Napaść Rosji na Ukrainę, czyli przegrana wojna Putina o przywrócenie Rosji roli i pozycji ZSRR na światowej scenie

Klęska rosyjskiej koncepcji wspólnoty gospodarczej „Od Lizbony po Władywostok”

Panowie podbitych narodów

Po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce w grudniu 1981, czyli po wypowiedzeniu przez gen. Jaruzelskiego wojny z Narodem „New York Times”, komentując to wydarzenie napisał, iż Rosjanie są mistrzami w wynajdowaniu sposobów do zachowania swego panowania nad podbitymi narodami, które starają się o uwolnienie spod ich okupacji. I tak – zauważył ten dziennik – w 1956 r. sami interweniowali w Budapeszcie by stłumić powstanie węgierskie, w 1968 roku zbudowali koalicję swych komunistycznych wasali by zapobiec reformom socjalizmu praskiej wiosny, a teraz posłużyli się wprost polskimi komunistami by to ich rękami, a nie własnymi, zdławić pokojową rewolucję „Solidarności”. Przyznając słuszność temu spostrzeżeniu można go odnieść do kolejnych działań Rosji na obszarze byłego ZSRR. I tak Rosjanie w Gruzji w 2008 r posłużyli się pretekstem próby podporzadkowania przez Tbilisi zbuntowanej w latach 90-tych Osetii Południowej, w 2014 przebrali swe wojska w anonimowe „zielone ludziki”, zaopatrzone w ciężką broń, w „sklepie za rogiem” a w Donbasie i Doniecku wykorzystali zrewoltowanych wobec Kijowa bojowników dążących do utworzenia tzw. „niezależnych’ od Ukrainy, „samodzielnych republik”. Wszystkie te działania, zarówno przed, jak i po rozwiązaniu ZSRR miały ten sam wspólny mianownik, ten sam cel – zagwarantowanie Moskwie władzy – w różnej formie – nad innymi narodami i realizację wielkomocarstwowych ambicji Kremla. Przyznał to zresztą sam Putin stwierdzając, iż rozpad ZSRR był największą tragedią XX w.

Ta największa tragedia dla imperialnych dążeń Rosji odnosi się przede wszystkim do utraty kontroli nad niepodległą Ukrainą. O ile odejście byłych republik nadbałtyckich jest, zwłaszcza po ich akcesji do struktur zachodnich, niestety dla Rosji, do pogodzenia się z tym faktem zważywszy na nieuchronny, w przypadku ich agresji, konflikt Rosji z NATO, a niezależność Kazachstanu – do akceptacji Moskwy, z uwagi na znaczne interesy w tym rejonie potężnego gracza – Chin, z którymi Moskwa musi się liczyć, to Ukraina jest w istocie osamotniona i skazana na samą siebie. Tym samym to od Ukrainy należy zacząć proces „zbierania ziem” wielkiej Rosji w drodze do odbudowania jej imperialnej potęgi.

Nie ulega wątpliwości, iż Rosjanie nigdy nie pogodzili się z utratą Ukrainy, stąd Chruszczow, Gorbaczow i Jelcyn, którzy „oddali” Ukrainę jej prawowitym właścicielom, tj. Ukraińcom, są najbardziej znienawidzonymi przywódcami Rosji, a nawet opozycyjni i prześladowani przez Kreml politycy, jak np. Nawalny, przyznają pełne prawo Rosji do Ukrainy. Problem w tym jednak, iż zarówno w świetle prawa ZSRR (decyzja Chruszczowa) jak i przede wszystkim dokumentów prawa międzynarodowego, których Rosjanie są sygnatariuszami, Ukraina posiada pewne prawne podstawy do samodzielnego, niezależnego od Moskwy bytu państwowego. Stąd pytanie – jak przejąć władzę nad Kijowym bez trwałego, a w każdym długotrwałego wykluczenia państwa rosyjskiego ze społeczności międzynarodowej ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Militarna napaść na Ukrainę

