Polska znów kluczowym graczem w Europie? Jaką strategię wybrać?

Konferencja „Zderzenie Kulturowe w UE”, Warszawa, 26-27 11 2022
Pomysłodawcą przedsięwzięcia był poseł do Parlamentu Europejskiego –
Patryk Jaki.

dr Jacek Bartosiak | dr Adam Eberhardt | dr Jan Parys

Wypowiedzi nieautoryzowane, śródtytuły pochodzą od redakcji

dr Jacek Bartosiak

Musimy zastanowić się jak stworzyć nową równowagę

Polska polityka winna być inna niż na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat. Mniej powinniśmy jechać na „ autopilocie”, a bardziej musimy samodzielnie pomyśleć o tym jak zabezpieczyć swoje otoczenie geopolityczne i jakie podejmować decyzje. Widać, że coś się zaczynać dziać w naszej kulturze geostrategicznej, choć jest to długa droga. Przed nami jest bardzo trudna decyzja, tj. zdefiniowanie – kim w przyszłości jesteśmy? Musimy sobie to określić. Musimy dokładnie odpowiedzieć na to pytanie i dopiero z tego będzie wynikała nasza rola projektowana przez rząd w Warszawie. Modelowo może być tak, że nasza rola zostanie zwiększona natomiast szczerze mówiąc państwo polskie ma tak wiele wad, szczególnie jeśli chodzi o system publiczny, i wykonywanie zadań, które moim zdaniem nie nadążą za wymogami rzeczywistości, tak, że będzie bardzo trudno wypełnić nie tylko merytoryczną treścią, ale i tysiącami ludzi, ewentualną zmianę, która jest niezbędna do tego, byśmy rzeczywiście zaczęli odgrywać większą rolę. Tu niestety jestem pesymistą, gdyż zarówno klasa polityczna, jak i system polityczny musiałyby się bardzo szybko zmodernizować, aby tę zwiększoną rolę Polski, która Historia nam daje, udźwignąć. Ale to z wielu powodów nie musi się wydarzyć.

Uważam, że mamy absolutne załamanie układu bezpieczeństwa. To jest truizm, natomiast musimy sobie powiedzieć z czego wynika to złamanie systemu bezpieczeństwa? Otóż z nierównowagi. Tzn. mamy nierównowagę pomiędzy graczami o sprzecznych interesach w naszej części świata i państwo polskie musi zrozumieć, że samo musi zagrać w tej grze o równowagę, dlatego że w tej grze nas nikt nie zastąpi. Innymi słowy odeszła już w przeszłość era wiary, że NATO zajmie się naszym bezpieczeństwem, gdyż nie istnieje już tamten ład bezpieczeństwa. Jeżeli NATO nie dostosuje się do nowej sytuacji chaosu na Wschodzie, albo np. poprzez przyjęcie Ukrainy, co oczywiście może być trudne, lub poprzez dostosowanie swojej formuły funkcjonowania zgodnie z którą NATO będzie działało, będzie nadal istniało, ale Amerykanie pozwolą na jakieś bilateralne ustalenia, które będą budowały jakieś koalicje balansujące, np. Rosję, to będziemy absolutnie w innym świecie. Wówczas te stare mapy mentalne z czasów po przyjęciu m. in nas do NATO, nie będą działać, dlatego, że system bezpieczeństwa polega na tym, że on winien zapobiegać wojnie. Ale przecież on nie zapobiegł wojnie największej od 1947 roku. Mało tego – nie znajdujemy metody na zakończenie tej wojny, i obie strony nie są zainteresowane jej zakończeniem, nawet na jakichś nieustalonych warunkach. To oznacza, że jesteśmy bardzo daleko od uzyskania równowagi, która jest warunkiem do stworzenia ładu, a po aby ten system był funkcjonalny, musi zapobiegać wojnie. I my musimy zastanowić się jak stworzyć tę równowagę.

