„Azjatycka Wielka Gra – konsekwencje regionalnej rywalizacji dla USA i Europy”, Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, Warszawa 06.11.24

Uczestnicy

  • Prof. Piotr Kłodkowski, Uniwersytet Jagielloński, b. amb. Polski w Indiach
  • Dr Małgorzata Bonikowska, prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych
  • Prof. Bogdan Góralczyk, Centrum Europejskie, Uniwersytet Warszawski

Wybór, skróty nieautoryzowanych tekstów i śródtytuły pochodzą od redakcji

Prof. Piotr Kłodkowski

I najnowsza książka prof. Piotra Kłodkowskiego, „Azjatycka Wielka Gra. Indie i Azja Południowa w sporze o regionalną i globalną dominację w XX i XXI wieku”.

Wartość czynnika osobowego

Co wybór do Donalda Trumpa oznaczona dla rywalizacji indyjsko – chińskiej? To oczywiście pytanie za dla milion dolarów.

Myślę, że nie tyle wszyscy byli zaskoczeni zwycięstwem prezydenta Trumpa, ile skalą tego zwycięstwa. To, że wygra Trump, to wszyscy brali pod uwagę. Ale taka skala i jego niedoszacowanie w sondażach prezydenta Trumpa jest uderzające. To nie jest nawet zwycięstwo, ale pogrom. Więc to też musimy wziąć mocno pod uwagę.

To oczywiście będzie też oznaczało zmiany w placówkach dyplomatycznych, gdyż wiemy że zmiana prezydenta niesie ze sobą, w konsekwencji, zmiany personalne. Natomiast dodam jedną kwestię – w książce dość dużo piszę o polityce amerykańskiej w Azji, gdyż bez tego nie da się tak naprawdę pisać o Azji, i nie da się zrozumieć tej wielkiej gry, tej wielkiej szachownicy. Przecież Stany Zjednoczony miały wpływ ogromny na to, co dzieje się w Azji.

Chciałbym zacząć od jednej mało znanej sprawy. My, badacze, gdy patrzymy na całość Azji, to musimy sięgać do odpowiednich źródeł. Gdy się okazuje, że nie posiadamy dostępu do źródeł, to to, co opisujemy, to nie jest tym, co było w rzeczywistości. Będąc w Stanach Zjednoczonych, w Bibliotece Prezydenta Kennedy’ego w Bostonie, dotarłem do materiałów, z których została zdjęta klauzula tajności. Czytając dokumenty dotyczące wojny chińsko – indyjskiej sprzed wielu lat, z 1962 roku, zrozumiałem o co chodziło. Dlaczego Chiny, zajmując część Indii, nagle się wycofały? Zajmowałem się tym fragmentem historii, gdyż ta gra o porażkę Hindusów wobec Chin jest do dzisiaj odczuwalna. Indie wiedzą, że poniosły klęskę, Indie są świadome, że mimo tego, iż Chiny wtedy przeżywały okres bardzo bolesnych zmian politycznych, to okazały się państwem silniejszym.

Wiemy z historii, że Chiny dość niespodziewanie zaatakowały Indie, zajęły znaczną część kraju, i nagle, po pewnym czasie, wycofały się. Różne były tego wyjaśnienia, także przez historyków indyjskich, np., takie, że Chiny chciały dać nauczkę Indiom, że chciały pokazać, że są silniejsze, itp. Ale dlaczego tak się stało? Dopiero gdy sięgamy do materiałów, do depesz dyplomatycznych, wymiany listów ówczesnego premiera Nehru, prezydenta Kennedy’ego, i premiera MacMillana, to wszystko staje się jasne

Kiedy szczegółowo analizujemy to wszystko, nagle dowiadujemy się, że prezydent Kennedy decyduje się, że USA są gotowe przystąpić do wojny. Dopiero wtedy, kiedy czytamy, że tak – Stany Zjednoczone decydują się przesłać każdą ilość sprzętu do Indii, zapewnić obsługę tego sprzętu, głównie lotnictwa i obronny przeciwlotniczej, wysyłając 10 tysięcy żołnierzy amerykańskich, to wtedy zrozumiemy, dlaczego nagle Chiny się wycofały.

