„Wyzwania dla polskiej polityki zagranicznej A.D. 2017”

Uczestnicy debaty zorganizowanej 6 lutego 2017 r przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych w Warszawie pt. „Wyzwania dla polskiej polityki zagranicznej A.D. 2017” wskazali najważniejsze ich zdaniem zadania dla polskiej dyplomacji w nadchodzących miesiącach.

Teksty nieautoryzowane. Śródtytuły pochodzą od redakcji

Paneliści:

dr Paweł Kowal, Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk

dr Jan Parys, Szef Gabinetu Politycznego Ministra Spraw Zagranicznych RP

dr Patrycja Sasnal Kierownik projektu Bliski Wschód i Afryka Północna

Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, red. Bartosz Węglarczyk,Dyrektor programowy Onet.pl

dr Patrycja Sasnal

Administracja Donalda Trumpa – ideolodzy versus państwowcy

Administracja prezydenta Trumpa. Prognozy i symulacje.

Dla Polski są to wyzwania formalne i merytoryczne. Te formalne są bardzo ważne na rok 2017 ponieważ taki brak przejrzystości będzie nam towarzyszył przez dużą część tego roku. Do tej pory zostali powołani zaledwie 4 sekretarze na 15 członków gabinetu i jest to tempo wolniejsze nawet niż w przypadku prez. Obamy, który powołał cały swój gabinet do końca kwietnia 2009 r. A ponieważ potrzeba zgody Senatu na nominacje także wicesekretarzy dlatego też cały ten proces potrwa co najmniej do trzeciego kwartału 2017r. To spowoduje formalny problem, tzn., jak znaleźć te osoby w różnych departamentach, które rzeczywiście będą ważne dla kreowania tej polityki, która nas, Polskę interesuje. Np. w Departamencie Stanu na 9 wysokich stanowisk dziś mamy sekretarza stanu i 3 osoby pozostałe z poprzedniej administracji, a reszta to są wakaty. Drugi formalny problem to konfliktogenność – trzeba czasu aby ułożyły się stosunki,  szczególnie między silnymi urzędami, ale tutaj tych linii konfliktów może być więcej, albo będą one nowe w porównaniu z poprzednimi administracjami.

Linie konfliktów: egzekutywa/ legislatywa, administracja/Kongres, a  w interesujących nas tutaj obszarach  polityki zagranicznej może wystąpić konflikt merytoryczny i konflikt wewnątrz samej administracji, a także ujawnić się dodatkowa linia konfliktu między nieoficjalnymi doradcami prezydenta a wysokimi urzędnikami jego administracji. Zawsze jest tak, że potrzeba czasu by zorientować się, kto naprawdę ma największy wpływ na proces decyzyjny na danym odcinku polityki zagranicznej, gdyż często to siła osobowości jakoś kreuje urzędy i osoby na niższych pozycjach zdobywają wyższy wpływ niż te na wyższych pozycjach.

Jest też jedno podstawowe wyzwanie merytoryczne i tutaj nie powinniśmy tracić, jako Polska czasu. Otóż na podstawie zapowiedzi z kampanii, i na  podstawie przesłuchań kilku sekretarzy i dyrektora CIA w Senacie,  wysuwam tezę, że w administracji rozegra się konflikt, spór,  jak i będzie starcie interesów i opinii,  między dwoma obozami. Obozy te określam na potrzeby tej dyskusji obozem ideologów i obozem państwowców. Obie te nazwy mają wiele wad. Czym te obozy się różnią? Różnią się jedynie priorytetem, tzn. numer jeden w każdym obozie jest inny. W obozie ideologów jest to walka z nie liberoichrześcijańskimi cywilizacjami, głównie muzułmańską i chińską, a także z tymi połowami społeczeństw zachodnich, które w ustach głównego ideologa Banona nazywane są sekularnymi. To te części społeczeństw przeszkadzają w walce z cywilizacjami nie judeochrześcijanimi. W tej sytuacji sojusznikiem w takiej walce, być może nawet strategicznym, staje się Rosja, bo Rosja jako wielkie państwo chrześcijańskie jest obrońcą tych tradycjonalistycznych, również religijnych wartości, by walczyć z islamem, i z Chinami.

