Rangersi polskiej armii

Wojsko będzie miało nową jednostkę specjalną na wzór amerykańskiego elitarnego 75. pułku

olscy rangersi mają odbijać porwanych obywateli, zdobywać lotniska czy być wsparciem np. dla operacji GROM, tak jak amerykańscy rangersi wspierają Delta Force. Stacjonować będą w Gliwicach. Szczegóły nowej koncepcji rozwoju wojsk specjalnych zdradza „Rz” jej autor gen. Bogusław Pacek.

Rz: W wojsku mówi się, że powstaje nowa jednostka specjalna wzorowana na amerykańskim pułku Rangers.

gen. Bogusław Pacek: Potwierdzam. Z koncepcji, której jestem autorem i która wstępnie została zaakceptowana przez ministra obrony Bogdana Klicha i szefa Sztabu Generalnego gen. Mieczysława Cieniucha, wynika, że Żandarmeria Wojskowa przekaże oddział specjalny z Gliwic do Dowództwa Wojsk Specjalnych (DWS). Zmiany nastąpią szybko – do końca czerwca.

To mają być polscy rangersi?

To spore uproszczenie, ale można dostrzec pewne podobieństwa. Amerykański pułk ma bardzo wysoki stopień gotowości do działań w dowolnym obszarze świata. Zadaniem rangersów jest m.in. prowadzenie akcji bezpośrednich, rajdów na teren nieprzyjaciela, wsparcie jednostek takich jak Delta Force, Navy Seals czy zdobywanie lotnisk. Żołnierze z Gliwic w przyszłości też mają być wsparciem dla działań GROM czy 1. Pułku Specjalnego Komandosów z Lublińca. Ich specjalizacją ma się stać opanowywanie lotnisk czy ochrona wysuniętych baz operacyjnych jednostek specjalnych. Będą również tzw. wsparciem w odzyskiwaniu personelu.

Co to znaczy?

W każdej operacji wojskowej może dojść do porwania naszego obywatela, tak jak miało to miejsce w przypadku Piotra Stańczaka. Jak pamiętamy, został porwany i niestety zamordowany przez talibów w Pakistanie. W resorcie obrony mamy specjalny zespół, który zajmuje się procedurami na wypadek takich zdarzeń. Ale od strony wojskowej miałaby za to odpowiadać m.in. nowa jednostka specjalna.

Zostałaby wysłana teraz do Somalii, gdzie piraci porwali statek z polskim obywatelem na pokładzie?

Takiej jednostki nie przygotowuje się na potrzeby jednej operacji czy do prowadzenia działań na terytorium jednego państwa. Ona musi być zdolna do prowadzenia operacji na całym świecie. Dlatego nie można wykluczyć Somalii, Konga, Afganistanu czy Iraku.

Czy oddział specjalny żandarmerii poradzi sobie z takim wyzwaniem?

Specżandarmi szkolą się podobnie jak jednostki specjalne. Wiem, co potrafią, bo sam je tworzyłem w 2004 r., gdy byłem szefem Żandarmerii Wojskowej. Zależało mi, by poziomem dorównywały najlepszym. Ale wtedy były inne czasy i inna armia. Przede wszystkim nie było DWS.

Teraz wojsko jest mniejsze i w pełni zawodowe. Nie ma więc potrzeby utrzymywania tak dużej liczby żandarmów. Tam zresztą pozostaną dwa świetnie wyszkolone oddziały specjalne w Warszawie i Mińsku Mazowieckim.

Z drugiej strony politycy kilka lat temu zdecydowali, że jako kraj będziemy liderem, jeśli chodzi o wojska specjalne. Stąd nowa koncepcja. Pracowałem nad nią, jeszcze gdy byłem asystentem szefa Sztabu Generalnego. Wszystkie propozycje zostały wcześniej przedyskutowane z oficerami DWS. Chcę dodać, że w państwach NATO, tzw. specjalsi stanowią do 3,5 proc. całych sił zbrojnych. Nie chcę mówić o liczbach, bo ten rodzaj wojsk nie lubi liczb, ale do tego stanu nam jeszcze sporo brakuje. Przeniesiony oddział będzie potrzebował jeszcze czasu na szkolenie.

Ile?

To oceni gen. Piotr Patalong, dowódca Wojsk Specjalnych. Komandosa nie da się jednak wyszkolić w ciągu miesiąca. Moim zdaniem takie intensywne szkolenie i wyposażanie oddziału w nowoczesny sprzęt potrwa do dwóch lat.