Ukraina nie jest częścią Wchodu, ale jest połączona licznymi więzami z Rosją, podobnie jak i nie jest częścią Zachodu, co nie znaczy, że jej los jest Zachodowi kompletnie obojętny. Wprawdzie w 2008 z inicjatywy Francji i Niemiec, przy akceptacji USA, NATO odmówiło przyznania jej tzw., „road map”, tj. perspektywy uzyskiwania członkostwa w tej organizacji, ale Ukraina jest stowarzyszona od 2017 r z UE, choć droga do pełnego tam członkostwa będzie bardzo długa i wyboista. Mimo braku choćby przybliżonych dat osiągniecia tych wyżej wymienionych celów poparcie nie tylko klasy politycznej, ale i społeczeństwa, dla prozachodniej orientacji, z każdym rokiem rośnie. Patrząc na ten proces z większej perspektywy można powiedzieć, iż na Ukrainie dokonuje się proces odwrócenia jej historycznej orientacji, tj. odchodzenia od kierunku wschodniego rozpoczętego Ugoda Perejosławska z 1659 na kierunek zachodni definitywnie zainicjowany dramatycznymi wydarzeniami na kijowskim Majdanie w 2014 roku. Jak to powiedział były minister spraw zagranicznych Ukrainy tak jak każdy rok istnienia tego kraju umacnia jego niepodległość kładąc kres twierdzeniom niektórych o „państwie sezonowym”, tak każdy rok rozwoju Ukrainny umacnia jej prozachodnią orientację, mimo wszelkich tutaj przeszkód. Proces ten, co oczywiste, jest obserwowany z coraz większym niepokojem na Kremlu w konsekwencji czego pojawiają się tam różne koncepcje nie tylko jego zatrzymania, ale i odwrócenia kierunku.

Rosja może tego dokonać posługując się różnymi środkami, przede wszystkim militarnymi. Wziąwszy pod uwagę ogromną różnicę potencjałów wojskowych między obu państwami środek ten jest oczywisty, najprostszy, ale zarazem najtrudniejszy. By osiągnąć swój cel, tj. doprowadzić do definitywnego porzucenia przez Kijów orientacji zachodniej Moskwa musiałaby przejąć polityczną kontrolę nad krajem a nie osiągnie tego bez zmiany orientacji ekipy sprawującej władzę na Ukrainie, tj. bez podporzadkowania sobie jej polityków. W praktyce znaczyłoby to wejście do Kijowa i sprawowanie tam przez dłuższy okres kontroli wojskowej i politycznej. O ile działania stricte militarne mogłyby zostać zakończone teoretycznie relatywnie szybko, to utrwalenie tej tak zdobytej władzy, a zwłaszcza możliwości i koszt jej utrzymania, postawiłby przed Kremlem nie lada wyzwanie, któremu wcale nie będzie musiał sprostać. Rosja ma już za sobą doświadczenia i zna znaczące konsekwencje płynące z utrzymania poza ZSRR siłą swojej władzy, tj. ze zlikwidowania praskiej wiosny, i jej próby zainstalowania w Pradze demokratycznego socjalizmu, co doprowadziło m. in. do powstania kilka lat później tzw. eurokomunizmu, tzn. koncepcji zupełnie innej drogi rozwojowej socjalistycznego państwa stojącego w ostrej opozycji do sposobu rządzenia przez komunistycznych ideologów i władców na Kremlu. Po praskiej wiośnie, którą pogrzebała manu military, Moskwa, ten samozwańczy czempion i strażnik światowego komunizmu, znalazła się w nieustającej defensywie, która kulminowała desperacką i nieudaną próbą ratowania gospodarki epoki Gorbaczowa i kolejnymi rewolucjami jesieni 1989 r w Europie Środkowej kończącymi dominację Sowietów w tej części kontynentu. Tak to właśnie sprawdziło się znane powiedzenie Tylleranda o bagnetach, którymi można zrobić wszystko, tylko nie można na nich siedzieć.

Dzisiejsza Rosja nie jest nosicielem żadnej ideologii, ale aspirantem do ponownego odgrywania roli światowej potęgi na wzór ZSRR z epoki zimnej wojny. Kinetyczna wojna w pełnym wymiarze z Ukrainą, zwłaszcza jeśli nie zakończyłaby się szybko, pociągnęłaby za sobą po obu stronach olbrzymie straty ludzkie, takież koszty materialne a przede wszystkim polityczne, które nie tylko nie pozwoliłyby putinowskiej Rosji wrócić do klubu światowych decydentów (G8), ale w istocie sprowadziłyby ją do roli agresywnego dyktatora prowincjonalnej prowincji zamkniętej i izolowanej od dynamicznie rozwijającego się świata. Co więcej – Rosja zostałaby skazana na trwałą podrzędność wobec szybko rosnących Chin ze wszystkimi tego katastrofalnymi dla niej konsekwencjami. Dlatego też koncepcja pełnowymiarowej kinetycznej wojny o zatrzymanie przy sobie Ukrainy była, wziąwszy pod uwagę interesy Kremla, a zwłaszcza jego aspiracje do zdobycie równorzędnej roli na obszarze euroazjatyckim, wg przewidywań właściwie wszystkich poważnych analityków, z wyjątkiem amerykańskiego wywiadu, choć możliwa. to bardzo mała realna,

