“1992 – 2022. Najlepszy czas Polski”

Konferencja – Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, Warszawa

Panel – 30 lat sukcesów – i co dalej?

  • Paweł Dobrowolski – Główny Ekonomista, Polski Fundusz Rozwoju 
  • Łukasz Gałczyński – Wiceprezes, Agencja Rozwoju Przemysłu S.A.
  • Iwona Jacaszek-Pruś – Dyrektorka ds. Korporacyjnych, Kompania Piwowarska SA
  • Paweł Musiałek – Prezes, Klub Jagielloński
  • Mateusz Walewski – Główny Ekonomista, Bank Gospodarstwa Krajowego
  • Marek Wróbel – Prezes, Fundacja Republikańska

Paweł Musiałek

Konieczność przejścia z drugiej do pierwszej ligi państw

Chciałbym zacząć od diagnozy, która moim zdaniem powinna wybrzmieć. Do sukcesów gospodarczych ostatnich 30 lat, chciałbym też dorzucić sukces polityczny, tzn. budowę demokracji w Polsce. Tzn. mamy demokrację nie oligarchiczną, co może wydawać się oczywiste, ale na tle naszych sąsiadów takie oczywiste nie jest. Możemy się oczywiście zżymać na kulturę polityczną, na polaryzację, ale mimo tych mankamentów, które powoli stają się mankamentami całego świata zachodniego, mamy też powody do tego by być dumni na tej płaszczyźnie politycznej, z tego, że udało nam się wiele spraw. Aspektem, który trzeba podkreślić jest kwestia społeczeństwa. I faktycznie jak porównujemy tutaj poziom kompetencji i wykształcenia, to przestrzeń do pochwał jest ogromna – polscy pracownicy są bardzo cenieni, zarówno przez firmy polskie, jak i zagraniczne.

To są trzy obszary, które zasługują na podkreślenie, gdyż to są motory tego wzrostu, który się dokonał. Ale są też obszary, gdzie o takim sukcesie powiedzieć nie można, gdzie wykonana praca była najmniejsza. Pierwsza taką dziedziną jest polskie państwo, gdyż wiele sukcesów zostało osiągniętych mimo państwa, albo obok państwa, ale nie dzięki państwu. Tu system państwa pomagał, ale i przeszkadzał. Na tle sukcesów gospodarczych tu, te sukcesy państwa pozostają w tyle.

To, co wydaje mi się być następstwem tej dysfunkcjonalności państwa jest pozycja w strukturach UE, czy w ogóle Zachodu, która jest nieadekwatna do tego sukcesu gospodarczego, którym się cieszymy. Mam wrażenie, że po wejściu Polski do UE mamy do czynienia z krajami, które bardzo intensywnie nadrabiały swoje PKB, zmniejszały swój dystans rozwojowy wobec Zachodu, ale jednocześnie nie mam takiego poczucia, że my politycznie znaczymy dużo więcej niż 20 lat temu. Tutaj jest pytanie natury fundamentalnej – na ile jest to wina naszego regionu, a na ile politycznej architektury UE, która nie pomaga osiągnąć lepszej pozycji. Popatrzmy ilu Polaków zasiada w najwyższych gremiach UE. Nie mam cudownej recepty i nie powiem co trzeba zmienić. Mogę tylko zauważyć, że tam, gdzie jest skomplikowana inżynieria osiągania zamierzonych celów, i tam gdzie wymagana jest trochę większa kreatywność, to my tam trochę odstajemy.

Oczywiście mogę powiedzieć, że ta nasza niekonformistyczna polska natura ma też swoje i dobre strony, potrafimy zarządzać kryzysami, potrafiliśmy się odnaleźć w kryzysie covidowym, potrafiliśmy tu reagować lepiej niż inne kraje, ale mówiąc długofalowo o naprawie polskiego państwa, to zacząłbym od wskazania takich banałów, jak powstrzymanie przechodzenia najlepszych ludzi ze struktur państwa do biznesu, ale też i o budowie takiej zdolności do pokonywania dużych cywilizacyjnych wyzwań.