To oczywiście przejawia się w wielkiej modernizacji sił zbrojnych, ale być może trzeba będzie dyskutować o jakimś rozwiązaniu wspólnie z Ukrainą. Czy np. o sojuszu wojskowym, co oczywiście jest absolutnie ryzykowną sytuacją, Polacy bowiem nie są do tego przyzwyczajeni, gdyż myślą, że sojusz to tylko pozytywne rozwiązanie, tylko „na plus”. To znaczy, że my tylko jesteśmy biorcą bezpieczeństwa, jak w NATO, ponieważ to Amerykanie się tym zajmą, do czego niestety, jak małe dzieci, przyczailiśmy się. Tymczasem jak pisał hetman Czarnecki, sojusz to są ryzyka. Co znaczy, że np. komuś trzeba zagwarantować bezpieczeństwo. Amerykanie o tym wiedzą, bo to na ich barkach spoczywa NATO. Ale czy my o tym wiemy? Chyba nie, uważaliśmy, że w takim sojuszu to wszystko jest „ na plus”.

I właśnie teraz wchodzimy w takie czasy. Tu potrzebna jest debata. Bardzo się martwię, że nie zrozumiemy, że jest taki czas i popełnimy ten sam błąd jak popełniła dawna Rzeczpospolita, kiedy to przedstawicielstwo Kozaków przybyło na polski Sejm i poprosiło, w tamtym układzie społeczno-politycznym, o większą autonomię. Chodziło o to by dać im jakieś szanse funkcjonowania, w zamian za co oni balansowaliby Moskwę. Tzn. mielibyśmy siłę zbrojną, po to by rozstrzygać na Wschodzie sprawy zgodnie z naszą myślą. I sytuacja dzisiaj jest wbrew pozorom bardzo podobna. Też wówczas były argumenty – po co im to dawać, nie, dlaczego, oni na to nie zasługują, Za słabi jesteśmy na to by Rzeczpospolita stała się teraz trójczłonowa, itp. Zawsze są argumenty przeciw.

I teraz też są ogromne. Ja nie mówię, że trzeba na pewno to rozważyć, ale trzeba na pewno rozpocząć dyskusję i policzyć sobie plusy i minusy, dlatego, że będzie ciężko stworzyć stabilną architekturę bezpieczeństwa, która została zakwestionowana przez Rosję, bez twardego udziału Polski i Ukrainy na innych zasadach. To jest moje zdanie, również Marka Budzisza, tak uważamy w „Strategy and Future”, i do tego trzeba by nie tylko zreformować siły zbrojne, ale „wysterować Amerykanów”, na to aby w ramach NATO umożliwili coś takiego. A to jest absolutnie inna sytuacja niż w ostatnich dwudziestu latach. Do tego klasa polityczna musi mieś szersze horyzonty, reforma wojskowa musi być prawidłowo wykonana, musimy mieć na to pieniądze, itd. To musi być większa struktura niż to, co robiliśmy przez ostatnie dwadzieścia lat.

dr Jan Parys.

Nie umiemy wykorzystać dobrego czasu jaki dla nas nastał

Jeżeli mamy odpowiedzieć na takie pytanie to mamy rozmawiać o polityce zagranicznej naszego państwa. Kiedy usiłowałem wytłumaczyć w trakcie rozmowy z jednym liderów PiSu, że warto by PiS poświęciło więcej czasu na sprawy zagraniczne to powiedziano mi, że kwestiami zagranicznymi nie wygrywa się wyborów. Oczywiście jest to prawda, nimi nie wygrywa się wyborów, ale przez brak dobrej polityki zagranicznej, albo przez złą politykę, kraj może się znaleźć w bardzo trudnej sytuacji i wtedy wybory też się przegra. Otóż to zdarzenie pokazuje jak trudno jest walczyć o to, żeby zmienić naszą politykę zagraniczną w taki sposób ażeby Polka była poważnym graczem. Myślę, dzisiaj trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że nie umiemy, moim zdaniem, wykorzystać dobrego czasu jaki dla Polski teraz nastał.

To jest paradoks, Ukraina ma sukcesy militarne, ma klęskę humanitarną, i w tym kontekście są dwa warianty do rozważenia. Ukraina wygra i będzie pokój- lepszy czy gorszy. My w takiej sytuacji tracimy dotychczasową pozycję, która bardzo urosła od 24 lutego br. I ta lewarowana przez sytuację wojenną pozycja nagle się obniży, i przestaniemy być potrzebni- i w Europie, i dla USA. Jeżeli Ukraina by przegrała to będziemy mieć armię rosyjską na granicy z Podkarpaciem, co oczywiście też jest bardzo niedobre. Co z tego wynika?

