Zimna Wojna w Europie Środkowo-Wschodniej może być w interesie Polski. Wykażmy się strategiczną chytrością

Zaostrzenie relacji z Federacją Rosyjską w związku z koncentracją wojska na granicach z Ukrainą jest w Stanach Zjednoczonych przedmiotem ożywionej debaty. Warto ją obserwować, zarówno z tego powodu, że dotyczy ona Europy Wschodniej, regionu ważnego dla nas, ale również pokazuje sposób rozumowania amerykańskich elit, to jakimi kryteriami kierują się one przeprowadzając rachunek strategiczny i jak budowany jest konsensus co do najwłaściwszej linii w polityce zagranicznej.

Angela Stent, autorka wielu publikacji na temat amerykańskiej polityki wobec Federacji Rosyjskiej i senior fellow w Brookings, jednym z najbardziej wpływowych amerykańskich liberalnych think tanków, niekwestionowany autorytet w zakresie polityki zagranicznej, napisała na łamach Foreign Affairs artykuł poświęcony kwestii jak rozwiązać obecny kryzys. Punktem wyjścia jej rozważań jest zarówno przypomnienie słynnej rozmowy w kuluarach bukaresztańskiego szczytu NATO z 2008 roku między Georgem W. Bushem a Władimirem Putinem, kiedy ten ostatni miał powiedzieć, że „Ukraina to nie państwo”, a Ukraińcy i Rosjanie stanowią jeden naród, jak i szukanie odpowiedzi, co Moskwa chce osiągnąć przez zaostrzenie, w wyniku koncentracji wojskowej, sytuacji. Czy chodzi o zmianę rządów w Kijowie, czy może o jakiś inny, nieujawniony cel? W gruncie rzeczy nie wiadomo i to, w opinii Stent, jest zasadniczy rys rosyjskiej polityki, którą cechuje „strategiczna dwuznaczność”. Warto na to zwrócić uwagę nie tylko dlatego, że amerykańska ekspert proponuje, aby Zachód, przede wszystkim Stany Zjednoczone, w odpowiedzi na rosyjskie posunięcia zaczął uprawiać podobną politykę, kierować się strategiczną dwuznacznością, tak zaciemniać własną linię postępowania, aby w Moskwie wiele czasu tracono na zastanawianie się „o co chodzi”? Tylko wówczas można będzie, w jej opinii, ożywić i wzmocnić oddziaływanie dyplomacji, dlatego, że wówczas druga strona, w tym wypadku rosyjska, będzie zainteresowana rozmowami, bo dzięki nim będzie być może w stanie odkryć cel polityki Zachodu i wpłynąć na jej zmianę. W sytuacji, kiedy Waszyngton i szeroko rozumiany Zachód uprawia politykę boleśnie przewidywalną, Moskwa nie ma powodów, aby odwoływać się do rozwiązań dyplomatycznych i jedynie szuka najlepszej sposobności, aby aplikować korzystne dla siebie rozwiązania. Nie ulega wątpliwości, że właśnie teraz Moskwa znalazła taki moment. Stany Zjednoczone zajęte są batalią z pandemią Covid-19, a elity państwa są głęboko podzielone na tle polityki wewnętrznej. Zainteresowanie Waszyngtonu w polityce zagranicznej przesunęło się też do Azji. Europa jest również w fazie przejściowej – Francja stoi przed wyborami prezydenckimi, nowy niemiecki rząd dopiero zaczyna swoją kadencję, a Wielka Brytania nadal boryka się z politycznymi skutkami Brexitu.

Stała optyka Kremla

O ile świat Zachodu przeżywa polityczne i geostrategiczne turbulencje, o tyle optyka Kremla, jak zauważa Stant, jest względnie, w ostatnim 20-leciu, stała. „Kreml widzi swój obszar bezpieczeństwa (defence perimetr) – argumentuje Angela Stent – nie na granicach Federacji Rosyjskiej, ale raczej na granicach przestrzeni postsowieckiej. Dlatego dla Rosji ważne jest, aby jej mniejsi sąsiedzi porzucili wszelkie pomysły wstąpienia do NATO i UE. Przez ostatnie dwie dekady Putin próbował przekonać kraje zachodnie, by uznały pogląd Kremla, że sąsiedzi Rosji znajdują się w rosyjskiej strefie wpływów. Obejmuje ona Ukrainę, kraj, który zdaniem Putina odgrywa kluczową rolę we wzmacnianiu – lub potencjalnie osłabieniu – bezpieczeństwa państwa rosyjskiego”.

