Czesi nie tylko nie chcą przyjąć euro, ale nawet wystąpiliby z UE

Ostatni, trudny rok dla strefy euro sprawił, że poparcie dla unijnej waluty w krajach planujących jej przyjęcie jest rekordowo niskie. A największych eurosceptyków mamy za miedzą. Z ostatniego sondażu wynika, że Czesi – gdyby tylko mogli – prawdopodobnie w ogóle nie chcieliby wprowadzać swojego kraju do Unii Europejskiej.

A miało być tak pięknie. Jeszcze na początku ubiegłego roku trwały publiczne rozważania, który kraj dołączy do strefy euro. I nie chodziło o nowych członków UE, ale państwa, które od dawna są we Wspólnocie. Wielka Brytania, Dania czy Szwecja, a także Norwegia do tej pory uparcie trwały przy własnej walucie, a przecież euro miało być lepszym rozwiązaniem niż lokalna waluta.

Minęło kilka miesięcy i nikt już nie pamiętał o tych dywagacjach, a kolejni członkowie elitarnego klubu strefy euro znaleźli się na granicy wypłacalności. Klub pięknych i bogatych stał się ratunkową świnką skarbonką dla kolejnych prawie bankrutów: Grecji, Irlandii, Portugalii. Gdyby nie pomoc finansowa UE i krajów strefy, strach pomyśleć, co działoby się dzisiaj z euro. Trudno w tej sytuacji dziwić się, że kraje Europy Środkowo-Wschodniej, wcześniej w większości nastawione entuzjastycznie do przyjęcia unijnej waluty, zaczynają się z tych pomysłów wycofywać. Najlepiej widać to na przykładzie ostatnich badań opinii publicznej.

Wyniki ostatnich badań opinii publicznej w kraju nad Wełtawą są dla unijnych entuzjastów wstrząsające. Na początku marca ośrodek badawczy Medea Research ogłosił, że za przyjęciem euro jest tylko 15 proc. Czechów, 77 proc. jest przeciw, a 57 proc. z tej liczby nie wyobraża sobie, aby kiedykolwiek mogli wyrazić na to zgodę. Miesiąc później wyniki swojego badania podało Centrum Analiz SANEP. Wyniki są podobne – za przyjęciem euro opowiada się 19,9 proc. Czechów, 59,2 proc. jest zdecydowanie przeciw, a “raczej nie” odpowiada 14,5 proc. ankietowanych. Razem daje to 73,7 proc. eurosceptyków. I choć to tylko ankieta, to zwraca uwagę odwrót Czechów od euro – w listopadzie 2006 roku poparcie dla wspólnej waluty deklarowało 47 proc. ankietowanych.

Źle przedstawiają się dane dotyczące członkostwa Czech w UE. Okazuje się, że gdyby dzisiaj nasi południowi sąsiedzi mieli jeszcze raz zdecydować, czy wstępować do Unii, 44,6 proc. ankietowanych głosowałoby przeciw, a tylko 42 proc. byłoby “za”. Jednocześnie 57,9 proc. badanych nie ufa unijnym instytucjom, uznając je za słabe i mało efektywne. Przeciwne zdanie ma 32,5 proc. badanych.

Dla porównania – w referendum akcesyjnym, które odbyło się w dniach 7-8 czerwca 2003 roku, 77,3 proc. Czechów opowiedziało się za wejściem ich kraju do Wspólnoty, a przeciw było tylko 22,7 proc. To woda na młyn czeskiego prezydenta Vaclava Klausa – najbardziej znanej eurosceptycznej głowy państwa, który na każdym kroku krytykuje unijną walutę i zarzeka się, że Czechy nigdy nie powinny przyjmować euro.

Z czego wynika czeski eurosceptycyzm? Zdaniem ekspertów to głównie efekt obecnego kryzysu w strefie euro. David Kral, szef czeskiego think tanku Europeum, uważa, że gdy tylko sytuacja w strefie euro się poprawi, wzrośnie też liczba zwolenników UE i wspólnej waluty. – Warto podkreślić, że mimo sceptycyzmu w stosunku do UE Czesi bardziej ufają unijnym instytucjom niż własnemu rządowi. A badania Eurobarometru pokazują, że według Czechów UE jest im w stanie pomóc w wielu kwestiach – powiedział Kral w rozmowie z Czeskim Radiem.

Czechom nie spieszy się więc do euro – na początku kwietnia premier Petr Necas powiedział, że do końca kadencji jego rządu (a więc do 2014 roku), nie będą podejmowane żadne kroki w tej kwestii. Oznacza to, że najwcześniejszą datą przyjęcia euro przez Czechy jest 2017 rok, a i to, biorąc pod uwagę nastroje społeczne, wydaje się wątpliwe.

Terminy wprowadzenia unijnej waluty odsuwają w czasie także inni – nawet premier Węgier Viktor Orbán, którego priorytetem było możliwie najszybsze wprowadzenie euro, przyznał w niedawnym wywiadzie, że nie spodziewa się tego wydarzenia przed 2020 rokiem.

Liczba euroentuzjastów znacząco zmniejszyła się też w Polsce – w marcowym sondażu CBOS za przyjęciem euro opowiedziało się tylko 32 proc. badanych, a 60 proc. było temu zdecydowanie przeciwnych. Jednocześnie prawie 3/4 ankietowanych zwolenników przyznaje, że z wprowadzeniem unijnej waluty nie należy się spieszyć. CBOS zwraca uwagę na zwiększenie liczby przeciwników euro – w kwietniu ubiegłego roku, a więc w apogeum greckiego kryzysu, było ich 49 proc., obecnie ta liczba zwiększyła się o 11 pkt proc. W innych krajach poparcie dla euro także systematycznie spada – pod koniec marca w Bułgarii – najbardziej euroentuzjastycznie nastawionej spośród wszystkich krajów na drodze do euro – po raz pierwszy liczba zwolenników wspólnej waluty zrównała się z liczbą przeciwników.

Co ciekawe, kryzys w strefie euro może się szybko przenieść na całą UE, a skutkiem tego będzie brak akcesji nowych krajów. W ubiegłym tygodniu chorwacki dziennik “Jutarnij List” opublikował wyniki badania. Wynika z nich, że tylko 23 proc. Chorwatów popiera przystąpienie ich kraju do Unii Europejskiej. To rekordowo niski poziom poparcia, który po części jest efektem wyroków Trybunału w Hadze. Skazał on chorwackich generałów za zbrodnie wojenne na wieloletnie kary więzienia. 95 proc. Chorwatów uznało wyroki za niesprawiedliwe i dało temu wyraz. Niewykluczone, że ostatnie wydarzenia zahamują przystąpienie tego kraju do UE, mimo iż negocjacje akcesyjne z Chorwacją są na bardzo zaawansowanym poziomie.

Źródło: Wyborcza.biz.pl 30 04 11
Artykuł dodano w następujących kategoriach: Czechy.