Trzeba dobrze wykorzystać ten obecny, niedobry czas, kiedy nasza pozycja jest welewarowana. Wiosną tego roku mieliśmy tutaj pielgrzymkę wszystkich najważniejszych polityków amerykańskich – był prezydent, wiceprezydent, sekretach stanu, sekretarz obrony, szef CIA, itd. A teraz zapytam wprost – czy kiedy była ta pielgrzymka amerykańska to czy my, jako Polska, coś uzyskaliśmy? Poza zdjęciami i poza uśmiechami tych polityków? O ile ja wiem – to nie. Mało tego – podczas szczytu NATO w czerwcu, chociaż miał on miejsce kilka miesięcy po tym, kiedy Rosja rozpoczęła wojnę w Europie, też nic nie uzyskaliśmy. Otóż chciałem przypomnieć, że w roku 2016 nasza dyplomacja nie tylko odmroziła budowę tarczy rakietowej, ale uzyskała stacjonowanie ponad pięciu tysięcy żołnierzy amerykańskich w Polsce. A chciałem przypomnieć, że wtedy wojny nie było. Czyli wtedy nasza dyplomacja miała sprawczość, a teraz kiedy trwa wojna, tej sprawczości nie mamy. Chcę powiedzieć, że obecny szef MSZ ma sytuację nieprawdopodobnie luksusową jakiej nie miał nigdy żaden polski minister, żaden polski rząd, ponieważ dysponuje trzema wielkimi atutami. W 2021 roku nas rząd zgodził się na wielką amerykańską bazę pod Rzeszowem. Oprócz tego nasz kraj złożył wielkie zamówienia na grube miliardy dolarów na zakupy broni w USA. I niezależnie od tego złożyliśmy wielkie zamówienie na reaktory atomowe. I powstaje pytanie – co dzięki tym decyzjom, które są korzystne dla USA, nie tylko dla nas, co się udało nam załatwić? To są tak duże kontrakty, tak ważne decyzje, że one również powinny owocować korzyściami politycznymi dla Polski. Obawiam się ze nic nie uzyskaliśmy. I to jest dowód na to, że nie umiemy wykorzystywać swoich atutów, nawet wtedy, kiedy je mamy.

dr Adam Eberhardt

Możemy być istotnym graczem, który więcej może niż nasz potencjał gospodarczy na to wskazuje.

Pojęcie tzw. „ kluczowego gracza” może być pojęciem trudnym do zdefiniowania. W polityce zagranicznej rzeczywiście są obszary, w których państwa mogą być „ kluczowym graczem”, tak jest np., w kwestiach dotyczących Ukrainy po wydarzenia 24 lutego br. A to wynika nie tylko z położenia geograficznego, ale przede wszystkim z woli politycznej wspartej akceptacja społeczną, i z podejmowanych działań. Możemy być niekiedy kluczowym graczem w niektórych kwestiach regionalnych, np. w przypadku doraźnej koniunktury w polityce europejskiej. Oczywiście wiadomo, że jesteśmy piątym krajem w UE, że mamy produkt krajowy brutto sześciokrotnie niższy od niemieckiego PKB, tj. Niemiec, które prowadzą coraz bardziej politykę narodowego egoizmu, szczególnie, kiedy są w stanie działać sprawnie w ramach tandemu niemiecko- francuskiego. Teraz, kiedy obserwujemy pewne napięcia niemiecko – francuskie, mam wrażenie, że systemowe, a nie koniunkturalne, co znaczy że mogłaby być tu szansa na wzmocnienie naszej pozycji w polityce europejskiej. Ale niestety Francja abdykowała w ostaniem trzydziestoleciu z polityki środkowoeuropejskiej i nic nie wskazuje na to, żeby to się zmieniło.

Na pewno są obszary, w których dysponujemy potencjałem, gdzie przy woli politycznej i sprawnej polityce jesteśmy w stanie odgrywać kluczową rolę. Są także i takie, w których takiej roli nie jesteśmy odgrywać, ale sprytem i zawieranymi koalicjami jesteśmy w stanie lewarować naszą pozycję ponad realny potencjał.