Państwowcy mogą podzielać te wizje, ale mają czerwoną linię, której nie mają ideolodzy. Tą czerwona linią jest państwo, jego trwałość, jego spuścizna, szeroko rozumiane bezpieczeństwo narodowe, a także niekwestionowanie dorobku poprzednich administracji w takim stopniu, w jakim to robią ideolodzy. Te obozy będą się ścierać, ten konflikt może przebiec łagodnie, może być gwałtowny, lecz jakkolwiek on przebiegnie dla Polski najważniejsze w kreowaniu polityki zagranicznej tej administracji będzie wspieranie państwowców przeciw ideologom.

Bartosz Węglarczyk, Onet.pl

Znaleźć się w kręgach decyzyjnych

Nawiązując do poprzedniej wypowiedzi powiem, że w Białym Domu nie mamy polityka republikańskiego, ale niezależnego. I jego konflikt z Partią Republikańską będzie się oczywiście pogłębiał, co już było widać w przypadku jego dekretu o zakazie wjazdu do USA dla obywateli siedmiu krajów. I tę linię podziału między ideologami i państwowcami mamy już bardzo wyraźnie zaznaczoną. Niestety dla nas, póki co jak na razie wygrywają ideolodzy.

Drugi strach, jaki ja łączę z tą administracją polega na tym, że nie tylko wygrywają ideolodzy, ale wygrywają ignoranci, bowiem choćby na podstawie tego dekretu widać, że został on fatalnie przygotowany i oni sami pogubili się w ciągu następnych kilku dni po jego wydaniu.

Jeśli chodzi o szersze spojrzenie, a zwłaszcza o wyzwania dla polskiej polityki zagranicznej, to mam wrażenie, że będzie to rok dla nas szczególny, rok, w którym możemy bardzo dużo wygrać, albo bardzo dużo stracić. Z dwóch powodów – po pierwsze, dlatego, że zadaniem polskiej dyplomacji będzie w tym roku, mając na uwadzę osoby nią kierujące od prezydenta w dół, będzie to czas, w którym będziemy musieli nadążać za wydarzeniami. Te wydarzenia biegną w takim tempie, które nawet dla nas dziennikarzy, jest   niewiarygodne. A dla biurokratów rządowych to tempo jest dziesięciokrotnie większe.  Sam fakt dobiegania do tych wydarzeń, nadążania za nimi, będzie bardzo trudny.

Drugim problemem będzie umieszczenie Polski w organach decydujących, tzn. to jak reagujemy na te wydarzenia. W tej chwili na świecie grona decyzyjne bardzo się zmieniają. My nie mamy dobrych wejść w Waszyngtonie, a rytm zainteresowania Ameryki wyznacza osobiście prezydent i jego grono. Widzimy to po wizytach, które się odbywają, po kierunkach pierwszych wizyt sekretarza obrony, widzimy to również po tym jak prezydent potraktował premiera Australii wydawałoby się kraju bardzo bliskiego Ameryce. Czy Polska będzie potrafiła wyrobić sobie wejście do Białego Domu, i znaleźć jakąś ścieżkę dojścia do tych  gron decyzyjnych? Widać, że jakieś próby są, vide wizyta min. Szczerskiego, widać, że gdzieś próbujemy coś osiągnąć, ale  też widać, że będzie to bardzo trudne. Nie dlatego, że nasza dyplomacja jest mocna czy słaba, ale dlatego że póki co  jest prezydent Trump a przyjaciół Polski brakuje w tej administracji. W związku z tym nie wiem, w jaki sposób mamy wpływać na decyzje Stanów Zjednoczonych.

