Koniec niemieckiej gospodarki? Ekspert: Centralizacja UE może uratować Niemcy

Jeśli rząd w Berlinie nic nie zrobi, nie przeprowadzi naprawdę ostrych wewnętrznych reform, to niebawem Niemcy spadną z pozycji niekwestionowanego lidera, ich gospodarka przestanie być konkurencyjna. A to, co dziś robi ich koalicja rządząca, to zaprzeczenie wszelkiej logiki – mówi Salonowi 24 prof. Bogdan Musiał, polsko-niemiecki historyk, badacz dziejów Polski, Niemiec i Rosji.

Sytuacja niemieckiej gospodarki jest dramatycznie zła. Zgodnie z orzeczeniem Federalnego Trybunału Konstytucyjnego Niemiec w budżecie federalnym należy dokonać oszczędności rzędu kilkudziesięciu miliardów euro. Niektórzy mówią wręcz o katastrofie. Jak bardzo sytuacja jest poważna?

Prof. Bogdan Musiał:
Coraz częściej pojawiają się głosy uznanych ekspertów, że to jest początek końca niemieckiego modelu gospodarczego. I to jest ciekawe, pokrywa się z moimi obserwacjami. Orzeczenie trybunału ma oczywiście ogromny wpływ na kształt budżetu. Mamy serię debat w Bundestagu, kanclerz Olaf Scholz powiedział, że trudna sytuacja nie wpłynie na życie przeciętnych obywateli, niemieckich podatników.

To jest chyba nieprawda, bo problemy niemieckiej gospodarki mają ogromny wpływ na codzienne życie. Przykładem jest, chociażby, kolej. Dziś, po rządach pani Angeli Merkel jest ona w fatalnym stanie. Wymaga daleko idącej modernizacji i dużych nakładów inwestycyjnych, tylko problem polega na tym, że nie ma na to środków. Za sytuację, w której znalazła się Republika Federalna Niemiec, odpowiada oczywiście rząd kanclerz Angeli Merkel i CDU (lata 2005–2021), ale nie tylko – przypomnijmy, że w poprzedniej kadencji Niemcami rządziła wielka koalicja, SPD z CDU. Tak czy inaczej, problem niemieckiego modelu gospodarczego jest strukturalny, ogromny.

Co jest tego powodem?

Można powiedzieć, że model niemieckiej gospodarki zaczął rozsypywać się wcześniej. Duża w tym zasługa Władimira Putina i polityki Niemiec polegającej na współpracy z Rosją. System polegał na tym, że współpraca z Kremlem zapewniała im bardzo tanie surowce kosztem na przykład Polaków, Ukraińców i innych krajów Europy Środkowej. Do tego współpraca ta miała ogromny wpływ na system maszynowy i samochodowy. Po pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę się rozsypała. To jednak nie jest jedyny problem. Kolejnym filarem niemieckiej polityki był duży rynek zbytu chińskiego, który rósł od ponad 30 lat. Niemcy postawiły na Chiny w latach 80. Sprzedawali Chińczykom swoje technologie, z tym że dziś ten rynek się też rozsypał. Kolejną kwestią jest ideologiczne odejście do ekologii. Szansą wobec takiego uzależnienia energetycznego od Rosji byłaby własna energia atomowa, w Niemczech zamknięto elektrownie. Jeżeli dodamy do tego politykę demograficzną, źle prowadzoną politykę migracyjną, na przykład sprowadzanie niewykwalifikowanych cudzoziemców i dawanie niezintegrowanym przybyszom podwójnego obywatelstwa, uzasadnione jest twierdzenie, że możemy być świadkami początku końca niemieckiego modelu gospodarczego.

Były grecki minister energii i środowiska Panagiotis Lafazanis radzi Niemcom, by sprzedali swoje wyspy, nawiązując złośliwie do dawnych rad Niemców wobec Greków, w czasach ich kryzysu.

Tylko że sprzedanie wysp Niemcom wiele by nie pomogło. Jeśli rząd w Berlinie nic nie zrobi, nie przeprowadzi naprawdę ostrych wewnętrznych reform, to niebawem Niemcy spadną z pozycji niekwestionowanego lidera, ich gospodarka przestanie być konkurencyjna. A to, co dziś robi ich koalicja rządząca, to zaprzeczenie wszelkiej logiki. Być może jakimś wyjściem, próbą ucieczki do przodu ze strony Niemiec, są pomysły scentralizowania Unii Europejskiej, by choć w ten sposób przerzucając koszty na inne kraje członkowskie, zachować niemiecką konkurencyjność w Europie, choć częściowo zamortyzować koszty, postawić na drenaż wykwalifikowanej siły z krajów biedniejszych. Najgorszą rzeczą jest jednak to, że po stronie rządu niemieckiego nie widzę jakiejś większej refleksji, prób analizy przyczyn problemów. Tymczasem największym grzechem był moim zdaniem sojusz energetyczny z przestępczym moskiewskim reżimem. Sojusz zawarty kosztem innych, w tym oczywiście Polski. Żeby z tego wyjść, naprawdę musieliby zrobić taki rzeczywisty rachunek sumienia, tylko ja na razie tego nie widzę.

Trwają ostre debaty w parlamencie, są analizy publicystów.

Tak, ale one dotykają raczej bieżących, aktualnych tematów, nie widać świadomości skali problemu. Tu konieczne jest całkowite przestawienie wajchy, a na to na razie się nie zanosi.

Centralizacja Unii Europejskiej, o której Pan wspomniał, to temat na razie publicystyczny – przegłosował ją Parlament Europejski, ale by te zmiany przeszły muszą się zgodzić wszystkie państwa, a procedura jest bardzo długa i skomplikowana. Czy jeśli do owej centralizacji nie dojdzie, a nastąpi załamanie gospodarki, grozi sytuacja, w której, nie daj Boże, dojdą w Niemczech do władzy siły naprawdę skrajne, komunistyczne, faszystowskie, czy jawnie prokremlowskie?

Niebezpieczeństw jest wiele, choć to załamanie gospodarki nie będzie też nagłe. To nie będzie jednorazowy krach i wstrząs, jak w 1929 roku, ale raczej dojdzie do sytuacji takiej jak w Japonii, gdzie też jest stagnacja. Natomiast Niemcy mają ogromny problem, bo jest w ich kraju spory zaimportowany antysemityzm, nienawiść do Żydów wśród części migrantów. Rządząca dziś koalicja SPD-FDP-Zielonych jeszcze to zaostrzy, bo umożliwia nadanie podwójnego obywatelstwa ludziom niezintegrowanym. To może doprowadzić do sytuacji, w której zwolennicy Hamasu, sympatycy Erdogana zasiądą w niemieckim Bundestagu. I tu jest pytanie, jak się zachowa reszta Niemców – poparcie dla AFD rośnie jak dla CDU.

Oczywiście z tych problemów Niemcy mogłyby wyjść, ale kłopot polega na tym, że kanclerz Olaf Scholz to nie jest polityk wybitny, ale ideolog, który od najmłodszych lat był aparatczykiem SPD. Podobnie jak pani Merkel, nie nadaje się na przywódcę dużego i ważnego państwa, które znajduje się na zakręcie swojej historii. Musi być pomysł na zmianę całej polityki gospodarczej, geopolityki, kwestii demograficznych, braku rąk do pracy. Obecnie rządząca w Niemczech koalicja tego pomysłu nie ma.

Źródło: Salon24.pl 01.12.23

Artykuł dodano w następujących kategoriach: Biznes.