Niby wcześniej coś tam wiedzieliśmy, ale dopiero szczegółowa korespondencja, którą cytuję w książcej, wymiana listów i deklaracje zarówno prezydenta USA, jak i premiera Wielkiej Brytanii, dopiero teraz rozumiemy dużo lepiej, dlaczego się stało, i jak się stało.

Proszę jeszcze pomyśleć – Nehru, który stworzył współczesne Indie, zwraca się z pomocą do byłej metropolii, do kraju, który kolonizował Indie, z prośbą o pomoc. Zwraca się do Stanów Zjednoczonych z prośbą o pomoc. I obaj odpowiadają – tak, USA są gotowe pomóc Indiom. Otóż proszę pamiętać, że miejsce, gdzie się konsultowano, a wtedy Amerykanie przecież nie mieli bezpośrednich relacji dyplomatycznych z Chinami, jednym z tych miejsc, gdzie dochodziło do spotkań na szczeblu ambasadorów, była Warszawa.

Niewytuczone więc, że właśnie tutaj Amerykanie przekazują informację Chinom, że jeżeli Chiny będą kontynuowały swoje działania zbrojne, to Stany Zjednoczone są gotowe interweniować. I Chiny się wycofują. W tym czasie można by spekulować, mogło dojść do czegoś niebywałej wagi, tj. do Sojuszu Indyjsko-Amerykańskiego. Było to możliwe. No i znowu, tak się składa, co wiemy, prezydent Kennedy zostaje zamordowany a kilka miesięcy później Nehru umiera. I tutaj też to o czym piszę, to jest wartość czynnika osobowego.

Kiedyś pisał o tym Kissinger. Kissinger powiedział tak – jako profesor uczelni zawsze stawiam tezę, że siły bezosobowe decydują o realiach w świecie polityki. Ale mówił też, że kiedy został dyplomatą, to zauważył jak bardzo czynniki osobowościowe decydują o polityce. Mówił, że dopiero wtedy to zrozumiał. I tu podaję przykład. Nehru miał znakomite relacje z Kennedym. Świetnie. Spotykali się, mimo że on był dużo starszy niż Kennedy, ale te relacje osobiste były znakomite. One były tak znakomite, jak fatalne były później relacje jego córki Indir Gandhi z prezydentem Nixonem. Te relacje były koszmarne.

I to znowu skąd wiemy o tym? Skąd? Z odtajnionych rozmów w Gabinecie Owalnym między Nixonem a Kissingerem. To wszystko wiemy. Wiemy, co on jej mówił. Jak ona to wyczuła? I jak to się skończyło? A skończyło się zawarciem Paktu o Silnej Współpracy Indii ze Związkiem Sowieckim. A więc oczywiście czynniki, tak jak mówimy, pozaosobowo odgrywają rolę. Ale chcę pokazać też w książce, jak osobowość tych wszystkich ludzi biorących udział w tej wielkiej grze miała ogromny wpływ na politykę. W jaki sposób ta azjatycka wielka gra się toczyła.

Proszę popatrzeć dla spotkania prezydenta Trumpa z premierem Indii Modi. One zostały perfekcyjnie w Indiach zaaranżowane. Pod ich ogromnym wrażeniem był prezydent Trump. Gdy przygotowano całość takiego eventu, typowego w Indiach, to wówczas premier Modi miał znakomite relacje osobiste z Trumpem. Tak znakomite, jak słabe były na przykład, relacje Baraka Obamy z ówczesnym rządem w indyjskim.

Wielkich zmian nie będzie

One były tak złe, jak świetne są obecnie relacje pomiędzy Trumpem, który w Indiach robi interesy, a premierem Modi. Więc przypuszczam, że jeśli chodzi o Indię, o Azję Południową, to tych zmian wielkich. nie będzie. Myślę, że niezależnie od tego, kto rządzi w USA, bo ta część Azji będzie absolutnie kluczowa dla polityki amerykańskiej. Proszę popatrzeć, jak ważną rolę pełnią Indian Americans. Na Uniwersytecie w Rochester, gdzie wykładam, najwięcej oczywiście jest białych Amerykanów. Zaraz potem są studenci chińscy i ludzie z Azji Południowej. A to jest przecież późniejsza elita amerykańska. Świętnie wykształconych ludzi, znakomicie przygotowanych i wywierających wpływ na politykę zagraniczną USA.

