Polska – Rosja\ Bilans 2012

Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia zorganizowało w Warszawie w dniu 7 marca konferencję podsumowującą stosunki polsko- rosyjskie w 2012 r. Poniżej zamieszczany nieautoryzowane fragmenty kilku wystąpień. Sródtytuły pochodzą od redakcji.

Adam Eberhardt

Wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich

Ani jednego słowa o Polsce

Chciałbym przedstawić pewną diagnozę polityczną i wzajemne znaczenie naszych państw. Ponieważ nie mamy badania opinii elit skorzystałem z prostszego narzędzia, tj., z dostępnych dokumentów. Zajrzałem do dwóch ostatnich Strategii Polityki Zagranicznej Federacji Rosyjskiej. Zazwyczaj mało kto czyta strategiczne dokumenty zakładając, że niekoniecznie odzwierciedlają one realną politykę, że życie jest gdzieś indziej. Ja jednak uważam, że one pokazują jednak sposób myślenia/ łamane na niemyślenie o Polsce, i o Europie Środkowej, jaki obecnie przeważa w Rosji, a przynajmniej ilustrują tę sytuację.

W obu tych dokumentach, tj. z roku 2008, i teraz w roku 2013, od razu to powiem, nie ma ani jednego słowa o Polsce. W koncepcji z 2008 r. jest jedno zdanie o naszym regionie. Pozwolę je sobie zacytować: „..Rosja jest otwarta na dalsze rozszerzanie pragmatycznej współpracy opartej na wzajemnym szacunku z państwami Europy Środkowej, Wschodniej i Południowo- Wschodniej z uwzględnieniem realnej gotowości tych państw do współpracy..”. Polski zatem nie ma, Europa znajduje się po przecinku z Bałkanami, a Rosja wskazuje realną gotowość do realizacji wspólnych projektów, jak należy rozumieć raczej gospodarczych, energetycznych, gdzie Rosja czuje się silna, ale oczywiście uzależnia to od woli do pragmatycznej współpracy.

Moim zdaniem ta koncepcja roku 2008 stanowi dość czytelną ofertę- chcecie przezwyciężenia problemów w relacjach polsko – rosyjskich, co odnosi się również do innych państw w regionie, większego miejsca w tej polityce, to się konkretnie wykażcie. Jest tu pewien klucz interpretacyjny do odprężenia w relacjach polsko- rosyjskich, jakie obserwowaliśmy właśnie od 2007- 2008 roku. Były tam oczywiście także inne elementy, które spowodowały ocieplenie relacji polsko – rosyjskich, czego nie będę szczegółowo omawiał.

A teraz to samo zdanie w koncepcji strategii polityki zagranicznej z roku 2013: .. Rosja zmierza do rozwoju wszechstronnej, pragmatycznej równoprawnej współpracy z państwami Europy Południowo – Wschodniej”. Region bałkański ma dla Rosji ważne znaczenie, w tym również jako jeden z ważniejszych węzłów transportowych i infrastrukturalnych, przez który prowadzi szlak dostaw ropy i gazu do państw europejskich. Zostały tylko i wyłączne Bałkany. Europa Środkowa, a więc już nie tylko Polska, całkowicie zniknęła z kilkunastostronicowej strategicznej koncepcji polityki zagranicznej Federacji Rosyjskiej. Ja bym się upierał, że to jest różnica pomiędzy 2008 a 2013 rokiem, między ofertą dość szczególnej współpracy, w której to państwa środkowoeuropejskie mają się wykazać, aby zasłużyć na ocieplenie relacji, a pewnym uznaniem, że Polska i państwa środkowoeuropejskie tej okazji nie wykorzystały. Bałkany jak widzimy wykorzystały, South Streem ma być niebawem budowany, mam wrażenie, że Węgry pewnie mieszczą się tutaj w tym rozumieniu Europy Południowo – Wschodniej, współpraca rosyjsko – węgierska kwitnie.

Dlaczego Polska nie wykorzystała tej okazji? Co skłoniło autorów rosyjskiej koncepcji do wykreślenia naszego regionu, albo, co jest tak naprawdę źródłem widocznego ochłodzenia w relacjach polsko – rosyjskich, których jesteśmy świadkiem? Skoncentrowałbym się głównie na wymiarze ekonomicznym. Moim zdaniem on stanowi pewien klucz do zrozumienia miejsca Polski w polityce rosyjskiej i naszych wzajemnych relacji. Tutaj były dwa przykłady – Zakłady Azotowe Tarnów, oraz drugi element- propozycja rosyjska formułowana między innymi w czasie naszej międzyrządowej komisji ds. współpracy gospodarczej, tj. zaangażowania się polskiego w bałtycką elektrownie jądrową, w Kaliningradzie i docelowego importu energii elektrycznej z Kalingradu do Polski.

Jeżeli weźmiemy elektrownię kaliningradzką to cele rosyjskie są dość czytelne – ta elektrownia budowana jest z myśleniem w kategoriach eksportowych, jest to próba przeciwdziałania budowie elektrowni jądrowej na Litwie, również w Polsce, o ile ten projekt jest aktualny, przeciwdziałania powstaniu w regionie bałtyckim zintegrowanego rynku energii elektrycznej, gdzie dominować będą kontrakty spotowe a nie długoterminowe rosyjskie. Tego typu propozycja oczywiście w Warszawie wywoływać musi pewne opory, ponieważ nawet, jeśli jesteśmy w stanie przedstawić to jako początkową korzyść dla Polski, gdyż w wymiarze doraźnym dostaniemy tańszą energię elektryczną Rosji, to po pierwsze tak naprawdę może to wykoleić projekt jądrowy, może to wykoleić i tak przedłużający się projekt mostu energetycznego z Litwa, i może tak naprawdę doprowadzić do sytuacji, w której zamiast kupować energię elektryczną na giełdzie elektroenergetycznej Nordpol po cenach spotowych będziemy zmuszeni do kupowania jej w oparciu o długoterminowe kontrakty, podobnie trochę tak, jak to mamy w sytuacjach gazowych. Takiego porozumienia być tak naprawdę nie może.

