaczy, że ten zawód zasługuje na upamiętnienie. Przy czym nie jest to jakaś konkretna osoba, która z jakichś ważnych powodów zboczyła z właściwej drogi, a tak w ogóle to była pozytywną postacią z jakichś innych racji, co byłoby jeszcze do zaakceptowania. Nie. To była osoba, która używała ciała w sposób operacyjny. Czy tu jest piękno, czy jest dobro, które jest nagrodzone? Z czym tu mamy w ogóle do czynienia?

Zmierzam do tego, co zostało nazwane przez papieża Jana Pawła II cywilizacją śmierci. Jeżeli nie wiemy po co żyjemy, jaka jest wartość naszego życia poza szeroka rozumiana konsumpcją, to rzeczywiście można się zastanawiać czy warto powoływać dzieci na ten świat, i czy to nasze życie, jeżeli coś nas boli, ma sens. Czy aborcja i eutanazja, jako prawa człowieka? Proszę zauważyć, że one stają się w myśl założeń prawodawców UE, prawami człowieka. W tej chwili w PE w większości są ludzie, którzy te prawa chcą przegłosowywać.

To się wiążę z czymś, co w gruncie rzeczy mogłyby brzmieć jako zaprzeczenie tych wszystkich tez, mianowicie z tym, co uczeni nazywają antropologią nieograniczoną, a co można by sprowadzić do hasła, że człowiek sam się stwarza. Że jesteśmy na tyle wolni, że możemy być tym, czym sobie zamarzymy. Jest to dość absurdalna teza, bo pewnych ograniczeń nie przeskoczymy, ale postęp medyczny, prawny, itd., prowadzi do tego, że np. dzisiaj chce być mężczyzną, jutro będę kobieta, zrobię jakieś tam operacje, a jeśli zachoruje to jakieś tam części zamienne sobie kupię, itd. O tym bardzo pięknie napisał Francis Fukuyama. Pamięta się jego książkę pod dość nieszczęsnym tytułem „ Koniec Historii” natomiast nie zauważono książki pt. „ Koniec człowieka”. A on opisuje właśnie to zjawisko. Antropologia nieograniczona w gruncie rzeczy prowadzi do likwidacji człowieczeństwa. Być może Fukujama tego wprost nie powiedział, ale z książki wynika, że istotą człowieczeństwa jest cierpieć, ale my dzisiaj nie chcemy tego przyjąć do wiadomości.

Rozkład rodziny, seksualizacja życia, tak, jakby wymiar seksualny człowieka był najwyższy, najważniejszy, żeby to była oś całego sporu. Proszę zauważyć, że jeszcze 30 do 40 lat temu nie do pomyślenia były pewnego rodzaju manifestacje publiczne czynności intymnych a dzisiaj wszystkie te tabu puściły. Być może pierwszym tego zwiastunem była piosenka Beatlsów – „Dlaczego tego nie robimy na ulicy”. Więc dzisiaj konsekwencją tego jest to, iż wiele rzeczy na ulicy się robi.

W tym wszystkim my się czasami przyglądamy i zastanawiamy się, zwłaszcza w Polsce, jaką rolę może odegrać tutaj Kościół. To jest odrębny temat, ale mam wrażenie, że dzisiejszy Kościół, np. kościół niemiecki za bardzo goni za tym światem, cokolwiek by to nie znaczyło.

