Kontrofensywa Ukrainy latem 2023 roku, czyli Polska między Rosją a Niemcami

Lipcowy Szczyt NATO w Wilnie nie przyniósł żadnego historycznego przełomu dla Ukrainy ( nadal mglista i warunkowa perspektywa członkostwa Ukrainy w Sojuszu) ani dla państw tzw. wschodniej flanki ( nadal brak decyzji o ulokowaniu tu stałych baz Sojuszu, odmowa uczestnictwa w programie „nuclear sharing”, choć z deklarowanym tzw. „ planem regionalnym: teoretycznie 100 tys. żołnierzy gotowych w ciągu 10 dni, a 300 – w ciągu miesiąca, do podjęcia walki), a tym samym pozostawił Polskę wobec jej historycznych wyzwań, które skrótowo można ująć hasłem „ między Rosją a Niemcami”.

1.

Agresja Rosji na Ukrainę trwa już półtora roku i, w świetle decyzji wileńskich, nic nie wskazuje na to, aby mogła się zakończyć w przewidywalnej przyszłości. Ukraina, co nie podlega już wątpliwości, zdołała obronić swoją niepodległość i suwerenność oraz potwierdzić swoją prozachodnią orientację, ale rozmiar tego państwa, kontrola nad jego surowcami naturalnymi, dostęp do morza i kształt granic pozostaje sprawą otwartą. Rosja uspokojona niezdecydowaniem Zachodu w sprawie jasnej perspektywy przyjęcia Ukrainy do NATO, a przy tym nie mająca złudzeń co realnych, tj. militarnych gwarancji państw G7 i innych, co obiecano Kijowowi, jest i pozostanie podstawowym graczem w grze o przyszły charakter Europy Środkowo -Wschodniej, tj. jej roli, miejsca i znaczenia w systemie bezpieczeństwa europejskiego. Jako główny uczestnik tych negocjacji będzie mogła stawiać swoje warunki, i zrobi to, nie tylko odnosząc się do takiego czy innego charakteru zawieszenia broni (bo przecież nie trwałego pokoju) na Ukrainie, ale i blokowania uczestnictwa Kijowa w NATO, jak i wobec całego obszaru leżącego między Rosją a Unią Europejską. Tym samym bez względu na to, kto rządzić będzie na Kremlu Rosja nie wyrzeknie się swojej ani imperialnej historii, ani mocarstwowych ambicji. Krokiem w tym kierunku byłaby z pewnością wyraźna jej przegrana na Ukrainie, ale teraz nic nie wskazuje na to, żeby mogło to mieć miejsce. Zachód mógłby oczywiście Ukrainie w tym zwycięstwie pomóc, ale nie jest tym zainteresowany. Naprzód nie wierzył w zdolności obronne Ukrainy ( stad m.in. propozycja ewakuacji Zelenskiego), a kiedy ta jednak przetrwała, dozował i nadal dozuje udostępnianą pomoc militarną w istocie bardziej troszcząc się o nie przegraną Rosji, niż o zwycięstwo Ukrainy i jej powrót do granic sprzed 2014 roku. Silna, choć osłabiona Rosja jest potrzebna Ameryce jako jej potencjalny sojusznik, a przynajmniej zachowujący neutralność partner, w walce z Chinami, jest potrzebna Niemcom, jako tradycyjny partner w dążeniu do sprawowania kontroli nad kontynentem europejskim, i jest potrzebna Francji, choćby do podtrzymywania glorii kultury francuskiej, jej recepcji, i jej potęgi w granicach Europy Oświecenia ( vide encyklopedyści i ich admiratorzy i naśladowcy w carskiej Rosji). W konsekwencji Ukraina w istocie rzeczy toczy heroiczną – a z upływem czasu – coraz bardziej samotną walkę, z nadzieją na finalne zwycięstwo nad imperialną Rosją, której to walki, mając tak ograniczone zasoby militarne i osobowe, nie jest, i nie będzie w stanie wygrać. Taki czy inny rozejm, który w rzeczywistości zostanie w końcu narzucony Ukrainie, oznaczać będzie tylko odłożenie kolejnej fazy militarnego konfliktu, bowiem żadna ze stron nie zrezygnuje z osiągniecia swoich maksymalnych celów. To pewne.

2.

