Dezinformacja czasu wojny – zagrożenia i przeciwdziałanie

Konferencja PISM, Warszawa,18 stycznia 2023

Rosja i Chiny: dezinformacyjny wymiar taktycznego sojuszu 

Paneliści:

  • Alicja Bachulska, European Council on Foreign Relations
  • Agnieszka Legucka, PISM
  • Michał Marek, Uniwersytet Jagielloński
  • Justyna Szczudlik, PISM

Poniżej zamieszczamy nieautoryzowane fragmenty wypowiedzi panelistów -redakcja

Agnieszka Legucka

(…) Jeśli chodzi o reakcję Zachodu na inwazję Rosji na Ukrainę i odpowiedzi na nią Rosji, to myślę, że takich planów, czy wizji oni w ogóle nie mieli i na bieżąco dostosowywali swoją narrację do zaistniałej sytuacji. Można wysnuć wyjściową tezę, że znajdujemy się w bankach informacyjnych. Rosjanie są o wiele skuteczniejsi w swoich działaniach propagandowych, jeśli natomiast chodzi o działania w tych bańkach informacyjnych, gdzie zablokowano „Sputnik”, to tutaj dezinformacja rosyjska jest mniej skuteczna ze względu na szok spowodowany agresją rosyjską. Jednak moim zdaniem Rosjanie wcale nie zmienili swoich planów jeśli chodzi o finansowanie „RT” „ czy „ Sputnik” , nie zmniejszyli swoich wysiłków – oni dostosowali się do nowej sytuacji. Czyli w Europie działają teraz trochę innymi kanałami, nie wykorzystują tak bardzo „RT” i „Sputnik”, ale wykorzystują media społecznościowe, i wykorzystują nadal trole.

Rosjanie czasem mają taki absurdalny przekaz. To jednak zależy do kogo i gdzie, tzn. do jakich baniek informacyjnych kierują swój przekaz. Jeśli chodzi o własne społeczeństwo to rzeczywiście Ukraina od wielu lat, a szczególnie od 2014 r., jest w centrum zainteresowania Rosji, tak jakby Ukraina otaczała Rosję ze wszystkich stron. Jeżeli myślimy, że te hasła i dezinformację rosyjska propaganda kieruje do innych baniek informacyjnych na świecie, to możemy ją podzielić na działania strategiczne i taktyczne. Strategiczne, czyli takie, w których pewne twierdzenia są niezmienne, jak np. to, że Ukraina nie jest państwem, a naród ukraiński jest pewną częścią hybrydy rosyjskiego narodu składającego się z trzech nacji. I teraz Ukraina jest częścią budowania przez Stany Zjednoczone terytorium anty – Rosji. I to działa w bańkach globalnego południa, tj. ta hegemonistyczna pozycja Stanów Zjednoczonych. To bardzo dobrze działa w Ameryce Łacińskiej i dobrze funkcjonuje w Afryce. Tutaj bardzo polecam „Raport” napisany przez Jędrzeja Czerepa i Bartka Saloma, który pokazuje w jaki sposób media w Afryce garściami czerpią z przekazu rosyjskiego o wojnie na Ukrainie. Tj. jak wykorzystuje się resentymenty antyamerykańskie, czy antyfrancuskie.A ilość memów jakie tam się pokazuje, np. o tym jakim to Putin jest super przywódcą, jak Rosjanie dbają o tradycyjne wartości, itp., jest ogromna. I to bardzo funkcjonuje nie tylko w Afryce, czy Ameryce Łacińskiej, ale na całym świecie, gdzie jest wyobrażenie, że Rosjanie są tym konserwatywnym, strzegącym tradycyjnych wartości państwem. A to ma bardzo ważne, wbrew pozorom, odniesienie do wojny na Ukrainie bo żołnierzom, którzy są mobilizowani, pokazuje się np. filmiki mówiące np. – wy wywalczycie o to by chłopców nie zamieniano w dziewczynki, a dziewczynki – w chłopców.

