Edmund Klich, polski akredytowany przy MAK, sporządził dokument, który do tej pory nie był publikowany. Wynika z niego, że rosyjscy kontrolerzy lotu podali załodze prezydenckiego tupolewa siedem nieprawdziwych komend.
Do uwag Edmunda Klicha dotarł tvn24.pl. Polski przedstawiciel przy MAK pisze w nim m.in. o zachowaniu kontrolerów z lotniska Siewiernyj. “Oprócz błędów popełnionych przez załogę (do katastrofy) doprowadziły również błędne kierownika strefy lądowania (KSP)” – pisze Klich już na pierwszych stronach raportu.
Kontrolerzy podawali komendy “na kursie i ścieżce” w sytuacji, gdy prezydencki tupolew znajdował się powyżej ścieżki zniżania. Rosjanie zbyt późno podali też komendę “horyzont”. Klich uważa to “bezsprzecznie jako jedną z przyczyn katastrofy”.
Podaje on w swoim raporcie, że kontrolerzy nie podejmowali decyzji samodzielnie. Zdaniem Klicha trzeba ustalić dlaczego mimo wielu meldunków do Moskwy o braku warunków do lądowania “nieustalona osoba odpowiedzialna w Moskwie podjęła decyzję skierowania samolotu TU-154 na lotnisko Smoleńsk
“.
Ma o tym świadczyć rozmowa telefoniczna przeprowadzona dziewięć przed katastrofą.
To właśnie po niej kierownik lotów Paweł Plusnin powiedział do zastępcy jednostki Nikołaja Krasnokutskiego: “No tak powiedzieli cholera, sprowadzać na razie”.
“Pogoda w tym czasie była już fatalna, poniżej minimum na lądowanie samolotu. “Z tej rozmowy wynika jednoznacznie, że to w Moskwie bezprawnie zadecydowano o sprowadzeniu samolotu na lotnisko Smoleńsk
. Samo użycie słowa
Wnioskuje on, by ustalić, do kogo siedem minut przed katastrofą Krasnorutski mówi: “Towarzyszu generale, do trawersu podchodzi. Wszystko włączone, i reflektory na dzień, wszystko włączone”.
Zdaniem Klicha ta była prowadzona “innymi środkami i nie była rejestrowana w rozmowach telefonicznych, a jest jedynie słyszalna w tle”. “Należu ustalić dlaczego” – pisze polski przedstawiciel przy MAK w swoich wnioskach do raportu końcowego. Jego zdaniem ten raport trzeba w całości odrzucić.
Źródło: tvn24. 13 01 11
W Radiu ZET z kolei Klich tłumaczył, że kierownik kontroli lotów Paweł Plusnin nie chciał, by samolot wszedł w ogóle w sferę z lotniskiem. “On robił wszystko, żeby ten samolot skierowano od razu na inne lotnisko do Moskwy, czy gdzie indziej, żeby on nie miał kontaktu z nim” – stwierdził polski akredytowany przy MAK.
Klich ujawnił też, jak wszedł w posiadanie nagrań rozmów kontrolerów z Moskwą. “Te nagrania żeśmy otrzymali w sposób oficjalny w Smoleńsku, na nasz wniosek. Specjaliści wojskowi przegrali to i to zostało przekazane stronie polskiej” – wyjaśnił.