Jeśli Wilno przyniosło rozczarowanie Ukraińcom co do ich szybkiego członkostwa w NATO, to w Brukseli spotka ich to samo, jeśli chodzi o jej szybką akcesję do Unii Europejskiej. Co jak co, ale główni rozgrywający UE (Niemcy, główny płatnik do budżetu UE, i Francja, główny beneficjent dotacji i profitów Wspólnej Polityki Rolnej UE) potrafią liczyć i z pewnością nie będą się spieszyć z udostępnieniem swoich kas i rynków dla zrujnowanej wojną Ukrainy, która już będąc w UE, przez lata będzie przecież w największym stopniu korzystała ze wsparcia i funduszy unijnych. Niezależnie od tego zachód Europy nie będzie zainteresowany politycznym umacnianiem jej wschodnich rubieży mając świadomość i tak już przesuwającego się „ balans of military power” z zachodu na wschód kontynentu. W interesie Berlina i Paryża leży bowiem podtrzymanie istniejącego od czasu założenia EWG dyrektoriatu w UE, czego dowodem liczne przykłady poczynając choćby od Traktatu z Maastricht, dalej – odejście liczenia tzw. głosów ważonych w RUE z Nicei na ten z Lizbony (tzw.,. podwójna większość faworyzująca największe kraje), forsowane obecnie przez Niemcy odejście od głosowań jednomyślnych na rzecz większościowych, itd.). Wcześniej czy później Ukraina zderzy się z unijnym demonstrowanym wobec niej imposybilizmem pokazującym Kijowowi jego realne miejsce w unijnym szeregu.

3.

O ile w obu przypadkach Ukraina jasno zdefiniowała i określiła swoich głównych popleczników (w NATO – USA, w UE – Niemcy) i od dawna zabiega o ich poparcie militarne, polityczne i gospodarcze, to takież wsparcie ze strony sojuszników z Europy Środkowo – Wschodniej traktuje jako naturalne i oczywiste, gdyż ono jej się, wg. Kijowa, od nich po prostu należy. Kraje tzw. „pribałtyki” z Litwą na czele dzielą z Ukrainą ten sam los byłych republik ZSRR i dobrze rozumieją chęć definitywnego pozbycia się więzów i tradycji imperialnej Rosji, natomiast w polskim żywotnym interesie jest oddzielenie się od tejże Rosji buforem Ukrainy. Polska w przeszłości wielokrotnie mianowała się przecież „ adwokatem Ukrainy” jeśli chodzi o jej aspiracje zachodnie, a skoro robiła to w przeszłości bez zadniej wzajemności ze strony Kijowa, to nadal będzie to robić. Przykładem tego „adwokatowania”, nie tylko zresztą w oczach polityków ukraińskich, była i jest olbrzymia, bezprecedensowa i spontaniczne pomoc jaką napadnięta Ukraina otrzymała po lutym 2022 roku, i nadal ją otrzymuje, ze strony społeczeństwa, Kościoła i jego instytucji, samorządów i władz RP różnych szczebli. Dlatego też w gruncie rzeczy establishment Ukrainy, z prezydentem Zalenskim, uważa ze Polska po prostu musi popierać i pomagać Ukrainie, nawet kosztem własnych żywotnych interesów, gdyż taka jest naturalna kolej rzeczy.

W konsekwencji to nie Polska jest w polityce ukraińskiej zasadniczym partnerem i sojusznikiem jej sprawy, a Niemcy, czego przykładem choćby doradztwo niemieckiego MSZ w przygotowaniu jej wstępnych dokumentów akcesyjnych do UE ( mimo, iż to nie Niemcy przechodzili długi i trudny proces dostosowywania postkomunistycznej rzeczywistości do standardów UE). Ukraińska klasa polityczna nie rozumie też, że Polska ma prawo oczekiwać jasnego nie tylko odcięcia się władz Ukrainy, ale i potępienia ludobójstwa dokonanego przez UPA na naszych kresach wschodnich w czasach II wojny światowej, czego nie załatwia wyrażenie jej żalu z powodu „ tragedii na Wołyniu”. Nie tylko dlatego, że sam Wołyń nikogo nie zabił, ale przede wszystkim z tej racji, że ideologia UPA zmierzała do usunięcia i fizycznego zlikwidowania żywiołu polskiego ( stąd ta ogromna skala zbrodni) ze wschodnich rubieży II RP, celem przeznaczenia tych ziem wyłącznie Ukraińcom, podobnie jak Rosja kwestionowała, i nadal kwestionuje, prawo Ukraińców do posiadania własnego państwa na jej wschodnich granicach ( vide masowe deportacje Ukraińców w głąb Rosji i/lub zmuszanie Ukraińców do przyjmowania rosyjskiego obywatelstwa na zagarniętych manu militari terenach Ukrainy).