Społeczeństwa, ale też przywódcy Ameryki Łacińskiej, czy niektórzy przywódcy Afryki, odbierają rosyjską narrację o wojnie na Ukrainie po pierwsze z punktu widzenia historycznych doświadczeń okresu kolonializmu, ale też i z racji pewnych kalkulacji rywalizacji międzynarodowej. Rosja jest daleko, Rosja jawi się jako inny aktor, który może równoważyć pozycję Stanów Zjednoczonych. W związku z tym Rosja głosi hasło „złotego miliarda”, do którego należymy wszyscy, a nie tylko kolektywny Zachód. W związku z czym my, jako Zachód, jesteśmy w mniejszości. Trzeba sobie też jasno powiedzieć, że błędy interwencjonizmu amerykańskiego czy zachodniego, to wszystko ma swoje uwarunkowania i rosyjska narracja trafia na podatny grunt. Stąd promując słuszne koncepcje o obronie porządku międzynarodowego, o obronie wartości prawa międzynarodowego, często padamy ofiarą, jak to niekiedy mówią, tzw. „ what-about-tyzmu”.

Jak temu przeciwdziałać? Tak naprawdę, żeby chronić się przed rosyjską dezinformacją trzeba sobie zdawać sprawę z dwóch kwestii. Po pierwsze – że jest ona kierowana do konkretnych odbiorców, ale jednocześnie trzeba mieć świadomość naszych błędów, z problemów i odpowiadać na nie otwarcie, a nie je ukrywać.

Jeżeli chodzi o Polską to uważam, że żyjemy w takim bardzo pozorowanym przekonaniu, że tak bardzo wszyscy na się znamy Rosji, sporcie i medycynie, że jesteśmy odporni na rosyjską dezinformacje. Tymczasem Rosja w Polsce inaczej działa i inaczej adresuje swój przekaz. Co to znaczy?… To, że Rosja nie przekona większości Polaków, co pokazują badania, do narracji antyukraińskiej, jeżeli ona będzie toporna. Natomiast przekonuje zupełnie innymi metodami i inni mechanizmami – w grupach zamkniętych na Facebooku, w blogosferze, na YouTubie – a przede wszystkim jeżeli chodzi o przekaz antyuchodźczcy.

Przestawienie się kont – na Tweeterze i w mediach społecznościowych – z narracji antyszczepionkowej, na antyukraińską, i antyemigracyjną było zauważalne przez specjalistów po prostu z dnia na dzień. I widać wyraźnie, że Rosjanie dostosowują się do sytuacji w Polsce. Po pierwsze musimy sobie zdawać sprawę z tego, że Rosjanie po prostu dostosowują do Polaków inną narrację. Jest ona antyunijna, antyamerykańska, antyukraińska. Wystarczy wrzucić kilka filmów, które pokazują, że Ukraińcy pobili kogoś na Nowy Świecie w Warszawie i się zaczyna.

Justyna Szczudlik

Na początku podkreślę, że Chiny dezinformują o wojnie i popierają Rosję. Chiny popierają Rosję, robią to otwarcie, ale robią to w taki sposób, że nam się wydaję, że nie popierają Rosji, albo, że nam się wydaje, że nie popierają Rosji i są neutralne. Mówię o tym co oficjalnie głoszą chińskie władze, przewodniczący CHRL, ministrowie, itd. Narracja o tym co się dzieje na Ukrainie i co Rosja robi na Ukrainie w 2022 r. różni się od tego, co Chińczycy mówili w 2013/2014 r., ponieważ wtedy Chińczycy faktycznie starali się być w miarę neutralni. Natomiast teraz śledząc to, co oni mówią po chińsku to jasne jest, że to Ukraina, szykując się na tę inwazję, ponosi winę

Natomiast jeśli chodzi o oficjalny przekaz, który Chińczycy kierują do nas żeby nas, tj. kolektywny Zachód, wprowadzić w błąd, to jest to mówienie takimi okrągłymi zdaniami, że nam wydaje się, że Chińczycy mówią to, co mówią, natomiast oni mówią zupełnie coś innego. Kilka przykładów, żeby nie być gołosłownym. Jeśli mówią o Ukrainie to nie mówią o Ukrainie w sensie „ Ukraina coś tam” tylko mówią „ ukraiński”. Ukraina jest tak naprawdę przymiotnikiem, a nie rzeczownikiem, podmiotem. Mówią, że to jest „ ukraiński konflikt”, „ukraiński problem”. Nie ma rosyjskiego kryzysu, rosyjskiego problemu, jest tylko ukraiński. Drugi taki przykład to traktowanie Rosji. Rosja jest podmiotem, Rosja ma prawo obawiać się o swoje bezpieczeństwo, itp. Chiny nie mówią też, że szanują suwerenność i terytorialność Ukrainy tylko” wszystkich państw”. Ukraina, jako taka, jest zawsze pomijana, a o Rosji mówią otwartym tekstem. To jest mylące, gdyż świadczy to o tym, że nie do końca uznają niepodległość tego państwa. W sensie formalnym jest oczywiście wszystko super, natomiast przychylamy się do postrzegania Ukrainy, tak jak Rosja, jako rosyjskiej strefy wpływów. I ta narracja nie zmienia się.

