Przyszłość transatlantyckiej architektury bezpieczeństwa

Narodowe Centrum Studiów Strategicznych oraz The German Marshall Fund of the United States w dniu 19 11 2013 r zorganizowali w Warszawie spotkanie pn: Przyszłość transatlantyckiej architektury bezpieczeństwa, w który wzięli udział William S. Cohen, były Sekretarz Obrony USA, Dyrektor Generalny, Grupa Cohen, Bogusław Winid, Wiceminister, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Krzysztof Szczerski, Poseł na Sejm RP. Poniżej zamieszczamy skróty wystąpień panelistów. Tłumaczenia nieautoryzowane.

William Cohen, były Sekretarz Obrony USA

Rola USA w Azji i w rejonie Pacyfiku

(…) Chciałbym omówić tutaj kilka tematów. W tych dniach pamiętamy o śmierci prezydenta JF Kennedeygo. Niech każdy naród wie, że my zapłacimy każdą cenę i zrobimy wszystko to, co potrzebne, by chronić każdego przyjaciela i stawiać czoła każdemu wrogowi, po to, by zagwarantować sukces naszej wolności. Bardzo wątpię by jakikolwiek prezydent byłby w stanie wygłosić tego typu przemówienie, ponieważ przeszliśmy przez Wietnam, przeszliśmy przez pierwszą wojnę w Zatoce, przeszliśmy przez Irak, przez Afganistan i szczerze mówiąc nauczyliśmy się bardzo wiele w wyniku tych działań.

Obywatele amerykańscy, podobnie jak Polacy, jak przedstawiciele innych krajów, wszyscy są zmęczeni wojna. Wszystkie te kraje miały swój udział w wysiłku wojennym w Afganistanie, w Iraku, a także w innych częściach świata. Także jest to problem dnia dzisiejszego, kwestia posiadania takiej polityki bezpieczeństwa w okresie oszczędności i cięć budżetowych. Patrzymy na Stany Zjednoczone zastanawiając się czy one realizują to, co zostało zapisane w naszym budżecie, tzn. m.in. patrząc na cięcia w budżecie, itd. Chciałbym jednak żebyście państwo wzięli pod uwagę fakt, iż my cały czas wydajemy na obronność ponad 500 mld dolarów rocznie, co znaczy, że nie ma innego kraju czy zestawu kilku krajów, które są w stanie ponieść tego rzędu wydatki na utrzymanie tego typu architektury bezpieczeństwa.

Jestem świadomy, że mamy do czynienia z pewnego rodzaju niepokojem wynikającym z tego, że Stany Zjednoczone przesuwają w tej chwili swój punkt zainteresowania z Europy na Pacyfik. Nic jednak nie może być dalsze od prawdy. Chcę powiedzieć, że jest to bardzo nieszczęsne określenie na opisanie tego, co powiedział prezydent USA mówiąc, że przechodzimy w tej chwili z naszymi interesami do regionu Azji i Pacyfiku. Prezydent powiedział, że w tej chwili zmniejszamy nasze zainteresowanie, czy udział w Iraku, udział w Afganistanie. Wcześniej musieliśmy zajmować się kwestią utrzymania stabilności w Europie. A Europa dzisiaj ma się całkiem nieźle – upadł mur berliński, upadło imperium sowieckie, są i inwestycje, jest spokój, stabilność i pokój w Europie – przynajmniej na większości jej obszaru. Gdzie, zatem występuje ten brak stabilności? Jeżeli przyjrzymy się rejonowi Pacyfiku, to tam właśnie występuje ten wzrost, tj. tam, gdzie mamy połowę populacji świata – Indie, Chiny oraz kraje Azji i Pacyfiku. Tam właśnie znajduje się większość populacji świata, tam także koncentruje się większość światowego handlu. W związku że ta właśnie cześć świata stała się niesłychanie ważna, to tam musi być utrzymana stabilność.