Stąd moja teza wynika nie tylko ze zmian dotyczących ekonomii, polityki, wszystkiego po kolei, ale po prostu ze zmiany jeśli chodzi o diasporę indyjską na całym świecie. To ma wpływ, to ma wpływ w jaki sposób Indie, i też inne kraje Azji Południowej będą wpływać na zmianę pewnych paradygmatów i wektorów polityki zagranicznej

W wielkim skrócie to to, co starałem się w książce chciałem przedstawić. Tutaj dodam jeszcze jedną sprawę. Badając to wszystko trzeba wybrać jakąś metodologię. Ona będzie oczywiście zawierała bardzo wiele elementów i z dziedziny politologii, i stosunków międzynarodowych, i socjologii, i z kulturoznawstwa, i z analizy tekstów. Dopiero takie holistyczne spojrzenie umożliwia nam zrozumienie funkcjonowania tych wielkich cywilizacji, jak chińska czy indyjska. Bo czasami jest tak, że ktoś, kto nie jest na głębokości tych kultur będzie popełniał błędy w ocenie sytuacji

To jest ważne, być może mówię teraz jako orientalista, ale profesor Góralczyk to rozumie. Jeżeli staramy się zrozumieć tzw. głębokie myślenie, to wtedy chyba jesteśmy w stanie lepiej ocenić funkcjonowanie tych wielkich bytów kulturowych które dzisiaj kształtują politykę zagraniczną, ale nie tylko, także politykę gospodarczą

.

Prof. Bogdan Góralczyk

Jesteśmy w nowej epoce

Chwila jest rzeczywiście osobliwa, bo jesteśmy niewątpliwie w nowej epoce. To nie jest tylko powtórne zwycięstwo Donalda Trumpa. On ma przewagę w Senacie, i w Izbie Reprezentantów. To może być naprawdę zupełnie inny czas. I tak jak publicznie już mówiłem moja głowa jest za mała żeby przewidywać, co jest w głowie Trumpa. Moje zdolności analityczne się kończą, ale jedną uwagę mogę poczynić na wstępie jako pewnik, co jest bardzo rzadkie w naukach społecznych.

Otóż, gdyby była kontynuacja rządów demokratycznych, to byłyby normy, to byłyby instytucje, to byłby multipolarizm, wielobiegunowa. A jeśli jest Trump, to są to, co Chińczycy nazywają, głamsi – tj. relacje osobowe, ludzie, human factor, bilateral deal. To Trump kocha, a nie jakieś oderwane instytucje, wysublimowane, których on nie rozumie i zrozumieć nie chce. I to jest zasadnicza zmiana w stosunku do tego, co mamy, szczególnie w Unii Europejskiej, My jesteśmy z Wenus, mówiąc Robertem Kaganem, my to negocjacje, deliberacje, dywagacje i to wszystko, co się gdzieś dzieje w okolicach naszej ulicy Wiejskiej w Warszawie . A Trump to jest twarde hartpolitics, hartpower. I w tym sensie jesteśmy w nowej epoce.

Teraz, jeśli jest pytanie, co na to Chińczycy, to chińskie think-tanki stawiały raczej na Trumpa. Właśnie dlatego, że jest im bliższy, ponieważ czynnik ludzki, tak bliski Chińczykom, jest i Trampowi bliski. Czy zagrają, tak jak zrobili osiem lat temu, kiedy Tramp pierwszy raz idąc do prezydentury przed ośmioma laty zapowiadał w kampanii, że policzy się z Chińczykami, a pierwszą wizytę złożył u Putina, tj. tak, jak teraz zapowiada, że wojnę na Ukrainie skończy w ciągu 36 czy 24 godzin.