Jeżeli chodzi o straszenie użyciem broni jądrowej i pojawiające się twierdzenia, że rzekomo Chińczycy potępili za to Putina, to jest nieprawda, i że nacisnęli na niego, by tak nie twierdził, to też jest to nieprawda. Kiedy się prześledzi to, co Xi Jingping powiedział na ten temat, to on mówił tylko ogólnie o użyciu broni jądrowej, tj., że społeczność międzynarodowa powinna coś tam robić, natomiast słowo Rosja nie pada tam ani razu. Nawet można zaryzykować tezę, że to Zachód straszy użyciem broni jądrowej przeciwko Rosji.

Jednak Chińczycy nie mówią. że np. na Ukrainie są naziści, których trzeba zwalczyć, i ta wojna, czy operacja wojskowa, jest po to by tych nazistów wytępić. Nie mówią też, że trzeba zdemilitaryzować Ukrainę, że masakra w Buczy to jest ukraińska inscenizacja, nie – oni mówią, że to jest zbrodnia i musi być przeprowadzone śledztwo, by ustalić, kto to zrobił.

Alicja Bachulska

Zgadzając się z tym, co zostało powiedziane powyżej chciałabym też zauważyć, że my myśląc o chińskiej dezinformacji często mamy tendencję do przedstawiania jej jako czegoś, co jest nowością, czego wcześniej nie było, a co jest zabiegiem z ostatnich lat. Natomiast warto sobie wyobrazić chińskie działania dezinformacyjne jako pewnego rodzaju spektrum. Z jednej strony na końcu tego spektrum mamy oficjalny przekaz, czyli to, o czym mówiła dr Szczudlik – komunikaty ONZ-tu, a z drugiej – wypowiedzi Xi, czy innych wysokich urzędników. Natomiast w środku tego spektrum mamy całą sieć instytucji, które zarówno w Chinach, jak i poza granicami kraju, rozprzestrzeniają różnego rodzaju półoficjalne narracje. Tutaj mowa o takich mediach jak „China Daily”, telewizja, która nadaje w całym świecie bardzo wielu językach, czy „Global Times”, tj. tabloid, który bardzo często jest traktowany jako najbardziej nacjonalistyczny podmiot w chińskiej przestrzeni medialnej. Natomiast w Polsce mamy również podmioty, które bezpośrednio podlegają pod chiński aparat partyjno-rządowy -tj. chińskie radio międzynarodowe, które zresztą nie do końca jest radiem. Tzn. jest radiem, które głównie funkcjonuje jako funpage na Facebooku, bardzo, bardzo aktywne, i które w tym momencie jest właściwie jedynym medium powiązanym z rządem obcego państwa, który obecnie rozprzestrzenia w Polsce, jawnie prorosyjskie narracje obwiniające NATO, Stany Zjednoczone i UE za rozpoczęcie wojny na Ukrainie.

Po drugiej stronie tego spektrum mamy przekaz nieoficjalny, który oczywiście jest kontrolowany, czyli przekaz wewnętrzy na terenie Chin. Czyli to, co dzieje się w chińskim Internecie, na portalach, czy w chińskim odpowiedniku Tweetera. Tutaj w pewnym sensie możemy myśleć o tych narracjach jako o wyznaczniku tego, co jest po części raz – odzwierciedleniem stanowiska chińskiego rządu, dwa – takim wyznacznikiem dyskusji, która jest wyobrażalna dla chińskich władz o tym, co się dzieje na Ukrainie. Wiadomo, że jest cenzura i te narracje, które utrzymują się w chińskich mediach, nie znikają z tych mediów – one są akceptowane przez władze i są wyznacznikiem tego jak obecnie rząd w Pekinie patrzy na wojnę w Ukrainie.