By zostać komandosem, trzeba przejść morderczą selekcję. A tu nagle przenosimy cały oddział do wojsk specjalnych. Skąd pewność, że wszyscy się nadają?

Żołnierze, którzy służą w Gliwicach, zanim trafili do tego oddziału, przechodzili podobną selekcję jak komandosi GROM czy pułku z Lublińca. W pewnym sensie mają jednak rację ci, którzy obawiają się, że do wojsk specjalnych mógłby trafić ktoś, kto nie spełnia obowiązujących tam twardych wymagań. Dlatego koncepcja zakłada, że DWS już po przejęciu oddziału w ciągu roku opracuje własną strukturę, określi zadania. Potem zorganizuje odpowiednią selekcję. Wtedy okaże się, ilu nadaje się do służby, a ilu będzie musiało odejść lub trafić do innych jednostek.

Z informacji „Rz” wynika, że wszystkie jednostki specjalne się teraz rozbudowują. Jak to wygląda?

O szczegółach nie mogę mówić, bo musielibyśmy wkroczyć w sferę, która jest obłożona klauzulami tajności. Natomiast potwierdzam, że zgodnie z planem zatwierdzonym przez szefa MON jest dokładnie tak, jak pani mówi. Bardzo dynamicznie rozwijają się Formoza oraz Jednostka Wsparcia Dowodzenia i Zabezpieczenia (ta nadal jest w budowie). Będą rosły też GROM i Lubliniec.

O komandosach mówi się, że to elita wojska. Czy po tak dużej rozbudowie nadal będą elitarni?

Jeżeli mówi się A, to trzeba powiedzieć B. Przecież politycy po ustaleniach z wojskowymi ekspertami zdecydowali kilka lat temu, że jednostki specjalne będą odrębnym rodzajem sił zbrojnych, tak jak Wojska Lądowe, Siły Powietrzne czy Marynarka Wojenna. Ktoś też podjął decyzję, że Polska będzie liderem w Europie, jeśli chodzi o specjalsów. DWS w 2014 r. ma być gotowe do dowodzenia siłami specjalnymi innych państw NATO (Special Operations Coordination Center – red.). Dlatego nie może być tak, że do trzech istniejących już jednostek dodano dowództwo i koniec.

Trzeba spojrzeć na zadania, jakie nas czekają. Jeżeli postawiliśmy na wojska specjalne, to trzeba je odpowiednio rozbudować. Dlatego tworzymy w Powidzu Eskadrę Działań Specjalnych, która ma być wsparciem operacji z powietrza.

To trudne, przecież w całej armii brakuje śmigłowców.

W wojsku mamy pewne priorytety, a takim jest ta eskadra. Dlatego już za kilka miesięcy pierwsze śmigłowce z Wojsk Lądowych z pilotami trafią do Powidza. Do połowy 2013 r. mamy być gotowi z eskadrą.

Do tej pory do Afganistanu jeździły GROM i pułk z Lublińca. A na kolejną, IX zmianę wysłani zostaną też żołnierze z DWS, Formozy i Jednostki Wsparcia. Nie za dużo?

To decyzja szefa DWS. Jak się sprawdzi? Zobaczymy.

Moim zdaniem jest to potwierdzenie, że coraz więcej naszych sił specjalnych jest gotowych do najtrudniejszych zadań. Specjalne zespoły zadaniowe GROM i Lublińca już bardzo aktywnie działają w Afganistanie. Podniosły prestiż naszych wojsk w oczach sojuszników.

Świadczy o tym chociażby wysłany niedawno list gratulacyjny do polskich komandosów przez głównodowodzącego siłami ISAF w Afganistanie gen. Davida Petraeusa.

To pierwszy taki list?

W podobnym tonie dziękował im gen. Frank Kisner, dowódca Wojsk Specjalnych NATO w Europie. Nie są to listy-laurki, lecz rzetelna ocena żołnierzy przez doświadczonych dowódców.

Gen. dyw. prof. Bogusław Pacek to ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego. Obecnie jest doradcą ministra obrony, wcześniej był asystentem szefa Sztabu Generalnego ds. Wojsk Lądowych i Wojsk Specjalnych. Był też zastępcą dowódcy operacji UE w Czadzie i komendantem głównym Żandarmerii Wojskowej (twórcą oddziałów specjalnych).

Edyta Żemła

Źródło: Rzeczpospolita on line, 28-01-2011
Artykuł dodano w następujących kategoriach: Polska.