Dużo bardziej prawdopodobna wydawała się być wojna o ograniczonym zakresie i charakterze, np. o uzyskanie lądowego połączenia fragmentów zagarniętych ziem Ukrainie w 2014 r z Krymem, czy zagarnięcia większych obszarowo Republiki Donieckiej czy Republiki Ługańskiej. Oczywiście Rosja mogłaby to militarnie osiągnąć przy stosunkowo małych stratach własnych, ale co by to zmieniło w kontekście głównego jej celu, czyli przejęcia pod swoją kontrolę Ukrainy? Czy ustanowienie kontroli Kremla nad kolejnymi, ograniczonymi kilometrami kwadratowymi wschodu Ukrainy spełniłoby marzenia Moskwy o wielkiej Rosji? Czy Zachód jakoś tam pogodziłby się z tymi faits accomplis, jak to już było w przeszłości (vide wolne wybory w PRL-u z mocy Konferencji w Jałcie? zagarniecie Krymu, Doniecka i Ługańska i). Czy pozbawieni kolejnego obszaru swego kraju Ukraińcy pogodziliby się z tym faktem i w obliczu porażki zwróciliby się jednak ku Rosji. Jest oczywiste, że tak się nie stanie, będzie dokładnie odwrotnie, co dobitnie pokazała ewolucja stosunku Ukraińców wobec Rosji po 2014 r. i zagrabieniu przez nich Krymu, Doniecka i Łubiańska. I dzisiejsi decydenci Rosji mają tego świadomość

Zmierzch Zachodu i jego konsekwencje

Skoro nie można utrzymać Ukrainy na Wschodzie i powstrzymać jej dążenie do wejścia do struktur Zachodu manu militari trzeba doprowadzić do tego by to Zachód sam zrezygnował z włączenia Ukrainy w swoje struktury. Dokonać tego można było nowymi formami wojny hybrydowej i presji dyplomatycznej, i to takimi, które zmuszą Zachód do liczenia się z imperialnymi ambicjami Moskwy. Np. takimi jak to zaproponował Lenin odpowiadając na pytanie wiecowego robotnika – jak to oni, rewolucjoniści mają powywieszać kapitalistów, skoro sznura zabraknie.? Spokojnie towarzyszu – Lenin – burżuazja w swej pogoni za zyskiem sama go nam dostarczy. Dziś rolę burżuazji pełnią demokracje zachodnie kierowane przez sytych, ostrożnych lub/i przestraszonych potęgą Rosji polityków. Wystarczy tylko wybrać stosowny moment i odpowiednie narzędzia do tego celu.

Zachód, widziany a Kremla, pogrążony był od dawna w kryzysie, a właściwie serii kryzysów, z którymi nie dawał sobie rady. Epidemia covidu-19 generuje protesty społeczne w licznych krajach przeciwko decyzjom sanitarnym władz obnażając ich niezdecydowanie i bezradność. Liczne państwa zmagają się z po – covidowymi konsekwencjami gospodarczymi, czego przejawem jest wysoka inflacja, wysokie bezrobocie i słaby wzrost gospodarki. UE nie poradziła sobie i nadal nie radzi z rozwiązaniem problemu niechcianej, nielegalnej imigracji i wynikających z niej skutkami. Główne państwa UE nie mają silnego przywództwa, gdyż są albo dopiero co po wyborach parlamentarnych (Niemcy), albo dopiero przed prezydenckimi (Francja, Włochy) i trudno je traktować jako zdecydowanych partnerów politycznych. Niezależnie od tego Francja i Niemcy mają rozbieżne koncepcje dotyczące roli energii atomowej w gospodarce, autonomii czy strategicznej samodzielności w zakresie obronności, itd. Wielka Brytania ciągle zmaga się ze skutkami brexitu a jej premier musi zmierzać się z gabinetowym skandalem obyczajowym. Polska, największy kraj Środkowej Europy, jest sekowana przez instytucje UE i jeszcze ostrzej przez własną totalną opozycję. Grupa Wyszehradzka została rozbita przez pozew przeciwko Polsce złożony w ETS i zapowiedzi nowego rządu Czech o zorientowaniu teraz swojej polityki na Niemcy i Francję. A mająca coraz mniejsze interesy w Europie administracja prezydenta Bidena stopniowo wycofuje się z Europy koncentrując się na swej walce z Chinami, co jest i będzie jej zdecydowanym priorytetem. Podsumowując – to z czym Rosja ma do czynienia w drugiej połowie 2021 roku to wg. Kremla zmierzch Zachodu i jego wielkich ambicji światowych ambicji.