Druga kwestia to jest to, że poza bezpośrednim kontekstem obecnej sytuacji i inwazji, chińskie media są i były od wielu, wielu lat bardzo aktywne w promowaniu pewnych narracji. Być może te wysiłki nie były tak bardzo zauważalne jak teraz, ale one cały czas tam były. Po pierwsze jest to element chińskiej polityki zagranicznej, ale też i polityki bezpieczeństwa. W ostatnich dziesięciu latach pod rządami Xi JinPinga mieliśmy do czynienia z sekurytyzacją wielu sfer życia. A zatem polityka informacyjna jest elementem polityki bezpieczeństwa. Zarówno wewnętrznie – wiadomo, że od wielu lat cenzura sprawuje kontrolę nad debatą – ale też jako tzw.siła dyskursu. A to jest ukrywane przez chińskie władze. Mamy wiele dokumentów, które bezpośrednio postulują zbudowanie tzw. siły dyskursu, czyli możliwości i zdolności Chin do wpływania na to, w jaki sposób mówi się o Chinach w przestrzeni międzynarodowej. To jest realizowane głównie przez zagraniczne media, na które Chiny rok rocznie wydają bardzo duże pieniądze w celu równoważenia zachodniej narracji na temat Chin. Przez długi czas to miało bardziej defensywny charakter – Chiny starały się odpowiadać na krytykę Zachodu twierdząc, że np. prawa człowieka są traktowane w inny sposób, że w Chinach jest demokracja, ale to jest demokracja innego rodzaju, itd. Tzn., że Chiny starały się redefiniować pewne pojęcia, które były używane na Zachodzie, na własny użytek, i do realizacji własnych celów. Natomiast w ostatnich latach te działania informacyjne stały się dużo bardziej ofensywne również przy użyciu tzw. pozytywnej energii. Czyli budowania narracji, która ma przedstawić Chiny jako państwo, czy cywilizację, która jest pokojowa, która ma przekonać np. państwa trzecie, które chcą współpracować z Chinami, że wszystko będzie bardzo dobrze.

I tutaj rzeczywiście przez wiele lat te ofensywne elementy nie były rozumiane jako część arsenału wojny informacyjnej. To dopiero aktywowało się w ciągu ostatniego roku.

Oczywiście są media, które są bardziej profesjonalne, na które zostało wydane dużo pieniędzy, np. telewizja, która jest dostępna w sieciach komercyjnych, i która rzeczywiście wydaje się być na pierwszy rzut oka bardziej neutralna. Ale jeżeli np. spojrzeć na przekaz bardziej lokalnych mediów to jest on bardzo niesubtelny, wystarczy spojrzeć na to co pisze, i jak pisze, chińskie radio międzynarodowe. Tam używa się języka, który przynajmniej w polskim kontekście bardzo źle się kojarzy. To jest już naprawdę partyjna nowomowa i używanie słów, które już dawno wyszły z użycia. Kiedy się je czyta to przynajmniej w Europie Środkowo -Wschodniej ten przekaz nie działa. Natomiast to, co działa, to ta pozytywna energia, czyli budowanie przekonania o tym, że Chiny są potęgą gospodarczą, i jeśli nie będziemy stosować „naszych” norm normatywnych, jak np. praw człowieka, to wszystko będzie w porządku.

Jest rozróżnienie między przekazem oficjalnym a nieoficjalnym, co rzeczywiście jest widoczne. Ten przekaz, który istnieje w mediach, jest zupełnie inny. Np. w chińskim Internecie kwestia „nazistów” była i jest wałkowana, i były też próby łączenia protestów demokratycznych w Hong- Kongu z sytuacją na Ukrainie. Czyli próby narracyjnego powiązania Zachodu z protestującymi w Hong- Kongu, tj. narracja, która legitymizowała postrzeganie tego postępowania w Hong- Kongu i łączyła z tym, co się dzieje na Ukrainie. Ewidentnie widać, że było przyzwolenie na prowadzenie tego typu narracji, które w Chinach były popularne.