A co się stało? Dlatego radzę nie patrzeć na słowa Trumpa, a na jego czyny. Zobaczmy co się stało? Do Putina pojechał po dwóch latach i tam chwalił tamtejsze służby, a nie swoje, w obecności Putina. Trump dochodzi do władzy 20 stycznia 2016 r, zgodnie z zapisami amerykańskiej konstytucji, a już 3 miesiące później Xi Jinping jest w Mar -a- Lago. Jared Kushner, zięć Trumpa, zorganizował wizytę na szczycie. Chińczyk poleciał z wizytą oficjalną do Finlandii. Czwartek i piątek, nic nikomu nie ogłaszano, a w piątek samolotem prosto do Mar- a- Lago. I dopiero wtedy ogłoszono Chinom, i w świecie, że jest taka wizyta. Chińczycy próbowali zagrać w portret Trumpa, tj. tak, że jego ego idzie 5 metrów przed nim.

Zaproponowali mu 100 Trump Tower, 1000 fabryk, torebek dla Iwanki, wnuczka śpiewała Moli Hwa, to jest taką chińską „szła dzieweczka do laseczka”. Cudowna atmosfera. Trump, myśleli Chińczycy, jest kupiony. Xi – Jinping wrócił do siebie, a Trump znowu… jakieś cła, itp. Nie wychodzi mu bilans jako biznesmenowi, gdyż jest ponad 400 miliardów dolarów ujemnego salda amerykańskiego. tj. ponad połowę polskiego rocznego PKB.

Więc co Chińczycy robią? W listopadzie tegoż 2017 roku organizują, teraz już państwu Trumpom wizytę oficjalną – plus. Wykładam już ponad 15 lat protokół dyplomatyczny i wiem, że nie ma tam takiego pojęcia jak „wizyta oficjalna – plus”. Jest wizyta oficjalna, ale może być jeszcze cesarska.

I zrobili mu wizytę cesarską. Całe Miasto Zakazane wyczyścili z gości, tylko Tramp z Xi Jinpingiem wraz z małżonkami po nim spacerowali. Trump nawet po tych dwóch dniach w Pekinie podziękował z samolotu, co zupełnie do niego niepodobne, ale znowu wrócił do domu w Mar-o- Lago i znowu mu rachunek nie zgadzał.

I w marcu 2018 rozpoczął wojnę handlową i celną, która trwa do dziś, bo była także kontynuowana przez administrację Bidena. W tym sensie moja rada jest taka. Pierwsza – sądzić Trumpa po czynach, nie po słowach. Po drugie – wielki znak zapytania, bo to, że on że jest nieprzewidywalny, to wszyscy mówią, i wszyscy to wiedzą. Pytanie – kto będzie przy nim, i jaki będzie miał pływ. Jaki będzie ten deep state wpływający na niego.

Spodziewajcie się państwo, ze strony Chińczyków, nowych forteli, nowych wędek, nowych przynęt, bo oni w Chinach z wygranej Trumpa się cieszą. Uważają, że jest łatwiejszy do ogrania. A co więcej… zdaje im się, i to wynika z ich ocen, że on nie rozumie największego konfliktu, jaki mamy. My mówimy Ukraina, co jest słuszne, mówimy relacje transatlantyckie trzeszczą, co też jest słuszne. I trzeszczeć będą pod Trumpem, to pewne, szczególnie w ramach relacji z Unią. I nie założyłbym się, że to wszystko nie będzie trzeszczało w szwach.

Rywalizacja amerykańsko-chińska o najważniejsze sprawy

Natomiast najważniejsze w tej chwili wyzwanie, jakie jest, to jest chińsko – amerykańską, czy amerykańsko-chińska rywalizacja o najwyższe sprawy, tj. o sztuczną inteligencję, o komputery kwantowe, o metale rzadkie, o półprzewodniki. A Trumpowi na tym nie zależy. Jeżeli doradcy jego do tego nie przekonają, a Chińczycy to wiedzą, że tu jest sedno gry, to będzie problem. Innymi słowy przewiduję, w czym jestem, absolutnie oryginalny, będzie roller-coaster jakiegośmy dawno nie widzieliśmy.