Patrząc na to z tej perspektywy, obecna koncentracja wojskowa Rosji na granicach z Ukrainą, choć może doprowadzić do agresji zbrojnej, wcale takiego rozwoju wydarzeń nie musi oznaczać. Już poprzedni „alarm wojenny” z wiosny tego roku doprowadził, w opinii amerykańskiej ekspert do korzystnych, z rosyjskiej perspektywy, skutków. Przede wszystkim Moskwa wymusiła w ten sposób rozpoczęcie dialogu strategicznego ze Stanami Zjednoczonymi w Genewie, jeszcze zanim do stołu rozmów Amerykanie usiedli z Chińczykami. Oznaczało to nie tylko podkreślenie roli Moskwy, jaki jednego z najważniejszych mocarstw światowych, ale też dało Rosji przewagę inicjatywy strategicznej, również w relacji z Chinami. Ostatnia rozmowa między Bidenem a Putinem pozwala też Rosji wzmacniać presję na władze w Kijowie.

Rosyjska zasada strategicznej ambiwalencji wobec Ukrainy

Generalnie Moskwa w swej polityce wobec Ukrainy kieruję się zasadą strategicznej ambiwalencji. Nie wiadomo jak daleko może się ona posunąć, czy chodzi o bluff, czy rzeczywiście Rosja szykuje się do inwazji. A jak na tym tle wygląda Ameryka? Stent uważa, że nadal aktualny w Waszyngtonie jest model geostrategicznej kalkulacji zaprezentowany przez prezydenta Obamę po tym jak Rosja zaanektowała Krym. W skrótowej formie przedstawił on strategiczną kalkulację Ameryki mówiąc, iż po pierwsze Ukraina jest państwem ważniejszym dla Rosji niźli dla Stanów Zjednoczonych. Po drugie, Obama zauważył, że Amerykę nie wiążą żadne zobowiązania traktatowe nakazujące jej bronić Ukrainy i po trzecie, Ukraina jest, z punktu widzenia Waszyngtonu, państwem odległym będąc zarazem sąsiadem Rosji. Wszystko to, razem wzięte znacznie limituje liczbę opcji do których każdy amerykański prezydent może się odwołać. W efekcie Waszyngton, wykluczając bardziej stanowczą reakcję, tym bardziej projekcję siły, tradycyjnie odwołuje się do sankcji ekonomicznych, które mają, w opinii Stent, dość ograniczone możliwości oddziaływania. Można je oczywiście zaostrzać, co jednak nie oznacza ustępstw ze strony Moskwy, która jest przygotowana na ewentualność tego rodzaju. Problemem jest w tym wypadku nie tyle siła sankcji i brak skłonności amerykańskich sojuszników aby je zaostrzać, ale przewidywalność całego mechanizmu reagowania na rosyjską asertywność. Kreml doskonale zdaje sobie sprawę z tego do jakich narzędzi może odwołać się Waszyngton, przygotował się na to i rozgrywa sytuację nie popełniając większych błędów. Ta przewidywalność amerykańskiej polityki wobec działań Rosji jest jej największą słabością, daje Moskwie nie tylko strategiczną i polityczna inicjatywę, ale również niweluje różnice potencjałów, zmienia rosyjski rachunek zysków i strat. Aby tego uniknąć należałoby, czego jak na razie Waszyngton nie robi, przygotować cały wachlarz opcji mogących być odpowiedzią na rosyjską asertywność, nie wykluczając żadnej możliwości, również wojskowego wzmocnienia Ukrainy. Należałoby jednak przyjąć tego rodzaju linię polityczną w uzgodnieniu z sojusznikami i w tajemnicy przed Rosją, tak aby wprowadzić w jej kalkulacje element „strategicznej dwuznaczności”, który zaburzy rosyjskie rachunki.

Kolejnym elementem, który należy rozpatrzeć, jest w opinii Angeli Stent, przyszłość Porozumień Mińskich, które nie są niczym innym jak warunkami narzuconymi pokonanemu (Ukraina) przez zwycięskie państwo (Rosja). Nic dziwnego, że Kijów nie ma ochoty na wdrożenie przyjętych zapisów porozumienia. Stany Zjednoczone dotychczas trzymając się z boku nie dokładały wysiłków, w opinii amerykańskiej ekspert, aby stabilizować region. W przyszłości, nawet biorąc pod uwagę koncentrowanie się ekipy Bidena na kwestiach azjatyckich, tego rodzaju „zdystansowanie” się Waszyngtonu nie wydaje się być możliwe. Ameryka przez rozwój wydarzeń będzie zmuszona do podjęcia próby stabilizowania relacji w Europie Środkowo-Wschodniej. Nawiasem mówiąc jej przewidywania w tym względzie potwierdziły się już kilka dni po tym, jak Foreign Affairs opublikowało wystąpienie Angeli Stent. Świadczyć o tym może informacja, którą podały Izwiestia o zaplanowanym na 15 grudnia moskiewskim spotkaniu Karen Donfried, z-cy Sekretarza Stanu i Dmitrija Kozaka, wice-szefa administracji Prezydenta Rosji, do obowiązków którego należy m.in. nadzorowanie Donbasu i relacji z Ukrainą.