Jeśli chodzi o popularność Putina w państwach globalnego Południa, w Chinach, to Putin jest podziwiany, jest bardzo popularnym politykiem i jest postrzegany jako osoba, która jest kompetentna, w przeciwieństwie do polityków tzw. zgniłego Zachodu, którzy nie są w stanie zrealizować swoich planów. Rzeczywiście tego typu narracje istnieją w chińskim Internecie i one nie są cenzurowane.

Michał Marek

Widać pewną różnicę między warunkami chińskimi i rosyjskimi. W warunkach rosyjskich nie ma takich wyraźnych różnic między przekazem oficjalnym i nieoficjalnym. Zawsze jest pewna wspólnota przekazu, wspólnota narracji, widać, że są zintegrowane działania, które ujmują jednak wspólnotę interesów przez dane podmioty, które odpowiadają bezpośrednio za prowadzenie zadań. Czyli mamy siatkę kanałów, które są prowadzone przez służbę wywiadu zagranicznego i to one budują w trochę inny sposób narrację, niż np. kanały które należą np. do Małysyjewa, czy innych rosyjskich biznesmenów.

Całość aparatu propagandowego sprowadza się do dziesiątek siatek mediów, m.in. powiązanych z „Telegramem”, do portali alternatywnych, państwowych – to wszystko są siatki, które są koordynowane, prowadzone przez różne podmioty. Ale gdzieś na samym szczycie mamy jednostkę, która to koordynuje. Tzn. akceptuje, wyznacza wiodące narracje, które uwzględniają bieżące interesy, zainteresowanie danych graczy. Czyli można powiedzieć, że pewni aktorzy mają pewną swobodę działania.

To znaczy, że działania są koordynowane, ale dochodzi do pewnych momentów kryzysowych, takich, jak np. kiedy siły rosyjskie wycofywały się czy spod Iziumu, czy spod Charkowa. Wówczas doszło do pewnego załamania przekazu, do chaosu, który wyraźnie nie był kontrolowany. To nie szkodziło władzy, nie szkodziło głównej linii państwowej, oni mieli pewnego rodzaju swobodę. Inaczej mówiąc oficjalne narracje tworzą pewne ramy dla odziaływania. Czyli tworzony jest przekaz, który trochę inaczej oddziałuje na Ukrainę, trochę inaczej na Polskę, na niemieckie społeczeństwo, ale ogólne ramy są zakreślane przez podstawowych graczy.

Kto działa bardziej profesjonalnie i subtelnie – Rosja nie czy Chinczycy? Rosjanie też potrafią oddziaływać subtelnie. To nie jest tak, że postępują skrajnie prymitywnie. Oni „ targetują”. Z jednej strony starają się oddziaływać i tworzyć materiały dla tej zradykalizowanej części Polaków, która funkcjonuje w tym alternatywnym świecie. Rosjanie tworzą te prymitywne przekazy. które są emitowane przez grupy na Facebooku, przez kanały Telegramu, i przez radykalnych prorosyjskich działaczy, którzy na otwartych spotkaniach starają się eksponować w trochę bardziej miękki sposób pewne radykalne przekazy, które później są rezonowane przez YouTube. Potem mamy oczywiście Telegram. Istnieje zatem cała siatka przekazów internetowych. I te materiały cały czas krążą w różnych sieciach społecznościowych wzmacniając i radykalizując te grupy gotowe do przejmowania każdej, najbardziej prymitywnej rosyjskiej narracji.

Ale to jest element utrzymywania wpływów przez Rosjan na pewną marginalną grupę polskiego społeczeństwa. Teraz mamy taki bardzo ciekawy trend, który przejawia się m.in. na Tweeterze, czyli bezpośrednie emitowanie przez osoby zaangażowane w kooperowanie z rosyjskim aparatem propagandowym na obywateli Rzeczpospolitej. I te osoby emitują bezpośrednio. Tzn., mamy serię aktywistów prorosyjskich. I mamy serię osób, które nie są bezpośrednio powiązane, o których nawet trudno powiedzieć, że wspierają Rosję, ale w swoim przekazie – dostrzegając pewną tendencję w społeczeństwie – starają się wzmacniać swoją pozycję pokazując pewne prorosyjskie elementy w sposób bardzo delikatny. Skąd oni biorą te narracje? To, co się pojawia na rosyjskich, polskojęzycznych kanałach Telegramu, jest wrzucane w odpowiedni, delikatny sposób. Proszę obserwować, jak zmieniają się narracje osób publikujące na łamach kanału „ Myśl Polska”. Tam mamy z jednej strony kopie prorosyjskich przekazów, ale osoby dłużej tam kooperujące już ten przekaz zmiękczają, jest on subtelniejszy. Tu m. in. następuje poddawanie w wątpliwość podstawowych faktów.

