Po co nam suwerenność. Między niepodległością a suwerennością

Klub Ekspertów „Rzeczpospolitej”

Zbigniew Stawrowski — filozof polityki, pracuje w Instytucie Politologii UKSW oraz w Instytucie Studiów Politycznych PAN.
Paweł Szałamacha — prezes Instytutu Sobieskiego, sekretarz stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa w latach 2006–2007.
Janusz Kurtyka — historyk, prezes Instytutu Pamięci Narodowej.
Paweł Zalewski — polityk, poseł do 2007 PiS, od 2009 w PO, wybrany do Parlamentu Europejskiego.
Zdzisław Krasnodębski — socjolog, profesor uniwersytetów w Bremie i UKSW w Warszawie
Ryszard Bugaj — ekonomista, były lider Unii Pracy, społeczny doradca prezydenta ds. gospodarczych.
Dariusz Gawin — historyk idei, zastępca dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego.
Szewach Weiss — politolog i polityk, były przewodniczący Knesetu i ambasador Izraela w Polsce.
Piotr Skwieciński — publicysta, były prezes Polskiej Agencji Prasowej.
Dariusz Karłowicz — filozof, publicysta, prezes Fundacji Świętego Mikołaja, współzałożyciel rocznika „Teologia Polityczna”.
Paweł Kowal — polityk, poseł PiS, były wiceminister spraw zagranicznych, wybrany do Parlamentu Europejskiego.


Paweł Lisicki
Czym jest dziś suwerenność narodowa i państwowa? Czy tym samym co podmiotowość i niepodległość? Wartością pozytywną? A może przeszkodą w rozwoju? Czy wraz z pogłębianiem integracji europejskiej stała się czymś anachronicznym? I jakie miejsce powinna zajmować w myśleniu o polityce?
Pierwsze pytania są najważniejsze. Często to od odpowiedzi na nie zależą losy wspólnoty politycznej. Dlatego właśnie tej kwestii nasza redakcja postanowiła poświęcić szczególną uwagę. Dyskusja o znaczeniu niepodległości inauguruje działalność Klubu Ekspertów „Rzeczpospolitej”. To grupa osób, które co pewien czas zamierzamy prosić o refleksję nad podstawowymi pojęciami współczesnymi. Mam nadzieję, że poznanie opinii zaproszonych przez nas ekspertów pozwoli naszym czytelnikom lepiej odnajdywać się w świecie. Lepiej go rozumieć, a tym samym go zmieniać.

