Nowa służba dla starej Unii

Za kilka tygodni pracę rozpoczyna unijna dyplomacja. Polaków będzie w niej jednak niewielu
Parlament Europejski przegłosował ostatecznie zasady zatrudniania urzędników w Europejskiej Służbie Działań Zewnętrznych. Bez postulowanych przez Jacka Saryusza-Wolskiego preferencji dla kandydatów z krajów obecnie słabo reprezentowanych, przede wszystkim Polski i innych nowych państw członkowskich.
Znaczna część nowej Europy nie poparła rozwiązań forsowanych przez rządy starej Unii. Przeciw było 51 osób, wstrzymało się 98. – Prawie 150 osób, które zdystansowały się od zasad zatrudniania w dyplomacji, to dużo. Normą w PE jest przecież dążenie do jak najszerszego kompromisu – mówi „Rz” Janusz Zemke, europoseł SLD.

On sam głosował przeciw, podobnie jak jego koleżanka partyjna Lidia Geringer. – Jednomyślność byłaby złym sygnałem. Pokazałaby pani Catherine Ashton (szefowej ESDZ – red.), że wszystko jest w porządku. A nie jest – wyjaśnia Zemke. Przeciw była cała delegacja PiS. – Wiadomo było, że nasz głos będzie w mniejszości. Ale chodziło o zamanifestowanie sprzeciwu wobec lekceważenia zasady równowagi geograficznej – mówi „Rz” Konrad Szymański z PiS.
Większościowy niekorzystny dla Polski projekt został poparty przez większość PO. – Wywalczyliśmy tyle, ile było można. Teraz możemy spokojnie patrzeć na ręce pani Ashton – powiedział „Rz” eurodeputowany Krzysztof Lisek. Niektórzy w PO, w tym Jacek Saryusz-Wolski, autor kampanii na rzecz prawnych gwarancji dla równowagi geograficznej, wstrzymali się od głosu.

Sam Saryusz-Wolski zrezygnował zresztą w ostatniej chwili ze zgłaszania poprawki na sesji plenarnej. To wywołało krytykę innych polskich europosłów. – To już byłaby tylko demonstracja. Z mojej analizy wynikało, że nie było większości dla takiej poprawki i w ogóle nie zostałaby ona poddana pod głosowanie – tłumaczy Saryusz-Wolski. Podpisy pod podobną poprawką próbował jeszcze zbierać Zbigniew Ziobro z PiS, ale nie uzyskał wymaganego minimum. Ostatecznie więc w ESDZ nie będzie pozytywnej dyskryminacji przy zatrudnianiu, co oznacza ryzyko zachowania status quo, czyli dominacji siedmiu państw: Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Włoch, Belgii i Holandii. To one są dziś obecnie w największym stopniu w tych dyrekcjach Komisji Europejskiej i Rady UE, które zajmują się stosunkami zewnętrznymi.
Ludzie ci automatycznie zostaną przeniesieni do ESDZ, gdzie dostaną dwie trzecie etatów. Pozostałe przypadną dyplomatom oddelegowanym przez ministerstwa spraw zagranicznych 27 państw UE. W nowych przepisach zawarta jest tylko niewiążąca prawnie deklaracja o konieczności zachowania równowagi geograficznej.
Sama Catherine Ashton obiecuje, że będzie się do nich stosować. – Widzę, jak silne jest poczucie konieczności zachowania równowagi geograficznej i płciowej – mówiła Ashton. W debacie w PE odwoływało się do tego wielu eurodeputowanych. – Niektórzy w UE czują się dyskryminowani – mówił Adrian Severin, rumuński socjalista, były minister spraw zagranicznych.

Głosowanie w PE oznacza koniec dyskusji politycznej. ESDZ może formalnie ruszyć nawet od 1 grudnia, jeśli Ashton zdąży z nominacjami na wysokie stanowiska. Na początek do obsadzenia jest dziesięć. Sekretarz generalny, jego dwóch zastępców, dyrektor ds. administracyjnych oraz sześciu dyrektorów. Wiadomo już, że w tym gronie będzie Polak.

Maciej Popowski, obecnie szef gabinetu politycznego przewodniczącego PE Jerzego Buzka, ma zostać jednym z zastępców sekretarza generalnego. Drugim będzie prawdopodobnie Helga Schmidt, Niemka. Sekretarzem generalnym, czyli najwyższym rangą urzędnikiem ESDZ, będzie francuski dyplomata Pierre Vimont.
Eksperci się zastanawiają, jak szybko i gdzie zobaczymy efekty działań unijnej dyplomacji.
– Pierwszy test już w styczniu, gdy odbywać się będzie referendum w Sudanie dotyczące niepodległości południa kraju. Wtedy Unia będzie mogła pokazać swoją siłę dyplomatyczną – uważa Piotr Kaczyński, ekspert instytutu CEPS w Brukseli. A poważniejszy test we wrześniu 2011 r., gdy po raz drugi na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ zostanie postawiona propozycja wspólnej unijnej reprezentacji. Ostatnio została ona odrzucona.

Nie należy jednak się spodziewać, że wspólna dyplomacja doprowadzi do powstania wspólnej polityki zagranicznej. – Kraje UE fundamentalnie różnią się na przykład w swoim stosunku do Rosji. I ESDZ tego nie zmieni – mówi Hugo Brady, ekspert londyńskiego Centrum na rzecz Europejskiej Reformy. Według niego na początku główną rolą dyplomacji będzie dostarczanie analiz i wspólna reprezentacja UE na forach międzynarodowych.

Źródło: Rzeczpospolita, 20 10 2010
Artykuł dodano w następujących kategoriach: UE.