My byliśmy już wcześniej w tym rejonie świata, w związku z tym niewiele się zmieniło i niewiele się zmieni, z wyjątkiem tego, że musimy zagwarantować, by demokratyczne kraje go w tym regionie, począwszy od Australii przez Singapur do Japonii i Korei Południowej, rozwijały się, i musimy wzmacniać relacje z tymi krajami, po to by zagwarantować, że żaden inny kraj nie będzie tam dominował nad innym.

Można powiedzieć, że jest to próba zablokowania Chin. Ale trzeba powiedzieć wyraźnie, że nie możliwości zablokowania Chin. My nie staramy się w żaden sposób zablokować Chin. Staramy się przesłać komunikat, że demokratyczne kraje chcą zagwarantować, że Chiny będą się rozwijać, ale nie będą dominowały jako potęga wojskowa w tym regionie, i poza tym regionem, i nie będą używały swej siły w sposób agresywny. To leży w interesie nie tylko Stan ów Zjednoczonych, ale także w interesie całej Europy, ponieważ Europa bardzo jest zainteresowana tym, by prowadzić tam normalne relacje handlowe, a najlepszym sposobem realizowania relacji handlowych z Chinami jest zagwarantowanie stabilności całego regionu Azji i Pacyfiku.

W czasach kiedy byłem w Pentagonie pojawiały się dokumenty mówiące o tym, że nadszedł czas by Azjaci zajmowali się Azją, a Stany Zjednoczone winny zając się czymś innym. Wówczas wybrałem się do grupy młodych chińskich oficerów, którzy przyjechali do Stanów Zjednoczonych i zapytałem ich w ogromnym audytorium – czy wy naprawdę chcecie, by Stany Zjednoczone wyszły teraz z regionu Azji i Pacyfiku, czy wy uważacie, że dla was byłoby to dobre? Poprzez sam fakt, że USA przez tyle lat były tam obecne – co by się stało? Dzięki temu ten region jest stabilny. To w wyniku tej stabilności pojawiły się tam inwestycje. A co się dzieje, kiedy region jest niestabilny – kapitał jest tchórzem, kapitał natychmiast ucieka. W związku z tym to wy jesteście generalnie beneficjentem tego, że Stany Zjednoczone utrzymują swoją obecność w regionie Azji i Pacyfiku przez te wszystkie lata. W związku z tym gdybyśmy jutro stamtąd wyszli to tam pojawiłaby się próżnia, luka. A kto by ją wypełnił. Czy wy byście to zrobili, gotowi do tego jesteście z Japonią gdzieś tam u boku, z Indiami, które byłyby tego świadkiem? W pewnym momencie pojawiłaby się ogromna niestabilność i wyniku czego Chiny nie rozwijałyby się na poziomie 12 proc PKB, jak to jest obecnie, czy 7 lub 8 proc. jak powinny. Chiny zatem stały się beneficjentem, podobnie jak, w przypadku Europy, czy Stanów Zjednoczonych. W związku z tym ta cała koncepcja przechodzenia USA do Azji i na Pacyfik jest błędna.

Cały czas musimy o tym pamiętać, cały czas mamy ponad 30 tys. żołnierzy w Europie, żaden inny kraje nie ma tak wielu żołnierzy poza swoimi granicami. W związku z tym nie jest to tak łatwe do zrozumienia, ta dyslokacja naszych wojsk na Pacyfiku -2500 marines przesuniętych z Australii. Nie jest to jakaś specjalne zmiana w istniejącej równowadze sił. Będziemy mieć w ramach sił rotacyjnych kilka okrętów w okolicach Singapuru, nie będą to jednak żadne znaczące okręty bojowe, nie będą to lotniskowce, nie będą to jakieś wielkie jednostki pływające.. Chodzi raczej o to, że podtrzymujemy tam obecność, chodzi o to, że chcemy powiedzieć, że jesteśmy potęga Pacyfiku i pragniemy nią pozostać.