Scena, na której żyjemy

Przyjrzyjmy się teraz scenie, na której żyjemy – Polska/ Unia Europejska. Czym jest ta wojna kulturowa, kto, z kim walczy? Mamy do czynienia ze społeczeństwami, w których pewne tradycyjne wartości, odruchy, przyzwyczajenia nadal funkcjonują. Ludzie na ogół nie wyskakują na ulice rozebrani, kierują się jednak porządkiem moralnym, np. bicie żony jest co najmniej krytykowane, a zdradzanie się nawzajem też na ogół nie jest powszechnie akceptowane, itd. Mamy w społeczeństwie całą masę takich różnych przyzwyczajeń, które można określić mianem społeczeństwa tradycyjnego. A teraz na to tradycyjne społeczeństwo został dokonany najazd – początkowo, w przededniu Rewolucji Francuskiej, był to najazd intelektualistów francuskich, co potem rozszerzało się, a w latach jeszcze późniejszych inwazji dokonały już masy młodzieży. Część z nich poświęciła się braniu narkotyków, część – wydoroślała, trafiła na uniwersytety i bardzo często to jest dzisiaj to pokolenie lat 60- XX w. którzy, jak Daniel Cohn – Bendid dyktuje nam, co to jest demokracją, czym jest wolność, mimo że w młodości byli piewcami rewolucji kulturalnej w Chinach. Dla nich Mao był bohaterem a Che Gevara nadal nim jest.

Politycy to są frontmani tej rewolucji, ale oni sami z siebie wiele by nie zwojowali. Oni mają media, biznes i organizacje, które w dużej mierze realizują program, który nazywa się liberalna demokracja. Ale te armie są zasilane przez gigantyczne pieniądze. Np. program seksualizacji szkół, te wszystkie programy proaborcyjne, kontroli urodzeń, czy Światowa Organizacja Zdrowia ze swoją instrukcją obsługi seksualnej młodzieży, itp. Tego wszystkiego by nie było, gdyby za tym nie stały gigantyczne pieniądze, przy czym nie są to tylko pieniądze pochodzące z budżetów państw, czy budżetu UE, i funkcjonują na zasadzie przymusu. A jeżeli ten przymus jest dopuszczalny to mamy problem.

Kto ten przymus realizuje? Agendy ONZ-tu, Planned Parenthood, Światowa Organizacja Zdrowia, itd., a za nimi stoją oczywiście pieniądze. Tu przede wszystkim wymienić Open Society, czyli Georga Sorosa. Nawiasem mówiąc – czym jest społeczeństwo otwarte? To jest eufemizm, który ma przykryć dążenie do atomizacji społeczeństwa. Społeczeństwa nigdy nie będą otwarte. W społeczeństwach istnieją rodziny, kręgi znajomych, kluby sportowe, itd. Społeczeństwo otwarte w gruncie rzeczy likwidowałoby jakąkolwiek samoorganizację. Proszę sobie wyobrazić filatelistów, którzy się jednoczą pod hasłem zbierania znaczków, do których przychodzi guru i mówi, że prezesem tego mikrospołeczeństwa powinien być ktoś, kto nienawidzi zbierania znaczków, bo przecież ma być wolność, a nie dyskryminacja. Tym samym dochodzimy do absurdów w dziedzinie sprzeczności o podstawowych pojęciach. Nie ma społeczeństwa otwartego a dążenie do czegoś takiego w gruncie rzeczy jest walką ze zdrową strukturą społeczną.

Idźmy dalej – European Society, Ford Foundation, Fundacja Gate,sów, Rockefeller. I takie firmy jak Ford, Coca Cola. Pepsi Cola, Toyota, Google, FaceBook. itd., itp. Można spokojnie wymienić 30 wielkich koncernów światowych, które finansują projekty dotyczące aborcji, seksualizacji młodzieży w szkołach, itd. To jest to paliwo tej rewolucji, a nie tylko decyzje polityków. Oraz propaganda medialna. Za tym wszystkim idzie ogromna propaganda medialna. Media są dzisiaj tym środkiem napędzającym rewolucję obyczajową chociażby dlatego, że media muszą zarabiać, a zarabia się na sensacji. Na pokazywaniu wyjątków, a nie zasad: jak wiadomo wiadomością nie jest to, że pies pogryzł człowieka, ale człowiek – psa. Tylko wyjątki i szaleństwa się sprzedają.

