Bratobójcza krew

Polacy i Litwini budowali wspólne, tolerancyjne państwo przez ponad czterysta lat. I nagle coś pękło. Bratobójcza krew zatruła wzajemne zaufanie. Fala dyskryminacji i przepaść nienawiści zniszczyły wszystko, co było budowane od wieków.

Powtórka z historii zwaśnionych braci

Co się stało, że stosunki litewsko-polskie są dziś najgorsze w całej Unii Europejskiej? Skąd ta nienawiść?Dlaczego ta wieloaspektowa dyskryminacja innych narodowości jest tak powszechna, a niekiedy i… chorobliwie modna? Litwa od niepamiętnych już czasów była domem dla setek tysięcy Polaków. Wilno zwykło być ostoją wzajemnej akceptacji oraz szacunku do innych kultur. Polacy i Litwini żyli tam w zgodzie i byli sobie niczym bracia już od XIV wieku. Z biegiem lat duża część szlachty litewskiej przeszła stopniowy proces polonizacji. Doprowadziło to do sytuacji, że w Wilnie, według spisu ludności z roku 1897, Polacy stanowili blisko 40% ludności, a Litwini zaledwie 2%. Wraz z końcem I wojny światowej, nad bratnimi narodami zawisły czarne chmury. Część Litwinów, widząc zatracanie własnej kultury na rzecz bardziej powszechnej – polskiej, za wszelką cenę chciała utworzyć własne państwo narodowe. Pozostali (głównie ci spolonizowani) optowali za kontynuacją Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Litwini nie chcieli oddawać swojej stolicy – Wilna. Polacy zaś nie zamierzali pozostawić poza ojczyzną miasta, w którym de facto stanowili znaczącą większość. Jak pisano wówczas w krakowskim dzienniku „Czas”:

– Ogółem więc Litwa środkowa (…) liczy 1 240 000 ludności, z czego na Polaków przypada 810 000, na Litwinów 115 000 (…) Polacy stanowią zatem przeszło 66 proc. a z Białorusinami 76 proc., wobec 9 proc. Litwinów i 15 proc. żydów. Jest to kraj równie polski, jak Poznańskie. […] Czyż można przyłączyć do państwa kowieńskiego Grodno, w którem mieszka 23 Litwinów, albo powiat oszmiański, gdzie na 180 000 ludzi jest literalnie tylko 54 Litwinów? Nawet w Wilnie jest ich zaledwie 2 000 na 128 000 ludności

Spór o Wilno wywołał krwawe, bratobójcze walki. Ostatecznie urodzony na Litwie gen. Lucjan Żeligowski, realizując nieoficjalną politykę Warszawy, siłą i podstępem przyłączył Wileńszczyznę do Polski. Stolicą przegranego państwa bałtyckiego stało się (chociaż nie de iure), na blisko dwie dekady, Kowno. W zemście za tzw. „żeligiadę”, Litewscy nacjonaliści podczas II wojny światowej intensywnie współpracowali z sowieckimi i niemieckimi okupantami, prześladując, mordując i masowo wysiedlając autochtonicznych, polskich mieszkańców Wilna. Był to sposób, by odzyskać litewską stolicę. I udało się. Choć straty tego sporu, poniesione po obu stronach, były zatrważające.

Przymusowa integracja czy lituanizacja?

Podobnie jak Łotwa i Estonia, Litwa dba o przetrwanie swoich: kultury i języka poprzez naginanie lub łamanie praw mniejszości narodowych. W Wilnie istnieje obawa, że w przypadku stosowania łagodniejszej polityki, kraj z niespełna 3 milionami mieszkańców mógłby szybko ulec wpływom innych kultur, tak, jak to miało już miejsce w historii. Co więcej, młodzi Litwini masowo wyjeżdżają do Europy Zachodniej, nie widząc w tym bałtyckim państwie perspektyw na życie. W ciągu samego 2010 roku wyjazd z ojczyzny zadeklarowało aż 2,5% całkowitej ludności kraju (warto przy tym zaznaczyć, że już teraz ogólna liczebność Litwinów jest porównywalna do ilości mieszkańców średniej wielkości województwa w Polsce).

Wszystkie powyższe problemy nie mogą być jednak usprawiedliwieniem uciskania mniejszości: ani polskiej, ani żadnej innej (na Litwie jest ich ponad dziesięć). Według statystyk, Polacy stanowią w niektórych miejscowościach znaczny odsetek ludności. Jest tak (pomimo wspomnianych wysiedleń) w okręgu wileńskim – jest ich tam aż 26%, w gminie rejonowej Wilno – 64%, Soleczniki – 80%, natomiast w starostwach Ejszyszki oraz Miedniki – po 93,5%. Niestety, ani nazwy miejscowości, ani też ulic nie mogą być używane jednocześnie w dwóch językach (litewskim i polskim), gdyż grożą za to wysokie kary finansowe. Uznały tak zarówno Litewska Państwowa Inspekcja Językowa, jak i tamtejszy parlament (w maju 2010 roku). Mniejszość Polska zarzuca Litwinom naruszenie konwencji Rady Europy o ochronie mniejszości narodowych, która w takich sytuacjach wyraźnie przewiduje stosowanie dwujęzycznych napisów. Na tym jednak nie koniec. Wciąż nierozwiązane pozostają kwestie pomocniczego używania j. polskiego w urzędach (grozi za to kara grzywny), bądź zapisywania polskich nazwisk w ich oryginalnym brzmieniu (obecnie są przymusowo lituanizowane). Ostatnio parlament w Wilnie przyjął kolejną dyskryminującą ustawę, wedle której szkoły mniejszości narodowych zostaną zlikwidowane wszędzie tam, gdzie są już szkoły litewskie.