Zadania NATO

A teraz chciałbym powrócić do zadań, jakie stoją przed NATO i przed Europą. Jeżeli popatrzeć na Boba Gatesa i jego ostatnie wystąpienie, to jest to ten sam problem, o którym ja mówiłem w 1998 r. – tzn. pytanie – a co z podziałem obciążeń, co z podziałem odpowiedzialności? Stany Zjednoczone muszą ponosić ogromny ciężar wydatków związanych z NATO – w czasie kiedy ja byłem w Pentagonie ponosiliśmy 61 proc. wszystkich wydatków natowskich. W tej chwili ten poziom wydatków amerykańskich podniósł się do 72 proc. W związku z tym muszę powiedzieć o Wielkiej Brytanii, o Francji, Niemczech, Włoszech i Turcji( a do tego dodałbym jeszcze Polskę, jej wkład jest na poziomie 2 proc PKB) –tj. o krajach, które wnoszą stosowny wkład. Natomiast inne kraje nie osiągają tego pułapu. W związku z tym, kiedy widać tę ogromną różnice, pojawia się pytanie czy Europejczycy mogliby wziąć na swoje barki więcej ciężaru – mówię tu o kosztach związanych z finansowaniem operacji sojuszniczych Sojuszu.

W tym kontekście pojawiają się i inne sprawy. Po pierwsze wy macie znaczący udział w przerzucie wojsk do Afganistanu, także do Iraku. To nie jest specjalnie popularne określenie, ale Stany Zjednoczone wydały ponad bilion dolarów w Iraku. Musicie państwo zrozumieć, że Stany Zjednoczone są po prostu zmęczone konsekwencjami tego, że zainwestowały w te kraje tak wiele. Kraje europejskie również miały swój udział, Polska miała swój udział, był to szósty wkład, co do wielkości. Sprawdziliście swoich żołnierzy w ramach tej operacji – wiemy, co to znaczy, kiedy chodzi o utratę życia ludzkiego, gdy podejmuje się takie działania. Jest mało prawdopodobne by podobne działania mogły teraz mieć miejsce. Wasze społeczeństwa się starzeją, ponosicie większe koszta społeczne, macie niższą wydajność produkcji.

Oprócz tego, patrząc na przeciętne wydatki europejskich członków Sojuszu, także nie jest najlepiej – 5 czy 6 członków Sojuszu ponosi tu znaczące koszty funkcjonowania Paktu, Polska jest wśród nich. Opinia publiczna państw członkowskich jest jednoznaczna – wyjdźcie z Afganistanu, badania opinii publicznej pokazują, ze ok. 53 proc. obywateli Polski chciałoby, żeby Polska natychmiast wyszła z Afganistanu, a 75 proc to ci, którzy twierdzą, z powinniście przynajmniej znacząco ograniczyć tam obecność. Jest to znaczny odsetek ludności.

NATO jest w stanie zaadoptować się do tej sytuacji. Na początku lat 90 – tych ubiegłego wieku stanowisko Niemiec było takie, że żadne ich siły nie mogą być dyslokowane poza terytorium Niemiec, nawet system AWAKS nie mógł być tam używany. Ale to się zmieniło. NATO po raz pierwszy mogło prowadzić działania poza swoim obszarem traktatowym, NATO również zapobiegło czystkom etnicznym w Kosowi. – była to wielka kampania, która przeprowadziliśmy w ciągu 78 dni kampanii powietrznej nie tracąc przy tym po naszej stronie ani jednego życia. W związku z tym NATO zaangażowało się poza terenem traktatowym z korzyścią dla wszystkich.

Pytanie dzisiaj brzmi – jakie są dodatkowe zagrożenia, które stoją przed NATO i sojusznikami europejskimi? Np. cyberobrona – bardzo ważna, terroryzm, przestępczość zorganizowana, Iran uzbrojony w broń jądrową, Rosja, która rozbudowuje swoje zdolności wojskowe, proliferacja broni masowego rażenia – to są wszystko problemy które dotyczą was, i nas. Sązatem powodem do naszej współpracy. Oprócz tego są luki, które istnieją w teatrze europejskim – np. chodzi o rozpoznawanie przeciwnika, śledzenie go, tankowanie samolotów w powietrzu, samoloty bezzałogowe, transport lotniczy wewnątrz krajów, a także obronę przeciwrakietową.