A mówiąc o mediach dotykamy następnego ważnego zjawiska a mianowicie zawłaszczania języka. To wszystko odbywa się pod hasłami, które bardzo często budzą pozytywne reakcje, np. nie dyskryminacja. Nieprzyjemnie jest kogoś wykluczać, dyskryminować. Zakaz wykluczanie – jak to ładnie brzmi. Ale co to znaczy „ nie dyskryminacja”? Co to znaczy? Art. 21 Karty Praw Podstawowych UE, mówi, że nie wolno dyskryminować ze względu na rasę, wiek , wykształcenie, poglądy polityczne i wszelkie inne. Tymczasem poglądy konserwatywne są atakowane czasami w sposób drastyczny. Ale co zrobimy z innymi poglądami? Co to znaczy inny pogląd? Powiedzmy, że ktoś się uprze, że dwa plus dwa to jest pięć, i co – zdyskredytujemy go? Przecież nie wypada. Może jak kupi ważne medium to będzie nadawał tę prawdę. A już pojęciem rodziny to można naprawdę manipulować dowolnie. I tak się robi. Nota bene w języku polskim mamy pewien wentyl bezpieczeństwa – rodzina kojarzy się z rodzeniem. W językach romańskich to słowo wywodzi się od „familia” a „ familia” w Rzymie to była rodzina naprawdę obszerna. Np. „familia rustica” to była grupa niewolników zatrudnionych w wiejskich latyfundiach. Zatem familia w sensie prawnego definiowania rodziny w prawie rzymskim to jest dość śliski temat.

Spotykamy się z całą masą takich zbitek pojęciowych, które gdyby zacząć je rozgrzebywać i zastanawiać się, co one znaczą, to dopiero byłby problem. Proszę sobie przypomnieć takie określenie, że w dzisiejszej dobie nastąpił koniec wielkich narracji. To jest fatalne zafałszowanie rzeczywistości. Właśnie dzisiaj toczy się zasadniczy spór, odbywa się zasadniczo wielka narracja o tym czym jest człowiek, jak mamy urządzać społeczeństwo, jakie są granice prawa stanowionego, itd.?. A zatem koniec wielkich narracji to jest zamykanie ust ludziom, którzy mają wątpliwości czy jedynie słuszna ideologia lewicowo- liberalna nie jest przypadkiem szkodliwa.

Liberalna demokracja

Kiedyś porównałem demokrację, może trochę przesadnie, do świnki morskiej., która nie jest ani świnką, ani morską, i która też nie jest ani liberalna, ani demokracja. To brzmi pięknie – demokracja. Rządy ludu. Dobrze. Czym to jest naprawdę? Zacznijmy od „ liberalny”. Czy dzisiejszy liberalizm jest liberalizmem, czy anarchizmem „ Robca, co chceta”, to nie jest liberalizm. Klasyczny liberalizm opierał się na wolności człowieka ograniczonej przez wolność drugiego człowieka. Dzisiaj to przestaje nas interesować, co kto inny wie, jaka jest czyjaś tam wolność „ róbta, co chceta”. Czy w czasach, kiedy mamy trzy klasyczne władze – ustawodawczą, wykonawczą, sadowniczą – jaka rolę one naprawdę odgrywają jeżeli za plecami mają media, biznes i służby. One zaczynają pełnić rolę pewnej fasady, co znaczy, że właściwie mamy co najmniej sześć władz, jeżeli te trzy bardziej ukryte są ważniejsze. A ponadto słowo – demokracja. Zastanowiłem się kiedyś, czym się różni demokracja od populizmu. Demokracja wywodzi się od greckiego „ demos”, co znaczy lud. To są rządy ludu. Populizm wywodzi się od słowa „populus”, czyli „ lud”, a zatem to samo. I przyszło mi do głowy, że ci, co głoszą demokracje są ze Wschodu, a ci, co głoszą „ populizm” są z Zachodu. Gdyż Rzym jest na zachód od Grecji. Ale to żarty. Natomiast demokracja jest dzisiaj ograniczana przede wszystkim przez te trzy siły.