Jeśli chodzi o transformację energetyczną to możemy się spierać o procent czystej energii – czy ma wynosić 30 czy 45 proc., podczas kiedy problem polega na tym, że nie potrafimy skoordynować tej pracy w poszczególnych ministerstwach, że nie potrafimy zdefiniować jednej strategii, z której wynikałyby operacyjne cele dla poszczególnych ministerstw. A zatem słabość takiej formacji resortowej, i taka niezdolność, ażeby te skomplikowane transfery wykonać i osiągnąć cele jest poważnym wyzwaniem, na które jeśli nie odpowiemy, to nie mamy co marzyć o zdobyciu mocnej pozycji regionalnej. A jeżeli na tym polu uda nam się zdobyć mocną pozycję, to nasza siła wzrośnie. Jest to warunek zresztą konieczny, ale nie jedyny.

Polska nie istnieje poza kontekstem, poza międzynarodowym ekosystemem, w związku z tym nie można oczywiście powiedzieć, że byliśmy zupełnie swobodni w kreowaniu rzeczywistości krajowej, nie mówiąc już o międzynarodowej. Z drugiej strony nie jesteśmy przecież całkowicie zdeterminowani. Całe to myślenie, że stoimy przed wyborem: albo Unia, albo Białoruś, lub – w tym kraju to nic się nie może udać, czy – dla Polaków można coś zrobić, ale z Polakami – nigdy. To jest nieprawda. Rzeczywistość nie jest przecież taka zero – jedynkowa, czy wręcz: zero-zerowa. Natomiast istnieją, i będą istniały w przyszłości, pewne silne uwarunkowania, którym będziemy ulegać.

Z twardych czynników chciałbym wymienić jeden, a mianowicie pieniądze. Polska rozwija się znakomicie. Ostatnio nie tylko gospodarczo. Proszę zauważyć, że od pewnego czasu zaczęliśmy prowadzić politykę unijną, podejmować decyzję inne niż jej główny nurt, itd., itd. A zatem rozwijamy się nie tylko w kontekście gospodarczym, ale powiedziałbym także psycho -politycznym. Natomiast Polska wciąż jest zbyt uboga by grać na różnych instrumentach. Kryzys ukraiński, i rola Polski w tym kryzysie, bardzo dobrze to pokazuje. Wykazaliśmy się wolną inicjatywą – i jako naród, i jako rządy, i samorządy, itd. Ale żeby całkowicie do końca wyzyskać ten sukces i skonsumować tę inwestycje, jaką poczyniliśmy, to mamy za mało polskich pieniędzy. Kumulacja kwot, które krążą w polskim systemie jest na pewno dużo mniejsza niż w niemieckim.

I to, dlatego zapewne będziemy mieli do powiedzenia mniej niż Niemcy w odbudowie Ukrainy. Nie dlatego, że my, czy nasza polityczna jesteśmy nieudolni, czy nasi przedsiębiorcy są „ do bani”. Nie, nie dlatego. Tylko dlatego, że ludzie mieli mniejszą możliwość wykładania pieniędzy. I to jest jeden z czynników, który nas determinuje. I dopóki nie osiągniemy poziomu takiego jak mają przynajmniej te kraje czołowe Europy Zachodniej, nie mówiąc o liderach światowych, to to będzie nas to ograniczało w bardzo wielu aspektach.

