Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, Warszawa, 27 stycznia 2025 roku
Paneliści:
Arciom Bruchan, zastępca przedstawiciela ds. przekazania władzy Zjednoczonego Przejściowego Gabinetu Białorusi.
Anna Maria Dyner, główna analityczka, Polityka Insight, była analityczka PISM
Marcin Wojciechowski, chargé d’affaires RP w Białorusi (2020–2024), autor książki „Europejski wybór Białorusi – stracona szansa?”
Poniżej zamieszczamy nieautoryzowane fragmenty wypowiedzi – red.
Anna Maria Dyner
Charakterystyczny brak determinacji społeczeństwa
Na konferencji powyborczej Łukaszenka mówił o potrzebie normalizacji stosunków z Zachodem. O tym, że trzeba z Polską handlować, tak, żeby było normalnie. Ale w istocie to mamy tu do czynienia pomieszania z poplątaniem. Z jednej strony Łukaszenka twierdzi, że Białoruś chce absolutnie rozmawiać z Polską, a potem mamy do czynienia z zaostrzeniem kryzysu granicznego, albo inne wrogie działania podejmowane przez państwo białoruskie w stosunku do Polski. Na tej samej konferencji prasowej podło bardzo wiele złych słów o Polsce, że oczywiście jesteśmy marionetką Stanów Zjednoczonych, że jesteśmy skłóceni ze wszystkimi sąsiadami, pytał też czy chcemy wojować jednocześnie na dwóch frontach – z Niemcami i Białorusią, itd. Ponadto od kilku tygodni wyraźny jest nacisk, nie tylko ze strony Łukaszenki, ale też ludzi mu podległych, którzy twardo twierdzą, że w Polsce były, czy też mają być przygotowywane grupy dywersyjne, które mają obalić porządek na Białorusi Więc być może te wybory zostały przyspieszone właśnie dlatego by to Polsce uniemożliwić. Tak czy inaczej nie trzeba dać się złapać na jego dobre słówka w odniesieniu do państw zachodnich, gdyż za moment Łukaszenka może bardzo mocno uderzyć. Trzeba być bardzo ostrożnym, gdyż działania hybrydowe podejmowane wspólnie przez Białoruś i Rosję są ważnym elementem kampanii oddziaływania na Polskę, i szerzej – na zachodnią flankę.
Trzeba przyznać, że przez długi czas Łukaszenka rzeczywiście był bardzo popularny w Federacji Rosyjskiej. Choćby z tego powodu, że emerytury i renty na Białorusi były wypłacane regularnie, że nie było jakichś gwałtownych turbulencji społeczno – politycznych, nie było wojny, i nie grasowały mafie jak to było w Rosji w latach 90-tych XX w. Potem sytuacja bardzo mocno się zmieniła na niekorzyść Łukaszenki. Natomiast Łukaszenka z roku 2016 nie posadziłby do więzienia obecnego Łukaszenki za zdradę Białorusi. Wszystko to, co zdarzyło się na Białorusi po roku 2020 spowodowało, że Białoruś gwałtownie zaczęła tracić suwerenność. Oczywiście Łukaszenka chciałby wejść na salony, chciałby odegrać jakąś rolę w grze, tylko pytanie czy Ukraina tego by chciała wziąwszy pod uwagę, że Białoruś jest państwem – agresorem w stosunku do nich. I oczywiste jest, że Łukaszenką chciałby by wszystko odbywało się w Mińsku, gdyż w latach od 2015 do 2020 to właśnie na micie tej neutralnej Białorusi, która jest dobrą platformą do rozmów dla każdego, Łukaszenka budował próbę dystansowania się od wszystkich, a zwłaszcza od Rosji. Rosja, dawał do zrozumienia, nas nie huknie, ponieważ jesteśmy dobrym miejscem, aby rozmawiać z innymi. Ale po 2020 roku wszystko to się zawaliło.
W kontekście 2020 roku powiem, że jeden z białoruskich przyjaciół zażartował kiedyś, że nie należy niedocenianiać państwa, którego symbolem jest bocian. Nam się wydaje ze bociany to są takie przyjazne ptaki, ale one są przecież także drapieżnikami. Wg. mnie on zauważył bardzo ciekawe zjawisko – w jakimś momencie ten bocian się „ wkurzy”. W Mińsku w różnych zakładach pracuje ok. stu tysięcy mężczyzn. Gdyby te sto tysięcy wyszło na ulice to takiej sile żadna władza by się nie ostała. Bardzo ciekawe jest pytanie, dlaczego zabrakło tego motywu spajającego protestujących i dlaczego oni nie poszli wówczas na pałac prezydencki. Wówczas Historia być może potoczyłaby się zupełnie inaczej. Natomiast ten czynnik spokoju, „ nasza chata z kraja” to jest coś, co mi Białorusini, w rozmowach wielokrotnie podkreślali. Białoruś ma bardzo silne doświadczenie biedy, głodu, wojny i dlatego być może nie ma takiego charakterystycznej dla nas determinacji – siedzimy cicho do momentu, ale jak ruszymy to jesteśmy nie do zatrzymania.