Koniec historii. Fukujuamie chodziło jednak o coś innego, natomiast apoteoza tej liberalnej demokracji jest, jak wiemy, fikcją i on sam to przyznał. Neutralność światopoglądowa państwa, kolejne hasło, które kiedyś prof. Zbigniew Stawrowski bardzo pięknie rozbił w proch i pył. Nie ma czegoś takiego. Jeżeli państwo nie wyznaje jakiejś idei, jakiejś metapolityki to znaczy, że wyznaje zasady anarchii. Anarchizm jest też ideologią – „róbta, co chceta”. Tyle tylko, że im więcej jest „ róbta, co chceta”, tym bardziej państwo jest potrzebne. Jeżeli zatem z jednej strony anarchizujemy społeczeństwo to musimy mu, z drugiej strony, narzucać siłę by był porządek, ponieważ ono samo już nie będzie w stanie się organizować. To tak jak w przypadku „ otwartego społeczeństwa”, ponieważ gdyby rzeczywiście doprowadzić do „ otwartego społeczeństwa” to trzeba by rządzić metodami totalitarnymi.

Ratowanie planety. W misji pewnej szkoły katolickiej w Warszawie jest to ażeby uczulać dzieci na to, by szanowały planetę. Tyle tylko, że planeta jest z dużej litery. Nie wiem, czy w tej misji Pan Bóg jest też z dużej litery, ale planeta z dużej litery to wygląda na panteizm. I w tym wszystkim musimy niestety dotrzeć do ideologii gender. Jest ona w gruncie rzeczy zakorzeniona w tych wszystkich zjawiskach, o których wspomniałem gdyż opiera się na zasadzie antropologii nieograniczonej, co znaczy, że człowiek może się sam stwarzać – co jest fikcją – i na zasadzie niedyskryminacji. Wszystkie poglądy wobec tego sa równe, wszystkie płcie są równe, wszystko jest równe, tyle tylko, że – i tutaj dochodzimy do bardzo ciekawej kwestii – brytyjski historyk Robert Conquest sformułował taka myśl – jeżeli wszystkie poglądy są równe to ten pogląd jest słuszniejszy od poglądów głoszących, że nie są równe. Zgoda. Co znaczy ze wszystkie poglądy nie są równe, bo jedynie słuszniejsze. Ci wszyscy mędrcy z dziedziny „ gender” uważają, że jedynie słuszna jest ich idea. Zapominają jednak o tym, że to dokładne zaprzecza, że tak powiem, zasadzie niedyskryminacji. Odwołuję się znowu do art. 21 Karty Praw Podstawowych – nie wolno nikogo dyskryminować z racji jakichkolwiek poglądów. Tylko, że jedynie poglądy konserwatywne są dyskredytowane i w ogóle sabotowane. Podjęcie kwestii niedyskryminacji wymaga dobrego zastanowienia ponieważ niedyskryminacja można, jeżeli się bardzo chce, naprawdę zabić.

Z zasady antropologii nieograniczonej wynika właściwie takie przekonanie o mobilności ludzkiej natury, tj., że człowiek jest tym, a jutro – tamtym. Ale kto ma o tym decydować, czy człowiek sam, kiedy zechce? Niezupełnie, dlatego że jeżeli wpuszcza się do szkół ideologię, która lansuje prymat seksu nad rozumem i uważa się, że jest to najrówniejszy pogląd, to nastolatkowie nie będą już wybierali, bo będą zaprogramowani. I w tym momencie dochodzimy do kolejnego paradoksu. Ideologia gender w gruncie rzeczy kwestionuje biologię. Pleć kulturowa jest tutaj naczelnym hasłem. Na ile płeć kulturowa ma zdominować płeć biologiczną to jest tam przedmiotem sporu, natomiast tak czy inaczej, jeżeli płeć kulturowa jest ważniejszą, to biologię odsuwamy gdzieś w kąt. A jeżeli biologia nie ma takiego znaczenia to czym jest logika? Przecież słyszeliśmy, że człowiek jest tworem czysto biologicznym. Ktoś kiedyś powiedział, że ewolucja natury człowieka od czasów rewolucji francuskiej bez przerwy się posuwa. Człowiek został naprzód, za Marksa, zredukowany do roli ekonomicznej, a za Freuda i Darwina – do roli biologicznej, i właściwie z tej natury nic nie zostało, a jeszcze się nam wmawia, że jesteśmy nieograniczeni w swoich możliwościach. Pozazdrościć logiki. Tutaj filozofia, czyli miłość do mądrości, jest kompletnie w odwrocie.