– Jeżeli nie chcą integracji, niech jadą do Polski – komentuje protesty mieszkańców wiceprzewodniczący Komitetu Spraw Zagranicznych Sejmu Litwy Justinas Karosas. – To zatrważające, że w kraju Unii Europejskiej dzieją się tak drastyczne wydarzenia i nikt tego nie dostrzega. W tej sprawie może już pomóc tylko Bruksela – mówi prezes Stowarzyszenia Demokratycznego Krzysztof Góralczyk.

Polityka, nacjonalizm, polityka

W 2008 i ponownie w 2010 roku na poczcie głównej w Wilnie w sprzedaży pojawiły się koperty z trzema wizerunkami: Adolfa Hitlera, Józefa Stalina i Józefa Piłsudskiego, opatrzone napisem: „Wielcy organizatorzy ludobójstwa litewskiego”. Autorzy koperty zamierzali w ten sposób nawiązać do dwudziestolecia międzywojennego, kiedy to z rozkazu polskiego bohatera narodowego i twórcy II Rzeczpospolitej zbrojnie wypchnięto wojska litewskie z Wilna. – Nie przynosi to chluby Litwinom. Nie sprzyja to dobrym stosunkom Polski i Litwy – skrytykował pocztę wiceprzewodniczący Sejmu Litwy Czeslovas Jurszenas. Niestety, również same media często napędzają wir nienawiści i szkodliwego nacjonalizmu. Paradoksalnie, w sponsorowanym m.in. przez polskie firmy programie „Kocham Litwę”, mającym propagować lokalny patriotyzm, prowadzący demonstracyjnie zrywali dwujęzyczne napisy ulic z prywatnych polskich domów w Ejszyszkach (dla przypomnienia – Polacy stanowią tam 93,5% ogółu mieszkańców). W odpowiedzi na to polski gigant ubezpieczeniowy PZU zerwał umowę z twórcami programu, a firma odzieżowa Reserved wydała oświadczenie:

– Reserved dotychczas miała pozytywne doświadczenie we współpracy z programami telewizyjnymi. Niestety, program „Kocham Litwę” zboczył w niewłaściwym, niepokojącym kierunku, który obraża uczucia Polaków. Dlatego też spółka LPP zarządzająca Reserved na Litwie prowadzi negocjacje z producentami reality show, których celem jest natychmiastowe zerwanie umowy.

Rasistowskim programem oburzona była też część litewskiego społeczeństwa. – Nasze miasteczko zostało przedstawione w sposób przykry i karygodny – uznała Danute Zuzo, dyrektorka litewskiego gimnazjum w Ejszyszkach. Nacjonalistyczne i skrajnie ksenofobiczne postawy części społeczeństwa nie są niestety dostrzegane przez czołowych polityków. –Mniejszości narodowe na Litwie, w tym mniejszość polska, nie są dyskryminowane, a stosunki polsko-litewskie należy budować na zasadach partnerstwa strategicznego – stwierdził Audronius Ażubalis, minister spraw zagranicznych Litwy. – Polska dzisiaj usiłuje zaistnieć wśród dużych państw, składając w ofierze wcześniejsze stosunki z Litwą – dodał były prezydent Valdas Adamkus. Prezydent RP Bronisław Komorowski, w odpowiedzi na słowa litewskich polityków, przypomniał, ze strona polska w pełni respektuje prawa mniejszości litewskiej i tego samego wymaga od Litwy. – Oczekiwanie tyle lat na wykonanie traktatu polsko-litewskiego jest rzeczą trudną do zrozumienia dla polskiej polityki – dodał.

Siła polityczna polskiej mniejszości na Litwie rośnie, co powoduje dalsze zaostrzanie prawa względem mniejszości i kolejne wystąpienia przeciwko Polakom. W ostatnich wyborach samorządowych Akcja Wyborcza Polaków na Litwie zdobyła w Wilnie 15% głosów i dwukrotnie zwiększyła liczbę swoich radnych. W debacie publicznej pojawiły się wówczas kąśliwe uwagi, że wkrótce trzeba będzie ponownie przenieść stolicę do Kowna.

Nietolerancja tak łatwo niszczy na swojej drodze nawet największe i najstarsze pomniki przyjaźni. Uprzedzenie zabija wszystko to, co udało się stworzyć wielu pokoleniom przed nami. Miejmy nadzieję, że w niedługim czasie obie strony konfliktu zrozumieją błędy z przeszłości i na wzór swoich pradziadów, jak brat z bratem, znów zaczną dbać o wspólne, polsko-litewskie dobro.

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Litwa.