2011. Początek nowej epoki

Zdzisław Krasnodębski

Polacy uznali, że status peryferyjnego kraju Zachodu zupełnie ich zadowala, a warstwa rządząca pojęła, że tylko jego utrzymanie gwarantuje jej dominację w kraju i lukratywne posady za granicą – pisze filozof społeczny

Prognozy mają to do siebie, że się najczęściej nie sprawdzają. Kto pod koniec roku 2009 mógł przewidzieć, że rok następny to będzie rok, w którym zginą prezydent Lech Kaczyński, jego małżonka, ministrowie, generałowie i inne czołowe osobistości? I że najważniejszym skutkiem tej katastrofy będzie zacieśnienie przyjaźni polsko-rosyjskiej?

Że nikt z odpowiedzialnych za bezpieczeństwo prezydenta i państwa nie tylko nie palnie sobie w łeb, jak by to uczynił oficer pokroju tych, którzy spoczywają w Katyniu, ale nawet nikomu nie przyjdzie do głowy by, choćby dla zachowania pozorów, podać się do dymisji?

Że elity kulturowe popadną w paroksyzm bezkrytycznego rusofilstwa (zapominając o losie Rosjan walczących w swym kraju o te same wartości i wolności, o które kiedyś walczyło w Polsce pokolenie “Solidarności”), że aktor o twarzy, która wydaje się nasączona alkoholem, będzie odczytywał patetyczne apele, a w telewizorach będziemy mogli słuchać o pełnych współczucia oczach prezydenta Putina?

Łatwiej już byłoby przewidzieć powodzie i zimowe przerwy w dostawie prądu, chaos na kolei, walkę z dopalaczami zastępującą kastrację pedofilów, “ofensywę legislacyjną”, “ofensywę dyplomatyczną” i inne liczne ofensywy. A także to, że premier ogłosi, że nie będzie kandydował w wyborach prezydenckich, by kontynuować “rozpoczęte” reformy, by po tychże wyborach ogłosić, że żadne głębsze zamiany nie są potrzebne, bo trzeba się skoncentrować na tym, co “tu i teraz”.

Z winy opozycji…

Jak będzie więc w 2011 roku? Najprawdopodobniej będzie tak, jak dotychczas. Nic się nie zmieni. To, co zaczęło się Palikotem i “postpolityką” rządzących, skończyło się całkowitą postkolonialną inercją polityczną Polaków, ich abdykacją jako suwerena Rzeczypospolitej. Lenistwo Donalda Tuska i jego umiejętność zagadywania rzeczywistości uruchomiły lenistwo zbiorowe i potok słów, które potrafią zagłuszyć nawet tak prosty i jasny komunikat, jak “na kursie, na ścieżce”.
Polacy nie mają złudzeń co do jakości rządów Platformy, ale też zupełnie im one wystarczają, mimo że jej nieudolność i bezczynność sprawiają, iż czasami ciepła woda w kranie siąpi tylko cienką strużką. Dlatego pozwalają jej na wszystkie kłamstwa i kłamstewka – o przesiewaniu ziemi na lotnisku pod Smoleńskiem, o obietnicy zakopania głębiej rury gazociągu północnego, o sukcesach w polityce europejskiej itd.

Wiedzą przecież, iż wszelkie “reformy” dotkną ich najbardziej, że bogaci będą się starali złupić biednych, by ocalić swoje dochody. A tak samemu można coś niecoś uszczknąć – dopóki się da. Tusk ma więc przed sobą równie długą przyszłość jak Łukaszenko czy Putin – i nie musi nawet sięgać po ich metody. Wystarczyło zwolnienie paru dziennikarzy, by “zachować różnorodność opinii”.

W przyszłym roku nadal będziemy skazani na tych samych medialnych polityków i te same niewiarygodnie nudne programy telewizyjne typu “plotkarnia”, udające publicystykę polityczną. Codziennie będą tam międlić cytaty z Jarosława Kaczyńskiego, dociekając, czy powoduje nim cynizm czy szaleństwo. Nadal będziemy się dowiadywać, co powiedział ten lub tamten polityk o innym polityku, ale nie o tym, co się dzieje na świecie, i słusznie, ponieważ nic nie mamy w tym świecie – ani tym bardziej temu światu – do powiedzenia. Na pewno nie zabraknie materiałów na drugą, niepoświęconą Jarosławowi Kaczyńskiemu, część “Faktów” i “Wiadomości”, bo zimą ludzie nadal będą zamarzali, na wiosnę przyjdzie powódź, a może nawet dwie, latem Polacy będą się topili, szukając ochłody w gliniankach i nieuregulowanych rzekach, jesienią truli grzybami, a zimą znowu zamarzali. To prawo natury, tak jak to, że woda się zbiera, potem spływa do morza, a śnieg leży tam, gdzie pada. Nie zabraknie też dzieci potrzebujących protezy, nowej wątroby lub przejechanych w czasie kuligu.

Dzień w dzień, wieczór w wieczór będziemy mogli się upajać tymi informacjami. A wytrawni analitycy będą pisać dwie trzecie tekstu o tym, jak marna jest opozycja, i jedną trzecią o tym, że rząd nic nie robi z winy tak marnej opozycji. I może zachowają swoje redakcyjne posady.

Nic nie pobudzi Polaków

Po wygranych wyborach PO dokona zapewne kolejnych cięć, żeby nieco poprawić stan finansów publicznych, co wywoła anemiczne protesty. Koniunktura w Niemczech pociągnie polską gospodarkę, bo przecież mercedesy nie mogą jeździć bez klamek i wycieraczek. A w razie czego czeka na Polaków wiele miejsc pracy w gastronomii, w domach starców, hotelarstwie i na plantacjach szparagów – w przyszłym roku otworzy się przecież niemiecki rynek pracy.

Premier będzie ogłaszał swe kolejne pomysły i “ofensywy” i odwoływał je w następnym miesiącu, jeśli wszyscy ich tymczasem już nie zapomną, a promieniejący samozadowoleniem Bronisław Komorowski będzie zabawiał nas gawędami o bigosie i polowaniu.

“Gazeta Wyborcza” nadal będzie się zajmowała reformowaniem Kościoła, tylko w dziale “Arka Noego” częściej będziemy mogli czytać intelektualistę Palikota, którego funkcje w mediach elektronicznych będą w lepszym stylu spełniać politycy ugrupowania Polska Była Najważniejsza. Być może nawet uda się im w małej liczbie ponownie wejść do parlamentu.

Tagi w których znajduje się artykuł Nie czytaliście..., Polska and tagged , , , , .