Marcin Wojciechowski
Utrata możliwości rozwojowych Białorusi
Po każdym kryzysie na Białorusi, a tych było już kilka, ten kraj traci część swojej suwerenności. Ale jednocześnie nie traci jej całkowicie. Tzn. Białoruś formalnie istnieje jako państwo, utrzymuje jakiś margines autonomii, tylko pytanie jak duży? Na to pytanie możemy odpowiedzieć z różnych perspektyw. Jeśli spojrzymy z perspektywy polityki bezpieczeństwa to pewnie ten margines jest najmniejszy, choć nie zerowy. Białoruś jest jednak całkowicie zintegrowana z państwem rosyjskim i wcale tego nie ukrywa. Ten straszak rosyjski, że za nami stoi Rosja i jej potężna broń jądrowa, jest jednym z argumentów, który się przejawia w tej retoryce. Ale on wcale nie wzmacnia tego przekazu, że my, jako Białoruś jesteśmy suwerenni. Wprost przeciwnie – on go osłabia.
Jeśli chodzi o politykę wewnętrzną to pewnie swobody jest więcej, ale z jakichś powodów Białoruś nie zmienia w jakiś zasadniczy sposób polityki, którą realizuje po 2020 roku. Tu są nadal represje i jakieś niewielkie sygnały, że może być inaczej, ale one są za słabe by brzmieć przekonywująco. Jeśli chodzi o politykę gospodarczą to też nastąpiło bardzo duże jej przestawienie na Rosję, na Chiny, na kierunek azjatycki, co jest przedstawiane jako wielki sukces. W pewnym sensie tak jest, gdyż na Białorusi nie doszło do upadku gospodarczego i ten kraj jakoś funkcjonuje. Ceną za to jest utrata możliwości rozwojowych, ponieważ Białoruś nie rozwija się tak, jak mogłaby się rozwijać. Zarówno Zachód, jak i ludzie będący w Mińsku u władzy mają świadomość tego, że do czasu rozstrzygnięcia sytuacji na Ukrainie nie będzie tutaj możliwości jakiegoś wielkiego manewru, jeśli chodzi o dalsze planowanie dotyczące tego, co się może wydarzyć w regionie.
Niewiadomych jest bardzo wiele, wydaje mi się, że to, co jest, jak gdyby atutem Mińska, to jest taka umiejętność adaptacji do sytuacji. Tzn., że to, co się dzieje strategicznie, to nie jest korzystne dla kraju, natomiast taktycznie potrafią tak funkcjonować, aby zapewnić krajowi minimum, i pod względem ekonomicznym, i pod względem politycznym. Jest to jednak bardzo krótkowzroczne i skoncentrowane na codzienności. Zadanie przeżycia danego miesiąca, kwartału czy roku bardzo było widoczne po 2020 roku, kiedy władze walczyły o każdy dzień. Osiągnęły to, ale za cenę utraty możliwości, od których zależy rozwój kraju.
Nieufność Białorusinów wobec innych jest natomiast faktem. Ta nieufność to jednak wielowiekowe doświadczenie historyczne. Ta nieufność każe być ostrożnym, każe adoptować się do każdej sytuacji, ale gdzieś tam wewnątrz jest przekonanie, żeby nie ujawnić się, albo ujawniać swoje przekonania, ale tylko najbardziej zaufanym osobom. Historia dużo bardziej brutalnie obeszła się z mieszkańcami Białorusi niż z nami. Tzn. cały nasz region był bardzo doświadczony, ale tam ten walec przetaczał się jednak częściej i głębiej, a ich XX wiek był też dużo bardziej brutalny. Więc ludzie mają to w pamięci i na pewno 2020 rok uruchomił mechanizmy obronne, i to z pewnością jest to jakiś bagaż.
Nie mogłem natomiast zrozumieć, jak to jest, że te protesty odbywają się w taki pokojowy sposób. Czułem wówczas, że to się nie uda, nie tak przecież przebiega rewolucja. Nie tak przebiegały rewolucje, które widziałem, na Ukrainie czy w Serbii, kiedy upadał Miłoszewicz. Nie tak wygląda dynamika społeczna. Tam po prostu doszło do kumulacji napięcia społecznego, za kulisami którego elity też się porozumiały, w wyniku czego rodziła się nowa rzeczywistość. Na Białorusi tego nie było. Jak mi wytłumaczono Białorusini nie potrafią jednak przekroczyć tego strachu w wymiarze historycznym.