To, co dzisiaj obserwujemy, to jest odrzucenie po 370 latach Ugody Perejosławkiej, a to jest tak naprawdę zerwanie ostatnich elementów pępowiny łączących Ukrainę z Rosją, i to jest gigantyczna szansa dla Polski na budowę nowych relacji polsko – ukraińskich. Uważam, że powinny być one osadzone nie tylko i wyłącznie na wsparciu dzisiaj Ukrainy z powodu konfliktu zbrojnego. Tu się zgadzam z moim przedmówcą, że po jej zakończeniu nasza rola może w sposób naturalny maleć. To, co powinniśmy robić to budować pewne narzędzia, instrumentarium, które trwale powiąże Polskę z Ukrainą, i w efekcie czego wzmocni nasz wpływ na politykę europejską, poprzez powiązania społeczne, poprzez wpływ na elity ukraińskie. My przez 30 lat nie mieliśmy partii propolskich w Kijowie, nie mieliśmy tam sił, które orientowałyby się na Warszawę. To teraz mam wrażenie się zmienią i tu pomocą są pewne instrumenty czy oddziaływania – np. na armię, na weteranów ukraińskich, którzy wcześniej czy później będą rządzić Ukrainą, ponieważ Ukraina w najbliższych skazana jest trochę na los takiej Turci Europy Wschodniej, czy Izraela Europy Wschodniej, tj., takiej republiki wojennej. Powinniśmy budować władze instytucjonalną, trochę na wzór Traktatów Elizejskich, które oczywiście nie unieważniły wszelkich sporów i napięć, jakie były w relacjach francusko- niemieckich, ale zbudowały instytucjonalny fundament współpracy. I powinniśmy budować powiązania gospodarcze. `

Jestem w Kijowie, ponieważ instytucja, z którą jestem teraz związany, Warsaw Enterprise Institute, bardzo jest zaangażowana w kwestie odbudowy Ukrainy. W centrum Kijowa, pomimo rosyjskich nalotów, robimy seminarium na temat konkretnych instrumentów finansowych łączących się z odbudową Ukrainy. Jest to kolejna już konferencja, która ma na celu łączenie polskiego i ukraińskiego biznesu a zarazem budowanie pewnego instrumentarium, które pozwoli nam zaistnieć na Ukrainie po zakończeniu tej wojny. Trzeba zatem koncentrować się na pracy organicznej, i trzeba w większym stopniu niż przez te minione trzydzieści lat budować gospodarczy fundament naszej obecności na Wschodzie, w Europie Środkowej.

Bardzo ważny jest region, który zdefiniowaliśmy politycznie jako region Trójmorza, tj. państw Europy Środkowej z UE, które powiązane są z Europą głównie na osi równoleżnikowej. A trzeba rozwijać oś północ- południe, tworzyć infrastrukturę komunikacyjną, energetyczną, cyfrową, tak, aby zbudować z Polski pewien hub jeżeli chodzi o korytarze tranzytowe, jeżeli chodzi o współpracę gospodarczą. To są sprawy, które zwiększają nadzieję, że w większej ilości tematów Polska będzie mogła być jednym z głównych graczy w UE. Oczywiście nie wobec wszystkich wyzwań związanych z polityką europejską rola Polski w Europie na skutek tego co się dzieje obecnie jest niezwykle istotna.

Oczywiste jest też, że Niemcy będą dużo bardziej sprawni w wysyłaniu do Kijowa swoich firm budowlanych niż byli, czy są dzisiaj, jeżeli chodzi o wysyłanie na Ukrainę broni i sprzętu wojskowego. Są ku temu bardzo ważne argumenty, których my nie mamy. Nasz kapitał i nasze firmy są zbyt słabe by odegrać samodzielną rolę. Możemy być graczem istotnym, o ile będziemy umieli budować sieć powiazań również z partnerami zachodnimi, ze Stanami Zjednoczonymi, z Japonią, która bardzo się przygotowuje do odbudowy Ukrainy. Trzeba, by odbudowa Ukrainy odbywała się nie na zasadach „top down” tylko „bottom up”. Tzn., że nie przyjeżdżają tam wyłącznie zachodnie firmy, które odbudowują, wystawiają fakturę i znikają. Odbudowa Ukrainy musi dotyczyć również odbudowy ukraińskiego biznesu i silniejszej gospodarki, i tak naprawdę w większym stopniu powinna angażować słabe, bardzo słabe pozbawione kapitału firmy ukraińskie, które winny być wspierane funduszem odbudowy.