Natomiast, są jeszcze czynniki, które będą nas determinować i one mają nieco bardziej miękki charakter polityczny, czy czasami psycho-społeczny, czy czasami psycho-polityczny. Polska znajduje się powiedziałbym w takiej pewnie próżni. Wyszliśmy już z modelu zależnego, nie jesteśmy już właściwie członkiem niemieckiej Mitteleuropy, czyli można powiedzieć opuściliśmy drugą ligę, lub staliśmy się, jako kraj, dorośli, ale nie weszliśmy jeszcze do pierwszej ligi. Żeby wejść do pierwszej ligi to, po pierwsze – trzeba mieć na koncie wiele spektakularnych osiągnieć, albo bardzo dużo pieniędzy, a przede wszystkim trzeba być zaakceptowanym przez członków klubu, którzy palą bardzo grube cygara i nikogo chętnie tam nie wpuszczają. Po drugiej wojnie światowej do klubu niekwestionowanych pierwszoligowców dołączyły zaledwie dwa kraje – Japonia i Korea. W związku z czym będziemy mieli pewne kłopoty z wydostaniem się z tej próżni między dolną a górną ligą. Będziemy mogli wrócić do drugiej ligi, z tym, że to będzie się wiązało z ograniczeniami rozwojowymi. Nie będziemy mogli korzystać choćby z rezerw prostych płynach choćby z integracji europejskiej, itd. To jest jakieś ograniczenie i jakieś zagrożenie dla rozwoju Polski, w tym gospodarczego. Oczywiście może nas ograniczać np. wojna światowa, czy też rozszerzenie wojny na Ukrainie na nasz kraj, czy choćby na bałtyckich sąsiadów. To również będzie determinowało nasz rozwój i w zasadzie na to nie mamy wpływu.

I wreszcie ostatni wątek, tj. kwestia elit i nastawienie społeczeństwa. Jeśli będziemy przyjmować za pewnik pewne strategie, jeśli przyjmować je będziemy je jako aksjomaty, to będziemy ograniczeni. Jeżeli przyjmujemy np. aktywizację zawodową kobiet za jakiegoś złotego cielca, za jakiś cel nadrzędny, to musimy się godzić z tym, że w Polsce skłonność do rodzenia dzieci, a zwłaszcza do rodzenia drugiego i dalszych dzieci, będzie ograniczona. Jeśli będziemy ulegać takim, często narzucanym przez określone podmioty myślom, będziemy również jakoś zdeterminowani i będziemy sami ograniczać się w rozwoju.

Pieniądze, pewien model przejściowy, jeśli wrócimy do drugiej ligi, one będą oznaczyły ograniczenie rozwojowe, jeśli natomiast przeskoczymy w pełni do pierwszej, to będziemy tam poddawani pewnym ryzykom i naciskom. I kwestia zbiorowej psychiki, czyli grupowych nastawień, którym ulega klasa polityczna i elita biznesowa i zwykli wyborcy.

Paweł Dobrowolski

Wyzwania dotyczące podatków od firm zagranicznych

W dyskursie publicznym przeniknął do Polski model południowoamerykański, zgodnie z którym wielkie międzynarodowe korporacje, zgodnie współpracując z lokalną burżuazją, działają przeciw interesom i rozwoju lokalnych państw, czy też go spowalniają. I ten rodzaj narracji bardzo mocno u nas rozbrzmiewa. Natomiast dane, które dotyczą nas, nie potwierdzają tego, że u nas funkcjonuje podobny model działania dużych firm zagranicznych. Są pewne minusy, o czym później, ale spójrzmy, na to, co mówią dane.

Patrząc chronologicznie na region, na model prywatyzacji w sytuacji braku rodzimego kapitału, wpuszczenie do Polski dużych zagranicznych firm na początku lat 90-tych ubiegłego wieku uchroniło nas przed oligarchizacją. Niektóre kraje naszego regionu przy pomocy różnych instrumentów, typu prywatyzacja kuponowa, doprowadziło do tego, że powstali różnego rodzaju oligarchowie, którzy mają duży wpływ nie tylko na gospodarkę, ale i politykę tych krajów. My tego ryzyka uniknęliśmy.