Drugi temat to Zakłady Azotowe Tarnów. Inwestycje, które modernizują nas przemysł są generalnie dobrze widziane natomiast w przypadku kapitału rosyjskiego, w przypadku holdingu chemicznego Akron, jest daleko idące ryzyko, że firma rosyjska mająca dostęp do tańszego gazu rosyjskiego tym samym może dążyć doraźnie do obniżenia kosztów, natomiast później do eliminowania konkurencji.

Rok 2012 i te dwa przykłady pokazały jak trudno nam rozwijać pragmatyczną współpracę gospodarczą, o którą apelowała rosyjska koncepcja polityki zagranicznej z 2008 roku. Ze strony rosyjskiej wygląda to tak jakby Polska postawiła tamę na rosyjskie inwestycje. Poniekąd jest to prawda. Łączne bezpośrednie skumulowane inwestycje rosyjskie w Polsce raptem wynoszą 40 mln dolarów; większość z nich łączy się z budową gazociągu jamajskiego na początku lat 90-tych. Polskie inwestycje w Rosji są dziesięciokrotnie większe niż rosyjskie w Polsce. Problem w tym, że niestety rosyjskie inwestycje w Polsce dotyczą tych obszarów gdzie Rosja jest silna, tzn. firm o charakterze strategicznym i sytuacji kiedy po przyjęciu tych firm istnieje ryzyko monopolizacji przez nie rynku.

Z naszej strony domagamy się wdrożenia podpisanej przed dwudziestu laty umowy o wzajemnej ochronie inwestycji. Polska jest jednym z pięciu państw UE, które do dzisiaj nie ma tego rodzaju porozumienia, co w sposób bardzo konkretny uderza w nas mały i średni biznes, który chciały inwestować w Federacji Rosyjskiej. Oczywiście te różnice maja systemowy charakter, to nie jest kwestia złej woli politycznej, tzn. tego, że w Warszawie jest zły rząd, a w Moskwie jeszcze gorszy i one nie chcą się porozumieć. To wynika po prostu z tego, że jest nadstruktura gospodarek i rok 2012 w bardzo dużym stopniu te różnice obnażył.

Nie będę wchodził w kwestie kontaktu gazowego, do którego udało się wprowadzić korekty korzystne dla Polski, gdyż to jest wynik pewnych uwarunkowań na rynku gazu – z jednej strony ryzyka Arbitrażu Sztokholmskiego, z drugiej strony postępowania antymonopolowego Komisji Europejskiej przeciwko Gazpromowi. Podsumowując –to, co chciałbym podkreślić to to, że rok 2012 pokazuje pewne tętno, podstawowy element tych relacji. Oznacza on naprawdę okres sprowadzenia Polski do właściwej, niestety, choć niektórzy powiedzą na szczęście, marginalizacji w polityce rosyjskiej. Polityka Rosji wobec Polski jest niewielkim odpryskiem wobec polityki wobec Zachodu, która zresztą przechodzi pewne trudne chwile w ostatnich miesiącach. Dla Federacji Rosyjskiej jesteśmy niestety partnerem trzecioligowym, podczas gdy z punktu widzenia Polski relacje z Rosją niezmiennie mają pierwszorzędne znaczenie. Mam wrażenie, że na poziomie decydenckim, na poziomie politycznym, ta dysproporcja bywa nawet czasami większa niż na poziomie stosunków społecznych obu państw.

Oczywiście nie ma co oczekiwać ze strony rosyjskiej jakichś specjalnych gestów, które sztucznie zwiększyłyby miejsce Polski w polityce rosyjskiej, tym bardziej, że generalnie polityk rosyjska zasadniczo zbudowana jest na podejściu transakcyjnym, co widać z jednej strony w dość bulwersującym polską opinie publiczną nie zwracaniu wraku prezydenckiego samolotu, ale to dotyczy też kwestii dużo mniej medialnej, ale również istotnej, tzn. zwrotu dóbr kultury, np. bezcennego Archiwum Belwederskiego, które miało być przekazywane, itd. Rok 2012 generalnie pokazuje, że brakuje tutaj realnych osiągnięć.

Czy cos jest pozytywnego? Po pierwsze mam wrażenie, że po stronie rosyjskiej nie ma chęci eskalowania napięć z Polską, jak to obserwowaliśmy w połowie 2000 roku. W

2012 r był pewien przykład, który mógłby być w sposób negatywny wykorzystany – chuligański atak polskich pseudokibiców na kibiców rosyjskich w czasie Euro 2012. Po drugie czerpiemy z pewnej infrastruktury dialogu, która udało się zbudować w poprzednich latach, kiedy relacje były bardziej intensywne, kiedy przez chwilę odgrywaliśmy większą rolę w polityce rosyjskiej, niż jest ona nam przypisana. Z jednej strony negocjowany od lat, a w zeszłym roku wdrożony, mały ruch graniczny z Kaliningradem, z drugiej – funkcjonującą Grupa do Spraw Trudnych czy Centrum Polsko Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia. Moim zdaniem, jeżeli dzisiaj miałaby zapadać decyzja o powstaniu tych ciał to nie byłoby takiej woli politycznej po stronie rosyjskiej.