To są wszystko obszary, które będą musiały być wypełnione przez naszych sojuszników europejskich. Oni będą musieli zrobić to jak najszybciej. Wiem, że Polska dokonuje wielkiego wysiłku – w tym roku zostanie wydane 9 miliardów dolarów, a 45 kolejnych miliardów w ciągu 10 lat, po to żeby dysponować takim sprzętem, który rzeczywiście będzie niezbędny dla zapewnienia większego poziomu bezpieczeństwa w Polsce, oraz w całej Europie. Jestem przekonany, że polski rząd dokładnie to robi.

Bogusław Winid, Minister, MSZ

Zrównoważone podejście

Przed Sojuszem Północnoatlantyckim są rzeczywiście wielkie wyzwania, ale jak sadzę dobrze z nimi sobie radzimy. Chciałbym być tutaj optymistą. Kiedy patrzymy na założenie NATO, na rok 1949, na historię Sojuszu, to trzeba powiedzieć, że w NATO zawsze były jakieś kryzysy, jakieś dyskusje, jakieś poważne problemy, które były rozwiązywane w duchu kompromisu i negocjacji, niekiedy w ostatnim momencie. Tak działają dyplomaci.

Wyzwanie te rzeczywiście są. Powiedziałbym, że mamy dość dobrą mapę drogową do tego by wiedzieć jak będziemy rozwijać się w przyszłości. 5 września przyszłego roku w Wielkiej Brytanii odbędzie się kolejny szczyt NATO, do którego obecnie przygotowujemy dokumenty, które przedstawią wizję NATO po Afganistanie. W tej chwili analizujemy jeszcze szczyt lizboński. Okazuje się bowiem, że szczyt lizboński zrodził nową, strategiczną koncepcję. Dokumenty z tego szczytu dają nam bardzo dobrą podstawę do nawigowania przez pustynie Afganistanu.

Jakie są kluczowe kwestie, i jak do nich ustosunkowuje się Polska? Po pierwsze są zagadnienia budżetowe. Sekretarz Cohen stwierdził, że jest wiele warstw tego problemu. Oczywiście niektóre z naszych krajów mają problemy z własnym budżetem, istnieją też wyzwania wewnątrz samego NATO. Proszę pamiętać, że NATO działa na zasadzie budżetu zero-wzrostowego, co oznacza wzrost negatywny, a z tego wynika, że musimy systematycznie płacić pensje pracownikom NATO. Ilość zasobów, jakie mamy do dyspozycji, co roku maleje, ale kluczowym wyzwaniem jest to, jak dokonamy podziału tych zasobów, ponieważ jednak je mamy, nawet jeśli są one mniejsze.

Polska wypowiada się tutaj na rzecz bardzo zrównoważonego, zbilansowanego podejścia. Chodzi tu o następującą kwestię – będziemy mieli środki na pokrycie wszelkich wydatków związanych z kluczową misją NATO, z obroną terytoriów członków NATO, i będziemy mieli też zrównoważone środki dla sprostania nowym wyzwaniom i zagrożeniom, które stoją przed nami na arenie międzynarodowej. I to jest ta pierwsza warstwa zrównoważonego podejścia.

W drugiej warstwie chodzi o to, ile my, jako NATO, i jako kraj członkowski, mamy wydawać na siły konwencjonalne, ile z tego pójdzie na obronę państw członkowskich NATO, a ile wydamy na zdolności operacyjne na terenie pozatraktatowym? Oczywiście możemy powiedzieć, że są to zdolności, czy też te same funkcje. I tak, i nie. Afganistan stanowi tutaj dobry przykład. Oczywiście potrzebujemy tutaj pewnych specjalnych aspektów, specjalnych rozwiązań, które niekoniecznie są potrzebne w Europie. A zatem my wypowiadamy się tutaj za bardzo zrównoważonym podejściem. Tym samym wierzymy, że to zrównoważone podejście powinno dostarczyć środków na cyberobronę, bezpieczeństwo energetyczne, walkę z terroryzmem, i rolę NATO w tych zadaniach. W czasach kryzysu istnieje pokusa do przesuwania środków pomiędzy obszarami. Uważamy, że nie czas na to; powinniśmy kierować się podejściem bardzo zrównoważonym utrzymując tradycyjną funkcję i obecne zdolności i zarazem odpowiadająć na nowe wyzwania i zagrożenia, które niesie XXI wiek.