Wszystko to razem stworzyło wystarczającą okazję by zanegować post- zimnowojenny układ sił w Europie i przywrócić właściwe miejsce Rosji w nowym rozdaniu. Rozdaniu, którego celem będzie dopuszczenie Moskwy do decydowaniu o nowym porządku bezpieczeństwa w myśl dawnej, jeszcze gorbaczowskiej idei i tzw. „wspólnego europejskiego domu” i koncepcji wspólnoty gospodarczej „od Lizbony po Władywostok” wpisaną w nowy postamerykański ład światowy. Realizując tę koncepcje, Zachód nie będzie mógł odmówić Rosji w niej udziału, tak jak nie odmówił w zmontowanej przez ZSRR Konferencji KBWE Helsinki 1975 i wpisze Ukrainę w taki układ, który Rosji zagwarantuje de facto pozostawienie Ukrainy poza strukturami Zachodu. A przede wszystkim ustanowi się nowy porządek europejskiego bezpieczeństwa ponownie z Rosją jako jednym z głównych jego architektów. By ten cel osiągnąć Rosja postanowiła wykorzystać swego wasala Łukaszenkę tak, by przez wojnę hybrydową zalał Zachód (via Polska) tysiącami imigrantów zwożonych do Mińska i nad polską granicę samolotami ze świata islamu (pogłębienie destabilizacji Zachodu spowodowanej imigracją) a sama zgromadziła ponad stutysięczne wojsko wzdłuż granic Ukrainy celem zastraszenia Zachodu nieuchronnością kinetycznej wojny. Jedno i drugie winno skutkować znacznymi ustępstwami wobec oczekiwań Rosji i powrotem do jej imperialnej pozycji tak w Europie, jak i poza nią. Stąd ultimatum Rosji z 17 grudnia 2021 r wysunięte wobec Zachodu i żądające podporzadkowania Rosji Ukrainy i przywrócenia w Europie porządku sprzed upadku komunizmu w 1989 r.

Zwrot Zachodu

Opinii publicznej nie są znane przyczyny dla których Zachód jednomyślnie odrzucił to ultimatum i kalkulacja Kremla legła w gruzach. Tak, czy inaczej pierwsi zadecydowali tu Anglosasi, którzy dokonali istotnego zwrotu. Można tylko przypuszczać dlaczego administracja amerykańska, słabego prezydenta Bidena, po raz kolejny zdecydowała znacząco zaangażować się w politykę na starym kontynencie stawiając opór Rosji i odrzucając jej ultimatum. Można domniemywać iż istotną rolę w tym zwrocie Zachodu odegrali Brytyjczycy szukający swojego miejsca i znaczenia w Europie po brexicie, zwłaszcza w kontekście nieuchronnej, po wycofaniu się Amerykanów na Pacyfik, perspektywy dominacji niemiecko-rosyjskiej na starym kontynencie. Bez względu na przyczyny to ich postawa zmusiła rządy tradycyjnie ustępliwych i pro-rosyjskich Niemiec i Francji do ewolucji ich polityki i poparcia Anglosasów. Zachód, przede wszystkim Waszyngton, uświadomił sobie, iż w tej grze Putina to nie Ukraina jest celem samym w sobie, ale nowy porządek sił na świecie, i że w interesie Zachodu nie jest bynajmniej traktowanie Rosji jako partnera w rozgrywce z Chinami, ale jako przeciwnika, który dąży do narzucenia swoich reguł gry. A tego, stare, silniejsze gospodarczo i militarnie od Rosji demokracje zachodnie nie mogły już zaakceptować. Późno, bo późno, ale potwierdziła to także UE:

To, co dla Rosji jest ważne, to nie Ukraina, to architektura bezpieczeństwa w Europie, o której zmianę Rosjanie zabiegają — stwierdził szef europejskiej dyplomacji Borrell. — Rosja wywiera presję na Ukrainę, ale nie w celu inwazji na ten kraj. Moskwa chce doprowadzić do rozmów o tym, co jest dla niej ważne, o rozszerzeniu NATO i jej obawach dotyczących bezpieczeństwa — dodał. – a po nim także i inni politycy. Natomiast Macron, po pięciogodzinnych rozmowach w Moskwie stwierdził , że “nie można tworzyć architektury bezpieczeństwa europejskiego, odmawiając poszczególnym państwom prawa wejścia do NATO”. Podkreślił zarazem, że “jest jeszcze czas na zachowanie pokoju”.

Pełnowymiarowa, kinetyczna wojna

Pomimo tych i wielu innych rozmów, oraz koncyliacyjnych propozycji wobec Moskwy przyznających de facto Putinowi rolę światowego gracza, 24 lutego br. Rosja z całą mocą uderzyła na Ukrainę z wielu kierunków, także via Białoruś, tj. z terytorium kraju de iure do niej nie należącego. Blitzkrieg Putina zaplanowany zapewne na kilka dni i mający się zakończyć osadzeniem w Kijowie marionetkowej władzy, pozostającej na usługach Rosji, okazał się w istocie pułapką dla jej armii i polityki. Losy tej największej po 1945 historii Europy militarnej inwazji pociągające za sobą olbrzymie straty materialne i ludzkie, zniszczenie miast Ukrainy, exodus uciekającej przed bombami przerażonej, liczonej w milionach ludności, i tysiące zabitych po obu stronach działań wojennych, pozostają po trzech tygodniach od jej rozpoczęcia nadal nierozstrzygnięte. Tak pod względem militarnym jak i politycznym.

Z punktu widzenia militarnego wojna ta, bez względu na jej zakończenie, nie będzie jednak miała zwycięscy. Rosja o zwycięstwie będzie mogła mówić w przypadku opanowania całej Ukrainy i narzuceniu siłą swego panowania mieszkańcom tego kraju. Jednak nawet gdyby udało się to osiągnąć kosztem olbrzymich strat ludzkich i materialnych w zgruzowanym Kijowie, jak to stało się w syryjskim Aleppo, to tego zwycięstwa Moskwie nie uda się utrzymać, ponieważ ani Rosja nie zbuduje prorosyjskiego ugrupowania politycznego, które będzie jej wykonawcą jej woli, ani – tym bardziej, nie będzie w stanie zwalczyć nieuchronnego oporu partyzanckiego powstałego przeciwko niej na całym terytorium tego rozległego kraju. Zważywszy stopień dotychczasowej powszechnej determinacji Ukraińców w obronie swojej niepodległości Moskwę po prostu czekać będzie nowy Afganistan. Utrzymanie zaś władzy Kremla jedynie na zdobytych w trakcie wojny wschodnich czy południowych fragmentach Ukrainy, o ile zaakceptowaliby to Ukraińcy, nie będzie żadnym militarnym zwycięstwem Rosji nad Ukrainą, ale świadectwem klęski jej armii. Dla Ukrainy natomiast wojskowe zwycięstwo w tej desperackiej wojnie musiałoby znaczyć nie tylko skuteczną obronę Kijowa i innych jej miast, lecz także wyparcie wojsk rosyjskich z Ługańska, Donbasu i Krymu, co po prostu dziś jest nierealne. W konsekwencji tego pata wojnę zakończy mniej lub bardziej trwały rozejm, którego warunki zostaną określone na polach walk, i w bardzo trudnych dla obu stron negocjacjach.

