Komisja Europejska przestaje się liczyć. Dzięki nowym przepisom, które forsują Francuzi i Niemcy, Bruksela ma coraz mniej do powiedzenia w Unii. Teraz będzie liczyło się zdanie tylko tych instytucji, które kontrolują Paryż i Berlin
Zmienia się układ sił w unijnej biurokracji. Komisja Europejska traci wpływy obrastających w kompetencje Europejskiego Banku Centralnego i wypłacającego bailout Europejskiego Funduszu Finansowej (EFSF). Na czele EBC od jesieni najpewniej stanie Niemiec Axel Weber. EFSF już dziś kieruje urzędnik wydelegowany przez Angelę Merkel – Klaus Regling.
Niemcy i Francja rozszerzają kompetencje EFSF, uzasadniając taki ruch próbą uniknięcia bankructwa Portugalii i Hiszpanii. Instytucja uzyska prawo do zakupu na rynku obligacji krajów, które przeżywają kłopoty, a także będzie mogła im udzielić krótkoterminowych kredytów (ratujących przed utratą płynności).
Iain Begg z London School of Economics w rozmowie z „DGP” przekonuje, że jesteśmy świadkami powoływania jednej z najbardziej wpływowych instytucji w Europie. “Jej kompetencje będą w pewnych obszarach porównywalne z kompetencjami amerykańskiej Rezerwy Federalnej” – mówi Begg. Podobnie jak Fed instytucja będzie mogła samodzielnie kupować obligacje rządowe i pompować na rynek fundusze stymulujące gospodarkę.
Obligacje na rynku wtórnym od kilku miesięcy skupuje Europejski Bank Centralny (EBC). Berlin obawia się jednak, że taki proceder osłabia niezależność banku, którego statutowym zadaniem jest trzymanie w ryzach inflacji, a nie inwestowanie w bony skarbowe krajów w finansowych tarapatach. Teraz jego rolę przejmie EFSF.
To niejedyny powód, dla którego Niemcy chcą przyznać dodatkowe kompetencje EFSF. Berlin obawia się, że w nadchodzących miesiącach Portugalia, a być może i Hiszpania, będzie potrzebowała wsparcia finansowego Brukseli, którego ciężar prawie w połowie (47 proc.) musieliby udźwignąć Niemcy i Francuzi. Reforma luksemburskiego funduszu ma temu zapobiec.
Na pomoc dla Grecji i Irlandii Unia wydała 178 mld euro. “W Bundestagu istnieje ogromny opór przed przekazaniem kolejnych miliardów pomocy dla peryferyjnych państw strefy euro. Zmiana statutu EFSF pozwoliłaby tę przeszkodę ominąć” – tłumaczy „DGP” Jorge Nunez, ekspert Europejskiego Centrum Studiów Politycznych (CEPS). Zgodnie z tą koncepcją zakup przez EFSF obligacji Portugalii i Hiszpanii powinien obniżyć rentowność tych papierów i pozwolić obu państwom na samodzielnie finansowanie swojego długu.
EFSF kupowałby jednak obligacje po niższej cenie niż ich nominalna wartość (np. 80 proc.). Chodzi o to, aby inwestorzy ponieśli część ewentualnego bankructwa zadłużonego państwa.
Angela Merkel w grudniu przeforsowała projekt poprawki do traktatu lizbońskiego, zgodnie z którą po 2013 roku w ramach planów ratowania krajów strefy euro przed bankructwem część kosztów poniosą ci prywatni inwestorzy, którzy kupili akcje państw mających kłopoty finansowe. Taką zasadę stosują władze w USA: restrukturyzacja przez państwo banku Washington Mutual kosztowała np. udziałowców 6 mld dol.
Berlin ma nadzieję, że dzięki poszerzeniu kompetencji EFSF nie będzie konieczne zwiększenie wielkości funduszy, jakimi on dziś dysponuje. Teoretycznie fundusz posiada 440 mld euro, jednak de facto może on wykorzystać tylko 340 mld euro, bo potrzebna mu jest rezerwa 100 mld euro na utrzymanie najwyższej (AAA) oceny wiarygodności kredytowej. Po odliczeniu kosztów uratowania Irlandii oznacza to, że w funduszu pozostało 260 mld euro – wystarczająco, aby pomóc Portugalii, ale już nie Hiszpanii.
Ze względu na obawy o kondycję finansową obu krajów decyzja w sprawie zmiany zasad EFSF zostanie najpewniej podjęta przez przywódców 17 krajów strefy euro w trakcie lutowego szczytu w Brukseli. Polska podobnie jak inne kraje spoza strefy euro nie będzie w tym procesie uczestniczyć.
Jędrzej Bielecki
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna 14 01 11