Co zatem trzeba robić? Trzeba pielęgnować i wykorzystywać te instrumenty. Bez względu jak w Polsce się różnimy w kwestii polityki wobec Federacji Rosyjskiej.

Artiom Malgin

Prorektor Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (MGIMO)

Potrzebne jest włączenie biznesu

Po pierwsze widzę, że nasze stosunki pogarszają się. Po drugie polepszenie tego wizerunku w Rosji i w Polsce idzie wolno. Z porządku dnia zdjęliśmy takie dramaty historyczne jak Katyń, ale w obu naszych krajach nie podjęliśmy takich działań, by coś się naprawdę zmieniło. Tu trzeba jeszcze raz powrócić do doświadczenia polsko- niemieckiego, gdzie oba kraje dużo zainwestowały. Z drugiej strony w stosunkach radziecko-niemieckich też nic specjalnego nie robiliśmy by polepszyć wizerunek Niemców w Rosji. Ale one są dobre, ciekawe, przyciągające, ludzie jeżdżą do Niemiec i Niemcy w oczach części naszego społeczeństwa wyglądają lepiej niż Polacy. Ten problem musi być jeszcze zbadany przez rosyjskie i polskie instytuty badawcze.

Moim zdanie w stosunkach rosyjsko – polskich nastąpiła pewna normalizacja. Nie będzie więcej sensacyjnych wydarzeń, ale relacje dwustronne wyczerpały swoje możliwości polepszenia gdyż były naprawdę na bardzo niskim poziomie. Wychodzimy z poziomu poniżej zera, czego przykładem było bicie dzieci dyplomatów, czy bicie dziennikarzy. Teraz nastąpiła normalizacja i powinniśmy szukać dodatkowych scenariuszy wzajemnego zainteresowania. W latach 2011 i 2012 nie sprzyjała temu atmosfera, ale nie dlatego, że ktoś był zły w Moskwie, czy w Warszawie. Po prostu Europa była w kryzysie a Rosja zdołała wyjść z tego kryzysu jakby trochę wcześniej. Polska, w odróżnieniu od całej UE, też była trochę w lepszym stanie. Teraz zarówno i UE i Rosja – nasze relacje powinny być tez rozpatrywane w kontekście relacji między UE a Rosją – znajdują się w fazie wzajemnego przyglądania: co robimy dalej? Rosja weszła do WTO i ten fakt po prostu zmienił, wykreślał dużą cześć tego, co zostało zrobione w stosunkach z UE, w kontekście przygotowania nowego traktatu Rosja – UE. Stąd brak wizji politycznej i pytanie – co dalej? WTO wszystko rozwiązało. Nikt nie chce zapisać tego, co jest teraz, w rezultacie mamy niepewną sytuację.

Ani w Rosji nie wiemy w jakim tempie będziemy odbudowywać gospodarkę, ani w UE z powodu rozwijającego się kryzysu. A zatem mamy pewną blokadę stosunków Rosja-Unia i w tym kontekście mieszczą się stosunki gospodarcze Rosja – Polska. Z drugiej strony rosyjski biznes widzi możliwości rozwoju tych stosunków i powoli popycha państwo w tym kierunku. Np. w krajach nadbałtyckich, w Europie Środkowo-Wschodniej, czego przykładem, możliwość zakupu Azotów Tarnów przez rosyjskiego biznesmena, który nawiasem mówić w ciągu ostatnich 10 lat starał się zmienić swój wizerunek pokazując, iż nie jest jakimś tam rosyjskim przedsiębiorcą, ale działaczem ekonomicznym o wymiarze europejskim. To, co tutaj przyciągało uwagę elity biznesu w ogóle nie zostało zauważone przez społeczeństwo rosyjskie i dlatego też nie robiłbym z tego powodu ani wielkiego problemu, ani wielkiej tragedii.

Jeśli chodzi o dziedzinę bezpieczeństwa to też nie mamy sytuacji skłaniającej do tego by nastąpił tu szybki rozwój stosunków. Stosunki między Rosją a NATO nie są napięte. Nie ma żadnych specjalnych wydarzeń. Nawet odwrotnie – mamy punkt transportowy, a mówiąc wprost bazę NATO, na terenie Rosji, która została zbudowana pod Uljanowskiem, i która co najmniej jeszcze przez dwa lata będzie służyć do ewakuacji wojsk natowskich z Afganistanu na Zachód przez Rosję. Co dalej możemy zrobić z NATO? Nie mamy zamiaru politycznego wejścia do sojuszu, a w jakiś sposób rozwijać tych stosunków też nie możemy. I dlatego, na tej płaszczyźnie bezpieczeństwa utknęliśmy w naszych stosunkach między Polską a Rosją.

Nie mamy też wizji politycznej, co robić dalej. Były jakieś próby myślenia i współpracy w wymiarze subregionalnym – współdziałać z Grupą Wyszehradzką, w jaki sposób zmienić Trójkąt Weimarski, np. poprzez rozwój stosunków z Niemcami, które tak naprawdę się normalizują.