Natomiast nie będziemy się koncentrować podczas szczytu NATO tylko na Afganistanie. Afganistan jest fascynującym tematem, możemy mówić na ten temat przez wiele godzin. Posiadamy dane, które potwierdzają, że nasza misja okazała się słuszna i po wycofaniu się z Afganistanu będziemy w stanie utrzymać tam dobry i stabilny rząd, mimo że ten rząd być może nie będzie kontrolował całego terytorium Afganistanu. Ale tutaj trzeba rozsądnie planować nasze oczekiwania.

Drugie wyzwanie na szczyt NATO będzie dotyczyło roli NATO po 2014 roku. I tutaj pewne pytania czy odpowiedzi na nie zalezą tylko od nas, członków NATO, ale również od rządu i następnego prezydenta Afganistanu. W tej chwili jest dość niejasne, jakie będą preferencje następnego, demokratycznie wybranego prezydenta, i następnego rządu tego kraju. Uważamy, że NATO nie powinno porzucać Afganistanu i na pewno trzeba będzie utrzymać tam zdolności szkoleniowe, które będą w jakiś sposób im pomagały. Może nie chodzi tutaj o kwestie udziału w walkach, ale o sprawy szkoleń, doradztwa, być może wsparcia logistycznego, co da nam możliwość zachowania dotychczasowego sukcesu. Oczywiście uczestnictwo w poszczególnych działaniach będzie warunkowe, będzie to zależało od dokumentów NATO i przyjętych dokumentów w Afganistanie. Nie chcę tu wchodzić w szczegóły, ale będzie to na pewno duży temat naszych rozmów podczas szczytu.

Zgadzam się z sekretarzem Cohenem, że obydwie nasze strony powinny tutaj pilnie odrabiać prace domową – i nasz kontynent, i Stany Zjednoczone. Jeśli chodzi o nasz kontynent to oczywiście istotne są wydatki na obronę – ta sprawa nie jest kwestionowana. Polska nie jest tu wolnym jeźdźcem – żeby zacytować sekretarza Gatesa. Nasze wydatki na obronę są stabilne, a nasze priorytety – odpowiednie. Poświęcamy też wiele uwagi interoperacyjności pomiędzy systemami NATO. Myślę, że jest to dobrze zaplanowane i będzie też dobrze wykonywane w nadchodzących miesiącach i latach. Jest to program zakrojony na 10 lat; i nie chodzi tu o działania, które będą się rozgrywały z dnia na dzien.

W grudniu odbędzie się spotkanie Rady Europejskiej poświecone wspólnej polityce bezpieczeństwa i obrony. Jest to też bardzo dobry wehikuł do zademonstrowania połączeń oraz relacji transatlantyckich, a także ich wagi. W tej chwili w Europie trwa na ten temat interesująca debata. Język jej może nie jest najlepszy, ale Ministerstwo Obrony Narodowej i Ministerstwo Spraw Zagranicznych wypowiadają się w niej za takim właśnie, wspomnianym zrównoważonym podejściem.

Jeśli chodzi o Stany Zjednoczone, to, tak, jak pan sekretarz Cohen to powiedział, USA pozostaną Europie, nastąpi też rotacja grup bojowych stacjonujących w Polsce. Mówimy też o przyszłości wspólnych szkoleń i wspólnych manewrów, i jeszcze raz o pracy nad interoperacyjnością, oraz o wspólnych projektach w dziedzinie połączonych sił morskich i smart defense. Oczywiście debata ta ma wiele oblicz, może nie jest to najlepszy czas na ich omawianie, ale wydaje się, że działamy dość dobrze względem planu. Jakiś czas temu odbyło się pierwsze spotkanie w Rumunii poswięcone temu tematowi. Jak rozumiem również Kongres USA zatwierdził budżet obronny na następny rok, tak, że nie będzie tutaj niespodzianek.