I jeszcze jedno zdanie,… Bardzo cieszę z tej książki, która jest obszernym, wielkim tomiszczem. Ale ona trafia w samo sedno debaty międzynarodowej, która, niestety, nie jest debatą polską,. Otóż chciałbym powiedzieć, i dlatego to mówię, potem w środku, jeszcze po wańkowiczowsku to powtórzę, i na koniec jeszcze raz powtórzę, żeby utkwiło w głowach jedno. Jedno zdanie, jedna sekwencja.

To, czego nie rozumiemy, my w Polsce, my w Europie, i my w świecie zachodnim, to tego, że na naszych oczach w ostatnich dekadach obudziły się cywilizacje ubrane w szaty państwa. Obudziły się Chiny, a w ślad za nimi Indie. Dwa najludniejsze organizmy na globie, które są w fazie renesansu. I samo to, że one znajdują się w fazie renesansu i trakcie dynamicznego rozwoju, zmienia totalnie układ sił na globie. I im szybciej to zrozumiemy, i im szybciej to sobie uświadomimy, to tym lepiej dla nas. A ta książka jest arcycenna, gdyż pokazuje tego mniejszego, ale równie istotnego gracza, jakim są Indie. Chińczykami straszymy, a o Indiach nic nie wiemy, same stereotypy, uprzedzenia, a tak nie można. To już trzeba patrzeć inaczej i cieszę się, że ambasador Kłodkowski podjął to ciężkie zadanie i trud. I mamy efekt, który będzie pożyteczny.

Małgorzata Bonikowska

Trzeba zajmować się całą Azją

Dziękuję bardzo profesorowi Kłodkowskiemu za tę książkę. Wpisuję się w to, co powiedział profesor Góralczyk, gdyż uważam, że w Polsce, i też trochę szerzej w Europie, w Środkowo-Wschodniej, gdyż my jesteśmy na tyle dużym krajem, że powinniśmy wychodzić poza nasz region. A wielu kwestii po prostu się nie widzi. W sumie, poza Chinami, w Azji niewiele się widzi. Myślę, że wszystko, co możemy robić, to zachęć do tego, żeby się Indiami, Chinami i szerzej – całą Azją interesować w wymiarze bezpośrednim, politycznym, gospodarczym, współczesnym. I nie tylko w takim wymiarze, co robią orientaliści, a co jest godne szacunku, ale właśnie w tym wymiarze gopolitycznym, ekonomicznym, współczesnym. To jest bardzo dobre. Daleko jeszcze do tego, z tego należy wyciągnąć wnioski, i to przełożyć na nasze własne myślenie strategiczne, z którym u nas też nie jest najlepiej.

Zgadzam się, że czynnik ludzki dla Trumpa będzie bardzo ważny, ale ja bym do tego jeszcze dodała powiązany z tym czynnik pod tytułem – mapy mentalne. Pamiętajmy, że państwami rządzą ludzie, a ci ludzie też mają pewnego rodzaju wyobrażenia o innych ludziach, o innych państwach, o innych kontynentach, wyniesione z tego, czego się nauczyli, bo jakieś doświadczenia mają, zwłaszcza ci ludzie co mają wiele lat. Tu Donald Trump nie jest też najmłodszym. Można powiedzieć jest dość starym politykiem. Myślę, że te mapy mentalne, one też są jednym z elementów, jednym z kluczy do tego, żeby sobie zacząć wyobrażać, jak ten świat może dzisiaj wyglądać. Myślę, że on w dużej mierze bazuje jednak na dość stereotypowych postrzeganiach, różnych zjawisk i różnych państw. I pierwsza obciążona tym stereotypowym postrzeganiem jest Europa.

Myślę, że Europa nadal nie jest w stanie jeszcze, zwłaszcza Europa Zachodnia, pogodzić się z tym, że nie jest już pępkiem świata, nie jest tym czynnikiem, który jest sprawczy, jest głównym rozgrywającym. Myślę, że Europejczycy też mają taką wadę, że cały czas też patrzą na relacje transatlantyckie z perspektywy europejskiej, czyli wydaje nam się, że one są dla Stanów Zjednoczonych też tak ważne, jak i dla nas, że one są z punktu widzenia Ameryki pierwszorzędne. Tymczasem niestety, tak już nie jest, a poza tym Ameryka też nie jest europejska. Coraz mniejsza część populacji Stanów Zjednoczonych to są potomkowie białych Europejczyków, tj. z tej starej migracji.