I teraz zasadnicze pytanie – dlaczego pewne osoby, obywatele Rzeczpospolitej, wprowadzają w obieg te treści? Bo to nie jest tak, że wszyscy są agentami Kremla. Co się dzieje, dlaczego osoby, które prawdopodobnie nie mają nic wspólnego z Rosją, dlaczego one wprowadzają do polskiej onkosfery przekaz zbieżny z przekazem Kremla? Co się dzieję?

Tzeba by przeanalizować nasze trendy społeczne. Mamy kontekst wyborów parlamentarnych i mamy mnóstwo rosyjskich ośrodków, które wprowadzają treści zgodnie z którymi w Polsce wkrótce wybuchnie III wojna światowa, Amerykanie pchają nas do wojny, w Polsce jest zdrada, itp. I na tym tle są te konta, które prowadzone są przez blogerów de facto prorosyjskich, chociaż prawdopodobnie z Rosją nie mają nic wspólnego, i one działają się w sytuacji, kiedy za kilka miesięcy będziemy mieli wybory parlamentarne. A to, co będzie działo przez najbliższe 3 miesiące, i to jak dużo posłów na Sejm będzie podejmować treści pro-rosyjskie, to będzie skala, której dotychczas nie mieliśmy. Wkrótce będzie ogromna kampania dezinformacyjna, propagandowa, prowadzona przeciwko Polsce. Jej celem będzie wprowadzenie do parlamentu siły, która w Polsce będzie mącić i de facto realizować interesy Kremla

Rok po rozpoczęciu wojny

Ten rok będzie prawdopodobnie jeszcze większym dla nas wyzwaniem niż ten, który minął.

Agnieszka Legucka

Dotychczas Rosjanie przekonywali, że prowadzą ” operacje wojskową”. Teraz, tym bardziej coraz bardziej przenika, do tej bańki informacyjnej, i coraz bardziej będzie oddziaływać na rosyjskie społeczeństwo, rywalizacja z amerykańskim hegemonem, ze złowrogim Zachodem. To jest skuteczne w wielu państwach i w wielu społecznościach. Element tego przejścia ze specjalnej „operacji wojskowej” na „świętą wojnę ojczyźnianą”, co jest bardzo mocno podkreślane, już widać w niektórych przemówieniach propagandzistów. Teraz Rosja będzie eskalować wojnę na Ukrainie ze względu na to, że bardzo mocno potrzebuje zwycięstwa. Na zewnątrz rosyjskie media społecznościowe, ale również dyplomacja, zmieniła swoje podporządkowanie, zaszeregowania, stała się elementem rosyjskiej propagandy jako metoda, jako technika, ale też jako oficjalny przekaz. Powiela się rosyjską propagandę dotyczącą tego, co jest bardzo istotne, gdyż o ile blokuje się inne konta tweetowe dotyczące Rosji, to już ambasady i konsulaty wypadałoby żeby traktowały to inaczej. Ale oni przenoszą to forum Rady Bezpieczeństwa ONZ, gdzie mamy swoje interesy, i problem tego „złotego miliarda” rzeczywiście pokazywany jest w taki sposób, że czasami jesteśmy w mniejszości.

W miarę upływu czasu szczególnie ważne jest to, zwłaszcza w Europie, że tam, gdzie nie wchodzą Rosjanie, to wchodzą Chińczycy. To, co UE powinna zrobić, Polska, to widzieć tych dwóch aktorów jako strategicznych sojuszników podważających nasz wolny świat.