Z politycznego punktu widzenia natomiast wojna ta, bez względu na jej finał, już jest druzgocącą klęskę Putina, i to nawet w sytuacji, gdyby prezydent Zelenski został przez Rosjan zabity, Kijów – zrównany z ziemią, a wygnani politycy zmuszeni do utworzenia rządu na uchodźctwie. Wielkim zwycięzcą tej wojny jest bowiem naród Ukrainy, który w zdecydowanej większości odwrócił się od Rosji i manu militari opowiedział się za zachodnią, a nie wschodnią polityczną orientacją swego kraju. Wolna i niezależna od Rosji Ukraina po tej wojnie Putina już stała się – bez względu na to czy obszarowo będzie ograniczona do wielkości biura rządu na wygnaniu poza granicami kraju, czy będzie sprawowała realną władzę nad połową swego terytorium, np. do Zadniestrza, czy tylko nad jego większością z wyłączeniem terenów nadal kontrolowanych przez Rosjan na południowym wschodzie – i jest częścią zachodniego, a nie wschodniego świata. Dobitnie i wprost wyraził to prezydent Ukrainy Zelenski kiedy zaznaczył, że nawet jeśli Rosja przyśle na Ukrainę „milion obywateli, by tu umierali”, to „okupacja Ukrainy nie jest możliwa, nie da się okupować naszych głów”. Okupacja – powiedział – „może być tymczasowa, ale nie na zawsze”. Natomiast pozycję i znaczenie powojennej Ukrainy w Europie określi dopiero przyszłość i nieuchronne zmiany będące konsekwencją tej wojny.

Znacznie ważniejsze są i będą jednak konsekwencje tej politycznej klęski Rosji, zarówno dla Europy, jak i rysującego się nowego porządku światowego. Rosja wprawdzie pozostanie w nim z racji posiadanej broni nuklearnej, ale obdarta z imperialnych możliwości i zredukowana do pozycji młodszego i podległego partnera wobec wszystkich głównych tu graczy, tj. przede wszystkim wobec Chin i USA. A także wobec UE, o ile Niemcy nie powrócą do nieformalnego sojuszu z Rosją i włącza się w rozwój prawdziwie partnerskiej, a nie tylko tej zdominowanej przez ich relacje z Francją i forsującej federalne superpaństwo UE. Potępiona za agresję na Ukrainę przez społeczność międzynarodową ( na forum ONZ nie potępiły jej napaści na Rosję tylko cztery kraje ), skonfrontowana z masywnymi społecznymi protestami przeciw jej postawie w wielu krajach), bojkotowana przez środowiska naukowe, artystyczne i sportowe, Rosja Putina w istocie stała się pariasem nie tylko zachodniego, ale całego świata, grzebiąc tym samym swoje wielkomocarstwowe ambicje światowego gracza. Ujawniona nieudolność i/lub niezdolność sił wojskowych do przeprowadzenia skutecznej wojny obaliła też mit Rosji jako wielkiej potęgi wojskowej, natomiast okrucieństwo i bezwzględność w atakowaniu celów cywilnych doprowadziło do gromadzenia dokumentacji skutkującej postawieniem Rosji zarzutów o świadome ludobójstwo przez Trybunał Spraw Karnych w Hadze. Jak to zauważyła była premier Ukrainy Julia Tymoszenko Rosjanie “nie uważają Ukrainy za państwo – Są przeciwni naszemu językowi, naszej kulturze, naszemu istnieniu i dlatego nas zabijają. To ludobójstwo narodu ukraińskiego”

Największe jednak straty Rosji to nie wizerunkowe, czy polityczne, ale gospodarcze spowodowane nakładaniem na nią coraz to większych sankcji gospodarczych przez społeczność międzynarodową i rujnujące już teraz jej gospodarkę, ale przede wszystkim te przyszłościowe, tj. stopniowe rezygnowanie przez Zachód z kupowania od Rosji gazu i ropy i innych surowców, co oznacza pozbawienie jej podstawowych dochodów w PKB.

Rosja carska była, jak to ujął Lenin „więzieniem narodów”, Rosja komunistyczna – „imperium zła” (Reagan), Rosja Jecynowska –„nadzieją na demokracje via modernizacja” (Niemcy), a Rosja Putina jest – „ agenturą KGB”. Wielu chciałaby widzieć Rosję jako ojczyznę poezji Puszkina, powieści Dostojewskiego, dramatów Czechowa, muzyki Czajkowskiego, ballad Okudżawy czy Wysockiego, by wspomnieć tylko kilka nazwisk, ale to, co Rosja tak naprawdę oferuje światu to bezprawie i przemoc, szantaż wobec silnych, pogardę dla słabszych, a swoim obywatelom – więzienia, gułagi, psychuszki, i brak nadziei na godne, nie upodlone i wolne od strachu przed opresyjną władzą życie. Innej Rosji nie było i nie ma.

dr Ryszard Bobrowski, 15 marca 2022

==================================================

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Polska.