Jeśli chodzi o politykę wewnętrzną w Rosji to koniec 2011 i cały 2012 rok charakteryzuje pewna niepewność. Nadchodzą zmiany w polityce wewnętrznej Rosji. Może to zabrzmieć paradoksalnie gdyż na stanowisko prezydenta został wybrany Władymir Putin, ale zmiana to nie tylko prezydent i jego najbliższe otoczenie. I te zmiany wewnętrzne nie przyczyniają się do tego by polityka zagraniczna była pierwszym priorytetem wśród zadań państwa. Tym bardziej, że w Europie nie mamy pierwszorzędnych zadań, którymi trzeba się szybko zająć. W charakterze rosyjskim tkwi przekonanie, iż jeśli można coś odłożyć, przeciągnąć, to należy tak zrobić, Tak zawsze się dzieje.

Z drugiej strony jest to rozgrywka strategiczna. W tym sensie, że polityka zagraniczna ma wewnętrzną dynamikę. Teraz widzimy, że stosunki ze Stanami Zjednoczonymi są niestety zablokowane. W którym kierunku możemy zatem się udać? Kierunek wschodni to strategiczny partner – Chiny. Ale czy mamy coś do zaproponowania Chinom? Nie mamy. Musimy coś zaproponować WNP? Tak, cały czas proponujemy, tu mamy bardzo konkretny projekt Sojuszu Celnego i teraz się staramy dodać do niego nowe szczegóły, działamy konkretnie. Pewnych innych propozycji kraje WNP nie są gotowe przyjąć i mówią o tym otwarcie, jak prezydenci Kazachstanu i Białorusi, którzy oświadczyli na przełomie 2012 i 2013. iż nie są w stanie przyjąć schematu politycznego w ramach Sojuszu Celnego.

W takiej sytuacji, w taki jakiś dziwny sposób zostaje nam Europa. Ale Europa nie w wymiarze strategicznym, ale jako płaszczyzna do działania, w tym Europa Środkowo –Wschodnia. Oczywiście będzie ona odgrywać dużą rolę, choćby z tego względu, że jest bliżej Rosji. Stosunki z Niemcami, z Francją, z Włochami nie dodają nam już nic nowego do naszych stosunków z UE. Nie możemy „skoczyć wyżej głowy” w naszych stosunkach z Niemcami, możemy „trochę podskoczyć” z Francuzami, gdyż na początku urzędowania prezydenta Hollanda była pewna przerwa, ale po niedawnej wizycie trochę to się zmieniło. Jeśli zaś chodzi o stosunki Włochami, to niestety, ten kraj znajduje się w kryzysie gospodarczym i jeszcze większym kryzysie politycznym.

A Europa Środkowo-Wschodnia zostaje jako ten najbliższy sąsiad, gdzie i rosyjski biznes, i rosyjska polityka zagraniczna wiedzą już jak działać. To nie to, co było dziesięć lat temu, kiedy byli kompletnie odcięci od tego, co się tutaj działo. Wtedy elita tych krajów była w całości w swoich działaniach skierowana na Zachód, mieliście własne zadanie, tj. wejście do UE i do NATO. Teraz jest pytanie co robić dalej, gdyż Unia Europejska nie wyczerpuje ani całego potencjału, ani zadań, jakie stoją przed polityką zagraniczną każdego państwa.

Czas tych nadzwyczajnych instytucji może się skończył, ale to nie znaczy, że trzeba rozwalić „Grupę”, „Centrum”, itd. Zgadzam się z twierdzeniem, że obecnie ani jedna, ani druga organizacja nie miałyby szans powstać. Po prostu nie miałyby zadań przed sobą. Bardzo często takie trwałe instytucje powstają w czasie kryzysu, ale dalej działają na rzecz normalizowanych stosunków. Wychodzimy z założenia, że grupy te zajmują się w ogóle działalnością między Rosją a Polską i działają jako taki wspomagający mechanizm, taka druga ścieżka naszych stosunków, która naprawdę jest potrzebna. Z drugiej strony oczekujemy zwiększenia znaczenia tej grupy i przede wszystkim poparcia pracy rosyjskiego, i polskiego Centrum. Polskie Centrum stało się naprawdę wzorową instytucją, gdyż podejrzewam, że żadne inne państwo w Polsce, może oprócz Niemców, nie zasłużyło na takie Centrum. Może tak się stało trochę przez przypadek, przez złe stosunki w przeszłości, ale tak się stało.

Czego brakuje i w jakim kierunku mogą zmierzać prace Centrum? Po pierwsze do większej koordynacji, po drugie do wciągania do pracy nie tylko elit politycznych – nasze elity, a przede wszystkim polskie elity są już mocno w to zaangażowane. Potrzebne jest jednak włączenie biznesu, gdyż relacje między biznesem polskim a rosyjskim w ogóle nie funkcjonują. Polskie marki w Rosji nie istnieją gdyż polski biznes, z różnych powodów i nie politycznych, chowa się. Po prostu polski biznes nie chce inwestować w politykę zagraniczną, tak jak bardzo często rosyjski biznes nie chce inwestować w politykę zagraniczną i to rodzi problem wewnątrzpaństwowy. Nasz biznes tak do końca nie wierzy we własne państwo, tak, jak wierzy biznes angielski czy amerykański.