I tutaj uważam jest pewien potencjał dla Polki, tzn. poprzez kapitał społeczny, poprzez powiązania nie tylko na tym najwyższym szczeblu politycznym, ale również na szczeblach samorządowych, poprzez kontakty B2B polskiego i ukraińskiego biznesu. Miesiąc temu zorganizowaliśmy wielką konferencję, na którą zgłosiło się 1300 osób, w tym prawie 400 przedsiębiorców ukraińskich. Jeżeli będziemy budowali tego typu sieć powiazań, jeżeli się dobrze przygotujemy, jeżeli chodzi o różne fazy odbudowy, jeżeli będziemy wiedzieli co trzeba odbudować, i gdzie można najlepiej zarobić, to będziemy w grze. Oczywiście kluczowymi graczami nigdy nie będziemy, ale możemy być istotnym graczem, który więcej może niż nasz potencjał gospodarczy na to wskazuje.

dr Jacek Bartosiak

Brak kultury strategicznej

Dobrze byłoby by klasa polityczna zdała sobie sprawę z tego, że to nie wybory są najważniejsze. Kiedy koniunktura międzynarodowa się zmieni to cała polska klasa polityczna zostanie zmieciona przez to, że np. w wyniku wojny będzie hiperinflacja, albo rozszerzenia się wojny. Jak już powiedziałem polska klasa polityczna działała na autopilocie, nie musiała zajmować się sama sprawami bezpieczeństwa, by tym zajmowało się NATO, a UE – makroekonomią. Trzeba było tylko dbać o wybory. A teraz trzeba zrobić coś więcej, trzeba aktywnie kształtować otoczenie geopolityczne państwa. Np. otwierając ścieżki biznesowe na Ukrainie i dbając o to by np. rząd ukraiński ze względu na wydatną pomoc państwa polskiego, bez którego Ukraina nie trwałaby w wojnie, przyznał nam preferencyjne warunki np. względem Niemców. Tylko trzeba to wyraźnie powiedzieć i nie przejmować się UE, tylko trzeba to jasno powiedzieć. I wydaje mi się, że na Ukrainie zostanie to zrozumiane.

Uważam również, że należy otworzyć zupełnie nowy rozdział w relacjach z Amerykanami, ponieważ oni rzeczywiście wszystko dostają w Polsce „ po taniości” . Dobrym tego przykładem jest incydent z rakietami. Najważniejsze jest to jaka była wówczas narracja wydarzenia, i kto ja ustalał. Otóż ustalili ją Amerykanie ponieważ chcieli kontrolować eskalację. Cały problem polega na tym, że powinniśmy wykorzystać ten moment do wymuszenia na Amerykanach większych gwarancji bezpieczeństwa. Nie jestem pewien czy rząd Polki wykorzystał tę walutę do tego by gwałtownie zwiększyć zaangażowanie amerykańskie, gdyż to Amerykanie byli testowani jako gwarant systemu i oni dbali o to żeby była spójność odpowiedzi natowskiej, albo brak tej odpowiedzi. W związku z tym to oni mieli „skórę w tle” a w związku z tym, że to obywatele polscy zginęli, państwo polskie powinno wyznaczyć cenę za to, że my tego zdarzenia nie eskalujemy. Oczywiście nie otwarcie, żeby Rosjanie nie uzyskali swojego efektu, ale Amerykanie muszą płacić za takie sprawy.