W ideologii gender jest pojęcie równości płci. I ono jest nadużywane czasem w sposób humorystyczny. Otóż w UE abstrahuje się całkowicie od chrześcijańskiej koncepcji równorzędności ludzi według godności. Każdy jest dla nas tym, kto ma przyrodzoną godność stworzonego człowieka. Natomiast, jeżeli odrzucamy słowo godność to dochodzimy do totalnego absurdu. Zapytałem KE o to w świetle ponad tysiąca różnych przepisów – gdzie równość kobiet i mężczyzn we wszystkich dziedzinach jest zapisana – co Komisja zamierzam robić w kwestii rodzenia dzieci. Odpowiedź komisarza Szpidli była bardzo ciekawa. Naprzód uniknął odpowiedzi mówiąc, że to dotyczy tylko dostępu do rynku pracy, do pracy, do usług, itd. Na co odpowiedziałem – nie, nie we wszystkich dziedzinach… na co on odpisał… że na obecnym etapie. Czyli, że Komisja miała jakieś plany zmiany natury ludzkiej. Z kolei posłanka z lewicy zaproponowała. żeby znieść dyskryminację z powodu płci przy przesłuchaniach kandydatów w różnych konkursach, tzn. żeby oni występowali za parawanem. Tzn. jak np. śpiewaczka będzie występowała za parawanem to jej nie rozpoznamy po głosie. Absurdy gonią absurdy, jeżeli się odchodzi od zdrowego rozsądku i od filozofii

Czasy powszechnego zamętu

Żyjemy w czasach powszechnego zamętu. Pokazałem ile sprzeczności wynika z tego, iż porzuca się zdrowy rozsadek, że się porzuca zasadę transcendentnych źródeł prawa, itd. itd. Chesterton kiedyś powiedział – wszystko jest ważne, z wyjątkiem wszystkiego. Czyli naprawdę przestajemy myśleć o tym, jakimi racjami naprawdę się kierujemy, Czyli to, od czego zacząłem. Dzisiaj wojna kulturowa jest postrzegana, jako jakieś potyczki między jakimiś politykami, którzy się kłócą o władzę. Nie, tu mamy do czynienia z fundamentalnym sporem cywilizacyjnym, w którym przede wszystkim zdrowy rozsadek przegrywa z szaleństwem, z czymś, co można by nazwać inwazją barbarzyństwa. To nie jest nawet pogaństwo, poganie mieli zasady. W ich wierzeniach z wiary w te bóstwa wynikały jakieś konsekwencje. Czasami sprzeczne, czasami szkodliwe, czasami nawet bałamutne, ale były jakieś konsekwencje ich wiary. W tej chwili to jest jakieś barbarzyństwo. To mi przypomniana to, co się czasami dzieje na koncertach rokowych. Muzyka rockowa zmierzała od Elvisa Presleya do czegoś, co dzisiaj dzieje się na scenach rockowych, tj. do zjawiska, które się chyba nazywa obscene extreeme. Na scenę wychodzi grupa ludzi z jakimiś tam instrumentami i wywołują absolutnie dysharmoniczny hałas, a publiczność zachowuje się podobnie. To nawet nie przypomina tańców barbarzyńców, ponieważ w tańcach pierwotnych jest pewien sens, to są bardzo często tance magiczne, kultowe, coś z nich wynika, mają jakiś sens. Tu natomiast nie ma żadnego.