Paweł Kowal

Poseł do Parlamentu Europejskiego

Należałoby skoncentrować się na tych kontaktach regionalnych, gdzie jest do tego dobra atmosfera

Myślę, że trzeba wskazać to, co jest najsłabsze w relacjach polsko rosyjskich i co rok 2012 potwierdza, podobnie jak całe nasze doświadczenie z ostatnich lat. Myślę, że w tym względzie nie ma miejsca na zasadniczy spór z obecnym rządem w Polsce, gdyż gdybyśmy rozmawiali całkowicie bez mikrofonu, bez kamer, może w jakimś mniejszym gremium, to nasze wnioski mogłyby być szalenie zbieżne. Najsłabszym punktem są relacje polityczne, i to możemy pokazać liczbowo, czyli słabość tych relacji gdy chodzi o spotkania – prezydent B. Komorowski był w Rosji raz na rocznicę katastrofy smoleńskiej, prezydent Rosji był w ostatnich latach też chyba raz, późną jesienią 2010 r., kontakty premierów są bardzo okazjonalne, czyli w sensie ilościowym nie ma żadnego wyraźnego progresu. Pokazują to także badania – te relacje nacechowane są takimi głębokimi, strukturalnymi problemami, z którymi nikt, kto realistycznie myśli nie może liczyć że się upora się z nimi w ciągu roku, dwóch czy trzech. Żadna pojedyncza siła nie może także liczyć na to, że ona to zmieni. Tu są znacznie głębsze uwarunkowania.

To jest problem pod tytułem – zainteresowanie i strach. W tym problemie jest ukryty tylko jeden pozytyw, ten, który dotyczy bardzo tradycyjnego, co wychodzi w badaniach, bardzo krytycznego podejścia Polaków do władzy w Rosji. On jest bardzo głęboko zakorzeniony. Nie można dzięki temu, dzięki takiej konstrukcji tego strachu, czy tych uprzedzeń, nie można formułować tezy, która w moim przekonaniu była najbardziej druzgocąca dla polskich debat na temat relacji z Rosją, czyli tezy o polskiej, jakieś strukturalnej antyrosyjskości, czy rusofobii. W moim przekonaniu podstaw do czegoś takiego nie ma właśnie ze względu na tę konstrukcję. Czyli jest to jednak stosunek do władzy – w sytuacji kiedy krytykujemy władzę we Francji, w Izraelu, czy jakimś innym kraju, nawet jeśli jest to bardzo zdecydowana krytyka, trudno mówić o tradycyjnie rozumianej fobii wobec narodu, kultury, języka, itd.

Oczywiście to zainteresowanie daje też pewne możliwości eksplorowania i budowania – stale obserwuje np., relacje różnych osób, które wyjeżdżają do Rosji i ten ich wyjazd do Rosji jest niestandardowy. Najczęściej to się dzieję po wyjeździe na Syberię. Im dalej od moich wyjazdów na Syberię tym bardziej mi się wydaje, że najlepszym lekarstwem na wszelkie fobie, wątpliwości, a nawet niechęci jest po prostu podróż za Ural i zobaczenie Rosji z tamtej strony. Ta konstrukcja: zainteresowanie i strach jest tak głęboką, że ona stanowi podstawę tego, że relacje polityczne są bardzo trudno do zmienienia w jakimś krótkim czasie.

Stała konkurencja geopolityczna jest widoczna właściwie każdego dnia. W swojej pracy widzę tę konkurencję dosłownie przy każdym spotkaniu. Teraz ze względu na swoje zobowiązania w Parlamencie Europejskim najbardziej zajmuje się Ukrainą i można powiedzieć, że każda moja rozmowy na temat Ukrainy jest w jakimś sensie rozmową na temat Rosji, a właściwie na temat jednego aspektu, właściwie genetycznego skażenia relacji polsko – rosyjskich, tzn., iż my jesteśmy w takim miejscu, gdzie wyraźnie widać rozbieżność interesów geopolitycznych. Można oczywiście na poziomie werbalnym w różny sposób to poukładać i opowiedzieć tak, żeby nie wyglądało źle, ale zawsze kończy się to taką konkluzją, że jedna strona mówi, że my chcemy unię celną lub euroazjatycką, a druga strona mówi – a my chcemy Unię Europejską.

Z tym wiąże się pewien problem, który dostrzegam szczególnie wyraźnie w ostatnim czasie, czyli odmienne podejście do kryzysu i kryzysowości jako pewnego narzędzia walki retorycznej, a nawet pewnego stosowania przemocy w słownej relacji. Rosjanie uwielbiają pokazywać to, co w Europie jest jak gdyby istotą rozwoju, czyli kryzys, po to by podważać reputację tego, co się dzieje w Unii Europejskiej. Bardzo wyraźnie to widać w mediach rosyjskich, i rosyjskojezycznych, także na Ukrainie, i widać, że jest to bardzo skuteczna oręż w dyskusji na temat tego, do dalej w UE. Czyli kiedy na Zachodzie kryzys przyjmuje się przede wszystkim jako pewne wyzwanie i szanse na zmianę polityczną, np., na rekonstrukcję politycznej struktury UE, na zmianę systemu gospodarczego, to Rosjanie oceniają to inaczej.

W to uwikłany jest bardzo duży problem. Jeśli chodzi o najbardziej świetlisty punkt to doszliśmy do niego troszeczkę poprzez metodę prób i błędów, tj. próbowanie różnych narzędzi, które w relacjach polsko- rosyjskich mogły być użyteczne, a które znaliśmy z historii, z tradycji. Wśród nich było i próbowanie Forum Dialogu – uczestniczę w nim i mam pewne wątpliwości – widać, że ze strony rosyjskiej nie jest to narzędzie, którym chciałaby ona efektywnie się posługiwać. Myślę, że Grupa d/s Trudnych, która wydaje mi się bardziej efektywna, także nie zanotowała wyraźnego postępu. Być może tego postępu można by dzisiaj szukać w pewnej doraźnej grze politycznej, jeśli chodzi o relacje europejskie.