Coraz więcej Amerykanów to są Afro-Amerykanie, Latino-Amerykanie, Azjaci, i tak dalej, Dzisiaj mniej więcej 60% populacji to są potomkowie Europejczyków i ten procent się zmniejsza. Co powoduje oczywiście, że w sposób naturalny zainteresowanie i ciężar gatunkowo i innych kontynentów, zwłaszcza właśnie Azji, zwłaszcza Bliskiego Wschodu, a także Afryki, Karaibów, musi być inny.

Myślę, że to jest najwyższa pora, żebyśmy to dostrzelił. I teraz z punktu widzenia układu na świecie te mapy mentalne mają też nimi. Wydaje mi się, że to tzw. globalne południe szybciej zmienia te swoje mapy mentalne niż my. I wydaje mi się, że nie istnieje obecnie taka kalkulacja na świecie, że Zachód generalnie odchodzi jako czynnik pierwszorzędny. Jest nadal czynnikiem bardzo ważnym, zwłaszcza Stany Zjednoczone, Europa mniej.

Globalne Południe zaczyna się między sobą układać

Natomiast globalne Południe zaczyna się między sobą jakoś układać. Szuka wektorów siły w państwach, które kiedyś nie były takie silne. To nie dotyczy tylko Chin, dotyczy też oczywiście innych państw, które są na tyle duże, żeby prowadzić w ogóle jakąś grę. Zwłaszcza mówimy o członkach G-20, czyli o takim kraju, jak chociażby Indonezja. Która zupełnie nie jest widziana z widzenia Polski jako podmiot. Czy na Bliskim Wschodzie Arabia Saudyjska. To są wszystko średnio – duże potęgi regionalne, które na pewno wobec wyborów amerykańskich będą się jak już ustawiali. I teraz czy oni się worem Trumpa cieszą, czy nie cieszą?

Myślę, że oni prowadzą od jakiegoś czasu pewną własną grę, obliczoną na to, żeby – po pierwsze ten wpływ generalnie Zachodu, liczony łącznie jako Europa i USA, był mniejszy. Po drugie – żeby jakoś rozegrać rosnącą potęgę w Chin, bo oni wszyscy na Chiny patrzą i z tymi Chinami się liczą. Zresztą wszyscy z Chinami handlują, w związku z tym niewątpliwie jest to czynnik jakoś ustawiający ten świat, przynajmniej w gospodarczym sensie. Natomiast mają między sobą mnóstwo różnych napięć.

Tutaj panowie profesorowie mówili o Indiach i o Chinach, i o napięciach granicznych, ale także o napięciach politycznych. I szerzej – także rywalizacji. Przecież warto to ciągle podkreślać, że Indie mają kompleks Chin, a jednocześnie mają wielkie ambicje, prześcignięcia na razie wszystkich Europejczyków, potem Japonii, a potem, i tego nie ukrywają, bardzo by chcieli prześcignąć Chiny. Więc z jednej strony mniej jakby orientują się na Zachód, z drugiej strony koncentrują się na ważnym dla siebie elemencie rywalizacyjnym.

Dodatkowo, bym powiedziała tak, z punktu widzenia krajów takich jak właśnie Indonezja, czy Bandladasz, który jest mniejszym graczem i ma swoje wewnętrzne problemy,generalnie we wszystkich tych krajach Amerykanie nie cieszą się specjalnie wielką miłością. Na pewno tam, gdzie kraje były koloniami Zachodu, to Związek Radziecki jest postrzegany jako ten kraj, który w mniejszy lub większy sposób kiedyś im się przydał, był ich sojusznikiem, był przyjacielem, pomógł niektórym więcej, niektórym mniej. Natomiast Rosja nie jest postrzegana jako mocarstwo kolonialne. To jest trochę z naszej strony pewnie paradoks, który my dostrzegamy, gdyż do nas to jest oczywiste, że ekspansja rosyjska zjadła po drodze wiele niepodległych bytów państwowych, ale z ich punktu widzenia Rosja nie jest zaliczana do kolonialnych mocarstw.