Te wszystkie pytania, które można by zadać – kim jesteśmy?, kim jest człowiek?, skąd cokolwiek wiemy?, czym jest wiara i rozum? – to są fundamentalne pytania. Czy wiara i rozum mogą żyć w zgodzie?, co jest dobre, a co złe?, jaki jest w końcu sens cierpienia?, co jest chyba najtrudniejszym pytaniem, ale na nie jest odpowiedź, chrześcijaństwo je daje. Może nie do końca przekonywujące, może niepełne, ale to jest jedyna odpowiedź, która warto rozważać. Czym jest rodzina?, czy warto mieć dzieci?

Te pytania to, w gruncie rzeczy, to wszystko jest eliminowane z naszego zasadniczego toku myślenia. I na nie coraz mniej można usłyszeć sensownych odpowiedzi, ale są one na tyle ważne, ponieważ one budują człowieka i społeczeństwo. Jeżeli od nich uciekamy, albo odpowiadamy w sposób zupełnie absurdalny, to nas to po prostu niszczy. Niedawno wszedłem w publiczny z spór z pewnym dżentelmenem, któremu rzuciłem hasło, że istnieje alternatywa – albo Pan Bóg istnieje, albo nie istnieje. Na co on odpowiedział, że w ogóle niczego nie rozumiem, bo jeszcze jest trzecia odpowiedź – „nie wiem”. Co znaczy, że on nigdy nie uczył się filozofii, gdyż on nie odróżnia ontologii od epistemologii. „Bóg istnieje”, albo „nie istnieje” należy do ontologii, natomiast „ nie wiem,” należy do teorii poznania. To nie jest trzecia odpowiedź. Krótko mówiąc zdrowy rozsadek jest w odwrocie i cofa się przed naporem barbarzyńców. Nie możemy na to pozwolić.

Jak Polska powinna się zachować w tym sporze?

Nie wolno nam odpuścić. Teraz pytanie, co to znaczy?. Wydaje mi się, że te siły w państwie polskim, które nie chcą dopuścić do zalania Polski przez tę falę muszą odwoływać się, jak prezydent Trump w Ameryce, to tej ciągle milczącej większości, może niewielkiej już, ale ludzi milczących na zasadzie zdroworozsądkowej, którzy tutaj głownie działają. Myślę tutaj o mediach. Media dzisiaj to są jak gdyby armie, które toczą wojny o umysły ludzkie. Myślę, że media dzisiaj są najważniejsze, a jeżeli państwo odpuszcza kwestię mediów, oddaje je w ręce kapitału, który lansuje tę barbarzyńską tendencje, to postępujemy nierozważnie.

Jeżeli odpuszczamy programy szkolne, jeżeli w tych programach zaczyna się mówić tylko i wyłącznie o umiejętnościach, a nie o wiedzy, i zmusza się dzieci do dyskutowania o sprawach, o których nie wiedzą, bo się nie dowiedzieli, ale muszą się nauczyć dyskutowania, to popełniamy duży błąd. Nie można młodzieży pchać w kierunku sporu, bo w gruncie rzeczy dyskusja jest zawsze sporem, ale jeżeli oni nie wiedzą, o czym rozmawiają, to może w krańcowej sytuacji będą się może nawet bili.

Myślę, że w tej chwili w Polsce naczelnym problemem dla jakiejkolwiek władzy, a w związku z tym dla całego społeczeństwa, które powinno w końcu zauważyć, co się dzieje, i popierać tych, którzy to realizują, jest jednak pewien program według tych wartości, o których mówiliśmy.

To władza państwowa powinna szczególnie dbać o media, o programy szkolne, i również o wymiar sprawiedliwości. Jeżeli te trzy dziedziny odpuścimy, to przegramy.

Internet, październik 2020

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Analizy.