Mam wrażenie, pierwszy raz od dawna, a miałem takie wrażenie podczas grudniowej wizyty Komisji Spraw Zagranicznych PE w Moskwie, że chłód, jaki panował między politykami z PE a Komisją Spraw Zagranicznych pod nowym przewodnictwem pana Puszkowa, był bez precedensu w całym moim doświadczeniu ze stroną rosyjską. Tzn. nigdy, od czasu kiedy uczestniczyłem jako przedstawiciel Polski w różnych rolach, czy parlamentarnych, czy rządowych, nie brałem udziału w spotkaniu, na którym byłoby pod każdym względem tak chłodno– czekaliśmy przed wejściem do Dumy ok. pół godziny na dwudziestoparostopniowym mrozie na czele z przewodniczącym Komisji PE Brokiem. Miałem wrażenie, że gdyby to było spotkanie polsko- rosyjskie, to z jakichś powodów do tego by nie doszło. Być może z tradycyjnych powodów, jeśli chodzi o politykę rosyjską wobec UE, stosunki z poszczególnymi państwami Unii są traktowane z nieco większym respektem.

Punkt najsilniejszy w stosunkach polsko-rosyjskich to jest mały ruch graniczny, tutaj dane statystyczne są szalenie optymistyczne – dzisiaj ten ruch w Kaliningradzie zaczyna się zbliżać do okresu sprzed wprowadzenia wiz, a jeśli chodzi o moje pojmowanie ruchu to jest to przykład, którego na pewno będę używał, ponieważ wizy według mnie nie mają realnego uzasadnienia oprócz uzasadnień czysto biurokratycznych.

Jest jeszcze dodatkowy punkt, jeden jeśli chodzi o jaśniejszą stronę naszych stosunków, tzn. osiągniecie instytucjonalne. Centrum istnieje, wykonuje w sposób bardzo poprawny swoje zadania a taka instytucjonalność jest jedną z najlepszych cech zachodniej kultury politycznej i dobrze, że akurat po polskiej stronie na tym forum tyle do niego wnosimy. Są gorsze okresy, są lepsze, ale to wszystko na dłuższą metę przynosi efekt.

A zatem podsumowujemy – dwa wydarzenia, które na poziomie symbolicznym, naprawdę trudno przebić, czyli Smoleńsk i wizyta patriarchy Cyryla, które miały ogromny ładunek emocjonalno-polityczno-historyczny, nie przyniosły, mam takie poczucie, jakiejś istotnej zmiany w tych obszarach, w których się tego spodziewaliśmy.

Kilka wniosków. Jeśli chodzi o wnioski dotyczące relacji politycznych z Rosją wydaje mi się, że należałoby skoncentrować się na tych kontaktach regionalnych, gdzie jest do tego dobra atmosfera. One potem w jakichś momentach przynoszą efekt. I w przypadku tak dużego kraju warto inwestować czasami nawet bardzo duże zaangażowanie, duży kapitał polityczny, w relacje regionalne, także polityczne. Uważam, że potrzebujemy nowego, dużego otwarcia w sprawie Kaliningradu. Wydaje mi się, że to jest moment, w którym możemy „zbrukselizować” naszą politykę- a w przypadku Rosji winna ona być „ brukselizowana”, a to jest także jeden z wniosków.

Po drugie uważam, że nasza propozycja oparta o doświadczenia z małym ruchem granicznym wobec Kaliningradu, winna być bardzo wieloaspektowa, np. przyjmująca formę jakiegoś specjalnego statusu w relacjach z UE. Tak, żeby spełnić gotowość do spełnienia wszystkich oczekiwań, jakie są formułowane. Uważam, że w dzisiejszych czasach nie ma powodu żeby ktokolwiek w Kaliningadzie miał poczucie, że jest izolowany z przyczyn historyczno-geopolitycznych. Tak dalece jak Rosja jest tym zainteresowa powinno się włączyć Kaliningrad do współpracy z UE na specjalnych zasadach.

Jeśli chodzi o działania w sferze społecznej i gospodarczej strona polska powinna przedstawić na jakimś forum dużą deklarację otwarcia, która powinna zawierać wyraźnie powiedzenie, w jakich sektorach gospodarki my jesteśmy zainteresowani inwestycjami rosyjskimi, powinniśmy wyciągnąć wniosek z faktu, który ma zresztą szersze znaczenie, że relacje polityczne, mimo, że takie uwiędłe, nie wpływają na relacje gospodarcze, jeśli chodzi o handel, że nie ma powodu by właśnie w sferze ekonomii w tych dziedzinach, które my uważamy za bezpieczne dla nas, zadeklarować taką daleko idącą wolę otwarcia.

Jeżeli chodzi o sprawy społeczne uważam, że Polska popełnia historyczny błąd, jako kraj na granicy UE, utrzymując się w średniej europejskiej, jeśli chodzi o krytykę tego systemu wizowego. To jest duży błąd. Powinniśmy w tym miejscu świata i znając wszystkie dane, dużo radykalniej walczyć z system wizowym jako takim i korzystać z każdej okazji, aby demonstrować otwartość w sferze społecznej. To powinno być bardzo mocno wyrażone na poziomie politycznym.