Nie wiem również w jaki sposób możemy wpływać na decyzje dotyczące przyszłości Europy gdyż  ten rok będzie bardzo ważny dla Europy, i  ośrodki decyzyjne też się będą przesuwać w zależności od tego co się stanie w Niemczech,  i to nie w funkcji tego czy pani Merkel utrzyma swoje stanowisko, bo pewnie utrzyma, tylko jak będzie silna,  i jak ten rząd będzie wyglądał. Pytanie też, co się stanie we Francji. Nie wiemy, co się stanie z Brexitem. Nasz sojusz strategiczny z Wielką Brytanią po Brexicie jest absurdem i trzeba szukać nowych sojuszy. Sojusz z Węgrami? Chyba pod warunkiem, że chcemy by Węgrzy budowali u nas elektrownie atomową.

Nie wiem, jaki mamy pomysł by znaleźć się w kręgach decyzyjnych Unii, a wiemy, że dla Unii będzie to rok kluczowy. Jeśli wygra  Le Pen we Francji, co wcale nie jest takie niemożliwe, to niezależnie od tego, że Europa będzie miała problem, to my będziemy mieli problem, gdyż nagle się okaże, iż do nowej administracji francuskiej także nie mamy wejść.

Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze Azja, którą nie zajmowaliśmy się przez wiele lat i nie  poświęcaliśmy jej czasu,  mimo iż w kolejnych expose ministrowie bardzo chętnie o Azji opowiadali i bardzo miło latali tam na wyjazdy służbowe, ale nic z tego nie wynikało. A jak widać po tym co robi administracja amerykańska to Azja  Południowo – Wschodnia będzie miała kluczowe znaczenie i warto byłoby ażeby Polska np. tych kręgach kształtowania europejskiej polityki wobec  tej części świata  również się znalazła. I dorzucę do tego jeszcze Bliski Wschód. Według mnie Polska od wielu lat była nieobecna na Bliskim Wschodzie, wydaje mi się, że nie wykorzystywaliśmy swojego potencjału, a jest to miejsce, poprzez które możemy wpływać na decyzje w innych zakresach. Niemcy np. są tutaj bardzo aktywni i poprzez swoje zaangażowanie potrafią wpływać na decyzje dotyczące innych części świata.

Na Wschód od nas będziemy się w najbliższym czasie bardzo mało liczyć, a jednak jest to dla nas część bardzo ważna,  w związku z czym być może trzeba będzie wpływać na decyzje innych dotyczące tej części świata poprzez nasze zaangażowanie gdzie indziej, np. w Azji czy na Bliskim Wschodzie.

dr Paweł Kowal

Nie ulec trzem pokusom

Żeby się odnieść do tematu, żeby się przejrzeć w lustrze rzeczywistości zaproponowałbym lekturę wystąpienia, które wszyscy pewnie pamiętają. Otóż 31 maja 1989 r., na kilka dni przed wyborami kontraktowymi w Polsce, prezydent USA podczas wizyty w Europie, w pierwszym swoim wystąpieniu w Niemczech wygłosił w Moguncji mowę, która przeszła do historii jako ta, w której mówił o Europie całej i wolnej. Ten tekst jest trochę taką konstytucją ładu, który odchodzi. W tekście jest mowa o tym, że Niemcy się zjednoczą, że Europa się zjednoczy, że to jest w interesie Ameryki, jest nim wizja NATO, które ma nowe zadanie. Jest dla mnie zaskakujące, iż Bush przed wyborami 1989 r. pokazał, właśnie mówiąc o Polsce – że teraz NATO czeka nowe zadanie, tak, jakby chciał powiedzieć, że NATO będzie się rozszerzało także o Polskę.