Jeżeli, po drugie, spojrzymy na źródła wydajności w naszej gospodarce, to one są zasadniczo dwa. Jedno, to przepływ ludzi z sektorów niewydajnych do bardziej wydajnych, z czym firmy zagraniczne są także w pewnym stopniu związane, ale drugim jest mechanizm jeszcze bardziej związany z dużymi firmami zagranicznymi, gdyż one dysponują najlepszymi mechanizmami organizacyjnymi i technologicznymi, które rozpowszechniają się w całym ekosystemie. To jest bardzo duże źródło postępu technologiczno – organizacyjnego w Polsce.

Po trzecie firmy zagraniczne w Polsce, o czym nie możemy zapominać, płacą przeciętnie więcej niż firmy lokalne. Jest też i jeden minus – niektóre firmy zagraniczne mają hobby niepłacenia podatków w Polsce. To jest problem, o którym mówi się od lat. ZTE publikuje raport o francuskich sieciach zagranicznych, które często wpłacają do budżetu mniejsze podatki niż średniej wielkości nasze firmy. To nie jest jednak jakiś dopust boży, gdyż to od nas w dużym stopniu zależy na co pozwalamy, co egzekwujemy. To od nas zależy to, tak jak my kształtujemy naszą wizję rozwoju. I są pewne wybory, których musimy dokonywać. I tak jak np. wprowadzenie tych firm na początku lat 90-tych uchroniło nas od oligarchizacji gospodarki, społeczeństwa i polityki, tak teraz mamy pewne wyzwania dotyczące podatków od tych firm. To jest coś, z czym musimy się zmierzyć. Ale rozwój mierzy się nie tylko poziomem PKB na głowę mieszkańca, ale także sprawczością społeczności. W tym sprawczością instytucji państwowych.

Mateusz Walewski

Polski „deep state”

Mówiliśmy o tym, co zrobić, aby Polska rozwijała się szybciej. Po to, aby rozwijać się w sposób, który oznacza konkurencję na rynku globalnym, na rynku europejskim, trzeba mieć długofalową, strategiczną politykę rozwojową. W Polsce przez większość czasu do tej pory nie było polityki rozwojowej. Mieliśmy świetne warunki polityczne, makroekonomiczne, wystarczało tylko aby administracja publiczna nie przeszkadzała, polscy przedsiębiorcy robili świetną robotę, i mieliśmy inwestorów zagranicznych, którzy po pierwsze przynosili technologie, po drugie – nie dopuścili do oligarchizacji Polski, która nie tylko jest na Ukrainie, ale też jest w krajach naszego regionu. Przypominam, że jeszcze do niedawna premierem kraju leżącego obok nas był wielki przedsiębiorca.

Co trzeba zrobić byśmy mogli mieć taką długofalowa politykę rozwojową? Jak to się robi w krajach, które są w tej pierwszej lidze? To się dzieje tak, że jest coś takiego, co ja nazywam „ deep state” To jest sieć nieformalnych powiazań między biznesem a polityką, która prowadzi do tego, że jest jakaś definicja strategicznego interesu gospodarczego kraju, i jest on realizowany niezależnie od procesu krótkookresowego. Jest pewna polityka gospodarcza państwa i to się w pewnym sensie dzieje samo, dlatego, że są te nieformalne powiązania.

Wydaje mi się, że i my możemy coś takiego zrobić. Tak się dzieje w tych krajach z pierwszej ligi dlatego, że ich gospodarka jest na tyle potężna, że jest w stanie sterować polityką. U nas gospodarka nie jest tak potężna, nie jesteśmy eksporterem kapitałów, nie mamy takich zasobów kapitałowych i u nas do pewnego stopnia polityka steruje gospodarką. Takie mamy relacje gospodarcze, ale mamy na tyle silny biznes prywatny, który, jeżeli się zjednoczy, jeżeli się dogada, jeżeli będzie działał razem, to jest w stanie stworzyć wspólny front, który, przy całej swej ubogości wobec wielkich świata zachodniego, mógłby już w tej chwili coś takiego stworzyć. Choćby po to, ażeby wymuszać na państwie długofalową, stabilną politykę rozwojową, a także działenie lobbingowe w Brukseli.