Tam ważne jest też pojęcie Umowy Społecznej. Na Białorusi władza już kilkakrotnie zawierała ze społeczeństwem Umowę Społeczną, która za każdym razem była inna. Na początku w latach 90-tych umowa była zawierana głownie z tymi, którzy mogli najwięcej stracić po upadku ZSRR. Przekonywała ona iż my, jako państwo, będziemy was bronić, na tym też Łukaszenka zdobył władzę. Tj. gwarantowanie miejsc pracy, regularna wypłata emerytur, zarobków. itd. I to był pierwszy rodzaj umowy społecznej. Druga była zawarta w czasie, kiedy toczyła się wojna w Czeczeni i wadze podkreślały, że u nas nie ma wojny, że dopóki ja jestem u władzy to nasi żołnierze nie będą ginąć, itd. Kolejna umowa była zawierana, kiedy dochodziło do wydarzeń na Ukrainie, do walk w Donbasie. I ta retoryka – u nas przecież jest stabilnie, musicie co prawda zrezygnować z wolności, ale w zamian ja zapewniam wam bezpieczeństwo. To było w czasie wyborów prezydenckich 2016 r. W 2020 r. zabrakło jednak pomysłu na nową umowę społeczną i wtedy lepszą umowę potrafili Białorusinom zaproponować kandydaci opozycyjni. I dopiero paradoksalnie po wybuchu wojny na Ukrainie władze zaproponowały nowy rodzaj umowy społecznej opartej za zasadzie – jestem taki, jaki jestem, ale za to nasi żołnierze nie będą ginąc na Ukrainie. I tu właśnie jesteśmy – tak, wspieramy Rosję politycznie, wspieraliśmy ją również na początku tej wojny logistyczne, ale tak jak długo ja jestem przy władzy nic się nie zmieni. Wydaje mi się, że to jest ta czerwona linia, której władze nie mogą przekroczyć. Gdyby ona została przekroczona to społeczeństwo wypowie tą umowę i dojdzie do zmiany. Jest w tym jakaś racjonalność, tylko szkoda, że to się tak układa.
Tych umów było, jak widać już kilka i zobaczymy czy ta ostatnia zostanie dotrzymana, czy nie, i jak długo będzie aktualna. Podsumowując – lepiej wybierzcie te niedoskonałą wolność, która mamy na Białorusi, bo nadmiar ambicji może doprowadzić do tego, co mamy na Ukrainie – chaos, cierpienie, zniszczenie i śmierć. Myślę, że od tego też zależy przyszłość Białorusi.
Arciom Bruchan
Kto po Łukaszence?
Łukaszenka nie jest prezydentem i nie ma żadnego prawa reprezentować interesów Białorusi. Ale czy białoruska opozycja może być reprezentowana w trakcie rozmów o Białorusi? Myślę, że nie może. Jednak państwa UE, czy nasi sojusznicy w Polsce, mogą reprezentować pozycje białoruskich sił demokratycznych, których teraz nie ma na Białorusi. Aleksandr Łukaszenka nie jest teraz podmiotem w polityce, dlatego że wszystkie najważniejsze decyzje zapadają w Moskwie. Powtórzenie negocjacji takich jak Mińsk II, Mińsk III, czy Mińsk IV jest teraz niemożliwe, ale Białoruś to jednak kraj możliwości i wszystko może się tu zdarzyć. Ale ewentualny Mińsk IV byłby dla nas bardzo trudny, wyglądałby jak zdrada białoruskiego narodu, białoruskiej demokracji i demokratycznych wartości, dlatego też nie chcielibyśmy aby się miał miejsce.
W 2020 r, w trakcie naszych masowych protestów, rosyjscy propagandyści, a chyba i nawet sam Putin mówił, że RosGwardia stacjonuje niedaleko Smoleńska i w wyniku tych informacji nie mogliśmy podjąć agresywnych działań. To znaczy nie chcieliśmy, aby rosyjskie wojska weszły na Białoruś, Po drugie, nie było wówczas pułku Kalinowskiego walczącego dzisiaj po stronie ukraińskiej na toczącej się wojnie. I po trzecie mieliśmy poczucie moralnego zwycięstwa nad reżimem i bardzo ważne było utrzymanie tego zwycięstwa. Tzn. kiedy reżim bije i morduje ludzi to my nie postępujemy tak, jak Łukaszenką i jego ludzie. To było nasze moralne zwycięstwo.
Kwestia sukcesji po Łukaszence. Myślę, że on teraz myśli o przekazaniu władzy. Ogółnobiałoruskie Zgromadzenie Narodowe, tj. taki instrument, który może być wykorzystany do przekazania władzy. Przypuszczam, że zarówno on, jak i jego otoczenie, myśli o tym kto mógłby być po Łukaszence. Moim zadaniem to będzie syn – nie wiem który z nich, czy to będzie Kola, czy Wiktor? Łukaszenka, będąc bardzo realnym politykiem obserwował tranzyt władzy jaki miał miejsce w Kazachstanie i przypuszczalnie wyciąga z tego wnioski.
Kiedy on odejdzie, np. umrze, to wtedy bez wątpienia otworzy się szansa dla ludzi zgromadzonych wokół niego, dla elit niepodległościowych, ale także dla Putina i prorosyjskich elit. Przypuszczam, że Łukaszenka chciałby zostawić taką sytuację, że po nim dalej będzie łukaszyzm – przez sto, dwieście lat łukaszyzm. Ale zarówno elity wokół niego, jak i Białorusini, nikt teraz nie przyjmuje tego łukaszyzmu. Póki on jest, póty łukaszyzn może być, ale kiedy on odejdzie nie będzie już łukaszyzmu, będzie coś innego. Np. inna społeczna umowa, ale nie lukaszyzm.