I świat, który został uformowany wg. tez tego przemówienia na naszych oczach się kończy. Jeżeli weźmiemy np. jesień 1991 r., to zwróćmy uwagę, że to czego UE wówczas trochę zapomniała, i to, co się dzisiaj trochę mści, a zapomniała przez pychę starego kontynentu, tj, tego: kto był jej ojcem chrzestnym. A były nim Stany Zjednoczone. To im w Ameryce, czego dowody znajdujemy w wielu źródłach, zależało na tym, aby Unia była cała. O tym nie dowiecie się państwo w prawie każdej książce o Unii, ponieważ nikt nie ma interesu w tym ażeby przypominać, kto wówczas trzymał to dziecko do chrztu. Ale dzisiaj skala wyzwań polega właśnie na tym, że ten ojciec chrzestny nie mówi – ja mam coś, przeciwko, ale – ja już mam inne plany. Otóż mamy dzisiaj Amerykę z innymi planami. I te plany powodują, że powstaje tak dramatyczny dokument jak list Donalda Tuska. Niezależnie od stosunku do niego to trudno nie brać poważnie listu szefa Rady Europejskiej do przywódców UE.

Proszę sobie wyobrazić, że każdy z państwa jest ministrem spraw zagranicznych jakiegoś państwa unijnego i czyta ten list. I co poleca swemu działowi analitycznemu w ministerstwie? Ja bym poprosił by przygotowano warianty a, b oraz c oraz by ocenili na ile są one prawdopodobne. Jeden z wariantów tego listu to jest świat bez UE. W tym kontekście, o którym mówię, jest to całkowicie zrozumiałe. Jeśli ktoś obserwuję politykę amerykańską to trudno byłoby powiedzieć, że Donald Trump jest przeciwnikiem UE, ale jego wizja Stanów Zjednoczonych, jego wizja powrotu do świata anglosaskiego, może mieć efekt uboczny w postaci tego, że UE  będzie miała kłopot z przetrwaniem, choćby z tego powodu, iż trudno wykluczyć zwycięstwo Marine Le Pen.

Wyzwania? Wyzwania te sprowadzają się do tego, by uniknąć trzech pokus, które się pojawiają. Pierwszą pokusę wyobraża scena, która się pojawia w filmie „ Bitwa warszawska”, a przedstawia rozmowę między  Piłsudskim a premierem Grabskim,  w trakcie której premier Grabski nie rozumie polityki Piłsudskiego używając specyficznej argumentacji – co powie na to Zachód? Dlaczego my się zajmujemy Wschodem? Obserwując debatę polityczną w Polsce mam wrażenie, że zapomnieliśmy, że sprawy bezpieczeństwa i samej państwowości polskiej od samego początku, tj. od tego jak to zostało postawione na ostrzu noża, czyli od bitwy warszawskiej,  są ściśle związane z polityką wschodnią. I ten spór Grabskiego, któremu się wydaje, że można nie prowadzić polityki wschodniej, z Piłsudskim, który wie, że polityka wschodnia jest trudna, ale dotyczy ona istoty samej niepodległości państwa, mam wrażenie że się toczy na naszych oczach, choć w innej oczywiście odsłonie. Więc pierwsze zadanie jest takie by nie ulec pokusie, że możemy nie mieć polityki wschodniej. Albo, że można ją traktować jako coś ważnego, ale jako taki dodatek. W moim przekonaniu stanowi to samą istotę dyskusji o polskiej polityce zagranicznej.

Pokusa druga. Jak będą się toczyły te procesy, o których mówiłem, pojawia się  pokusa by ugrać coś na tych sprzecznościach między Ameryką a Unią. Będzie taki moment, kiedy różni przywódcy będą przedkładali coś naszemu rządowi, decydentom, będą mówili: specjalny sojusz, bliższy sojusz, itd. Tu przypomina mi się scena z powieści Teodora Parnickiego

„ Srebrne orły”. Występuje tam książe Ekhard I, margrabia Miśni, który zauważył u Polaków to, iż czasami biorą drewnianego konika i jeżdżą nim jak na prawdziwym koniu. Myślę, że to jest stałe niebezpieczeństwo, które nam towarzyszy w różnych kontekstach historycznych. Że jakąś ofertę bierzemy z takiego historycznego niedostatku, np. braku uznania, reputacji, czegoś bardzo naturalnego w naszej trudnej historii, bierzemy to jako ofertę szczególną, a potem się obrażamy, że ona nie zadziałała i mówimy, że to była zdrada, podczas kiedy jest to normalna polityka, a my nie skalkulowaliśmy na czas innego działania. Myślę, że przed takimi pokusami będziemy w tym roku wielokrotnie stawiani w obliczu dawnego zachodniego świata, który chyba ostatecznie się sypie na naszych oczach.