Jak długo Ukraina nie zmieni polityki tzw. „ symetryzmu” w jej relacjach z Polską, i nie wyrazi zgody na ekshumacje oraz godne pochówki szczątków polskich obywateli, tak długo nie będzie dla RP wiarygodnym i poważnym partnerem do wspólnego budowania silnego bloku Wschodniej Europy, który to blok byłby z czasem w stanie równoważyć obecny monopol Zachodniej Europy, tak w UE, jak i poza nią. Doświadczenie pokazuje, że obecne roszczeniowe i coraz bardziej asertywne władze Ukrainy, przyszłość swego kraju opierają, jak dotychczas, na orientacji proniemieckiej, mimo ciągłych pro-rosyjskich sympatii Berlina, a nie na umacnianiu i rozwoju partnerstwa regionalnego, do czego dąży Polska, tj. partnerstwa niezależnego od takiej czy innej uznaniowo udzielanej zgody Berlina/Brukseli. I choćby z tego względu trudno jest i będzie mówić o realnym „strategicznym partnerstwie” obu krajów bezpośrednio po zakończeniu działań militarnych. Proces odchodzenia Ukraińców od wschodniego kompleksu „ Polski panów”, czy „Polski imperialnej”, która wg. nich, przez stulecia prześladowała i wykorzystywała lud ukraiński, do zachodniej „Polski partnerskiej” w UE nie będzie dla nich procesem łatwym, ani oczywistym. Zajmie lata, ale tylko na tej drodze Ukraina będzie mogła się odejść od spuścizny wschodniego despotyzmu, korupcji, oligarchizacji życia społecznego i politycznego, i trwale przejąć wartości cywilizowanego Zachodu.

4.

Wojna na Ukrainie pokazała też jak krucha jest, mimo pozorów, jedność UE. Długotrwałe rozmowy, a właściwie targi, dotyczące zakresu i skali kolejnych sankcji gospodarczych nakładanych na agresywną Rosję udowadniają istnienie poważnych rozbieżności wśród krajów unijnych, różnic dotyczących nie tylko tej kwestii. Różne priorytety krajów Południa i Północy ( polityka gospodarcza i fiskalna), Wschodu i Zachodu ( polityka imigracyjna), dalej – polityka klimatyczna, energetyczna, bezpieczeństwa i obrony, wreszcie relacji z USA i Chinami, to tylko niektóre tego przykłady. To, co w tej sytuacji Bruksela stara się robić, i robi, to naginanie, lub wręcz pomijanie prawa UE, i podejmowanie decyzji poza Traktami UE lub/i na ich możliwie niskim szczeblu, tj. tam, gdzie nie obowiązuje zasada jednomyślności. I dlatego właśnie tę zasadę Berlin, za zgodą Paryża, chce narzucić w wielu nowych dziedzinach, jak choćby polityka zagraniczna i obronności. Tu jednak trzeba postawić pytanie – jaka ma być przyszła Unia – czy realną Unią Europejską, czy też nadal faktyczną Unią Niemiecko – Francuską.

Większość społeczeństwo polskiego poparła w ogólnokrajowym referendum członkostwo w UE a decyzja ta przyczyniła się do bezprecedensowego rozwoju gospodarczego Polski. Jednak wbrew temu, co się często utrzymuje, tak w kraju jak i poza nim, nasza akcesja do UE to nie była to tylko i wyłącznie „ droga jednokierunkowa”, po której Polska krocząc odnosiła same korzyści. Wbrew twierdzeniu byłego ministra spraw zagranicznych RP Polska przyjęta była do Unii nie jako brzydka i uboga panna młoda bez posagu. Polska wniosła do UE 600 kilometrową „głębię strategiczną” tak ważną choćby dla Niemiec ( a korzyści posiadania takiej głębi strategicznej udowadnia np. taka głębia jaką teraz Polska zapewnia Ukrainie), dalej – bez mała 40 milionowy rynek odbiorcy produktów Zachodu, tanią i bardzo dobrze wykształcona siłę roboczą, a także ogromne ułatwienia dla inwestorów zachodnich. Oraz, niestety, pasywność jeśli chodzi o obronę swoich żywotnych interesów i uzależnienie od polityki mainstreamu UE, a niewielki tylko krok zmierzający ku zmianie tej uległości skończył się reprymendą prezydenta Francji o „ straceniu przez Polska szansy siedzenia cicho” ( Warszawa, w przeciwieństwie do Francji, aktywnie poparła inwazję grupy 8 państw na Irak roku 2003).