W czasie pierwszej wojny irackiej kiedy Saddam Husain ostrzeliwał Izrael, to co Izrael otrzymał od Amerykanów by nie podejmował na własną rękę żadnych działań, nawet ukrytych? Otrzymali bardzo dużo, po to żeby Amerykanie kontrolowali przebieg całej operacjo wobec Hussaina. Amerykanie sa przyzwyczajeni do płacenia takich kosztów tylko my nie tego wymagamy, a to zwiększyłoby bezpieczeństwo państwa polskiego. To jest przykład na to na czym polega realna kultura strategiczna, rozumienie, że my mamy swój interes. Rzeczywiście sprawa została załatwiona dobrze – wyciszona, zdeeskalowana, natomiast zakulisowo powinniśmy Amerykanom otworzyć nowy rozdział rozmów na ten temat. Jestem pewien, że nic nie zostało zrobione. I to jest właśnie brak dojrzałej kultury strategicznej.

Proszę sobie wyobrazić co by było, gdyby Izraelowi to się przydarzyło. Izrael miałby zdolności odpowiedzi, na pewno plan odpowiedzi i Amerykanie musieliby zapłacić dużą cenę za kontrolowanie eskalacji. To wyznacza tą różnicę. I naprawdę nie zasłaniajmy się, że to jest NATO. Jeżeli Amerykanie zobaczą, że my umiemy w to grać, że my to potrafimy, przyjmujemy nowoczesne koncepcje operacyjne, mamy prawdziwą strategię wojskową, a nie tylko koncept zakupów, to zaczniemy grać w zupełnie innej lidze, a oni zaczną zupełnie inaczej do nas podchodzić.

Dlaczego właśnie o tym mówię, i też w kontekście Niemców, o czym mówił p. dr Eberhardt. Rzeczywiście zaczyna się w Stanach Zjednoczonych debata o tym, że może jest już czas na pokój, na rozejm na Ukrainie. Rosjanie są już właściwie wystarczająco pobici, a jednocześnie mamy Chiny, z którymi trwa rywalizacja przede wszystkim ekonomiczna, a tutaj potrzebujemy wsparcia Niemców, którym powinniśmy coś zaproponować. I oby się nie skończyło tak, że Niemcy będą odbudowywali zarówno Rosje, jak i Ukrainę. Uważam, że jest to w tej chwili najbardziej prawdopodobny scenariusz, między innymi dlatego, że polska klasa polityczna nie potrafiła się Amerykanom zaprezentować jako siła samozadaniująca się, siła, która rozumie na czym polega nowoczesna kwestia bezpieczeństwa, nowoczesne wojsko, nowoczesna strategia wojskowa.

W rezultacie Amerykanie nie dają nam, nawet jakby chcieli tego, co potrzebujemy. Model geopolityczny akurat wpycha nas w rolę większą niż jesteśmy sami w stanie przyjąć. Gdyby Amerykanie zobaczyli po naszej stronie profesjonalne przygotowanie, profesjonalne państwo, profesjonalną biurokrację wojskową, profesjonalne wojsko, profesjonalne reformy wojskowe nie polegające tylko na zakupach sprzętu, a ponadto że, jeszcze, potrafimy rozmawiać z Ukraińcami o jakimś sojuszu, to Amerykanie musieliby dużo bardziej się postarać.

I na tym polega rozumienie własnej kultury strategicznej, która jest tylko imitacją czegoś, bo przecież NATO wszystko za nas załatwia. Widać zresztą, że NATO niczego nie załatwia na Ukrainie, tylko Amerykanie, i bez nich, oraz Brytyjczyków, nic by tam nie było, i mam nadzieję, że to jest jakaś nauka dla naszej kultury strategicznej.

W kontekście ekonomicznym rząd polski, tak jak inne rządy, jeździ, negocjuje, nawet formułuje zapisy prawne ustaw w innych państwach dbając o to by kapitał polski, polskie inwestycje były, po pierwsze chronione, a nawet – preferowane. To nie jest nic zdrożnego. Generalnie w tej chwili rozpoczyna się deglobalizacja, pojawiła się ostra rywalizacja również między Stanami Zjednoczonymi a Europą na temat konkurencyjności własnych przemysłów, i stawianie tak sprawy nie jest niczym zdrożnym. Zresztą Niemcy są pierwszymi, którzy łamią swobodę przepływów decydując o subsydiowaniu swoich przemysłów. Nie powtarzajmy zatem tych haseł, które w tej epoce już nie działają.

dr Jan Parys

Nie ma wpływów politycznych w świecie bez inwestycji zagranicznych w świecie.