Więc myślę, że ta rozgrywka, która się toczy z jednej strony uwzględnia to, że ten kolonializm jest zachodni i nie kojarzy z Rosją, że Zachód i jego siła, i dominacja, na pewno się zmniejsza, ale jednocześnie, nadal pozostaje wewnętrzny respekt i jednak lekka obawa, że jest to twardą siłą. Silny przywódca hard power to jest coś, co nie liczy, co wróciło można powiedzieć do gry, zwłaszcza w sytuacji, w której tak zwana Agenda Demokratyzacyjna Świata Zachodniego się kompletnie nie sprawdziła, prawda? I w tym sensie powrót Trumpa może być odbierany jako pewnego razem wzmocnienie tego wektora amerykańskiego, Europa nie jest tutaj w grze, ale Stany Zjednoczone, tak – one mogą w pewnym sensie jakoś do gry wrócić.

A to wydaje mi się możliwe bardziej za Trumpa, niż za Bidena, to jest inna optyka niż u nas. Ja bym powiedziała, że jest dokładnie na odwrót, gdyż my mamy wrażenie, że właśnie z Trumpem to my tracimy, a za Bidenów, żeśmy zyskiwali. Myślę, że Ameryka Trumpa zyskuje w pewnym sensie nie tyle szacunek, co j pewną lekką obawę, że ta Ameryka to jest jednak nadal bardzo silna potęga, i że z takim liderem mocnym jak Trump, A to jest ten lider, ten przywódca, który jest bardziej autorytarny, jest bardziej rozumiany, więc trzeba się z nim bardziej liczyć.

Projekt 2025, czyli Biblia amerykańskich konserwatystów

Jak się czyta Projekt 2025, czyli taką Biblię konserwatystów, to tam jest opis mniej więcej tego pomysłu na Amerykę za Donalda Trumpa. Oczywiście wiemy, że Trump się odżegnywał od tego, że to nie są jego myśli, i to nie on to pisał, ale wiemy, że wiele osób ze środowiska Trumpa brało udział w formowaniu tego dokumentu. I jednym z wątków, który tam się przebija, jest wzmocnienia tak naprawdę pozycji prezydenta w systemie amerykańskim, a przecież ona już jest bardzo mocna.

To ewidentnie oznacza, że tam pewnie bliżej jest do przywódców mocnych, czy wręcz autorytarnych. Właśnie jak Putin, właśnie jak Xi Jinping, oczywiście przy całej różnicy ustrojowej, albowiem Ameryka pozostaje krajem demokratycznym, co widać zresztą po wyborach, i pozostaje państwem, o ciągle silnych instytucjach,

Natomiast Trump właśnie zamierza ją zmienić. Warto poczytać tę wizję, bo nawet jeżeli nie w całości, a w jedynie w części tej propozycji zmiany zostaną wprowadzone, to będziemy mieli za cztery lata Amerykę o trochę przekroju podobnym jak dzisiaj Turcja. Czyli bardzo mocny lider o skłonnościach autorytarnych, którego osobowości, ale także tematy mentalne, dominują nad instytucjami i jednocześnie jest otoczony przez osoby, które w zasadzie tylko mu schlebiają, gdyż on w zasadzie innych nie weźmie, co już wiemy, do swojej administracji. I kończąc, uważam, że dla Europy to jest naprawdę bardzo niedobry moment. Myślę, że ponad nami będzie się działo coraz więcej spraw, również z udziałem nowych, rosnących przy tej okazji krajów, oprócz Chin, również istotnych, chociażby w tych rozgrywkach regionalnych.

Indie są absolutnie pierwszoplanowe na naszej liście, ale bym podkreśliła, że Azja to nie tylko Chiny, i nawet już nie tylko Indie. To jest cała lista kilkunastu innych państw, i ludnościowo potężnych, i politycznie wpływowych, które zaczną grać teraz swoją grę, w której Europa być może będzie miała tylko minimalny udział.

——————————————————————————————

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Analizy.