Stent jest zdania, że rozwój wydarzeń, nie zaś intencje obecnej administracji, doprowadzą w efekcie do ukształtowania się relacji Stanów Zjednoczonych z Rosją, które w pewnym stopniu przypominać będą czasy Zimnej Wojny, choć wydaje się, że raczej miała na myśli lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte niźli epokę wcześniejszą. Jak zauważa, „stosunki amerykańsko-rosyjskie zawsze były modelem w którym współwystępowała mieszanka współpracy i konfrontacji. Waszyngton może nadal odpierać agresywne posunięcia Moskwy wymierzone w Ukrainę, będąc jednocześnie przygotowanym do wznowienia negocjacji w sprawie współdziałania na innych polach. Ta dynamika odpychania i wciągania do współpracy była sposobem, w jaki Stany Zjednoczone i Związek Radziecki radziły sobie ze sobą w czasie zimnej wojny, i pozostaje nadal możliwym modelem ustabilizowania napiętych współczesnych stosunków amerykańsko-rosyjskich. Oczywiście, jeśli Kreml dokona inwazji na Ukrainę, ten model przestanie być aktualny. Region euroatlantycki zostanie zamiast tego wepchnięty w nowy, niebezpieczny okres konfrontacji”.

Nowa sytuacja w Europie Środkowo-Wschodniej

Jeśli diagnozy Angeli Stent potwierdzą się, a jest ona nie tylko doświadczonym ekspertem i byłym dyplomatą, ale również niekwestionowanym w Ameryce autorytetem, to będziemy mieli do czynienia w najbliższych miesiącach z kształtowaniem się nowej sytuacji w naszym regionie Europy. Siłą rzeczy wzrośnie zaangażowanie Stanów Zjednoczonych, choć już widać, że raczej nie w formule rywalizacji, a kooperacji z państwami Zachodu. Poszukiwane będą, w trybie negocjacji, nowe możliwości w zakresie współpracy z Rosją i generalnie zostanie podjęta próba zbudowania jakiegoś regionalnego „modus vivendi”, ale również, co wydaje się z naszej perspektywy najbardziej istotne, można liczyć na przychylność w zakresie wzmocnienia wschodniej flanki. Jednak raczej nie demonstracyjne zwiększenie obecności wojskowej, bo to będzie odczytywane jako działanie eskalacyjne. Nawet jeśli jesteśmy zdania, że to kładzenie nacisku na środki dyplomatyczne jest w gruncie rzeczy osłabieniem pozycji kolektywnego Zachodu wobec Rosji i lepszym rozwiązaniem byłaby bardziej stanowcza postawa, to nie należy lekceważyć rysujących się możliwości. Jeśli w nadchodzących tygodniach bardziej liczyła się będzie dyplomacja, to zadbajmy o to, aby stać się dyplomatycznym głosem państw regionu. Jeśli Amerykanie chcą negocjować z Rosją, również i po to aby zyskać czas nie ryzykując eskalacji, to wykorzystajmy ten czas na energiczne wzmacnianie naszego potencjału, przede wszystkim wojskowego, ale również w zakresie systemu odpornościowego państwa. Jeśli wreszcie poważnie traktować perspektywę relacji w modelu zimnowojennym, to musi to oznaczać jakąś formułę wzmocnienia wschodniej flanki. Wykorzystajmy to, ale mądrze, nie formułując oczekiwań, które mogą być odebrane jako dążenie do eskalowania napięcia. Wykażmy się strategiczną chytrością. Jeśli Europa Zachodnia i Stany Zjednoczone chcą negocjować z Rosją nie bądźmy temu przeciwni, bo nie będziemy w stanie zatrzymać tego procesu. Zadbajmy, aby nasz punkt widzenia w możliwie dużym stopniu został uwzględniony. Zadbajmy o nasze wzmocnienie, również wojskowe. Wreszcie pamiętajmy, że zamknięcie przed Ukrainą perspektywy członkostwa w NATO wywoła w tym kraju szok. Bądźmy na to przygotowani, być może proponując i rozwijając istniejące formaty lokalne czy regionalne. Jeśli Francja może zawierać sojusze wojskowe z Grecją, Włochami i Chorwacją, to dlaczego Polska nie może robić tego samego z Rumunią, Wielką Brytanią, Ukraina i Turcją?

Marek Budzisz

Zródło: wPolityce.pl 12 12 21

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Media / Press.