Dobra polityka zagraniczna zaczyna się od diagnozy. Dzisiaj nie wystarczy powiedzieć, że Ameryka to jest nasz główny sojusznik militarny a Europa to jest nasze środowisko gospodarcze, a w tej Europie, czy nam się to podoba, czy nie, głównym naszym partnerem, zarówno politycznym jak i gospodarczym, są Niemcy. Trzeba sobie zdać sprawę z tego, iż polityka wobec nas, obojętnie czy patrzymy na Rosję, czy na Niemcy, czy na Francję, nie wynika z tego jakie są stosunki bilateralne – to w ogóle nie o to chodzi. Np. polityka Niemiec wobec Polski jest funkcją relacji jakie Niemcy budują z Rosja i Stanami Zjednoczonymi. Trzeba dostrzegać to, że nasze stosunki z innymi krajami są stosunkiem skomplikowanej gry jaką te państwa prowadzą w Europie, i tego, że te państwa odmiennie widzą naszą rolę w Europie. My nie poprawimy naszych bilateralnych stosunków z Niemcami, jeżeli wcześniej, podkreślam wcześniej, nie uzgodnimy poglądów na rolę Polski i Niemiec w Europie. Dzisiaj te stosunki są praktycznie biorąc wyzerowane, a można nawet powiedzieć, że są ujemne, ponieważ tak naprawdę mamy od paru lat do czynienia z wojną polityczną, prawną i finansową Niemiec wobec naszego kraju. To wszystko wynika stąd, że Niemcy widzą inaczej naszą rolę w Europie, a my swoją – też inaczej. Niemcy chcą być hegemonem, a my – zachować suwerenność. Otóż podstawowa kwestia to zdać sobie sprawę, że w przypadku naszego państwa, które leży tam gdzie leży, i ma taki potencjał jaki ma, dyplomacja nie jest zbiorem relacji bilateralnych, że trzeba na to patrzeć szerzej. Dyplomaci niemieccy przyznają, że nie mogą się porozumieć z Polakami w żadnej szczegółowej sprawie, ponieważ różnimy się w sprawach fundamentalnych. Jak przyjeżdżają nasi politycy i tam wykrzykują – ja chcę to, ja chce tamto, to to do nich w ogóle nie trafia.

Oczywiście prowadząc politykę zagraniczną zderzamy się często z interesami państw silniejszych. Jak temu sprostać? Po pierwsze trzeba mieć silną gospodarkę, bo wtedy kraj jest zdolny do pewnej asertywności. My nie możemy nikomu nic narzucić, ale wtedy jesteśmy w stanie być asertywni, czyli odmówić podporzadkowania się. Ale to trochę za mało. Jeżeli chcemy się przeciwstawić tym imperialnym działaniom polityków z Berlina to musimy szukać sojuszników. A to znaczy, że trzeba nad tym bardzo pracować. Żeby stosunki z USA były silne to one nie mogą się ograniczać wyłącznie do spraw militarnych. One muszą być wspierane poprzez zamówienia gospodarcze, handel, itd.

W politykę zagraniczną trzeba inwestować. Nie chodzi o to by doinwestować budżet MSZ, nie. Nie ma wpływów politycznych w świecie bez inwestycji zagranicznych w świecie. Oczywiście my jesteśmy za małym krajem, żeby inwestować wszędzie, nie mamy takiego potencjału gospodarczego. Ja się zgadzam, że Trójmorze jest dla nas bardzo ważne. Ale co to znaczy? To znaczy że w Trojmorzu, w każdym kraju Trójmorza, powinny być silne nasze inwestycje. To znaczy, że każdy polski inwestor w tych krajach powinien otrzymywać bardzo silne wsparcie państwa polskiego, polskich banków. Ale tego nie ma. Tu jest naprawdę dużo do zrobienia.

dr Adam Eberhardt

Pomoc rozwojowa to tak naprawdę jest ubrany w piękne szaty instrument polityczny, instrument budowania swojej pozycji.