Powinniśmy także powiedzieć – jeżeli są zainteresowani młodzi Rosjanie, starsi Rosjanie przyjazdem do Polski, dużymi projektami naukowymi, technicznymi i robieniem tutaj karier – że Polska to jest bardzo dobre miejsce do studiowania, łącznie z tym, że ktoś tutaj zakłada rodzinę, tutaj mieszka. Taki gest byłby przyjęty jako coś bardzo świeżego w polskiej retoryce politycznej wobec naszych sąsiadów. Uważam, że Polska powinna uczestniczyć w bardziej precyzyjnym określeniu tego, co w standardzie europejskim rozumiemy przez prawa człowieka. Miałem wrażenie w ostatnich rozmowach ze stroną rosyjską że bardzo nieostre i rozszerzające definiowanie praw człowieka powoduje degradację tego pojęcia w dialogu europejsko- rosyjskim.

Paweł Zalewski

Poseł do Parlamentu Europejskiego

Polska tak na prawdę jest dla Rosji tym krajem, który może zepsuć stosunki z UE.

Dlaczego Paweł Kowal i ja zajmujemy się szczególnie Ukrainą? Ukraina daje szanse realnych działań. Gdy Rosja stwarzała takie możliwości jak Ukraina to też byśmy zajmowali się bardzo intensywnie pogłębianiem tych relacji. Co nie oznacza, że Rosja jest gdzieś na marginesie; wręcz przeciwnie – jest w absolutnym centrum. Ta próba diagnozy jest jakoś komplementarna. Ona pokazuje przede wszystkim to, że relacje, o których mówimy, że są niewystarczające, że są bardzo często poziomie, na którym powinny być, one po prostu odpowiadają rzeczywistości, a ta rzeczywistość kształtowana jest przez następujące czynniki.

Po pierwsze przez logikę sytuacji wewnętrznej w Rosji, po drugie przez jej politykę zagraniczną, po trzecie przez stosunki Rosja – Unia Europejska. Jak widać cały czas mówimy o Rosji, a nie o Polsce. A zatem teraz dopiero możemy powiedzieć o pewnych elementach, które i Rosja, i Polska uważają za istotne w swoich racjach. A ta kwestia jest po prostu na samym dole, i nic dziwnego w związku z tym, że te relacje są takie a nie inne.

Dwa słowa na temat opisu tych czynników. Po pierwsze, jaka jest logika wewnętrznej polityki rosyjskiej? Ona jest dosyć prosta. Jeżeli ktoś ją obserwuje, a ja tutaj nie będę wchodził w daleko idące szczegóły i pewnie uproszczę ten schemat, ale ja ująłbym to w sposób następujący. Państwo rosyjskie jest po to by służyć interesom gospodarczym elity rosyjskiej, która jest dosyć wąska i zhierarchizowana, mimo że jest także wewnętrznie podzielona, gdyż każda walka o ograniczone zasoby powoduje podziały, i że pewną logiką tego działania wewnątrz Rosji jest wejście do wertykału władzy, który można bardzo delikatnie powiedzieć, że jest wertykałem budowania majątku ekonomicznego a są tacy, którzy mówią, że tu jest po prostu wertykał korupcji. To jest ta istota.

I teraz jak spojrzymy na Rosje z zewnątrz, i na Rosję wewnątrz z tego punktu widzenia, to pewne rzeczy są proste i jasne, chociaż bardzo często takimi się nie wydają.

Rosja, jeżeli chodzi o jej politykę zagraniczną, skoncentrowana jest na budowie Związku Celnego, Związku Euroazjatyckiego, który ma być bardzo sprawnym mechanizmem realizacji interesów gospodarczych przecież nie wszystkich członków tego gremium, ale interesów Moskwy, a nie Astany czy Mińska. Nie dziwmy się zatem, że Kijów ma takie wątpliwości w tej kwestii, gdyż on pewnie by wszedł do tego Związku Celnego, gdyby interesy biznesu rosyjskiego były traktowane na równi z interesami biznesu ukraińskiego. A wiadomo, że tak ma nie być i dlatego są takie a nie inne problemy.

Druga kwestia to Związek Celny jako i instrument gromadzenia bogactwa, ale także przecież jako pewna siła polityczna – stąd gigantyczne zbrojenia przewyższające wszystko to, co się dzieje w tym zakresie dzieje na świecie. Rosja jest chyba jedynym krajem prowadzącym w takiej skali zbrojenia, podczas kiedy wszyscy je ograniczają, nawet USA. W UE, w warunkach kryzysu, kwestia zbrojeń jest absolutnie na ostatnim miejscu. Ta siła zbrojna jest jednak Rosji potrzebna, gdyż ona buduje wagę i pozycję tego kraju w świecie i pomaga realizować interesy także gospodarcze.

Kolejne kwestia to relacje UE – Rosja. UE jest niezwykle ważnym elementem w tej koncepcji ponieważ to jest obszar potężnego zbytu tego, co Rosja dzisiaj ma, czyli surowców, nie tylko zresztą energetycznych, ale przede wszystkich tych. Na tym przykładzie widać wyraźnie jak Rosja pozostała niezmodernizowanym krajem. Jeżeli mówimy o stosunkach unijno- rosyjskich to widać gigantyczne rozczarowanie po stronie unijnej tym, że polityka, która była forsowana od ok. 2005/2006 roku, tj, otwarcie gospodarcze na Rosję w zamian za pewną modernizację i demokratyzację Rosji całkowicie zbankrutowała. Rosja nie jest krajem, który rozwija nowoczesne technologię, lecz pogłębia swoje uzależnienie od cen surowców, głównie ropy i gazu. Nie jest też krajem, który się demokratyzuje – wręcz przeciwnie. Jest krajem, który wyraźnie powraca już nie tylko do praktyk, ale do argumentacji nacjonalistycznej.