Jeśli natomiast chodzi o program tarczy antyrakietowej to będzie on się rozwijał zgodnie z planem. Oczywiście jest tu też wyzwanie dla naszych naukowców – jak wiadomo ideą tego programu jest stworzenie przez naszych naukowców wszystkich potrzebnych do niego narzędzi, i miejmy nadzieję, że tak będzie. Zatem sa zasoby, jest wola, są postępy. Oczywiście na horyzoncie zbierają się chmury, i na pewno trzeba będzie rozwiązać kwestie prawne, także sprawę kontroli odnoszącej się do tarczy antyrakietowej, ale jest to proces, który się toczy i mam nadzieję, że znajdziemy stosowne rozwiązania.

A zatem jesteśmy dość optymistyczni nastawieni jeśli chodzi o perspektywę następnego NATO. Uważamy, że kraje Europy Środkowej i Wschodniej odgrywają tu bardzo ważną rolę, szczególnie Polska, która może być nawet modelem dla niektórych starszych państw członkowskich, i mam nadzieję, że znajdzie to odzwierciedlenie w dokumentach, w nowej strukturze NATO. Tutaj także jesteśmy optymistami.

Jesteśmy oczywiście świadomi wyzwań, ale ten scenariusz wygląda na realistyczny i jest pozytywny.

Krzysztof Szczerski, Poseł na Sejm RP, PIS

W kierunku strategicznego nieporządku?

Podzielam pogląd p. ministra Winida o konieczności odpowiedniego zbilansowania. Wydaje mi się jednak, iż sytuacja nie jest aż tak prosta, jak to zostało tutaj przedstawione. Chciałbym się skoncentrować na niektórych tylko wyzwaniach stojących przed przyszłą architekturą bezpieczeństwa i obrony w Polsce, i w Europie. Kiedy popatrzymy na zbliżająca się grudniową Radę Europejską UE to dla nas bardzo ważne jest to byśmy w jakimś sensie pogodzili się z odrodzeniem geopolityki, z końcem zglobalizowanego NATO, tj. NATO, które bierze odpowiedzialność za procesy globalizacjne, tzn. interweniującym poza swoim podstawowym obszarem.

Zapytajmy czy NATO jest gotowe do tej geopolitycznej skali działań, i czy Europa jako bardziej odpowiedzialna część NATO, jest w stanie to zrealizować? Czy my jako Europejczycy jesteśmy gotowi do tego, by uczestniczyć w tej geopolitycznej grze? Ja nie jestem aż tak bardzo przekonany, że odpowiedź jest tutaj pozytywna. Zwłaszcza z jednego powodu. Kiedy zaczynamy myśleć w kategoriach geopolitycznych szczególnie jedna kwestia powinna być bardzo jasno i klarownie opisana. Jest to pytanie o to, kto jest naszym sojusznikiem, a kto stanowi dla nas wyzwania. Nie jestem pewien czy nawet w UE jesteśmy w stanie tę debatę zakończyć jakimś konsensusem. A jeśli jest tak, to znaczy, że nie jesteśmy specjalnie przygotowani do nowych reguł gry, która toczy się wokół naszych granic.

Możemy zawsze powiedzieć, że Europa jest stabilną i pokojową częścią świata, ale wciąż dzisiejsza Europa boryka się z dużymi wyzwaniami wokół swoich granic, co oznacza także wyzwania dla NATO. Otoczenie Europy na pewno nie jest stabilne. Nie jest stabilne nie tylko ze względu na niepokoje społeczne i gospodarcze, ale również ze względu na nasze najbliższe sąsiedztwo, i jego słabość polityczną, szczególnie słabość jaką Europa wykazuje na granicy wschodniej. Mówimy tutaj o ukraińskich dążeniach do UE oraz o zagadnieniach dotyczących bezpieczeństwa i obrony. A zatem na horyzoncie rysują się chmury.