Np. prawodawstwo w UE jest realizowane w interesie największych krajów UE. My próbowaliśmy coś takiego zrobić, ale nasze działania były jednorazowe, zrywkowe, często podejmowane za późno. I dlatego bardzo często w tym procesie legislacyjnym w UE przegrywamy, ale to się powoli zmienia. Mamy bardzo podobne interesy z takimi krajami jak Czechy, jak Węgry, jak kraje najbliższego regionu, choć często postrzegamy siebie jako konkurentów. Jest to jeszcze trudniejsze, bo wg. mnie, bardzo często nie ma tam tego postrzegania tych wspólnych interesów, tak silnie jak mamy to widzimy w Polsce. Teraz, w związku z toczącą się wojną na Ukrainie, stoimy przed wielkim wyzwaniem. Jeżeli chcemy zaistnieć jako poważny gracz odbudowy tam gospodarki, to musimy odrobić przyspieszoną lekcję umiejętności długofalowego realizowania swojego interesu. Nawet jeżeli ta pomoc Ukrainie okaże się aktualna nie za kwartał, ale za pięć lat, to musimy nauczyć się to robić, bo bez tego nie będziemy mieli wyników

Łukasz Gałczyński

Szukać tego, co powinno być zmodyfikowane

Po trzydziestu latach bardzo intensywnego rozwoju, a wojna na Ukrainie jest dla nas bardzo istotnym testem, i w świetle tego wszystkiego, co zostało tutaj powiedziane, trzeba zapytać, czy jesteśmy gotowi do odgrywania istotnej roli w regionie. I nie chodzi o to, by teraz zrejterować i wrócić do drugiej ligi, gdyż to nie może to być naszym celem. Natomiast na pewno lista wyzwań jest bardzo długa. Jeśli chodzi o samą Ukrainę, i naszą tam obecność, to nie będę opowiadał o mechanizmach – tutaj należałoby przeanalizować postawę naszej dyplomacji i pełnomocnika rządu, czy postepowanie różnych organizmów, które zajmują się tym tematem. Wydaje się, że jest jeszcze wiele szans, które mogą być wykorzystane, a nie są. A nawet jeśli wykorzystamy te szanse, które dzisiaj wykorzystane nie są, to nie powinniśmy aspirować, chociażby ze względu posiadanego kapitału, do roli głównego rozgrywającego, ale znaleźć pewne obszary, pewne nisze rynkowe czy pewne obszary, gdzie moglibyśmy się skutecznie ulokować. Tzn. branże, w których nasze produkty mają potencjał eksportowy, i jest na Ukrainie na nie zapotrzebowanie.

Możemy od razu mówić o odbudowie czy przebudowie całej Ukrainy siłami polskich przedsiębiorstw, tam, gdzie będziemy wartościowym partnerem. Natomiast w perspektywie długofalowej trzeba uniknąć postawy wyczekiwania – jak już zacznie się odbudowa, to wtedy zobaczy się co można zrobić. Może się bowiem okazać, że ta wojna będzie pełzająca i do takiego momentu cezury, kiedy faktycznie skończy się ta wojna, tak szybko nie będzie. Dlatego też wierzę, że pewne działania zostaną już teraz zdynamizowane.

Idąc dalej, to aby faktycznie wejść do pierwszej ligi na stałe, nawet odgrywając trochę mniejszą rolę niż Niemcy czy Francja, ale by być w gronie tych najważniejszych, bardzo wysoko rozwiniętych państw zachodnioeuropejskich sensu stricte, w ujęciu kulturowym, gospodarczym, to wydaje się, że powinniśmy nadrobić szereg elementów, które po trzydziestu latach działają dość dobrze, ale z pewnością powinny zostać zmodyfikowane. I tak podniesienie jakości administracji państwa, odczarowanie pewnych mitów na rynku pracy, kwestie edukacji i szkolnictwa. Wielkim wyzwaniem jest też rynek energii, który znajduje się na rozdrożu i może podążać w różnych kierunkach.