A trzecia pokusa to pokusa, że można stworzyć wspólnotę środkowoeuropejską zamiast tej Unii, która nas irytuje. We wszystkich tych pokusach trochę rozumiem argumenty, które stoją za ich tworzeniem. I tutaj też rozumiem, że  jest niedostatek tej tożsamości środkowoeuropejskiej, tej więzi. Ale kiedy słucham premiera Orbana, który mówi, że nie ma tożsamości europejskiej to jednak wybrzmiewa mi pytanie, czy jest tożsamość międzymorska? Albo skoro nie ma tożsamości europejskiej, to czy jest tożsamość wyszehradzka? Problem nie polega na tym ażeby powiedzieć „nie” tej integracji w środku Europy, czy żeby odwrócić się od tego pomysłu, ale na tym, żeby nie wziąć Fiata Puntu za samochód, którym można objechać Syberię. Czyli żeby nie próbować używać mechanizmu, który jest przeznaczony do zupełnie czegoś innego. I w gruncie rzeczy, jeżeli przez ten rok, który będzie rokiem trudnym, uda nam się przejść nie ulegając za bardzo tym trzem pokusom to nie będzie źle.

dr Jan Parys

Współtworzyć nowy traktat Unii Europejskiej

Jeżeli chodzi o wyzwania roku bieżącego to mam trochę inne zdania niż moi przedmówcy, gdyż uważam, że największym wyzwaniem jest przygotowanie nowego traktatu UE, gdyż to, że otwarcie traktatu właściwie jest już przesadzone i trzeba myśleć o tym aby Unia po pierwsze przetrwała, a po drugie, by miała taki kształt, który będzie jakoś zabezpieczał nasze interesy. Mogę zapewnić, że na biurku ministra spraw zagranicznych leży już materiał, który te kwestie omawia,  i że są to nie tylko jakieś ogólne rozważania, lecz  już bardzo konkretne tezy dotyczące tego, czego my w tej dziedzinie chcemy. Ale oczywiście jeszcze nie czas, aby z tym wychodzić publicznie, żaden kraj zresztą nie wychodzi publicznie z podobnymi projektami.

 

Jeśli chodzi o Stany Zjednoczone to są pewne niepewności, ale to nie są ryzyka. Nie popadajmy w nastrój i nie przyjmujmy postawy, która przyjął Donald Tusk. Stany Zjednoczone nie zagrażają ani UE, ani Polsce, przeciwnie – są ich sojusznikiem. Europa bez Stanów Zjednoczonych miałaby bardzo trudny żywot, co trzeba sobie bardzo jasno powiedzieć.

 

Jeśli chodzi o cele na przyszły rok to jest nim  przede wszystkim bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo, które polega na implementacji postanowień warszawskiego szczytu NATO z lipca 2016 r. Tutaj procedurujemy zgodnie z kalendarzem, co jak na razie jest sukcesem. Druga sprawa to dyplomacja ekonomiczna, wspieranie planu odpowiedzialnego rozwoju. Tutaj przede wszystkim będziemy przekształcać Wydziały Hanlu i Promocji HanhHHHaooooooo

Handlu i Promocji w komercyjne Biura Handlowe, które działają poza ambasadami, tak jak zaplanował to wicepremier Morawiecki,  podczas kiedy placówki dyplomatyczne skoncentrują się przy pomocy radców ekonomicznych na współpracy z administracją w poszczególnych państwach.

I po trzecie wiarygodność, która wynika z tego, że będziemy solidarni i wierni pewnym wartościom.

 

 

===================================================================

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Analizy, polityka zagraniczna.