Pytanie brzmi – czy jesteśmy strategicznie przygotowani do tej gry geopolitycznej wracając od zglobalizowanego NATO do klasycznego NATO. Czy jesteśmy na to przygotowani?

Druga kwestia- jak długo Europa jako część NATO, jako część europejskiego bezpieczeństwa i obrony, może przez cały czas otwarcie pokazywać swoją słabość, ponieważ przy wielu okazjach w pełni demonstrujemy nasza słabość? Mówimy o kwestii otwartych drzwi do NATO, a tu wykazujemy się tą słabością. Nasi partnerzy, którzy stawiają przed nami wyzwania, mają tego świadomość. Tutaj chodzi o to czy my jako grupa jesteśmy w stanie obronić swoje pozycje.

Jeżeli nie, to prowadzi nas to do trzeciego punktu. Chodzi tu o możliwość powrotu do krajowych strategii bezpieczeństwa, również w Europie. Z jednej strony byłoby to uzasadnione i Polska jak najbardziej mogłaby wrócić do dyskusji nad swoimi własnymi zdolnościami do obrony, a przynajmniej do kwestii podstaw do samoobrony. Ale czy my rzeczywiście możemy mówić o takiej kwestii denacjonalizacji bez spełnienia tych dwóch pierwszych warunków? Czy jesteśmy przygotowani na pokazanie wspólnych sił, a nie wspólnych słabości? Jeżeli nie uda nam się zaradzić tym pierwszym wyzwaniom to to trzecie wyzwanie wysuwa nam się na pierwszy plan. Chodzi tutaj o kwestie struktury transatlantyckiego bezpieczeństwa.

Czwarta kwestia. Jeżeli tutaj mówimy o tzw. „ smart defence” i tematami pokrewnymi, o „ pooling and shering”, o kwestii hierarchii między państwami członkowskimi – to, jeżeli spojrzymy z europejskiej perspektywy na ogólną dynamikę stosunków międzynarodowych, dostrzegamy rozwój tych hierarchii w Europie i oczywiście tak jak powiedział minister Winid jest nam miło, że możemy być krajem stawianym za przykład, tj. być jednym z tych krajów ramowych, ale jak to będzie wyglądało jeżeli zmaterializuje się ta czwarta kwestia. Nawet, jeżeli w krótszym okresie czasu okaże się, że robimy więcej niż inne państwa, to nie wiem czy na dłuższą metę będzie to można kontynuować.

Ostania ważna rzecz, o której chciałem powiedzieć – wracając do szczytu europejskiego i może następnego – to kwestia wszystkich tych procesów, całej tej dynamiki, o której tu mówimy, tj. pytanie czy powinny być one też postrzegane poprzez pryzmat opinii publicznej, która może być zmęczona jest już takimi problemami, jak Afganistan oraz ponoszonymi wydatkami militarnymi, szczególne w epoce cięć budżetowych. Dlatego nie tylko sami musimy to przemyśleć i przedyskutować, ale musimy również przeanalizować to w kontakcie opinii publicznej, ponieważ nie jest oczywiste, czy opinia publiczna będzie podzielać wszystkie te przyszłe wyzwania, które stoją przed NATO. Jeśli chodzi o tzw. pooling and shearing” oraz wyższe wydatki na obronę niektórych państw członkowskich, to może być tak, że po prostu opinia publiczna sprzeciwi się temu. Czy może to oznaczać, że w ramach NATO możemy mieć do czynienia nie tylko z różnym statusem państw członkowskich, ale również z różnym ich zaangażowaniem zgodnie z opinią publiczna, z różnym zaangażowaniem środków publicznych na obronę?

Wszystko to może doprowadzić do strategicznego nieporządku… Tutaj mówimy o inicjatywie „pooling and shearing”, ale nie w myśleniu strategicznym, ponieważ mówimy o rozdziale, który zaowocuje różną hierarchią w Sojuszu. I to jest mało zachęcający obraz(…).

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Analizy, Archiwum, bezpieczeństwo.