Mam świadomość, że naszych mankamentów jest naprawdę wiele, ale jak spojrzymy na ekspansję kapitałową Polki w poprzednich 30 latach w regionie Europy Środkowo – Wschodniej to były również inwestycje świadczące o naszej dalekowzroczności czy działania. Wymienię chociażby naszą obecność w sektorze energetycznym, rafineryjnym – w Czechach, na Litwie, naszą obecność w sektorze bankowym, np. na Ukrainie, itd. To nie jest tak, że państwo polskie w ogóle nie realizowało żadnej polityki.

Podam przykład z małego kraju, stosunkowo łatwym do działania. Mam zaszczyt od półtora roku wspierać pana premiera jeśli chodzi o działania o charakterze biznesowym, i zaangażowanie polskiego w Mołdawii, gdzie kilka spraw udało się załatwić. To jest zasługa zaangażowania w dużej części urzędników z wielu resortów, którzy realizowali projekty dotyczące choćby wsparcia Mołdawii w kwestiach energetycznych, wsparcia budżetowego dla tego kraju, a niezależnie od tego trzykrotnie w ciągu ubiegłego roku zwiększyliśmy pomoc budżetową. Proszę pamiętać, że pomoc rozwojowa to tak naprawdę jest ubrany w piękne szaty instrument polityczny, instrument budowania swojej pozycji. Mamy tam swoich doradców, teraz są prowadzone rozmowy na temat naszej ekspansji kapitałowej, opracowaliśmy mechanizm kredytu wiązanego, w wyniku czego polskie firmy będą wchodziły do Mołdawii aby tam zdobyć silną pozycję.

Tak, aktywna polityka zagraniczna kosztuje, trzeba na początku włożyć pieniądze. Oczywiście w przypadku małej Mołdawii jest to dużo łatwiejsze, w przypadku takich państw jak Ukraina – dużo trudniejsze, tym bardziej że przez 30 lat były czynniki obiektywne. Ukraina była państwem głęboko skorumpowanym, zoligarchizowanym, gdzie każda decyzja o inwestycji kapitałowej była inwestycją bardzo wysokiego ryzyka. I np. PKO czy PZU, jeśli chodzi o inwestycje, sporo straciły na terenach, które są okupowane przez Federację Rosyjską. Gdybyśmy na granicy z Ukrainą byli w stanie wybudować lepszą infrastrukturę – energetyczną, drogową, więcej przejść granicznych, to i Ukraina byłaby silniejsza przeciwstawiając się rosyjskiej agresji, a i Polska więcej by zarabiała, chociażby na eksporcie ukraińskiego zboża.

To niekoniecznie jest zaniedbania polskich władz – tych, czy innych. Był instrument, który miał budować bardziej przyjazną polsko – ukraińska granicę w postaci 100 euro mln kredytu wiązanego, ale Ukraina nie była zainteresowana jego wykorzystaniem, ponieważ nie daliśmy zarobienia komuś na tego typu instrumencie.

Ta wojna oczywiście przebuduje architekturę europejską, to będzie dla Polski olbrzymi koszt, ponieważ stajemy się państwem granicznym, państwem frontowym. Rosja ma wielkie instrumenty demolowania ładu międzynarodowego w naszej części Europy i demolowania państwa. Konsekwencje tej wojny mogą być kolosalne, np. w formie nowej fali emigracji i do końca przez nas nie rozpoznawalne. Ale ta konfrontacja z Rosją przyspieszy takie rozerwanie gospodarcze z Chinami, co będzie się dokonywało szybciej niż nam się wcześniej wydawało. Tu jest również szansa dla Polski, tj. na przenoszenie przez firmy europejskie kapitału na kontynent, może właśnie do Europy Środkowej, aby był bezpieczniejszy i nie narażony na te wszystkie ryzyka, czy to inwestycyjne, czy komunikacyjne.

To jest dla nas pewna szansa, Będąc państwem frontowym będziemy musieli więcej wydawać na obronność, ale także będziemy w stanie więcej uzyskiwać, ponieważ nasze miejsce na mapie europejskiej będzie istotniejsze, czy to dla partnerów amerykańskich, czy europejskich. I tutaj potrzebny jest spryt, aby maksymalnie na tym skorzystać.

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Analizy.