Jednakże dzisiaj sytuacja i Polski, i UE, jest inna niż miało to miejsce bez mała 20 lat wcześniej. ‘ Mainstream UE nie jest już wierny ideom „ojców założycieli”, ale ogarnięty jest neo- socjaldemokratyczną, liberalną i lewacką ideologią kwestionując w istocie fundamenty na których zbudowana była naprzód EWWiS, EWG i UE. Ani bowiem zasady chadecji ( wartości chrześcijańskiej demokracji), ani solidaryzmu społecznego ( (polityka socjaldemokratów), ani principia wolnego rynku ( credo literałów – 4 ry podstawowe wolności,) nie są dziś przez Brukselę przestrzegane i respektowane. To, co dominuje, to polityka interesów najsilniejszych udrapowana w kostium różnych polityk unijnych, utopijne założenia narzucanych restrykcji proklimatycznych ( Fit for 55), ideologia multi-kulti i rozbrojenia po 1989 roku (pacyfizm). Poprzez każdą z tych dziedzin de facto realizowana jest polityką Berlina, za co płacą m. in Grecy i Hiszpanie (ograniczenia i restrykcje budżetowe), Włosi, Austracy, i inni (masowa imigracja), Polska ( rygory polityki klimatycznej i ich konsekwencje), itp.

5.

W tym kontekście trzeba postawić pytanie – Quo Vadis UE?

Wg. zgodnych danych licznych międzynarodowych instytucji badawczych i rankingowych Polska ma dzisiaj jeden z najwyższych wzrostów gospodarczych w UE ( wg. Eurostatu PKB 3,6% ) najniższe bezrobocie (5 proc), wysoką 2-gą pozycje w rankingu lokowanych tu inwestycji zagranicznych, itp. Polski wysoką pozycję gospodarczą podkreślają dodatkowo nasze zdolności militarne, co wynika nie tylko z wielkości nakładów militarnych w PKB – 3% plus, ale i geostrategicznej roli RP wobec agresji Rosji na Ukrainę. Przyjęcie forsowanych przez UE założeń i koncepcji w oczywisty sposób spowolni i ograniczy nasz rozwój gospodarczy, uczestnictwo w forsowanej przez Francję tzw. „ „autonomii strategicznej” budowanej de facto w kontrze do NATO pomniejszy naszą pozycję i rolę na kontynencie europejskim, a realizacja koncepcji administracji Bidena stawiającej przede wszystkim na Niemcy, wspomagane przez Polskę, w roli gwaranta europejskiej stabilizacji, uzależni nas od decyzji innych centrów władzy.

Tym samym Polska, mimo zmian spowodowanych agresją Rosji na Ukrainę, i zanegowaniem przez tę agresję porządkiem europejskiem ukształtowanym po upadku komunizmu, powróciła do roli państwa zbyt małego dla dużych graczy, a zarazem zbyt dużego dla małych, z wszystkimi tego konsekwencjami. Teoretycznie rzecz biorąc rozwiązaniem w tej dysfunkcyjnej sytuacji jest wykorzystanie możliwości i mechanizmów obu tych ponadpaństwowych organizacji (UE i NATO) i realizacja poprzez nie naszych racji i aspiracji. Problem w tym, że w obu przypadkach prawdziwym i realnym punktem odniesienia jest tu polityka najważniejszych tutaj „ udziałowców” – tj. w UE – polityka Niemiec, a w USA – polityka Waszyngtonu wobec Rosji.

W konsekwencji to Niemcy i Rosja, i ich polityka na kontynencie europejskim ( Rosji – neoimperialna, i Niemiec – centrum kontrolującego swoje peryferia) jest dzisiaj, tak jak wielokrotnie w przeszłości, największym wyzwaniem Rzeczpospolitej. I to powinno być wyznacznikiem naszej polityki zagranicznej i obrony nadchodzącego czasu..

dr Ryszard Bobrowski. sierpień 2023

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Polska.