Zbigniew Stawrowski

Pierwsze pytanie, które w tej debacie musi zostać postawione, to: co to w ogóle znaczy suwerenność. W gruncie rzeczy nasze myślenie o suwerenności oparte jest na analogii do pojęcia autonomii. Tak jak autonomia określa istotę człowieka jako jednostki, tak suwerenność określa istotę państwa jako jednostki politycznej. Pojęcie suwerenności pojawiło się pod koniec XVI wieku u Jeana Bodina. W momencie zakwestionowania organicznej wizji państwa, kiedy pojawiła się idea wywyższenia jednostki, a państwo zaczęto traktować jako porozumienie osób, polemicznie do tego myślenia pojawiła się kategoria suwerenności, gdzie państwo jest rozumiane jako zbiorowa osoba.
Warto się przyjrzeć, co z tej analogii wynika. Pojęcie autonomii — pisał o tym Kant — w odniesieniu do jednostki niesie w sobie dwa wymiary. Z jednej strony chodzi o niezależność. Jako istoty autonomiczne jesteśmy niezależni, co znaczy, że nie podlegamy żadnym wpływom. Wręcz przeciwnie, jesteśmy uwikłani w sieci rozmaitych zależności. Ale nasza niezależność polega na tym, że my możemy te zależności wziąć jakby w nawias. Mamy w sobie władzę i siłę, która pozwala nam w pewnych momentach tym zależnościom, bodźcom, które na nas działają, powiedzieć „nie”.
Analogicznie, w odniesieniu do wspólnoty politycznej, też możemy przywołać niezależność, albo jak się również mówi — niepodległość. Najbardziej mocno wyraża się ona w chwilach, kiedy podmiot suwerenności potrafi sprzeciwić się najbardziej potężnym naciskom. W polskiej historii mamy tego piękny symbol — przemówienie ministra Becka.
Niezależność to tylko pierwszy, jeszcze niepełny wymiar autonomii czy suwerenności. Słowo „autonomia” zawiera jednak w sobie przede wszystkim wymiar pozytywny — chodzi o aktywność, o samodzielne podejmowanie działań. Autonomia znaczy dosłownie: jestem sam dla siebie prawem. W odniesieniu do jednostki dotyczy to oczywiście zdolności samodzielnego reagowania na bieżące wydarzenia czy wyzwania.
Ale to jest tylko pierwszy poziom naszej zdolności samoistnego podejmowania działań. Poza bieżącym reagowaniem chodzi tu o rzeczy ważniejsze. Przede wszystkim o naszą zdolność samodzielnego wyznaczania sobie celów, w tym również celów najwyższych i nadrzędnych. A po wyznaczeniu sobie takiego celu w ramach tak rozumianej autonomii mieści się również zdolność do określania programów, którymi będziemy się kierować, aby osiągnąć wcześniej wyznaczone cele. Cele, zwłaszcza te najwyższe, określane są przez nas w dużym stopniu niezależnie od wpływów świata; programy, czyli środki ich urzeczywistnienia, muszą być natomiast nieustannie konfrontowane z rzeczywistością i modyfikowane.
I znów przenieśmy się na poziom wspólnoty politycznej. Tu pojawia się pewna subtelna różnica. W odróżnieniu od jednostki, która może sobie wyznaczyć taki cel, który będzie oznaczał destrukcję jej samej (np. poświęcenie życia), podmiot wspólnoty politycznej takiego celu nie może sobie wyznaczyć, bo ma zadany niejako z góry swój cel najwyższy. Tym celem jest dobro własnej wspólnoty, jej istnienie i nieustanny rozwój, czyli to, co w języku polityki nazywa się racją stanu. Za tym celem podążają następnie konkretne przejawy pozytywnie rozumianej suwerenności, tzn. wyznaczanie sobie mniej lub bardziej szczegółowych programów, które prowadzą do tego celu.
W kontekście rozwijanej tu analogii pojawia się pytanie o podmiotowość. Kto jest podmiotem autonomii czy też suwerenności? W przypadku jednostki ludzkiej, poza przypadkami rozszczepienia świadomości, odpowiedź jest prosta. Natomiast kiedy myślimy o wspólnocie politycznej, pojawia się problem. Często w ramach państwa toczy się spór o to, gdzie znajduje się ośrodek suwerenności. Wcale nie jest tak, że spór między ośrodkiem prezydenckim i premierem to jest coś wyjątkowego, właściwego tylko Polsce.
Ten spór jest wpisany od czasów nowożytnych w samą istotę państwowości. Z jednej strony mamy osobę, która reprezentuje naród jako wspólnotę polityczną i symbolizuje państwo jako całość, państwo jako zbiorową osobę. Z drugiej strony mamy osoby wyłonione przez instytucje polityczne, które reprezentują naród rozumiany jako poszczególne jednostki, jako suwerenne indywidualne podmioty gry politycznej.
Powyższe uwagi dotyczyły podmiotowych, wewnętrznych warunków suwerenności. Nie mówię tutaj nic na temat warunków zewnętrznych. Ale w perspektywie takiego myślenia wydają się one mniej ważne. Może się oczywiście tak złożyć, że państwo zostanie zniszczone przez niesprzyjający układ zewnętrznych sił. Ale podstawowym pytaniem zawsze pozostaje, na ile państwo jest w stanie dbać wewnętrznie o swoją suwerenność zarówno w wymiarze negatywnym — niepodległości, jak i pozytywnym — sensownie zaprogramowanego rozwoju.

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Polska.