A zatem tutaj jest coraz mniej wspólnego. Jeżeli pan Artiom mówi, że Rosja zrealizowała swoje cele w relacjach z UE poprzez to, że weszła do WTO, to ja się nie dziwię, gdyż to oznacza, że Rosja nie uważa że kwestia współpracy politycznej czy społecznej w relacjach z UE jest ważna. Nie jest ważna, bo to UE zależało na tym, aby modernizować i demokratyzować także relacje polityczno-społeczne w Rosji. Rosji to nie interesuje. I mówiąc krótko musimy poczekać na zmianę elity władzy w Rosji, co pewnie będzie trwało dosyć długo.

W tym wszystkim jest Polska, która chciałaby, aby rynek rosyjski, przecież bardzo atrakcyjny, dobrze wykorzystać, i nie tylko tam eksportować, ale i tam inwestować. I to się dzieje w ograniczonym zakresie. Od 1993 roku nie mamy umowy o ochronie wzajemnych inwestycji i tej umowy już mieć nie będziemy, bo mamy Traktat Lizboński. Taką umowę być może będzie miała UE, ale też nie sądzę bo ona miała być częścią PCC, a skoro PCC póki co nie ma, i pewnie nie będzie, to zobaczymy, czy uda nam się wewnątrz UE zdobyć na odwagę i powiedzieć – dobrze, jeżeli nie możemy się dogadać z Rosjanami w tych kwestiach, na których nam zależy, tzn. demokratyzacji, relacji społecznych, itp., to przynajmniej zajmijmy się negocjowaniem umowy o ochronie wzajemnych inwestycji. I być może nam się to uda, ale UE jest jak wiadomo bardzo trudnym organizmem pod tym względem, bardzo trudno „staje w prawdzie”.

Czym jest Polska dla Rosji? Polska tak na prawdę jest dla Rosji tym krajem, który może zepsuć stosunki z UE. Na tym polega waga Polski dla Rosji. Gdybyśmy wszystko odarli z rzeczy mniej ważnych to się do tego sprowadza. Np. Orlen powinien być bardzo ceniony przez producentów rosyjskich, bo jest jednym z największych odbiorców, jeżeli nie największym, odbiorą ropy rosyjskiej w Europie, ale jak jest traktowany to każdy widzi – już są problemy z rurociągiem „Przyjaźń”, nie wspominając o gazie.

Rosjanie w 2007 roku dojrzeli do tego by uznać Europę Środkowa, głównie Polskę, za część Zachodu, zrozumieli, że ta „przepychanka”, która miała miejsce tak naprawdę również im nie służyła, polskie weto z 2006 r. pokazało jakość relacji i instytucjonalnych w ramach UE, których do tego momentu Rosjanie nie doceniali, i to jest pewien bardzo istotny pozytyw, który trwa do dzisiaj. Z tego powodu bardzo się cieszę i uważam, że polski rząd dba by o to tego nie zaprzepaścić, że stara się te szanse, które są, wykorzystać. Oskarżenia ze strony opozycji, że rząd nie doprowadził do sprowadzenia do Polski wraku Tupolewa zakładają, że Polska ma jakieś istotne możliwości w tym względzie, ale jak widać są one niewielkie. Mam nadzieję, że to się w końcu stanie, także dlatego, że opinia międzynarodowa zacznie zadawać rządowi rosyjskiemu pytanie; co się dzieje z tym wrakiem. Już zresztą zaczęła to robić.

Co jest naszym interesem wobec Rosji, tak naprawdę fundamentalnym interesem, i jest to także interes unijny? To są kwestie pewnych przemian społecznych, które się ujawniły w Rosji poprzez, jednak jak by nie było do tej pory, w miarę masowy ruch oporu wobec fałszerstw wyborczych. Ja bym to nazwał czymś, co jest bardzo ważne dla UE i dla Polski, mianowicie pewnym przekonaniem Rosjan, co do wagi rządów prawa. I przyznam się, że nie stawiałbym w relacjach z nimi praw człowieka już tak silnie, jak my to robimy, ale przede wszystkim skupiłbym się na kwestii rządów prawa – wiadomo, Rosja nie jest częścią tego obszaru, gdzie rządy prawa są respektowane, i nie jest tez krajem o tradycji prawa rzymskiego. Przecież to z prawa rzymskiego wynika koncepcja rządów prawa. Dla Rosjan zatem jest to koncept dość oryginalny. To jest społeczeństwo, to jest naród, który ma bardzo silne aspiracje europejskie i jestem głęboko przekonany, że te relacje społeczne, o których mówił Paweł Kowal w kontekście Kaliningradu, i fakt, że istnieje możliwość wymiany po jednej stronie miliona Rosjan z Kaliningradu, po drugiej stronie prawie dwóch milionów Polaków, którzy są włączeni do tego ruchu, tj. coś, co może doprowadzić do tego, że ta idea rządów prawa przeniknie do Rosji. To, że polskie gminy, jakie odwiedzają Rosjanie są czyste, że jeżdżą po równych drogach, itd., że to wszystko jest sprawne, to przecież wynika to tak naprawdę z rządów prawa. I to będzie promieniowało, oczywiście na samym początku w bardzo ograniczonym stopniu, ale ponieważ żyjemy w erze, gdzie komunikacja bardzo zmienia relacje społeczne jestem przekonany, że te kontakty, także na gruncie Internetu, które pojawiają się bardzo powoli, rozszerzą się między tymi Rosjanami, którzy zechcą by ich kraj był po prostu normalnym, zmodernizowanym krajem europejskim.

Artykuł dodano w następujących kategoriach: polityka zagraniczna.