Michał Marek

Na pewno warto pamiętać, i to są wnioski płynące z zachowania się Rosjan w ciągu minionego roku, że Rosjanie nie są w stanie przygotować jakościowo zupełnie nowej narracji. Generalnie to, co teraz jest, i to co już było, to się powtórzy. Te narracje będą tylko będą dostosowywane, modernizowane, rozwijane w kierunku wyjaśniania wydarzeń, które nastąpią. Takiej nowej bazy nie będzie. Tylko, że jest taki niepokojący trend. To, że Rosjanie koncentrują się na kreowaniu naszego państwa, czy też kolektywnego Zachodu, na wroga, który dopiero przechodzi do fazy ataku. Tzn., że my jesteśmy tym największym zagrożeniem. Polska nie jest już tylko zagrożeniem dla Rosji, Polska jest zagrożeniem dla Białorusi, dla całego regionu. W tym momencie Rosjanie wyraźnie koncentrują się na objaśnianiu aktywizacji wojsk rosyjskich i białoruskich na terytorium Białorusi. Jeżeli chodzi o to, co dotyczy Polski, to koncentrują się wyraźnie na Polsce jako wrogu nr 2. I to jest fakt, iż Rosjanie wyraźnie w stosunku do Polski, w stosunku do NATO, przygotowują swoje społeczeństwo do pewnej militarnej aktywizacji, która może nastąpić na wiosnę. Patrząc na to jak Rosjanie w tym momencie objaśniają rzeczywistość można odnieść wrażenie, że na wiosnę czeka nas poważny problem, tj. mocna aktywizacja militarna. I na to musimy być gotowi, i nie możemy sobie pozwolić na to, żeby w naszych działaniach informacyjnych, jeżeli chodzi o oddziaływanie na nasze społeczeństwo, była faza rozluźnienia.

Niestety, wojna trwa i trwać będzie jeszcze przez bardzo wiele miesięcy, i musimy mobilizować nasze społeczeństwo, objaśniać społeczeństwu pewne priorytety, a priorytetem jest nasze fizyczne bezpieczeństwo. Oczywiście mamy kryzys gospodarczy i nie możemy żyć na takim poziomie, na jakim do tej pory żyliśmy, i może będzie tylko gorzej, ale są określone priorytety – mamy wojnę – i to trzeba rozumieć. Jeżeli Ukraina przegra następnymi atakowanymi będziemy my, o czym Rosjanie mówią wprost. W Telegramie otwarcie twierdzi się, że naturalną kontynuacją „ specjalnej operacji” na Ukrainie będzie atak na Polskę. Rosjanie nie wygrają, i nie przeprowadza skutecznej dezanifikacji jeżeli nie zniszczą kolejnej antyRosji, czyli Polski. Dlatego ten rok będzie prawdopodobnie jeszcze większym dla nas wyzwaniem niż ten, który minął.

Justyna Szczudlik

Zgadzam się z opinią, że nie możemy pozwolić sobie na rozluźnienie w naszej narracji, nie możemy, gdyż Chińczycy na to liczą. Najlepszym dowodem na to, że oni na to liczą jest to, co przedstawiają na temat spotkania G 20 na Bali. Ja to nazywam „ smiling dyplomacy” , tj. Xi JingPing pouśmiechał na Bali, poklepał po plecach Bidena, jeszcze coś dodał mówiąc, że nie można straszyć bronią jądrową. Wszyscy uznali to za znak, że chińska polityka jest teraz łagodniejsza i Chiny odcinają się od Rosji. Ale to jest tylko zmiana opakowania, środek jest ten sam, i nie sądzę żeby ten środek się zmieniał.. Dlatego też nie możemy sobie pozwolić na fazę rozluźnienia.

Alicja Bachulska

Zgadzam się, a dodatkowo chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na to, że będziemy mieli do czynienia z dalszą profesjonalizacją chińskich mediów. To jest wykorzystywaniem.film PR-owych, firm medialnych, żeby kamuflować połączenia pewnych podmiotów, np. kanałów na YouTubie, z państwem chińskim, i tworzenie narracji influenserskich w celu budowania prochińskich narracji. To już zostało zresztą częściowo przebadane. Np. w Australii, gdzie powstał świetny raport na temat tego, jak chińskie kanały, które wyglądają niczym chińscy niezależni infuencerzy, zostały zatrudnione przez lokalne chińskie rządy, np. z Syczuanu, które przez proxy firmy tworzą w zachodniej sferze medialnej treści jawnie prochińskie. Dla osób, które nie są zainteresowane tematem jest bardzo ciężko ustalić granicę między tym, co jest rzeczywiście propagandą, a co niezależną narracją (…).

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Analizy.