Wszystkie te elementy są o tyle istotne, że Polska już została w regionie liderem w wielu aspektach – potwierdzają to statystyki makroekonomiczne, ale jeszcze wiele pracy przed nami, szczególnie kiedy Ukraina ma się przebudowywać, a w kolejce stoją jeszcze Rumunia czy Bułgaria, które w najbliższych latach będą aspirować do bardzo dynamicznego wzrostu. A dalej w kolejce stoją kraje byłej Jugosławii, np. Serbia. One będą się orientować na konkurencyjność w innych obszarach. Tak, czy inaczej, mówimy tutaj o Europie Środkowo -Wschodniej. Nie przeceniałbym konfliktu na Ukrainie w kształtowanie polskiego myślenia o państwie, co nie zmienia faktu, że to, co tu poprzednio wybrzmiało, jest potrzebne.

A skoro do tej pory przedsiębiorcy polscy bardzo dobrze się rozwinęli i wypracowali sobie dość bezpieczną i stabilną pozycję w skali europejskiej, to może czas pomyśleć nad powszechnym samorządem gospodarczym, takim jak np. jest u Niemców, który stałby się faktycznie wyrazicielem – na poziomie powiatu, województwa i kraju – głosem przedsiębiorców, w podziale na branże, na jednostki administracyjne, to jest takim głosem, który byłby słyszalny.

Iwona Jaczaszek – Pruś.

Wykonać rebrading Polski

Jeśli chodzi o rating Polski to mamy bardzo dużo atutów, ażeby zrobić rebrading Polski, ale do tego trzeba kilku rzeczy. Począwszy od tej długofalowej strategii rozwojowej, gdyż musimy wiedzieć, jako Polska, czego chcemy, jakim chcemy być krajem, i jak postrzegani – zarówno na wewnątrz, jak i na zewnątrz. Jakie są atuty? Musimy się zastanowić nad tym jak chcemy wykorzystać atuty. Nie da się mówić o wszystkim i nie da się mówić o sprawach, które są ze sobą sprzeczne. Czy chcemy być postrzegani jako kraj nowoczesny, jako kraj ludzi przedsiębiorczych, a moim zdaniem jest to bardzo duży atut Polski, gdyż my naprawdę jesteśmy przedsiębiorczy w porównaniu z innymi krajami. Jesteśmy innowacyjni, potrafimy działać w sposób niesztampowy, ale mamy jednak bardzo dużo talentów, ludzi, którzy nie rozwijają jednak tych talentów tutaj, w Polsce. Pytanie – dlaczego?

Tych atutów jest bardzo dużo, jesteśmy też wykształceni, przy czym kobiety są bardziej wykształcone niż mężczyźni. Czy my chcemy być krajem, który jest tradycyjny, konserwatywny, stoi na straży wartości katolickich, bo takie też są takie głosy? Musimy się zatem zdecydować jaki ma być obraz, jak marka polska ma być postrzegana? Nie można bowiem mieć wszystkiego.

A jak już się zdecydujemy, to musimy też wiedzieć, po co to robimy? Czy robimy to po to, żeby się dobrze czuć, czy też robimy to po to, by przyciągać tutaj kapitał, o który konkurujemy z innymi, i inwestycje, jakie mają swoje plusy. Trzeba też przyciągać siłę roboczą, której coraz bardziej w Polsce, brakuje, i będzie to coraz większym problemem rozwojowym Polski.

A jak już sobie powiemy co? I po co? To musimy być konsekwentni i odpowiedzialni. Kto jest zarządem firmy Polska – rząd, politycy. To oni premiują najbardziej Polskę bądź są najbardziej widzialni, słyszalni. I to, co oni powiedzą, to zastanie zapamiętane. Żeby budować markę trzeba mieć, tak jak na wszystko, pieniądze, czyli zasoby. Stąd pytanie – czy wykorzystujemy te zasoby na te spójną wizję, czy różne inicjatywy.

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Analizy.